Betonowa planeta

Skrót artykułu Guardiana.

Najczęściej stosowaną substancją na Ziemi jest woda. Tuż za nią plasuje się beton.

Zanim przeczytasz to zdanie, światowy przemysł budowlany dostarczy ponad 19 000 wanien betonu. Zanim znajdziesz się w połowie lektury tego artykułu, wydajność betonowni pozwoli na wypełnienie gmachu Royal Albert Hall i częściowe zatopienie Hyde Parku. Z ilości budulca wytworzonej w ciągu jednego dnia powstałaby replika chińskiej Tamy Trzech Przełomów. Po dwunastu miesiącach produkcji można byłoby zabetonować każde wzgórze, dolinę i łąkę w Anglii.

Beton jest podstawą współczesnego „rozwoju” i sposobem na „ujarzmienie” przyrody. Z jednej strony chroni nas przed żywiołami, z drugiej grzebie połacie żyznej gleby, blokuje rzeki i dusi siedliska. Jako swoista druga skóra separuje nas od tego, co dzieje się poza murami naszych miejskich fortec.

Niebieska i zielona planeta z każdą minutą szarzeje. Obliczenia pokazują, że przekroczyliśmy punkt, w którym węglowa masa betonu jest większa od łącznej węglowej masy każdego drzewa i krzewu na Ziemi. Nasze sztuczne środowisko przerosło środowisko naturalne. Jednak w przeciwieństwie do niego nie kwitnie – twardnieje, a potem ulega stopniowej degradacji. Beton niszczy funkcje ekologiczne, bez których ludzkość nie miałaby zapewnionego nawożenia, zapylania, ochrony przeciwpowodziowej, tlenu i czystej wody.

Przemysł potrzebuje zaledwie dwóch lat, by wygenerować ponad 16 miliardów ton betonu. I chociaż materiał ten jest bardziej zabójczy od plastiku, nie budzi podobnego niepokoju. Nie znajdujemy go w żołądkach wielorybów i mew. Lekarze nie natrafiają na jego ślady we krwi. Nie widzimy też, by wplątywał się w dęby lub przyczyniał do powstawania podziemnych fatbergów. Wiemy dokąd trafia: nigdzie. Nic więc dziwnego, że całkowicie na nim polegamy.

Beton jest uwielbiany za swój ciężar i wytrzymałość. Jego solidność jest cechą szczególnie atrakcyjną w czasie dezorientujących zmian. Jako nieustępliwy sojusznik i fałszywy przyjaciel przeciwstawia się siłom przyrody przez dziesięciolecia, po czym raptownie potęguje jej oddziaływanie. Posłużmy się przykładem powodzi w Nowym Orleanie i Houston. Po uderzeniu huraganów Katrina i Harvey tamtejsze miejskie i podmiejskie ulice nie mogły wchłonąć deszczu (nie są równiną zalewową), z kolei rynny burzowe okazały się żałośnie niewystarczające, by poradzić sobie ze skutkami zaburzonego systemu klimatycznego.

Biorąc pod uwagę wszystkie etapy produkcji, beton odpowiada za 4-8% cywilizacyjnego CO2. Pod tym względem wyprzedza go jedynie węgiel, ropa i gaz. Połowę emisji powoduje klinkier, najbardziej energochłonna część procesu produkcji cementu. Gdyby zbiorcze usługi betoniarskie były krajem, znajdowałyby się w pierwszej trójce największych emiterów dwutlenku węgla na świecie – z wynikiem 2,8 miliarda ton ustępowałyby jedynie Chinom i Stanom Zjednoczonym.

Świadomość innych destrukcyjnych konsekwencji środowiskowych jest znacznie mniejsza. Beton zużywa 10% wody zasilającej machinę przemysłową. To ogromne pragnienie poważnie uszczupla zasoby do picia i nawadniania, ponieważ 75% betonowni znajduje się w regionach dotkniętych suszą i niedoborami wody. W miastach beton nasila efekt wyspy ciepła, ponieważ absorbuje promienie słoneczne i przechwytuje gazy ze spalin samochodowych i klimatyzatorów.

Dzięki betonowi coraz obfitsze żniwo zbiera krzemica i inne choroby układu oddechowego. Przykładowo drobiny z mieszalników i rozdmuchiwanych przez wiatr zapasów składają się na 10% tzw. pyłów zawieszonych o dużej średnicy, które spowijają Delhi, gdzie w 2015 r. naukowcy odkryli, iż wskaźnik zanieczyszczenia powietrza na 19 największych placach budowy przekroczył „bezpieczne” poziomy co najmniej trzykrotnie.

Kamieniołomy wapienne i cementownie również są częstym źródłem zanieczyszczeń, podobnie zresztą jak ciężarówki, które kursują między nimi i budowami. Samo wydobycie piasku jest katastrofalne – zdegradowało już ponad 90% plaż świata i niezliczone rzeki. Pozyskiwaniem jego kończących się złóż zajmują się mafie, które mordują konkurentów i zbuntowanych przedstawicieli społeczności lokalnych.

Beton powiększa ślad ekologiczny cywilizacji, który depcze uprawną warstwę gleby i habitaty. Szóste wymieranie planetarne – określane też mianem zaniku bioróżnorodności – jest napędzane głównie przez przekształcanie dzikiej przyrody w obszary rolnicze, tereny przemysłowe i mieszkaniowe.

Budowa Stadionu Narodowego w Tokio

Betonowa polityka

Rzeki betonu popłynęły po drugiej wojnie światowej, ponieważ był to niedrogi i prosty sposób na odbudowę zbombardowanych miast. W owym czasie dominowali architekci brutalistyczni tacy jak Le Corbusier. Potem nadeszła era futurystycznych krzywych Oscara Niemeyera i eleganckich linii Tadao Ando. Równocześnie rosły miriady zapór, mostów, portów, ratuszy, kampusów uniwersyteckich, galerii handlowych i parkingów. W 1950 r. produkcja cementu zrównała się z produkcją stali – od tamtej pory wzrosła 25-krotnie; przyrost stali był trzy razy wolniejszy.

Betonowa polityka jest monolityczna i rujnująca. Beton wiąże polityków, biurokratów i firmy budowlane. Przywódcy partyjni potrzebują datków i łapówek firm budowlanych, by wygrywać wybory. Planiści państwowi potrzebują więcej projektów, by utrzymać wzrost gospodarczy. Szefowie budownictwa potrzebują więcej kontraktów, by zapewnić finansowanie i sojusze na szczytach władzy. Dlatego widzimy, jak samonapędzający się entuzjazm polityczny towarzyszy realizacji szkodliwych ekologicznie i społecznie przedsięwzięć infrastrukturalnych. Należą do nich festiwale cementu zwane igrzyskami olimpijskimi, mistrzostwami świata w piłce nożnej i wystawami międzynarodowymi.

Klasycznym przykładem jest Japonia, która w drugiej połowie XX w. uzależniła się od betonu tak dalece, że krajową strukturę władzy często określano terminem doken kokka (stan budowy). Tani materiał, który pozwolił podnieść się z ruin miastom spalonym przez bomby konwencjonalne i atomowe, wkrótce zamienił się w zasadniczy element modelu superszybkiego rozwoju gospodarczego.

Do późnych lat 80. gospodarka rosła każdego roku dwucyfrowo. Stopa bezrobocia była niska, a rządząca partia Liberalno-Demokratyczna święciła wyborcze triumfy. Gangsterzy pełniący rolę pośredników i egzekutorów inkasowali swój procent. Ustawione przetargi i monopol sześciu potentatów budowlanych (Shimizu, Taisei, Kajima, Takenaka, Obayashi, Kumagai) były gwarantem korzystnych kontraktów. Politycy otrzymywali szczodre „wynagrodzenia”. Doken kokka był przekrętem na skalę państwową.

Pożyteczne pompowanie betonu ma swoją granicę, po przekroczeniu której przeobraża się w mechanizm destrukcji. Następstwa prawa malejących korzyści uwidoczniły się w latach 90. Nawet najbardziej kreatywni politycy z trudem szukali uzasadnienia dla rządowych pakietów stymulacyjnych. Był to okres, gdy w słabo zaludnionych okolicach wyrosły niespotykanie drogie mosty, społecznościom wiejskim podarowano wielopasmowe drogi, ostatnie dziewicze brzegi rzek pokrył cement, a 40% wybrzeża otoczono falochronami.

W swojej książce Psy i demony Alex Kerr, wieloletni mieszkaniec Japonii, opłakuje brzegi i wzgórza zacementowane w imię zapobiegania powodziom i lawinom: Niekontrolowane rządowe dotacje na projekty budowlane wyrządziły i wyrządzają coraz większe szkody górom, rzekom, strumieniom, jeziorom, mokradłom. Dewastacja przyspiesza. Taka jest rzeczywistość współczesnej Japonii, a liczby są oszałamiające. Ilość betonu, która przypada na metr kwadratowy, jest w Japonii 30 razy większa niż w Ameryce. Państwo o powierzchni Kalifornii konsumuje tyle samo betonu co USA.

Przerażeni tradycjonaliści i ekolodzy alarmowali, ale byli ignorowani. Cementowanie Japonii pozostaje w sprzeczności z klasycznymi, estetycznymi wzorami zgodnego obcowania z przyrodą i uznaniem mujo (nietrwałości), lecz usprawiedliwia się je strachem przed trzęsieniami ziemi i tsunami. Szare, okropne brzegi rzek i linie brzegowe były tolerowane, ponieważ uchodziły za dostateczne zabezpieczenie przed zalaniem.

Przekonanie to wzmogło dezorientację i szok po trzęsieniu ziemi i tsunami, które w 2011 r. uderzyło w region Tohoku. W ciągu kilku minut woda pokonała wznoszone przez dziesięciolecia mury w nadmorskich miejscowościach (np. w Ishinomaki, Kamaishi i Kitakami). Śmierć poniosło blisko 16 000 osób, w sterty gruzu obrócił się milion budynków, ulice zostały zablokowane przez wyrzucone na brzeg statki, a w portowych przystaniach unosiły się auta. Jeszcze bardziej dramatyczne wydarzenia miały miejsce w Fukushimie, gdzie oceaniczna fala zatopiła mur oporowy elektrowni jądrowej Fukushima Dai-ichi i spowodowała stopienie trzech reaktorów (awarii przyznano najwyższy poziom w 7-stopniowej skali zagrożeń nuklearnych).

Wydawało się, że nadszedł moment opamiętania. Siły natury po raz kolejny obnażyły szaleństwo ludzkiej pychy. Jednak betonowe lobby było zbyt silne. Partia Liberalno-Demokratyczna przejęła ponownie ster władzy rok później, ponieważ obiecała wyborcom, że w ciągu dekady wyda na roboty publiczne 200 miliardów jenów – kwota odpowiadająca około 40% produkcji gospodarczej Japonii.

Budowlańcom ponownie kazano powstrzymać morze. Tym razem bariery mają być wyższe i grubsze. Ich wartość jest kwestionowana. Inżynierowie twierdzą, że 12-metrowe mury z betonu oprą się tsunami lub przynajmniej je spowolnią. Miejscowa ludność słyszała już podobne obietnice.

Lotnisko Daxing w Pekinie

Synonim postępu

Na całym świecie beton stał się synonimem postępu. Przywódcy polityczni koncentrują się na produkcie krajowym brutto – mierniku aktywności gospodarczej. Poprzez PKB rządy oceniają swoją światową wagę. Nic nie zwiększa jej skuteczniej niż beton.

Podczas azjatyckiego kryzysu finansowego 1997–98 keynesowscy eksperci ds. ekonomii doradzili japońskiemu rządowi, by pobudził wzrost PKB poprzez wykopanie dziury w ziemi i jej wypełnienie – najlepiej cementem. Takie samo myślenie reprezentowali w latach 30. minionego stulecia architekci Nowego Ładu Franklina Delano Roosevelta. To opiewane przez Amerykanów narodowe antidotum na recesję było przy okazji największym ćwiczeniem z zakresu tłoczenia betonu. Sama zapora Hoovera pochłonęła bezprecedensowe 3,3 miliona metrów sześciennych budulca.

To, co dzieje się obecnie w Chinach przypisuje wszelkie podobne „osiągnięcia” do kategorii wagi lekkiej i stanowi najsugestywniejszą ilustrację przeobrażenia kultury (cywilizacji splecionej z przyrodą) w gospodarkę (jednostkę produkcyjną mającą obsesję na punkcie statystyk PKB). Wzrost Pekinu wymagał gór cementu, plaż piasku i jezior wody. Szybkość mieszania tych składników jest bodaj najbardziej zdumiewającą statystyką współczesności: od 2003 r. Chiny co trzy lata fabrykują więcej cementu niż USA w całym XX w.

Obecnie Chińczycy wykorzystują prawie połowę betonu produkowanego przez cywilizację przemysłową. Sektor nieruchomości odpowiadał za jedną trzecią ekspansji gospodarczej w 2017 r. Każde większe miasto posiada w swoim departamencie urbanistyki salę z aktualizowanym regularnie modelem planów zagospodarowania przestrzennego – ustawione na nim plastikowe miniatury bezzwłocznie zamieniają się w centra handlowe, kompleksy mieszkaniowe i drapacze chmur.

Galerie handlowe-widma, na wpół zaludnione miasta i puste stadiony są dowodem na marnotrawstwo zasobów. W nowym porcie lotniczym w Luliang od pasów startowych odrywa się pięć samolotów dziennie, a pozbawiony kibiców obiekt sportowy Gniazdo olimpijskiego ptaka przypomina monstrualny pomnik. Po tym, jak Krajowe Biuro Statystyczne poinformowało o 450 kilometrach kwadratowych niesprzedanej powierzchni mieszkalnej, prezydent Xi Jinping zapowiedział „unicestwienie” zbędnej zabudowy.

W miejscu rozpadających się dzisiaj budowli rozpościerały się kiedyś urodzajne gleby, samoczyszczące się strumienie, odporne na burze bagna i chroniące przed powodzią lasy. Chiny odeszły od taoistycznych ideałów harmonijnego współistnienia z przyrodą. Proces urbanizacji jest drogą ku śmierci, napisał Yu Kongjian, chiński architekt krajobrazowy.

Niestety, po dynamicznych fazach rozruchu i rozrostu gospodarki betonowej pojawia się inercja. Mimo deklaracji przywódców o zakończeniu prymatu ciężkiego przemysłu i posuwaniu naprzód ewolucji gospodarki zaawansowanych technologii, która ma zrodzić „cywilizację ekologiczną”, rząd nie zwolni 55 milionów budowlańców. Chiny robią dokładnie to samo, co zrobiły inne państwa: wysyłają swoje „problemy” środowiskowe i nadprodukcję za granicę.

Intensywnie promowana inicjatywa Pekinu Jeden pas i jedna droga – projekt zagranicznych inwestycji infrastrukturalnych, który pod względem rozmachu miażdży plan Marshalla – zapowiada budowę dróg w Kazachstanie, co najmniej 15 zapór w Afryce, kolei w Brazylii, portów w Pakistanie, Grecji i Sri Lance. W związku z tym Narodowy Materiał Budowlany Chin – największy producent cementu – zamierza uruchomić 100 cementowni w 50 państwach.

Najbrudniejszy interes

Budownictwo jest najszerszym kanałem przepływu łapówek. W wielu krajach korelacja jest tak silna, że ludzie postrzegają ją jako indeks: im więcej betonu, tym więcej korupcji. Według grupy nadzorczej Transparency International to najbrudniejszy interes na świecie, który nieporównanie bardziej sprzyja łapownictwu niż branża nieruchomości, wydobywcza, energetyczna czy zbrojeniowa. Wirus zainfekował wszystkie narody.

Oszałamiającą skalę przekupstwa ujawniono w Brazylii. Zgodnie z tradycją betonowy obłęd miał względnie niewinne początki. Niezawodny środek rozwoju społecznego nieuchronnie przekształcił się w ekonomiczną konieczność, by ostatecznie stać się narzędziem do uzyskiwania politycznych korzyści i karmienia indywidualnej chciwości. Poszczególne etapy postępowały po sobie z imponującą prędkością.

Pierwszym wielkim projektem narodowym była pod koniec lat 50. nowa stolica – Brasília. Powstała na płaskowyżu, który w 41 miesięcy zalano milionem metrów sześciennych betonu. Potem przyszła pora na autostradę TransAmazonia, która przecięła las deszczowy. W ślad za nią na rzece Paraná skonstruowano Itaipu – największą hydroelektrownię w Ameryce Południowej. Brazylijscy operatorzy wpompowali w nią 12,3 miliona metrów sześciennych betonu. (Ten ustanowiony w latach 70 r. rekord pobiła dopiero chińska Tama Trzech Przełomów – udławiła rzekę Jangcy 27,2 miliona metrów sześciennych betonu.) Ponieważ władzę w Brazylii sprawowała junta kontrolująca prasę i sądownictwo, nie było sposobu na ustalenie, jaką część budżetu zagarnęli generałowie i wykonawcy.

W ostatnich latach zdemaskowano rozległą sieć podmiotów reżyserujących przetargi i piorących brudne pieniądze. Politycy, biurokraci i pośrednicy otrzymali od koncernów budowlanych minimum 2 miliardy dolarów w zamian za podbicie wartości kontraktów na budowę rafinerii ropy naftowej, zapory Belo Monte, obiektów Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 2014 i Igrzysk Olimpijskich 2016, a także dziesiątków innych inwestycji. Jeden z branżowych gigantów wręczył łapówki 415 politykom z 26 partii politycznych.

Taka korupcja to kradzież dochodów podatkowych i motywacja do popełniania przestępstw przeciwko środowisku. Schemat jest powielany nieprzerwanie. Indie i Indonezja właśnie wkraczają w fazę rozwoju napędzanego betonem. Cywilizacja przemysłowa zamierza podwoić całkowitą „powierzchnię podłogową” w ciągu 40 lat. Globalna produkcja cementu musiałaby wzrosnąć z 4 do 5 miliardów ton rocznie. Dane Globalnej Komisji ds. Gospodarki i Klimatu nie pozostawiają złudzeń: gdyby ekspansja infrastrukturalna w krajach rozwijających się zdołała osiągnąć średnią światową, sektor budowlany wyemitowałby do połowy stulecia 470 gigaton dwutlenku węgla (1 gigatona = 1 miliard ton).

Zdaniem wielu inżynierów realnej alternatywy dla betonu zwyczajnie nie ma. Stal, asfalt i płyty gipsowo-kartonowe są bardziej energochłonne, a gwałtowny skok zapotrzebowania na drewno laminowane krzyżowo przyspieszyłoby wylesianie, które już teraz przebiega w zastraszającym tempie.

Jeśli jest Pani/Pan subskrybentem/stałym czytelnikiem bloga i uznaje moją pracę za wartościową i zasługującą na symboliczne wsparcie, proszę rozważyć możliwość zostania moim Patronem już za 5 zł miesięcznie. Dziękuję.

Wpisy powiązane tematycznie: Cywilizacji przemysłowej kończy się piasek, Chiny mają plan, Ocalić, czyli zniszczyć, Plastikowa planeta, Cyfrowa planeta

Oprac. exignorant

Reklama
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wymieranie gatunków. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.