„To naprawdę jest początek końca wszystkiego”

Być może przyswojenie takiej porcji wiadomości jest ponad nasze siły, ale dziękuję Leonowi Simonsowi za wskazanie mi miesięcznych danych NOAA ERSST V5 SST obejmujących okres od 1854 roku do marca 2024 roku. Dla porządku uwzględniłem średnią 50-letnią z 1900-1949. To naprawdę jest początek końca wszystkiego. [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor poniższego wykresu; 11.05.2024 r.]

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz

Naukowcom brakuje słów, aby opisać zmianę zachodzącą na Oceanie Antarktycznym

Skrót wywiadu z 22 kwietnia 2024 roku.


W dniu 16 sierpnia 1897 roku statek badawczy Belgica wypłynął z belgijskiej Antwerpii. Celem podróży jednostki – po postojach w portach tranzytowych w Rio de Janeiro, Montevideo, a następnie Punta Arenas w Chile – była Antarktyda, kontynent, który do tego czasu pozostawał nieznany dla ludzi Zachodu. Nowy ląd nie był łaskawy dla przybyszów. Belgica utknęła w grubej pokrywie lodowej otaczającej kontynent. Kiedy nastała długa antarktyczna noc, 18-osobowa załoga została zepchnięta na skraj możliwości psychicznych i fizycznych – aby przetrwać, polowała na pingwiny i foki.

Jesteśmy tak beznadziejnie odizolowani, jakbyśmy byli na powierzchni Marsa – napisał w 1898 roku Frederick Cook, amerykański lekarz pokładowy. Zanurzamy się coraz głębiej w białą antarktyczną ciszę. Następnej wiosny, gdy wraz z pierwszymi słabymi promieniami światła słonecznego powrócił dzień, trapieni chorobami desperaci zaczęli laskami dynamitu kruszyć lód. Utorowaną w ten sposób drogę ku wolności pokonali tylko dwaj członkowie załogi.

Załoga RV Belgica wraca z lodem – źródłem wody pitnej.

Teraz potężny lód morski, który uwięził i skazał na zagładę uczestników feralnej podróży, znika rokrocznie na długi czas.

Edward Doddridge, oceanograf i klimatolog z Uniwersytetu Tasmańskiego, wykorzystuje modele matematyczne i obserwacje, aby zrozumieć dynamikę regionu Antarktydy. Badacz wyjaśnia planetarne implikacjach braku tamtejszego lodu morskiego.

Edward Doddridge: Rejs RV Belgica w 1897 roku zapoczątkował „heroiczną erę” eksploracji Antarktydy. Na przełomie XIX i XX wieku nie wiedzieliśmy o niej nic. W ciągu dekady ludzie zdołali dotrzeć do bieguna południowego. Nasze naukowe zrozumienie Antarktydy rozpoczęło się od uzyskania tych pierwszych zapisów. Kontynent wciąż uczy nas bardzo wiele.

Wybrzeże Antarktydy, wzdłuż którego płynęła Belgica, jest wolne od lodu przez wiele miesięcy w roku. Dzieje się to po raz pierwszy w historii obserwacji satelitarnych. A jeszcze 125 lat temu była tam pokrywa o grubości 2 metrów. To ogromna zmiana. Gdybyś tego lata popłynął tam statkiem takim jak Belgica, bezproblemowo dobiłbyś do antarktycznego wybrzeża, pohasałbyś na brzegu, po czym bez przeszkód powrócił do Belgii. I najprawdopodobniej nie zobaczyłbyś skutej lodem powierzchni morza.

W 2023 roku, po kilku latach rekordowo niskiego zasięgu w okresie zimowym, lód morski nie odrósł. W lipcu – pod koniec antarktycznej zimy – wokół kontynentu brakowało obszaru lodu większego niż Europa Zachodnia. Będąc badaczem polarnym, który studiuje to zagadnienie przez bardzo długi czas, przyjąłem ten fakt z niedowierzaniem. Pomiary morskiej pokrywy antarktycznej są bardzo dobrze skalibrowane. Wiemy, że satelita dokładnie informuje nas o ilości lodu. Ale patrząc na ten wykres, miałem problem z przyjęciem do wiadomości tego, że może on tak bardzo różnić się od lat minionych.

Społeczność badawcza ma problem z opisaniem, jak niezwykła jest ta zmiana. Sięgamy po słowa takie jak „bezprecedensowa”, „oszałamiająca” lub „niewiarygodna”. Przez pewien czas próbowaliśmy wykorzystać statystyki, aby przekazać opinii publicznej, że było to jedno zdarzenie na wiele tysięcy lub milionów lat; a potem przeszliśmy do miliardów, a nawet dziesięciu miliardów lat.

W pewnym momencie trzeba po prostu zdać sobie sprawę, że statystyki nie są już przydatne do zrozumienia tego zdarzenia. Wykracza ono tak daleko poza to, co widzieliśmy na przestrzeni poprzednich 45 lat, że musimy po prostu przyznać, iż jest to coś całkowicie odmiennego. To wszystko, co możemy zrobić.

Dlaczego byłem przerażony? Arktyka to ocean otoczony kontynentami, podczas gdy Antarktyda to kontynent otoczony oceanem. A zatem w Arktyce ilość zimowego lodu jest ograniczona ilością oceanu. Antarktydzie nigdy nie zabraknie oceanu. Kiedy więc wokół niej tworzy się lód, może on rozszerzać się na dużą odległość, a granicę tej ekspansji determinuje interakcja między oceanem, atmosferą i lodem. Oznacza to, że prądy oceaniczne Antarktydy mają kluczowe znaczenie dla ilości lodu. Wszystko to sprawia, iż modelowanie tego zjawiska jest naprawdę trudne. W przeszłości modele IPCC [Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu] sugerowały, że powinniśmy byli tracić lód na Antarktydzie, podobnie jak w Arktyce, ale dane satelitarne zaczęły odzwierciedlać tę prognozę dopiero od 2014 roku.

Kiedy zeszłorocznej zimy lód nie powrócił, było to zdarzenie, którego nie przewidzieliśmy. Oczywiście mieliśmy poczucie, że zmiana klimatu w przyszłości zmniejszy zasięg lodu. Ale gdybyś zapytał klimatologów w 2020 roku: Co się zdarzy w okresie zimowym w 2023 roku?, nikt nie zapowiedziałby tego, co zobaczyliśmy. Ociepla się atmosfera i ocean – oba te czynniki wywierają wpływ na lód morski. Jednakże zrozumienie wszystkich niuansów tych wzajemnych oddziaływań jest naprawdę trudne.

W górnej części oceanu znajduje się tzw. warstwa mieszana. Jej temperatura i poziom zasolenia są praktycznie stałe w każdym miejscu. W okolicach Antarktydy ma w zimie grubość około 100 metrów. Poniżej gromadzi się ciepło pochodzące z innych części oceanu, które miesza się z górną warstwą i może hamować powstawanie lodu morskiego. W naszych badaniach wykazaliśmy, iż temperatury podpowierzchniowe rosną, a w miejscach najcieplejszych obserwujemy największe redukcje lodu.

Lód morski pełni kilka podstawowych funkcji w systemie klimatycznym. Dlatego nagły spadek jego ilości niesie ze sobą konsekwencje globalne. Po pierwsze, jest biały i jasny, a więc odbija promienie słoneczne z powrotem w przestrzeń kosmiczną. Proces ten izoluje ocean i powstrzymuje wzrost temperatury wód. Bez lodu przyspiesza ocieplenie regionalne i planetarne. Po drugie, na lodzie morskim rosną mikroskopijne rośliny nazywane fitoplanktonem, które absorbują atmosferyczny dwutlenek węgla. Wokół lodu tworzą się również regiony pobierające ten gaz cieplarniany z atmosfery. Dlatego Ocean Południowy pochłonął około 10% CO2 wyemitowanego przez cywilizację przemysłową. Co więcej, fitoplankton jest źródłem pokarmu dla krylu, tak więc jego utrata zagraża całemu ekosystemowi Oceanu Południowego.

Prąd okołobiegunowy Antarktydy napędza cyrkulację termohalinową i globalne prądy oceaniczne – takie jak Atlantycka Merydionalna Cyrkulacja Zwrotna (AMOC) – które uczestniczą w regulowaniu klimat Atlantyku. Zmiany w lodzie morskim z pewnością uderzą w AMOC. Obejmuje on wody tworzące się na północnym Atlantyku, które stają się zimne i słone, po czym opadają i wracają na Antarktydę. Do tego obiegu dochodzi jeszcze jedna pętla zimnych, gęstych wód wokół Antarktydy. Powstawanie tych wód dennych – najgęstszych, najzimniejszych wód we Wszechoceanie – zależy od formowania się lodu morskiego. Kiedy lodowce i pokrywy lodowe na Antarktydzie topnieją, uwalniają słodką wodę do oceanu i tym samym zmniejszają zawartość soli w wodach powierzchniowych. Oznacza to, że stają się niewystarczająco gęste, aby łatwo opadać, co redukuje tempo cyrkulacji. W kilku niedawnych publikacjach sugerowano, iż w ciągu kilku ostatnich dekad AMOC została spowolniona o 30%. Zmiany w lodzie morskim wokół Antarktydy zaburzają globalną cyrkulację zwrotną i dystrybucję ciepła, soli i składników odżywczych, które ze sobą niesie.

Możemy być świadkami początku fundamentalnej zmiany w sposobie, w jaki nasza planeta reguluje temperaturę. Brzmi to bardzo poważnie, ale taka jest prawda. Ocean Południowy stanowi centrum Wszechoceanu. To tam spotykają się Pacyfik, Atlantyk i Ocean Indyjski. Uderzając we wszystkie oceany, zmiany w Oceanie Południowym gwałtownie zmieniają klimat Ziemi.

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz

Rekordowe temperatury Wszechoceanu przyczyną drastycznego spadku wzrostu morskiego życia

Raport NewScientist z 19 kwietnia 2024 roku.


W 2023 roku miało miejsce gwałtowne osłabienie fundamentu morskiej sieci pokarmowej. Nagła zmiana klimatu sprawiła, że rozległe obszary największych akwenów świata doświadczyły rekordowych temperatur. Dodatkowym czynnikiem ocieplającym o mniejszym natężeniu było w drugiej połowie roku przejście do cieplejszych warunków El Niño na Oceanie Spokojnym. Jak podała w zeszłym miesiącu Światowa Organizacja Meteorologiczna, każdego dnia w 2023 roku w blisko jednej trzeciej globalnego oceanu panował trudny do zniesienia lub nieznośny (śmiertelny) upał. Nowe badanie odkryło, iż rozgrzana powierzchnia morza wywołała spadek produkcji fitoplanktonu, glonów i bakterii – tzw. pierwotnej produktywności netto (NPP), od której zależy istnienie ekosystemów oceanicznych.

Marshall Bowles z Konsorcjum Morskiego przy Uniwersytecie Luizjany i jego zespół oszacowali tempo NPP wykorzystując 21 lat danych satelitarnych mierzących kolor powierzchni morza, na który wpływa ilość zielonego pigmentu w organizmach fotosyntetyzujących. W kwietniu 2023 roku, kiedy globalne temperatury powierzchni Wszechoceanu osiągnęły rekordowe poziomy, NPP zmniejszyła się o 22% w porównaniu ze średnią z 21 lat. Wskaźniki produktywności spadły najbardziej w równikowych regionach Atlantyku i Pacyfiku, a także północnego Atlantyku. Trend był ściśle związany z najintensywniejszymi falami morskich upałów – w czerwcu 2023 roku w niektórych częściach północnego Atlantyku temperatury wody były wyższe od normy o 4°C. Według badania nienormalnie niska NPP utrzymywała się przez całe lato na półkuli północnej. Średnia globalna temperatura powierzchni morza osiągnęła szczyt w sierpniu 2023 roku, a we wrześniu globalna NPP nadal była o około 16% niższa od średniej z 21 lat.

Sytuacja w 2024 roku nie uległa poprawie:

Według danych Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA) 78% Wszechoceanu Ziemi doświadcza obecnie fali morskich upałów. Zdarzenie ma postać ekstremalną w morzach Śródziemnym i Czarnym. [Ben Noll, meteorolog z Narodowego Instytutu Badań nad Wodą i Atmosferą (Nowa Zelandia), 19.04.2024 r.]

Przerywamy wiadomości! Kod: KATASTROFA!!! W dniu 23 kwietnia 2024 roku globalna temperatura powierzchni morza (SST) osiągnęła nowy rekordowy poziom 21,18°C, bijąc poprzedni rekord 21,17°C ustanowiony 1 marca 2024 roku. Roczne wartości SST zazwyczaj osiągają swój szczyt pod koniec marca. [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor poniższego wykresu; 24.04.2024 r.]

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz

Aktualizacja: Agonia Wielkiej Rafy Koralowej

Wielka Rafa Koralowa doświadcza kolejnego rekordowego blaknięcia koralowców

Australijskie Towarzystwo Ochrony Środowiska Morskiego (Australian Marine Conservation Society – AMCS) opublikowało 11 kwietnia 2024 roku materiał filmowy pokazujący blaknięcie koralowców głębinowych południowej części Wielkiej Rafy Koralowej. Śmiercionośny proces spenetrował największą żyjącą strukturę na Ziemi do głębokości 18 metrów. W kadrach obszarów środkowych i północnych widoczne jest blaknięcie nie mniej rozległe i poważne. Dane z monitoringu lotniczego ujawniły, iż w ostatnich tygodniach wybielenie dotknęło aż 75% rafy, a jego większość ma postać „intensywną lub ekstremalną”.

Jestem zdruzgotana. Ten przypadek wybielenia jest najgorszym, jaki widziałampoinformowała w komunikacie prasowym dr Selina Ward, była dyrektor akademicka Stacji Badawczej na Wyspie Heron Uniwersytetu Queensland. Ward poinformowała o blaknięciu koralowców na ogromną skalę we wszystkich 16 południowych sektorach Wielkiej Rafy Koralowej, które odwiedziła. Pracuję na rafie od 1992 roku, ale mam problem ze zrozumieniem tego, co się dzieje obecnie. Nie potrafię poradzić sobie z różnorodnością wybielonych gatunków. Spójrzcie na objęte blaknięciem obszary – wiele z tamtejszych gatunków normalnie wykazuje sporą odporność na wysokie temperatury – dodała Ward.

Podczas spowodowanych przez nagłą zmianę klimatu morskich fal upałów utrzymujące się przez długi czas wysokie temperatury oceanów wywołują u koralowców stres cieplny, który sprawia, że pozbywają się glonów żyjących z nimi w symbiotycznej relacji. Algi te nie tylko nadają koralowcom barwę, ale są również głównym źródłem energii – ich długa nieobecność oznacza głód i śmierć.

Według danych amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej podwyższone temperatury wody na południu rafy panują od 14,57 tygodnia – poprzedni rekord 11,8 tygodnia ustanowiony został w kwietniu 2020 roku. Trwa historyczne masowe blaknięcie koralowców Wielkiej Rafy Koralowej – piąte w ciągu ośmiu lat. Jest ono gorsze niż dwa ostatnie – z 2020 i 2022 roku – i może się okazać, że (pod względem rozmiarów zniszczenia) przewyższy najgorsze bielenie 2016 roku. Rafa nigdy wcześniej nie doświadczyła tak długich morskich fal upałów – podkreśliła dr Lissa Schindler z AMCS.

Trzy z siedmiu przypadków masowego blaknięcia koralowców Wielkiej Rafy Koralowej zbiegły się w czasie z El Niño (1998, 2016 i tego lata), a pozostałe cztery nie. Coraz częściej do wybielenia i obumarcia koralowców dochodzi niezależnie od tego, czy planeta znajduje się w fazie El Niño czy La Niña. Średnie temperatury powierzchni mórz tropikalnych są dziś wyższe w trakcie La Niñy niż w warunkach El Niño zaledwie trzy lub cztery dekady temu.

Wielka Rafa Koralowa nie zdążyła odbudować się po serii blaknięć. W ślad za każdym takim zdarzeniem pokrywa się częściowo młodymi koloniami szybko rosnących koralowców rozgałęzionych, które kształtem przypominają stół – są one odpowiednikiem łatwopalnych traw pojawiających się po pożarze lasu. Gatunki te osłabiają odporność raf na wysokie temperatury.

Nawet gatunki koralowców uważane za odporne na upały – te, które przetrwały poprzednie ich fale – tym razem wyblakły. Obserwujemy, jak giną wskutek wystawienia na bezprecedensowe ciepło. Spodziewamy się, że to samo spotka przedstawicieli wielu gatunków – stwierdziła Schindler. Wielka Rafa Koralowa jest domem dla tysięcy gatunków. Gdyby był to pożar buszu, zostałby uznany za katastrofę narodową, ale ponieważ ma miejsce pod wodą i poza zasięgiem wzroku, nasi przywódcy nie poświęcają mu należnej uwagi.

Dr Guy McPherson, biolog ewolucyjny, podsumował: Jeśli szukasz jeszcze jednego powodu, dla którego ludzie zmierzają ku wymarciu w najbliższej przyszłości, spójrz na nasze zbiorowe zachowanie wobec raf koralowych. Od dawna wiemy, jak ważne są dla zachowania bioróżnorodności i sekwestracji dwutlenku węgla. Podobnie jak w przypadku większości innych negatywnych zjawisk, zaradzenie którym wymagałoby poświęcenia, mamy to gdzieś. Jesteśmy zbyt zaabsorbowani sobą, aby zrezygnować z czegokolwiek, nawet rzeczy błahych, dla zachowania życia na Ziemi. Z drugiej strony, zrobimy niemal wszystko, aby zarobić kilka dolarów więcej.

Wybielone koralowce Wielkiej Rafy Koralowej – kadr z materiału filmowego upublicznionego 11 kwietnia 2024 roku przez Australijskie Towarzystwo Ochrony Środowiska Morskiego.

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz

Wskutek zmiany klimatu ciepło odczuwalne rośnie szybciej od temperatury otoczenia

Uzupełnienie wpisu Temperatury „mokrego termometru” regularnie przekraczają poziom zagrażający zdrowiu i życiu ludzi.


Wskaźnik ciepła – czyli ciepło odczuwalne – rośnie w amerykańskim stanie Teksas około trzy razy szybciej niż temperatura otoczenia.

Wynik pochodzi z badania, w którym wykorzystano dane z czerwca, lipca i sierpnia 2023 roku. Podkreśla on problem z informowaniem opinii publicznej o zagrożeniach związanych z nagłym ociepleniem globu. Podawane temperatury nie odzwierciedlają dokładnie stresu cieplnego odczuwanego przez ludzi. Według autora pracy Davida Rompsa, profesora nauk o Ziemi i planetach na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, nawet sam wskaźnik ciepła, który uwzględnia tzw. wilgotność względną, a tym samym zdolność do chłodzenia się organizmu poprzez pocenie, podaje zaniżony szacunek stresu cieplnego.

W artykule z 2022 roku Romps wykazał, iż sposób, w jaki większość agencji rządowych oblicza wskaźnik ciepła, jest niedokładny ze względu na wilgotność i ekstremalne temperatury obserwowane obecnie. Prowadzi to do tego, że w upalne dni ludzie przeceniają swoje szanse na uniknięcie hipotermii i śmierci.

Dlaczego jest znacznie goręcej, niż można by się spodziewać po samym wzroście temperatury otoczenia? Globalne ocieplenie wpływa na wzajemne oddziaływanie wilgotności i temperatury. W przeszłości wilgotność względna malała wraz ze wzrostem temperatury, pozwalając ciału na bardziej obfite pocenie, a tym samym bardziej komfortowe samopoczucie. Przy nagłej zmianie klimatu wilgotność względna pozostaje mniej więcej na stałym poziomie, a temperatura rośnie. Skuteczność pocenia jako mechanizmu chłodzącego ciało spada. [Environmental Research Letters, 15.03.2024 r.]

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz

Zagłada koralowców przyspiesza

Rafy koralowe podtrzymują życie 25% gatunków ryb morskich. Są to trójwymiarowe wapienne szkielety wznoszone przez koralowe zwierzęta i ich glonowe symbionty. Nagła zmiana klimatu, a konkretnie spowodowany przez nią gwałtowny wzrost średniej temperatury Wszechoceanu, zaburza funkcjonowanie tej fundamentalnej, niezwykle produktywnej współpracy. Skutkiem jest niszczycielski efekt domina, który obejmuje „usługi” świadczone przez ekosystemy raf koralowych (m.in. zaopatrzenie żywnościowe i ochronę wybrzeży).

Kompleksowa analiza zamieszczona 17 września 2021 roku na łamach One Earth ujawniła porażające tempo zanikania raf koralowych i upadku morskiej sieci pokarmowej. Od lat 50. XX w. Wszechocean został pozbawiony aż 50% tych delikatnych ekosystemów. Przyczyną jest zmiana klimatu, zanieczyszczenia przemysłowe i przełowienie. Koralowce są bardzo wrażliwe na wahania temperatury i kwasowości wodypodkreśla biolożka morska Mary Hagedorn. Nie ma na Ziemi rafy, która nie zostałaby dotknięta jakimś aspektem tego globalnego i lokalnego zagrożenia. Co gorsza, bioróżnorodność raf zmniejszyła się o 63%. Ilustracją trendu są dane z połowów ryb, których przetrwanie determinuje kondycja koralowców: swój szczyt osiągnęły w 2002 roku. Postępującej od tamtej pory redukcji nie zdołała zrekompensować agresywna rozbudowa floty rybackiej.

Raport z 16 lutego 2023 roku.

Rekordowo gorąca woda morska zabiła ponad trzy czwarte koralowców wyhodowanych w ostatnich latach we Florida Keys przez naukowców.

Uczeni z amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA) powrócili do pięciu raf, na których posadzili koralowce staghorn i elkhorn – oba sklasyfikowane jako gatunki zagrożone – aby ocenić, jak stworzenia te poradziły sobie zeszłego lata i jesieni z temperaturami wody przekraczającymi 30°C. Większość organizmów zginęła. Na pięciu rafach Florida Keys zaobserwowano masową śmierć zarówno koralowców kultywowanych, jak i dzikich.

Woda była zbyt gorąca, aby te delikatne zwierzęta były w stanie przeżyć. Według NOAA przetrwało tylko 22% z 1 500 koralowców staghorn i około 5% z 1 000 koralowców elkhorn. Na Looe Key, rafie wysuniętej najbardziej na południe, „nie znaleźliśmy żadnego żywego okazu” – mówi Katey Lesneski, biolog koralowców, koordynatorka badań i monitoringu misji NOAA o nazwie Iconic Reefs. To naprawdę straszne – wyznaje Lesneski w wywiadzie udzielonym dwa dni po zakończeniu nurkowań. Musimy zebrać wiele danych, aby w pełni zrozumieć konsekwencje, ale z całą pewnością czegoś takiego w historii ludzkości nie było. W normalnych warunkach koralowce mają intensywne kolory: czerwony, pomarańczowy, jasnobrązowy i brązowy. Po zanurzeniu oczom badaczy ukazały się martwe koralowce z brązowo-zielonymi algami osadzonymi na ich martwych szkieletach.

Jak wyjaśnia Lesneski, zanikające w alarmującym tempie populacje staghornów i elkhornów mają fundamentalne znaczenie dla społeczności różnorodnych koralowców, ponieważ to one są budowniczymi szkieletów zapewniających „ramy strukturalne” dla jej siedlisk. Kiedy naukowcy badali kondycję Horseshoe Reef, drugiej najbardziej wysuniętej na północ rafy, Lesneski przyjrzała się dzikiej kolonii elkhorn, która miała ponad 100 lat. Jeszcze w czerwcu widziałam je żywe. W lipcu zaczęły obumierać z powodu stresu cieplnego – wspomina Lesneski. Nie znaleźliśmy nawet skrawka żywej tkanki na żadnej z tych dzikich kolonii. Widok był trudny do zniesienia. Na pięciu rafach, które odwiedził zespół, tylko nieliczne koralowce były zdrowe.

W miejscach sadzenia NOAA odnotowała dzienne temperatury wody sięgające 34°C. To, co wydarzyło się w 2023 roku było absolutnie druzgocące – potwierdza Mark Eakin, emerytowany dyrektor NOAA ds. monitorowania koralowców, a obecnie sekretarz Międzynarodowego Stowarzyszenia Raf Koralowych. Zarejestrowane temperatury były uznawane za niemożliwe – przypomina.

Na początku lutego NOAA zrewidowała swój system ostrzegania związany z monitoringiem raf koralowych – dodany został wyższy poziom kategorii stresu cieplnego, który odzwierciedla przyspieszenie zmiany klimatu. To odpowiednik dodania 6 kategorii do skali klasyfikacji huraganów – tłumaczy Lesneski. Odbudowa koralowców jest skazana na niepowodzenie w obliczu zmiany klimatu – pisze Julia Baum, biolog koralowców z Uniwersytetu Wiktorii. Przypomina to odnawianie płonącego domu.

W wyniku ciągłego, napędzanego nagłą zmianą klimatu ogrzewania oceanów Ziemia znajduje się na krawędzi kolejnego blaknięcia (in. wybielenia) koralowców, które – jak informują biolodzy morscy – może unicestwić ogromne obszary tropikalnych raf koralowych, w tym australijskiej Wielkiej Rafy Koralowej.

Po wielu miesiącach rekordowych temperatur Wszechoceanu naukowcy biją na alarm. Wygląda na to, że w tym roku blaknięcia doświadczy cała półkula południowamówi Derek Manzello z monitoringu raf koralowych NOAA. Jesteśmy u progu najgorszego zjawiska wybielenia w historii planety – ostrzega. Matthew England, profesor badający prądy oceaniczne na australijskim Uniwersytecie Nowej Południowej Walii, zwraca uwagę, że „lód morski wokół Antarktydy po prostu nie rośnie”, a „temperatura oceanu wychodzi poza skalę”. Podobnie jest na północnym Atlantyku, który od prawie roku jest rekordowo ciepły – podkreśla Brian McNoldy, ekspert ds. huraganów z Uniwersytetu w Miami. To po prostu zdumiewające – wręcz nierzeczywiste.

12 miesięcy rekordowego ciepła Wszechoceanu budzi strach w środowisku naukowym. Modlę się, by był to jednorazowy przypadek sezonu z tak ekstremalnymi temperaturami powierzchni morza, ale obawiam się, że dzieje się coś jeszcze, co powoduje długoterminową zmianę temperatur; coś, czego nie przewidzieliśmyprzyznaje John Abraham, profesor na Uniwersytecie Św. Tomasza, który bada temperatury oceanów. Od teraz wszystko jest możliwe – dodaje.

Zdjęcie 9 lutego 2024 roku udostępnione AP przez NOAA przedstawia martwe koralowce elkhorn na rafie Carysfort położonej na północny wschód od Key Largo (Floryda).

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz

Aktualizacja: Tragedia w tropikach

Ciąg dalszy raportu Ludzkie życie w tropikach staje się niemożliwe.

Temperatury w tropikach rosną gwałtownie pisze Sam Carana z Arctic News. Poniższy wykres przedstawia warunki panujące tam (23,5°S-23,5°N, 0-360°E) do 11 marca 2024 roku, kiedy to średnia dzienna temperatura powietrza na powierzchni wynosiła 26,7°C, tj. 1,3°C powyżej średniej z 1979-2000. W dniu 24 kwietnia 2016 roku odnotowano 26,8°C – najwyższą dla tej strefy Ziemi wartość w historii meteorologii. W ciągu najbliższych tygodni i miesięcy temperatury w tropikach przekroczą rekordowe poziomy, co zabije wiele ludzi, zwierząt gospodarskich i dzikich, spowoduje nieurodzaj i przyspieszy upadek ekosystemu.

Przerywamy wiadomości! Kod: RUINA. Tropiki właśnie miały najgorętszy dzień w dziejach. Odczyt średniej temperatury strefy z 13 marca: 26,87°C. A do rocznego szczytu tropikalnego gorąca został ponad miesiąc! [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor poniższego wykresu; 20.03.2024 r.]

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz

Upadki w upadku

Autorem artykułu jest pisarz z Globalnego Południa.


Kolonie, kolonizatorzy i planeta, którą kolonizowali, upadają jednocześnie. Jesteśmy świadkami upadków w upadku. Najbardziej znaczący z nich jest w rzeczywistości najbardziej powierzchowny. Kolonia osadnicza na Bliskim Wschodzie upada tak samo, jak Białe imperium kolonialne, a swąd kolonialnej eksploatacji Ziemi powoduje upadek systemu klimatycznego. Dlatego toczona batalia przypomina pojedynek na noże o ciepłe bułeczki na pokładzie tonącego Titanica.

Wszystko się rozpada i wszystko jest ze sobą połączone. Porządek ma jeden kształt, z kolei entropia ma ich wiele.

Kolonia osadnicza na Bliskim Wschodzie jest garnizonem Białego imperium strzegącym stacji benzynowej. Zapomnij o marketingu i podążaj śladem pieniędzy – to jedyny powód, dla którego istnieje. Jej sponsorzy mówią o tym wprost. Chodziło o realizację głównego celu kolonializmu: podzielenie regionu, jego podporządkowanie i przejęcie kontroli nad najważniejszym surowcem naturalnym cywilizacji przemysłowej – ropą naftową.

Czas bliskowschodniej kolonii osadniczej zwyczajnie się kończy. Nie tylko z powodu jej wewnętrznych sprzeczności, lecz także dlatego, że Białe imperium, którego jest integralną częścią, rozsypuje się. Na początku był to cyniczny pomysł imperialnych architektów: w ramach podboju wystawili do walki jedną grupę znienawidzonych przez siebie ludzi przeciwko innej, której nienawidzą jeszcze bardziej. Teraz regionalny ruch oporu cofa ten podbój.

Prawda jest taka, że kolonizacja nigdy się nie zakończyła. Kolonizatorzy zmienili nomenklaturę i kontynuowali kradzież surowców naturalnych i pieniędzy. Afrykańskie złoto nadal zalega w europejskim skarbcu, zaś arabska ropa nadal wyceniana jest w dolarach. Kolonizacja kryje się w zasięgu wzroku – nazywana „rozwojem” lub globalizacją, zarządzana przez międzynarodowe instytucje finansowe i agencje wywiadowcze. Jest niczym innym jak korporacyjną kontrolą nad tzw. zasobami ludzkimi i naturalnymi – tak jak to było za czasów Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej – z flagami powiewającymi dla zachowania pozorów.

Po II wojnie światowej imperialne bazy zmieniły zarządców. Nowi imperialni spadkobiercy wykorzystywali je tak jak dawniej. Dla nas, mieszkańców Brudnego Południa, jest to Białe imperium z inną marką na bucie. Dla deptanej ludzkiej twarzy nie stanowi ona różnicy.

Chociaż kolonizatorzy są socjopatami i psychopatami, to należy pamiętać, że Białe imperium tak naprawdę jest tworem sztucznym. Kolonizacja to proces metaboliczny sztucznych form życia – niszczących planetę cyborgów z ludzkimi komponentami. Holenderska Kompania Wschodnioindyjska była w 1602 roku pierwszą IPO; korporacje przez wieki były prawnie uznawane za sztuczne osoby. Zostały zaprogramowane przez ludzką chciwość do konsumowania wszystkiego dla zysku. Tak było od chwili, gdy spuszczono je z łańcucha.

Kapitał jest rodzajem sztucznej formy życia. Egzystencja w kapitalizmie oznacza podporządkowanie jego panowaniu. Rządy sztucznej inteligencji nie są przyszłością, tylko faktem teraźniejszości. Ludzie mogą czerpać korzyści z procesów metabolicznych tych sztucznych istot, tak jak bakterie jelitowe czerpią korzyści z naszego trawienia. Megamaszyna wydali nawet największego kapitalistę i zastąpi go kimś nowym – kolejną częścią zamienną. Kapitał jest rodzajem, korporacje gatunkiem, a kapitaliści tylko przechodzą przez wnętrzności.

Po eksterminacji autochtonów kapitalistyczna kolonia osadnicza na kontynencie północnoamerykańskim ogłosiła 250 lat temu niepodległość własności. Naród był jedynie masą do wyzyskiwania, tylko właściciele nieruchomości mieli prawo głosu i to oni nadal sprawują władzę. W rzeczywistości rządzi własność, a ludzie są wymienni. To mięsożerne wcielenie kapitału najpierw skonsumowało własny kontynent. Kolonia początkowo nie wikłała się w konflikty zagraniczne, bo jej talerz był pełny.

Aż do II wojny światowej. Wtedy jej zarządcy poczuli smak ropy (i krwi) i uzależnili się. Ich apetyty rosły, aż osiągnęły planetarną wielkość. Będąc w stanie algorytmicznego głodu, zapewnili sobie globalną hegemonię poprzez umowy, zamachy stanu, walutę i wojnę. Kiedy zantagonizowany przez nich sojusznik z czasów II wojny światowej (wschodnie mocarstwo ideologicznych przeciwników zamienione w zimnowojennego wroga) uległ implozji w 1991 roku, nabrali urojonego przekonania, że oto nastał koniec historii i ich całkowita dominacja. Globalny bufet został otwarty! Ale otrzymanie tego, czego się pragnie, bywa przekleństwem. Kolonizacja – czy to szalki Petriego, czy planety – jest ostatecznie bańką, której powiększanie oznacza, że jej pękniecie będzie jeszcze bardziej gwałtowne i głośne.

Jak opisuje to zjawisko aborygeński filozof Tyson Yunkaporta: Cywilizacje to kultury, które tworzą miasta (civitas – łac. miasto; przyp. tłum.); to społeczności, które pożerają wszystko wokoło, a następnie siebie. Możesz nienawidzić kolonizacji i cywilizacji zachodniej, ale prawdopodobnie mieszkasz w mieście. Ja mieszkam. A Yunkaporta mówi, że to też jest haram. Yunkaporta mówi, że głównym problemem jest miasto, a kolonizacja to po prostu globalne megalopolis, wykorzystujące bicze i żagle (dawniej) lub paliwa kopalne i samoloty (dzisiaj). Ogólna zasada jest taka sama i zgodnie z nią jesteśmy skończeni. Pozwolę kontynuować Yunkaporcie:

Miasto to społeczność na skierowanej w górę strzałce czasu, która domaga się ciągłego wzrostu. Wzrost jest motorem miasta – jeśli się zatrzyma, miasto upadnie. Z tego powodu lokalne zasoby są szybko zużywane, ziemie wokół miasta umierają. Fauna i flora zostaje unicestwiona, następnie znika wierzchnia warstwa gleby, a potem woda. To nie przypadek, że ruiny najstarszych cywilizacji świata znajdują się głównie na pustyniach. Wcześniej nie było pustyń. Miasto wmawia sobie, że jest zamkniętym systemem, który musi się rozpadać, aby czas płynął prosto, jednocześnie domagając się wiecznego wzrostu. Oznacza to, że musi przenosić swój rozpad tak długo, jak to możliwe.

Podczas gdy miasto wysysa lokalne zasoby naturalne, kolonia robi to na skalę światową poprzez globalizację. Globalizacja chciwości nie zmniejsza problemu, a jedynie rozciąga go w czasie, aż stanie się nie lokalną, lecz globalną katastrofą. Jak tłumaczy dalej Yunkaporta:

Z tego powodu miasto jest zależne od importu zasobów z połączonych systemów poza jego granicami. Miasto umieszcza siebie w centrum tych systemów i łupi je, aby zasilić swój wzrost, zakłócając przy tym cykle czasu, ziemi, pogody, wody i ekologicznej wymiany między systemami. Wymiana odbywa się teraz tylko w jedną stronę. W tej reakcji materia i energia nadal nie są ani tworzone, ani niszczone; są one kierowane do statycznych usypisk, a nie przepuszczane z powrotem przez systemy i między nimi.

Filozof ma na myśli entropię. Istnieje więcej sposobów na to, by rzeczy były nieuporządkowane niż uporządkowane, a społeczeństwo konsumpcyjne, które ostatecznie nie produkuje niczego poza śmieciami, przyspiesza ten proces. Nie można mieć niekończącego się wzrostu na planecie, której bogactwa nie są nieskończone. To nie jest problem polityczny, tylko czysta fizyka. W pewnym momencie wyczerpują się łatwo dostępne, „tanie” bogactwa naturalne i dławimy się własnymi odpadami. Stało się tak z miastami-państwami, kiedy lokalne środowisko się załamało, i dzieje się tak z dzisiejszym zglobalizowanym społeczeństwem, ponieważ załamuje się system Ziemi. Większa bańka, większy huk.

Szczerze mówiąc, proces ten rozpoczął się, kiedy pojawiła się nadwyżka zboża, która z czasem zyskała boskie atrybuty. Pierwsze apokaliptyczne religie powstały w oparciu o prawdę, że to nie może skończyć się dobrze i nadejdzie dzień rozliczenia. Fałszywe „oświecenie” odseparowało się od niej i postawiło na chciwość. Ten pakt z diabłem dał nam mnóstwo gadżetów – lodówki! kolorowe telewizory! – ale ostatecznie doprowadził nas do zguby.

Kolonizacja stanowiła pierwsze potężne przyspieszenie zjawiska tworzenia miast, o którym mówi Yunkaporta. Był to początek korporacji i idei, iż można (i należy) karmić miasta całymi kontynentami i populacjami. Idea ta nigdy się nie zmieniła, ponieważ nikt jej nie zakwestionował. Najpierw brutalne „cywilizowane” plemiona Europy wykorzystywały energię odnawialną (wiatr i pracę niewolniczą) do przejmowania energii słonecznej z południa. Łupieżcy z posępnej północy podbili nasłonecznioną ziemię i rozpoczęli uprawę/hodowlę. Kiedy odkryli pod ziemią ropę naftową i węgiel, proces niepomiernie zwiększył swoje tempo. Obecnie – pod kierownictwem w Ameryce Północnej – samoloty i kontenery transportowe przenoszą zasoby naturalne w jedną stronę, a bomby i pociski termonuklearne w drugą, aby utrzymać panujący „porządek”. Jest to „import zasobów naturalnych z połączonych systemów znajdujących się poza granicami”, z całym entropicznym długiem, który się z tym wiąże.

Teraz nadszedł moment spłacenia tego długu, a metaboliczny system staje się coraz bardziej „nieuporządkowany” (tak naprawdę jest to kwestia perspektywy), ponieważ stare Białe imperium rozpada się. Jak powiedział Yeats: Rzeczy się rozpadają; centrum nie jest w stanie się utrzymać; Zwyczajna anarchia zostaje wypuszczona na świat. Anarchia nie jest bynajmniej negatywnym słowem. Dla większości świata oznacza to coś zbliżonego do wolności, a przynajmniej wolności do zatracenia siebie bez nadzoru centrum. Kolonizacja popsuła się, lecz zanim została powstrzymana, nieodwracalnie popsuła planetę. Dekolonizacja to dosłownie pyrrusowe zwycięstwo. Planeta, którą znaliśmy, przestaje istnieć. Formujący się bardziej sprawiedliwy świat stopnieje, zanim zdąży okrzepnąć.

Kolonizacja jako wielowiekowy proces globalnego kapitalizmu (tj. przekształcania ziemi i ludzi w kapitał) zaczęła się psuć podczas II wojny światowej, kiedy to naziści mieli czelność skolonizować białych ludzi. Świadoma kolonizacja Europy była końcem cywilizacyjnego cyklu życia, o którym mówił Yunkaporta. Cywilizacje to kultury, które tworzą miasta, społeczności, które konsumują wszystko wokół siebie, a potem siebie. III Rzesza wykonała ruch „a potem siebie”.

To tragiczne zakończenie miało niefortunną kodę, ponieważ członkowie zachodniej elity władzy zasymilowali nazistów i przez kolejne stulecie realizowali swój plan podboju w bardziej wyrafinowany sposób, koncentrując się tradycyjnie na ludziach kolorowych. Będąc zajadłymi antysemitami i rasistami, w dużej mierze oczyścili kontynent europejski z „niepożądanej grupy etnicznej”. W ramach tego cynicznego posunięcia zrzucili przesiedleńców tam, gdzie było to politycznie wygodne – na Bliski Wschód. Zabrali część ludzi ze strefy wojny do strefy wojny nieustającej i nazwali to „pomocą”. W rzeczywistości raczyli się ropą naftową, której pilnowali pokoleniowi poborowi – mięso armatnie – z nowo ustanowionej kolonii osadniczej.

Można to postrzegać jako proces polityczny, lecz ruchy ludzkości są tak naprawdę tylko falami na oceanie. Rzeczywistym procesem jest sztuczne życie wykorzystujące ropę naftową do procesu metabolicznego i przemieszczające ludzi jak bakterie jelitowe. Historie, jakie sobie opowiadamy, są zasadniczo nieistotne. Niewykluczone, że E. coli ma religijne przywiązanie do naszych odbytów. Prawdziwym oceanem pod falami ludzkiej polityki jest biologiczny ruch sztucznych bestii z głębin. Ten biologiczny proces kolonializmu nie różni się niczym od każdej kolonii, która dociera do skraju szalki Petriego. Naszą szalką była jedyna planeta, jaką mamy.

W ciągu ostatniego stulecia kolonializm przejął jednorazowy spadek po wyższych istotach – fotosyntetycznym życiu, które stało się paliwami „kopalnymi” – i roztrwonił go. Setki milionów lat energii słonecznej spalono na przestrzeni dwóch wieków. Młode bożki z krzemu i stali mają władzę nad nami, ale nie kontrolują pogody i ekosystemów. Starzy bogowie słońca, pogody i klimatu nie są zadowoleni z poczynań uzurpatorów. Doświadczamy ich gniewu. Poganie – naukowcy nieudolnie sporządzający notatki – nazywają go „zmianą klimatu”, jakby wzięła się znikąd. Bogowie nie przychodzą na zawołanie, tylko na czas. Godzina ich przybycia właśnie wybiła.

Prorocy i posłańcy, tacy jak Yunkaporta, ostrzegali nas, żebyśmy się opamiętali, porzucili ukochane miasto. Pozostawaliśmy głusi na ich apele przez 3000 lat.

Oglądane „na żywo” ludobójstwo w Ziemi Świętej – centrum apokaliptycznych wierzeń – jest jeszcze jednym znakiem czasów ostatecznych sięgających początków rolnictwa. Białe imperium zapamiętale składa ofiary za ropę. Robi to odruchowo – rzekomo dysponuje oceanem nafty z łupków – ale demon ignoruje rytuał. Polewanie ołtarza krwią kobiet i dzieci niczego nie zmieni. Jesteśmy złapani w cywilizacyjne kleszcze. Trwa wyścig, co zabije nas pierwsze. Opłacalna ekonomicznie i energetycznie ropa jest na wyczerpaniu. Narkomani biją się o ostatnią działkę. Odpady i zanieczyszczenia – konsekwencja zaspakajania narkotycznego głodu – zatruwają i smażą Ziemię na nieprzewidywalne sposoby. W globalnej cywilizacji zespolonej kopalinami wszystko staje się trudniejsze, wszystko ulega obluzowaniu i dezintegracji.

Pożądany, postępujący upadek Białego imperium, które wysysa duszę i bogactwa naturalne, jest zaledwie szczegółem. Kurzem, jaki zamiata historia. Niekończący się wykładniczy wzrost – pomysł, że możemy w nieskończoność podwajać chciwość – był szaleństwem ostatnim. Ciągłe podwajanie czegokolwiek – nawet liczby motyli lub tęcz – nieuchronnie prowadzi do chaosu i ruiny. A my, ludzie cywilizowani, z uporem maniaka podwajaliśmy rzeczy straszne. Do odegrania tej obłąkańczej idei zaangażowaliśmy stworzonych przez siebie bożków z krzemu i stali. Jak napisał Szekspir, „świat jest [ekonomicznym] teatrem, [racjonalnymi] aktorami ludzie”.

To wszystko było farsą, prawda? Nasza (wcielona) chciwość rozlała się po deskach teatru globalizacji. Ostatnia wojna – z prawdopodobną kulminacją termonuklearną – jest „ostatnią sceną, która kończy tę dziwną, burzliwą opowieść”. Sama Matka Ziemia będzie w niej męczennicą. Najlepsze, na co może liczyć jej żyjąca rodzina, to godny pochówek.

Opublikowano Poza nadzieją | Dodaj komentarz

Klimatolodzy „boją się”. I wciąż nie mówią wszystkiego.

Poniższy komentarz opublikował 11 stycznia 2024 roku dr Guy McPherson, profesor emeritus zasobów naturalnych, ekologii i biologii ewolucyjnej Uniwersytetu w Arizonie. Specjalizował się w ochronie środowiska naturalnego i wymieraniu gatunków. Od blisko 40 lat zajmuje się analizą sytuacji klimatycznej. To on jako pierwszy uczciwie ostrzegł, że zabójcze dla ziemskiego życia – w tym ludzkości – warunki zmiany klimatu pojawią się nagle przed rokiem 2030. Wniosek ten sformułował w 2003 roku po zredagowaniu książki o wpływie wywołanej przez globalne ocieplenie zmiany wzorców opadów na ekosystemy lądowe.


Nagłówek artykułu zamieszczonego 24 października 2023 roku na stronie magazynu Forbes: „Boimy się”: Naukowcy wydali nowe ostrzeżenie, a świat wkroczył na „niezbadane terytorium klimatyczne”.

Moja pierwsza myśl: Boimy się? Przecież naukowcy twierdzą, że są obiektywni. Ta obiektywność jest zakorzeniona w środkach, za pomocą których prowadzone są dochodzenia badawcze – ma na celu zminimalizowanie lub usunięcie emocji z analiz i wniosków.

Główny akapit artykułu: Wybitny międzynarodowy zespół naukowców wydał we wtorek najostrzejsze jak dotąd ostrzeżenie o tym, że działalność człowieka popycha Ziemię w stronę kryzysu klimatycznego, który jeszcze w tym stuleciu może zagrozić życiu nawet 6 miliardów ludzi. Zawiera ono szczere wyznanie: „Boimy się niezbadanego terytorium, na które wkroczyliśmy”.

Kolejny akapit zawiera następujące zdanie: W artykule czasopisma „BioScience” koalicja 12 naukowców z Ameryki Północnej, Europy i Azji stwierdza wprost: „Coraz częściej kieruje się do nas prośbę o przekazanie opinii publicznej w prostych i bezpośrednich słowach prawdy o kryzysach, przed którymi stoimy. Prawda jest taka, że jesteśmy zszokowani gwałtownością ekstremalnych zjawisk pogodowych w 2023 roku.

Moja odpowiedź: Oczywiście, że jesteście proszeni o mówienie prawdy. Ale robicie to sporadycznie. Tym razem nie jest inaczej. W rzeczywistości pogląd, iż nawet 6 miliardów ludzi może zginąć w tym stuleciu, jest zakorzeniony albo w ignorancji, albo w fałszu. Nawet jeśli początkowo zginie mniej niż 6 miliardów, późniejsza utrata osłony z aerozoli przemysłowych przyniesie zagładę pozostałych. Przypuszczam, że myśl o wyginięciu Homo sapiens jest zbyt przerażająca dla Forbesa, a także dla autorów cytowanej przezeń pracy naukowej. Nieważne, że co najmniej osiem innych gatunków z rodzaju Homo już wymarło, głównie w wyniku nagłych zmian klimatu. Przedstawicieli każdego z nich uznalibyśmy za kuzynów. Nazywalibyśmy ich ludźmi.

Przejdźmy do ostatniego zdania drugiego paragrafu: Prawda jest taka, że jesteśmy zszokowani gwałtownością ekstremalnych zjawisk pogodowych w 2023 roku. Najwyraźniej żaden z 12 autorów zrecenzowanego badania, o którym mowa w tekście, nie jest świadomy ustaleń Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC) przedstawionych 8 października 2018 roku w dokumencie pt. Ocieplenie globu o 1,5°C. Ujawniono w nim: Dawne nagłe zdarzenia geofizyczne lub biosferyczne, które zmieniły trajektorię systemu Ziemi w przeszłości, nie zbliżają się do obecnego tempa zmiany wywołanej przez człowieka. Raport IPCC przywołuje dwie zrecenzowane prace badawcze, które wskazały, iż szybkość, z jaką zachodzi obecna zmiana antropogeniczna, znacznie przewyższa nawet tę, z jaką postępowały konsekwencje uderzenia ciała międzygwiezdnego w półwysep Jukatan około 66 milionów lat temu. Wydarzenie to było odpowiedzialne za wielkie wymieranie: doprowadziło do wyginięcia dinozaurów i dwóch trzecich wszystkich gatunków roślin i zwierząt.

Innymi słowy, jesteśmy w trakcie wielkiego wymierania, które sprawia, że gatunki giną w tempie rekordowym, nie mającym odpowiednika w zapisie geologicznym. Konkluzja ta pochodzi od IPCC, międzynarodowej organizacji politycznej, która według Michaela Oppenheimera, profesora nauk geologicznych na Wydziale Nauk o Ziemi Uniwersytetu Princeton i spraw międzynarodowych w Szkole Woodrowa Wilsona, została obmyślona przez administrację Ronalda Reagana tak, aby ponieść klęskę. [1] Wnioski Oppenheimera opublikował Environmental Defense Fund w dniu 1 listopada 2007 roku. IPCC zastąpił Grupę Doradczą ds. Gazów Cieplarnianych (AGGG), organizację prawdziwie naukową, która ostrzegła w 1990 roku, iż wzrost średniej temperatury Ziemi powyżej 1°C może wywołać szybkie, nieprzewidywalne i nieliniowe reakcje, które mogą prowadzić do rozległych uszkodzeń ekosystemu.

Jak nadmieniłem, w artykule Forbesa powołano się na ogólnodostępne, zrecenzowane badanie pt.: Raport o stanie klimatu w 2023 roku: Wkraczając na niezbadane terytorium, które ukazało się 24 października 2023 roku w znanym czasopiśmie BioScience.

Zaczyna się ono od abstraktu, z którego cytuję bezpośrednio: Życie na planecie Ziemia jest oblężone. Znajdujemy się już na niezbadanym terytorium. Od kilku dziesięcioleci naukowcy konsekwentnie ostrzegali przed przyszłością naznaczoną ekstremalnymi warunkami klimatycznymi wskutek eskalacji globalnych temperatur spowodowanej działalnością człowieka, która uwalnia szkodliwe gazy cieplarniane do atmosfery. Niestety, czas minął. Obserwujemy przejawy tych prognoz – alarmującą i bezprecedensową serię rekordów klimatycznych, która odpowiada za pełne grozy obrazy cierpienia. Wkraczamy na nieznany obszar naszego kryzysu klimatycznego, sytuacji, której nikt w historii ludzkości nie był świadkiem.

W drugim akapicie czytamy: Trendy klimatyczne ujawniają nowe rekordy wszech czasów i głęboko niepokojące wzorce katastrof. Jednocześnie informujemy o minimalnych postępach ludzkości w walce ze zmianą klimatu [1]. Biorąc pod uwagę te zatrważające wydarzenia, naszym celem jest przekazywanie faktów i zaleceń naukowcom, decydentom i opinii publicznej. Moralnym obowiązkiem nas naukowców i naszych instytucji jest wyraźne ostrzeżenie ludzkości o potencjalnym zagrożeniu egzystencjalnym i wykazanie się przywództwem w podejmowaniu działań. Niniejszy raport jest częścią serii zwięzłych i łatwo dostępnych corocznych aktualizacji stanu kryzysu klimatycznego.

Zwracam uwagę na dwa ostatnie zdania. Autorzy zrecenzowanego artykułu są nieszczerzy. Nie ma w nim wzmianki o maskującym efekcie aerozoli przemysłowych, najlepiej strzeżonej tajemnicy w nauce o klimacie. Nie ma w nim wzmianki o skutkach odcięcia dopływu prądu do obiektów jądrowych, które obejmują eliminację ozonu stratosferycznego, a tym samym oszałamiająco błyskawiczne tempo przegrzania Ziemi. Zjawisko to zostało dobrze zilustrowane w filmie „Finch” z 2021 roku. Ewidentnie jego twórcy wiedzą więcej o następstwach zmiany klimatu niż ludzie, którzy mienią się klimatologami.

Nieco bliższy prawdy jest artykuł w The Guardian z 24 października 2023 roku zatytułowany: Naukowcy ostrzegają: Oznaki życiowe Ziemi są gorsze niż kiedykolwiek w historii ludzkości. Podtytuł: Życie na naszej planecie jest w niebezpieczeństwie, mówią eksperci ds. klimatu, wzywając do bezzwłocznego i sprawiedliwego przejścia do zrównoważonej przyszłości.

Kolejny akapit podkreśla: 20 z 35 parametrów życiowych planety, których używają do śledzenia kryzysu klimatycznego, osiąga rekordowe wartości ekstremalne. Oprócz emisji gazów cieplarnianych, globalnej temperatury i wzrostu poziomu mórz, zalicza się do nich również liczba ludności i zwierząt gospodarskich.

I dalej: W 2023 roku wiele rekordów klimatycznych zostało pobitych z ogromnym marginesem, w tym globalnej temperatury powietrza i oceanu, a także zasięgu lodu morskiego na Antarktydzie – mówią naukowcy. Najwyższą w dziejach miesięczną temperaturę powierzchni odnotowano w lipcu – w tym czasie na Ziemi było prawdopodobnie najgoręcej od 100 000 lat.

Główny autor raportu powiedział: Bez podjęcia działań, które rozwiążą podstawowy problem ludzkości, polegający na zabieraniu Ziemi więcej, niż może ona bezpiecznie dać, jesteśmy na drodze do potencjalnego załamania się systemów naturalnych i społeczno-ekonomicznych oraz świata z nieznośnym upałem i niedoborami żywności i słodkiej wody.

Oczywiście zgadzam się co do drogi, na której jesteśmy. Ale nie widzę, aby którykolwiek z autorów raportu sam spełniał „moralny obowiązek”. Żaden z nich nie wspomniał, że cywilizacja przemysłowa jest silnikiem cieplnym, niezależnie od tego, w jaki sposób jest zasilana. Żaden z nich nie wspomniał, że trwa wielkie wymieranie planetarne. Żaden z nich nie wspomniał, że jesteśmy w trakcie nagłej, nieodwracalnej zmiany klimatu. Żaden z nich nie wspomniał, że nie ma żadnego znanego wyjścia z sytuacji, w jakiej się znajdujemy [2]. Żaden z nich nie powiedział całej prawdy.

Za to wszyscy przyznali, że się boją. Strach nie jest rozwiązaniem, proszę państwa. Po prostu przestańcie przemilczać dowody, które oświetlając drogę, pozwoliłby ludziom podjąć świadome decyzje dotyczące dalszego życia.


[1] Zdaniem „zszokowanych” uczonych ludzkość (tzn. cywilizacja industrialna) dokonała jakichś „minimalnych postępów w walce ze zmianą klimatu”. Oto ich wykresy:[2] Nie tylko koncentracje gazów cieplarnianych skazują ziemskie życie na unicestwienie – to samo dotyczy tworzyw sztucznych i innych zanieczyszczeń przemysłowych.

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz

Aktualizacja: Nowy rekord temperatury powierzchni Wszechoceanu

W kwietniu 2024 roku globalna temperatura powierzchni morza (SST) znacznie przekroczyła rekord ustanowiony w roku minionym. Mamy faktycznie do czynienia z 13. z rzędu globalnym rekordem miesięcznym.

Przerywamy wiadomości! Kod: KATASTROFA!!! W dniu 23 kwietnia 2024 roku globalna temperatura powierzchni morza (SST) osiągnęła nowy rekordowy poziom 21,18°C, bijąc poprzedni rekord 21,17°C ustanowiony 1 marca 2024 roku. Roczne wartości SST zazwyczaj osiągają swój szczyt pod koniec marca. [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor poniższego wykresu; 24.04.2024 r.]

dniu 4 marca 2024 roku Climate Reanalyzer zarejestrował rekordowo wysoką dzienną temperaturę 21,2°C dla powierzchni Wszechoceanu (60°S-60°N, 0-360°E) w porównaniu z zapisami sięgającymi 1981 roku. W najbliższych tygodniach trend może się utrzymać. Najwyższe dzienne temperatury powierzchni morza zazwyczaj odnotowywane są w marcu. Tak było w latach minionych, począwszy od 1981 roku. Wyjątkiem był 2023 rok: szczyt wskazań termometru przypadł na sierpień. Zgodnie z prognozami NOAA zaktualizowanymi 26 lutego 2024 roku istnieje 100% prawdopodobieństwo, że El Niño utrzyma się do kwietnia i dodatkowo podniesie temperaturę. [Arctic News, 5.03.2024 r.]

Przerywamy wiadomości! Kod: NIEWIARYGODNE!!! W dniu 12 stycznia 2024 roku globalna temperatura powierzchni morza wzrosła do 21,06°C, przynosząc nową rekordową anomalię 0,77°C powyżej średniej z lat 1991-2020. Wracamy do innych wiadomości… Zaraz. Nie. Nie ma żadnych innych wiadomości. [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor wykresu; 13.01.2024 r.]Przerywamy wiadomości! Kod: NIEWIARYGODNE!!! W dniu 7 stycznia 2024 roku został odnotowany nowy rekord standardowego odchylenia dla temperatur powierzchni Wszechoceanu – pełne 6,10σ powyżej średniej z lat 1982-2011 pobiło poprzedni rekord 6,08σ ustanowiony 24 listopada 2023 roku. [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor wykresu; 8.01.2024 r.]

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz