Nowa era niedoborów żywności – echo upadłych cywilizacji

Ażeby uzyskać dostęp do najnowszych informacji (w większości przeglądarek), wystarczy użyć CTRL-F, wpisać rok w polu „Znajdź” i wcisnąć „Return” lub „Enter”.

Artykuł będący uzupełnieniem wpisu Świat na krawędzi.

Autor: Lester R. Brown (wersja oryginalna)

8 lutego 2013

Full Planet, Empty Plates.inddŚwiat znajduje się w fazie przejściowej – erę żywnościowej obfitości zastępują niedobory. W ciągu ostatniej dekady światowe rezerwy zbóż spadły o jedną trzecią. Globalne ceny żywności wzrosły ponad dwukrotnie, co spowodowało ogólnoświatową gorączkę ziemi uprawnej i zapoczątkowało nową geopolitykę żywności. Jedzenie jest nową naftą. Ziemia to nowe złoto.

Nową erę znaczą rosnące ceny żywności i rozprzestrzeniający się głód. Po stronie popytu równania żywnościowego wzrost liczby ludności, dobrobytu części populacji oraz przetwarzanie jedzenia w paliwo do samochodów składają się na rekordową konsumpcję.

Po stronie podaży ekstremalna erozja gleby, wzbierające niedobory wody oraz wzrost ziemskiej temperatury utrudniają zwiększenie produkcji. Jeżeli nie zdołamy odwrócić tych tendencji, ceny żywności będą nadal rosnąć, a głód będzie się rozprzestrzeniał, co ostatecznie doprowadzi do upadku naszego systemu społecznego.

Czy możemy z czasem odwrócić te tendencje? A może żywność stanowi słabe ogniwo naszej cywilizacji początku XXI wieku, podobnie jak w przypadku wielu wcześniejszych cywilizacji, których archeologiczne wykopaliska obecnie badamy?

To ograniczenie światowych zasobów żywności pozostaje w ostrym kontraście z ostatnią połową XX wieku, kiedy to dominującymi problemami rolnictwa były nadprodukcja, ogromne nadwyżki zbóż i dostęp eksporterów do rynku. W tym czasie świat dysponował w efekcie dwiema rezerwami: obfitymi przenoszonymi zapasami zbóż (carryover stocks: ilość zboża zalegającego w spichlerzach na początku nowych żniw) i rozległe obszary ziemi uprawnej nieużytkowanej w ramach programów rolnych USA, co miało zapobiegać nadprodukcji.

Kiedy światowe zbiory były udane, Stany Zjednoczone wyłączały z użytkowania więcej ziemi. Kiedy żniwa były poniżej oczekiwań, ziemia była zwracana produkcji. Nadmiar mocy produkcyjnych był wykorzystywany do utrzymania stabilności na światowych rynkach zbóż. Znaczne zapasy ziarna równoważyły niedobory upraw światowych.

Kiedy przykładowo w 1965 roku w Indiach zawiódł monsun, Stany Zjednoczone przesłały tam piątą część swoich zbiorów, aby zapobiec potencjalnie katastrofalnej klęsce głodu. Ze względu na obfite zapasy posunięcie to miało niewielki wpływ na światowe ceny zbóż.

Kiedy nastał ów okres żywnościowej obfitości, świat zamieszkiwało 2,5 miliarda ludzi. Obecnie jest nas 7 miliardów.

Od 1950 do 2000 skoki cen zboża zdarzały się sporadycznie i były rezultatem wydarzeń pogodowych, takich jak dotkliwe susze w Rosji czy fale intensywnych upałów na środkowym wschodzie USA. Jednakże wywierały one krótkotrwały wpływ na ceny. Wystarczył rok, aby wszystko wróciło do normy. Połączenie obfitych zasobów i niezagospodarowanych użytków stworzyło jeden z najbardziej bezpiecznych pod względem żywnościowym okresów w historii świata.

Ale to nie mogło trwać. Stale rosnący światowy popyt na zboża i zbyt wysokie koszty budżetowe doprowadziły do stopniowego wygaszenia amerykańskiego programu odłogowania gruntów uprawnych przed rokiem 1986.

Obecnie Stany Zjednoczone posiadają pewien niezagospodarowany areał w ramach Programu Rezerw Chronionych, ale koncentruje się on na ziemi bardzo podatnej na erozję. Dni gruntów produktywnych, gotowych do pilnej eksploatacji minęły bezpowrotnie.

Odkąd zaistniało rolnictwo, przenoszone zapasy zbóż stanowiły najbardziej podstawowy wskaźnik bezpieczeństwa żywnościowego. Celem rolników w każdym zakątku globu jest nie tylko wyprodukowanie zboża w ilości, która pozwoli dotrwać do najbliższych zbiorów, ale także zapewnienie komfortowej nadwyżki. Od 1986 roku – kiedy to straciliśmy bufor w postaci odłogowanej ziemi uprawnej – aż po sezon 2001, roczne, globalne, przenoszone zapasy zbóż zapewniały przeciętnie 107 dni konsumpcji.

Los tej poduszki bezpieczeństwa również był przesądzony. Po roku 2001 przenoszone zapasy zbóż spadły gwałtownie, kiedy światowa konsumpcja wyprzedziła produkcję. Od 2002 do 2011 gwarantowały średnio tylko 74 dni konsumpcji, spadek o jedną trzecią. Bezprecedensowy okres globalnego bezpieczeństwa żywnościowego dobiegł końca. W ciągu dwóch dekad świat utracił obie poduszki bezpieczeństwa.

W ostatnich latach globalne, przenoszone rezerwy zbóż wystarczyły na około 70 dni, okres uznawany pod koniec XX wieku za pożądane minimum. Teraz poziom zapasów musi uwzględniać konsekwencje zbiorów odbywających się przy wyższych temperaturach, bardziej rozległych suszach i falach intensywnych upałów.

Chociaż nie istnieje łatwy sposób, aby precyzyjnie oszacować wpływ któregokolwiek z tych zagrożeń klimatycznych na zbiory, oczywiste jest, że każdy z nich może zredukować plony, potencjalnie wywołując chaos na światowym rynku zbóż. Aby zmniejszyć to ryzyko, rezerwy magazynowe na 110 dni konsumpcji ustaliłyby znacznie bezpieczniejszy poziom bezpieczeństwa żywnościowego.

Świat żyje teraz z roku na rok z nadzieją, że zawsze wyprodukuje dość, aby pokryć rosnące zapotrzebowanie. Rolnicy nie szczędzą wysiłków, aby nadążyć za przyspieszającym wzrostem popytu, ale przychodzi im to z coraz większym trudem.

Niedobory pożywienia zrujnowały wcześniejsze cywilizacje. Sumerowie i Majowie to tylko dwie z wielu wczesnych cywilizacji, które upadły najwyraźniej dlatego, że obrały ścieżkę produkcji rolnej, która ze względów ekologicznych była nie do utrzymania.

W przypadku Sumerów podnoszący się poziom zasolenia gleby, spowodowany defektem w ich skądinąd dobrze zaprojektowanym systemie nawadniania, ostatecznie zniszczył system żywności, a tym samym ich cywilizację. U Majów to erozja gleby była jedną z kluczowych przyczyn klęski, podobnie jak u innych wczesnych cywilizacji.

My także podążamy tą samą drogą. Sumerów pogrążał poziom koncentracji soli w glebie, nasze współczesne rolnictwo pogrąża wzrost poziomu dwutlenku węgla w atmosferze. I podobnie jak Majowie, my także realizujemy niewłaściwą strategię zarządzania ziemią uprawną i generujemy rekordowe straty wskutek postępującej erozji.

Podczas gdy schyłek wczesnych cywilizacji można przypisać jednemu lub ewentualnie dwóm trendom środowiskowym, takim jak wylesianie i erozja gleby, które zaburzyły ich zaopatrzenie żywnościowe, my mamy obecnie do czynienia z kilkoma. Oprócz jednej z najbardziej dotkliwych erozji gleby w historii ludzkości, konfrontujemy się także z nowszymi trendami – wyczerpaniem warstw wodonośnych, spadkiem plonów w krajach rolniczo zaawansowanych i wzrostem temperatury. (…)

Najistotniejsze jest to, że rolnicy z coraz większym trudem nadążają za szybko rosnącym światowym zapotrzebowaniem na zboża. Ich globalne rezerwy zmniejszono dziesięć lat temu i nie byliśmy w stanie ich odbudować. Jeśli nie zdołamy tego zrobić, możemy oczekiwać, że kolejne marne plony sprawią, iż nastąpi raptowny skok cen żywności, nasili się głód, a żywnościowe zamieszki rozleją się po całym globie.

Wkraczamy w erę chronicznych niedoborów żywności, intensywnej konkurencji o kontrolę ziemi uprawnej i wody – w skrócie, nowej geopolityki żywności.

W lutym 2019 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) przedstawiła wynik swojego pierwszego badania roślin, zwierząt i mikroorganizmów, dzięki którym na nasze stoły trafia jedzenie. W podsumowaniu autorzy alarmują, że cywilizacja globalna traci zdolność do produkowania żywności, ponieważ niszczy różnorodność biologiczną. Naukowcy podzielili się dowodami potwierdzającymi, że naturalne systemy, od których zależy ludzka dieta, ulegają degradacji i słabną na całym świecie, ponieważ gospodarstwa rolne, miasta i fabryki pożerają ziemię i pompują chemikalia. Przemysłowa działalność rolnicza, która zabija ponad 80% bioróżnorodności i pochłania 85% wody (lasy są wycinane, a bagna osuszane pod uprawy wymagające intensywnej irygacji), będzie kontynuowana do chwili, aż nastąpi upadek ekosystemów wywołany zanikiem różnorodności biologicznej lub nagłą zmianą klimatu.

Opublikowany w 2019 r. raport Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) szacuje, że już 2 miliardy ludzi doświadcza umiarkowanego i ekstremalnego niebezpieczeństwa żywnościowego. Główną przyczyną jest zaburzenie systemu klimatycznego Ziemi – rosnące temperatury, związane z nimi ekstremalne zjawiska pogodowe i zmiana wzorów opadów. Pozostałe czynniki sprawcze to konflikty zbrojne i „stagnacja gospodarcza.

Pismo Nature zamieściło 21 lutego 2018 badanie, którego autorzy przekazują opinii publicznej ponurą wiadomość: antropogeniczne zaburzenie klimatu oficjalnie zakończyło erę stabilnych warunków klimatycznych, które pozwoliły na rozwój współczesnej cywilizacji. Świat, w którym żyjemy, oparty na przemysłowym rolnictwie, zdolnym do wykarmienia i utrzymania miliardów ludzi, mógł zaistnieć tylko w granicach przewidywalnego, niezmiennego paradygmatu klimatycznego. Analiza pt. Godząc rozbieżne tendencje i tysiącletnie wahania temperatur holocenu pokazała, iż poziomy słupka rtęci odnotowane w latach 2007–2016 w Ameryce Północnej i Europie nie miały precedensu na przestrzeni ostatnich 11 tysięcy lat. Konkluzja ta potwierdza wyniki innej przełomowej pracy badawczej opisanej 8 marca 2013 w Science, przygotowanej przez naukowców Uniwersytetu Stanu Oregon i Uniwersytetu Harvarda.

NatureNajbardziej niepokojącego odkrycia w kontekście bezpieczeństwa żywnościowego dokonali naukowcy z Uniwersytetu Hawajskiego. Podzielili się nim 9 października 2013 na łamach Nature: eskalacja intensywności i częstotliwości wskazuje na to, że antropogeniczna zmiana klimatu gwałtownie popycha system klimatyczny w stronę „nowej normalności”, która całkowicie odbiega od stanu, jaki panował przez minione 150 lat.

Analiza zamieszczona 24 czerwcu 2016 w Science stwierdziła, że zmiana klimatu już teraz wywiera dramatyczny wpływ na globalny system żywnościowy. Wiele ekstremalnych zjawisk pogodowych wystąpiło w ostatnich latach w najważniejszych dla zaopatrzenia żywnościowego regionach świata, przyczyniając się bezpośrednio do nieurodzaju, skoków cen i innych negatywnych zjawisk.

The Royal SocietyNaukowcy z Uniwersytetu w Arizonie ustalili, że zmiana klimatu następuje od 3 000 do 20 000 razy szybciej od tempa adaptacji wielu gatunków roślin trawiastych. Do rodziny traw należy pszenica, kukurydza, ryż, sorgo, owies, żyto, jęczmień i wiele innych roślin, które warunkują przetrwanie człowieka. Ludzie uzyskują co najmniej 49% swoich kalorii bezpośrednio ze zbóż. Raport został opublikowany 27 września 2016 na łamach Biology Letters. Wyniki te są niepokojące. Zmiana klimatu wyprzedza naszą zdolność do przystosowania produkcji żywności, powiedział profesor Andrew Challinor, badacz wpływu klimatu z Uniwersytetu w Leeds. Należy dodać, że podstawą analizy była nieaktualna, liniowa zmiana klimatu, która wkroczyła już w fazę wykładniczą.

Globalne ocieplenie zmienia zakresy i obszary występowania zwierząt i roślin na całym świecie. Jak informują autorzy międzynarodowego badania, którego ustalenia upubliczniono 31 marca 2017 w Science, doprowadzi to do poważnych konfliktów. Rosnące temperatury na lądzie i morzu powodują, iż gatunki zmuszone są migrować do chłodniejszych klimatów: owady przenoszące choroby penetrują nowe obszary, podobnie jak szkodniki, które atakują rośliny uprawne, oraz zapylacze. Przetrwanie mieszkańców miast i wsi uzależnione jest od innych form życia. „Populacja ludzka jeszcze nie zdaje sobie sprawy z implikacji bezprecedensowej redystrybucji gatunków dla życia na Ziemi,” napisali naukowcy.

nature-plantsPraca badawcza opublikowana 12 grudnia 2016 na łamach Nature Plants wykazała, że susza na skalę legendarnego Dust Bowl z lat 30. ubiegłego stulecia miałaby dzisiaj równie destrukcyjny wpływ na rolnictwo USA, pomimo postępów technologicznych. Co więcej, nawet przy normalnych opadach przewidywany w najbliższym czasie wzrost temperatury globalnej doprowadzi do nieurodzajów na poziomie Dust Bowl. „Spodziewaliśmy się, że system będzie znacznie bardziej odporny. Okazało się, że jest wręcz odwrotnie: system wykazuje taką samą wrażliwość na suszę i ciepło, jak w 1930 roku,” powiedział Joshua Elliott, współautor badania z Instytutu Informatyki Stosowanej (Computation Institute) w Chicago. Prognoza stała się jeszcze bardziej tragiczna, gdy naukowcy przyjrzeli się oddziaływaniu podwyższonych temperatur na amerykańskie uprawy. Wzrost temperatury globu o 2°C powyżej średniej podwoił skutki suszy z 1936, zmniejszając plony nawet o 80%.

Autorzy analizy przedstawionej 1 stycznia 2018 w czasopiśmie Nature Climate Change ustalili, że w sytuacji, kiedy wzrost średniej globalnej temperatury przekroczy poziom 2°C (w porównaniu z epoką przedindustrialną), znaczną część lądu – od 20% do 30% – ogarnie niekończąca się susza. Zanikną dotychczasowe zakresy warunków suchych ustalone na podstawie historycznych zmian opadów mierzonych z roku na rok. Wywrze to katastrofalny wpływ na rolnictwo, jakość wody i różnorodność biologiczną, ostrzegł autor raportu Chang-Eui Park, badacz z Południowego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Shenzhen w Chinach. Niedobory deszczu wywołają pożary podobne do tych, które szalały w 2017 roku w Kalifornii. Permanentna susza obejmie obszary w Azji Południowo-Wschodniej, Europie Południowej, Afryce Południowej, Ameryce Środkowej i Australii Południowej.

Według badania opublikowanego 1 maja 2019 r. w Nature globalne ocieplenie potęguje susze od początku XX w. – właśnie wtedy gleby zaczęły wysychać równocześnie w różnych częściach Ameryki Północnej i Środkowej, Eurazji, Australii i basenu Morza Śródziemnego. Naukowcy wykazali, że cywilizacyjne emisje gazów zmieniają hydroklimat na sposób niszczący rolnictwo i zdrowie. Redukcja wilgotności gleby w wymienionych regionach świata była najpewniej spowodowana wzrostem globalnych temperatur. Autorzy przestudiowali zapisane w słojach drzew wzory susz, które występowały wieleset lat temu, zanim cywilizacja przemysłowa zaczęła wpływać na system klimatyczny poprzez emisję gazów cieplarnianych, masową wycinkę lasów i rolnictwo na dużą skalę. Wyniki porównano z danymi z XX w. Niestety, sygnał globalnego ocieplenia staje się coraz mocniejszy od około 2000 r., co ma „bardzo poważne konsekwencje” dla ludzi i ekosystemów. Kompleksowa analiza potwierdziła wcześniejsze ustalenia, które pokazały, iż wskutek zmiany klimatu obszary suche będą coraz rzadziej nawiedzane przez deszcze, zaś obszary wilgotne będą doświadczać coraz intensywniejszych opadów (zachodnie Chiny, znaczna część Azji Środkowej, subkontynent indyjski, Indonezja i centralna Kanada). Międzyrządowy Zespół ds. Zmiany Klimatu (Intergovernmental Panel on Climate Change – IPCC) w swoich ostatnich ocenach popełnił błąd obdarzając „niskim zaufaniem” sugerowaną zależność między odchyleniami we wzorach suszy i globalnym ociepleniem.

Badanie zamieszczone 4 listopada 2019 r. w Nature Geoscience odkryło, że nawet wskutek liniowej zmiany klimatu rośliny w dużej części Ameryki Północnej, Eurazji, Ameryki Środkowej i Południowej zużywałyby więcej wody niż dotychczas i tym samym zmniejszyłyby jej dostępność dla zwierząt, w tym ludzi. Jednak zjawisko będzie miało bardziej ekstremalną postać, ponieważ trwa nagła zmiana klimatu. Jego skutki są już odczuwalne na gęsto zaludnionych obszarach Stanów Zjednoczonych i Europy. W środowisku klimatologów panowało przekonanie, że rośliny zapewnią rozległym regionom planety większą ilość wody. Dlaczego? Otóż wraz ze wzrostem koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze flora ogranicza swoje zużycie wody. Wynika to z faktu, iż przy wyższych koncentracjach CO2 rośliny mogą fotosyntetyzować z częściowo zamkniętymi szparkami (tzw. aparat szparkowy znajduje się w liściach). Proces zmniejsza zapotrzebowanie roślin na wodę lądową. Jednak nowa analiza wykazała, że w przypadku średnich szerokości geograficznych reakcja roślin na zmianę klimatu doprowadzi do wysuszenia ziemi. Około 60% globalnego strumienia wody trafia z lądu do atmosfery za pośrednictwem roślin. Przypominają one słomkę. Połączone skutki wzrostu temperatur i stężenia dwutlenku węgla zwiększą jej rozmiar. Zatem w środkowych szerokościach geograficznych rośliny pozostawią mniej wody w glebach i strumieniach. Nie zniwelują tego ani dodatkowe opady deszczu, ani lepsza wydajność roślinności pod względem wykorzystywania wody. Modele klimatyczne nie odzwierciedlają tej rzeczywistości.

W badaniu opublikowanym 9 grudnia 2019 r. w Nature Climate Change naukowcy ostrzegli, że nawet liniowa zmiana klimatu wywołałaby fale upałów, które uderzyłyby jednocześnie w kilka głównych regionów produkujących zboża. Konsekwencją tego zdarzenia byłyby niedobory żywności i zamieszki. Nieurodzaj w jednej części świata – np. spowodowany klęską żywiołową – był dotychczas równoważony przez import z innych obszarów, gdzie poziom zbiorów był normalny, powiedział Dim Coumou, profesor nadzwyczajny z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie i pracownik Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu w Poczdamie. Jednak zmiana wzoru wiatrów prądu strumieniowego, krążących wysoko nad powierzchnią Ziemi, w połączeniu z coraz wyższymi temperaturami, wywołanymi przez globalne ocieplenie, zagraża uprawom w wielu regionach, uznawanych za najważniejsze dla stabilnego zaopatrzenia świata w żywność. Najbardziej narażony na skoki temperatur jest zachód Ameryki Północnej, Europy, Rosji i Ukrainy, które razem produkują około jednej czwartej podstawowych zbóż takich jak pszenica, kukurydza, soja i ryż. W naszej analizie pokazaliśmy, że za każdym razem, gdy prąd strumieniowy zaczyna falować, wywiera negatywny wpływ na zbiory w tych regionach, dodał Coumou. Do zapowiadanej, równoczesnej, globalnej klęski nieurodzaju dojdzie szybciej wskutek przyspieszającej nagłej zmiany klimatu.

Rolnicy na całym świecie odczuwają już skutki nagłej zmiany klimatu

Rodzina Flores uprawia palmy daktylowe od trzech pokoleń. Marco, właściciel gospodarstwa San Marcos, twierdzi, że od kilku lat obserwuje duże zmiany temperatur i warunków pogodowych. Jest bardziej sucho niż kiedyś, mówi nawiązując do ziemi, którą jego ojciec kupił w kalifornijskiej dolinie Coachella ponad 55 lat temu. Wcześniej poziom wilgotności był o wiele wyższy. Takich warunków nie lubi jego 300 daktylowców. Bywa, że nie spada nawet kropla deszczu. Zmiana klimatu z pewnością wywiera na nie swój negatywny wpływ. Podobne obawy są wyrażane w każdym zakątku planety. Zmiana klimatu uderza już w rolnictwo i zdolności rolników, przyznaje Paul Minehart z Syngenta Group, globalnej firmy zajmującej się innowacjami w tym sektorze gospodarki. Z badania przeprowadzonego przez jego zespół wynika, iż 72% rolników z całego świata martwi się zauważalnym wpływem zmiany klimatu na plony. Zaczęły się pojawiać nieprzewidywalne wzorce pogodowe, wyjaśnia Minehart. Należą do nich nietypowe, ekstremalne susze i powodzie. Jeszcze jeden narastający problem stanowią spowodowany upałami niedobory pracowników najemnych. Nikt tak naprawdę nie chce pracować w takich warunkach. Ludzie powoli odchodzą, dodaje Marco.

scientific-reportsWedług konkluzji badania zamieszczonego 3 listopada 2016 w Scientific Reports dotychczasowe metody cywilizacyjnej eksploatacji lądu sprawią, że gleby staną się niebawem źródłem netto atmosferycznego dwutlenku węgla. Przykładowo we Francji utracą one w tym stuleciu jedną czwartą zawartego w nich węgla. Obecnie grunty pochłaniają CO2 i częściowo przeciwdziałają skutkom antropogenicznej zmiany klimatu. Już samo jej tempo i charakter zmniejszą zdolność gleb do magazynowania węgla, ale eksperci z Uniwersytetu w Exeter, INRA, CERFACS i Uniwersytetu w Lowanium odkryli, że sposób użytkowania gruntów przyspieszy ten proces. Ubytek CO2 ponadto zagrozi zdolności ziemi do produkowania żywności i przechowywania wody, a to z kolei zwiększy erozję i szkody wywołane przez powodzie.

Kiedy patrzę na to, co prognozują modele klimatu cieplejszego o 4 stopnie Celsjusza, widzę bardzo mało deszczu nad rozległymi, gęsto zaludnionymi obszarami świata. Tamtejsze uprawy znikną. Kraje te przypominać będą Afrykę Północną. Co utrzyma ludzi przy życiu?” dr Ira Leifer, badacz atmosfery i środowiska morskiego z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara [kwiecień 2016]

Systemy rolnicze świata bazują na zwiększającym się zużyciu nawozów. Jednakże rolnicy są świadkami oznak spadku krzywej reakcji, kiedy to dodatkowe ilości nawozów dostarczają niewiele dodatkowej żywności. Zapotrzebowanie na produkty żywnościowe rośnie w obliczu bardzo poważnych ograniczeń wydajności rolnej. Ze względu na industrializację, rozbudowę miast, wzrost liczby ludności oraz popytu na mięso, Chiny zmuszone będą importować 240 milionów ton jedzenia rocznie do 2030. Według prognoz Indie – które obecnie są eksporterem żywności – będą w tym samym czasie importować co najmniej 30 milionów ton. Tylko nie wiadomo, skąd tę żywność pozyskają. Całkowity światowy handel rolny obejmuje aktualnie blisko 200 milionów ton ziarna lub jego ekwiwalentu. Liczba ta maleje, ponieważ kraje eksportujące konsumują coraz więcej własnego pożywienia. Tymczasem rosnący popyt wywoła skok cen na rynku żywnościowym, co praktycznie gwarantuje, że więcej ludzi doświadczać będzie głodu.” William Ryerson, dyrektor Instytutu Ludności (Population Institute)[kwiecień 2016]

Zmiany w prądzie strumieniowym spowodowane przez topnienie lodu morskiego w Arktyce stanowią zagrożenie dla najbardziej produktywnych obszarów rolniczych świata. Wpływ ekstremalnych, gwałtownych wydarzeń pogodowych na uprawy, przy szybko rosnącej globalnej populacji, będzie katastrofalny. Prędzej czy później między światowym zapotrzebowaniem na żywność i zdolnością cywilizacji do jej produkcji w niestabilnym klimacie pojawi się przepaść nie do pokonania. Głód nieuchronnie spowoduje redukcję naszej liczebności.” Profesor Peter Wadhams, dyrektor Grupy ds. Fizyki Oceanu Polarnego Wydziału Matematyki Stosowanej Uniwersytetu Cambridge [26 września 2016]

Lloyd'sAgenci ubezpieczeniowi wystraszeni zmianą klimatu [Popular Science, 25.06.2015]

Sporadycznie dokument opracowany przez grupę ubezpieczeniową brzmi jak apokaliptyczny scenariusz. Aczkolwiek tak się zdarza. W tym konkretnym przypadku Lloyds, najważniejszy rynek ubezpieczeń specjalistycznych, wydał raport kreślący kontury potencjalnego upadku na skalę globalną, który może wystąpić, jeśli zawiodą niektóre odcinki łańcucha dostaw żywności.

Okazuje się, że bez pożywienia społeczeństwo może upaść dość szybko. Raport analizuje, co by się wydarzyło, gdyby zaledwie trzy zjawiska pogodowe (na przykład susza na jednym obszarze, nadmierne opady na innym i epidemia na kolejnym) zdewastowały plony. Okazało się, że nawet niewielka redukcja zbiorów pszenicy, ryżu i soi może wywołać gwałtowny skok cen żywności, zamieszki, spadki na giełdzie i niestabilność polityczną. […]

Według Organizacji Narodów Zjednoczonych cztery filary światowego bezpieczeństwa żywnościowego to dostępność, dostęp, wykorzystanie i stabilność. Analitycy ostrzegają, że globalna zapaść gospodarcza pogłębiona przez pandemię SARS-CoV-2 zagraża każdemu z nich. W badaniu opublikowanym 31 lipca 2020 r. w Science uczeni z Międzynarodowego Instytutu Badań nad Polityką Żywnościową (International Food Policy Research Institute – IFPRI) szczegółowo opisali, w jaki sposób pandemia osłabia globalne bezpieczeństwo żywnościowe. W wielu częściach świata kwarantanny podyktowane koniecznością opanowania lokalnych epidemii zakłóciły rynek pracy, zagrażając łańcuchowi dostaw oraz stabilności rynków rolno-spożywczych. Niedobory siły roboczej wpływają zarówno na podaż, jak i na popyt. Bez wystarczającej liczby pracowników gospodarstwa, zakłady przetwórcze i sieci dystrybucyjne nie mogą uprawiać, zbierać i dostarczać żywności wszędzie tam, gdzie jest potrzebna. Z kolei bezrobotni często nie dysponują środkami na zakup wartościowego pożywienia dla siebie i rodziny. Autorzy ostrzegają, że piętrzące się problemy ekonomiczne prowadzą do niedożywienia i niedoborów mikroelementów, co sprawia, iż społeczności, które już wcześniej doświadczały tych patologii, stały się jeszcze bardziej podatne na choroby. Zgodnie z szacunkami ONZ ogłoszonymi 28 lipca 2020 r. konsekwencje pandemii zabijają 10 000 więcej małych dzieci miesięcznie, ponieważ małe gospodarstwa są odcięte od rynków, a wioski od zaopatrzenia żywnościowego i pomocy medycznej. Niedożywienie, które objawia się wiotkimi kończynami i rozdętymi brzuszkami, dotyka co miesiąc aż 550 000 więcej dzieci niż dotychczas. Inne konsekwencje takie jak chudnięcie i spowolnienie wzrostu przyniosą trwałe defekty fizyczne i psychiczne. Z kolei raport agencji ONZ – Organizacji do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (Food and Agriculture Organisation – FAO) i Światowego Programu Żywnościowego (World Food Programme – WFP) – upubliczniony 18 lipca 2020 r. podał, że w nadchodzących miesiącach 25 krajów położonych w Afryce, Azji i Ameryce Południowej doświadczy wyniszczającego głodu wskutek pandemii.

World Resources InstituteChmury zmierzają w stronę biegunów – nadchodzą wstrząsy wywołane niedoborami żywności i wody [WRI, 25.07.2016]

Zmieniający się klimat oznacza mniej deszczu i redukcję zasobów wodnych w regionach, które zamieszkuje dużo ludzi i gdzie odbywa się produkcja znacznej części żywności świata. Chodzi o średnie szerokości geograficzne półkuli północnej i południowej, w tym południowy zachód USA, południową Europę, a także obszary Bliskiego Wschodu, południowej Afryki, Australii i Chile. Scenariusze przyszłego zaopatrzenia w wodę opracowane przez Światowy Instytut Zasobów (World Resources Institute – WRI) pokazują, że niedobory uwidocznią się tam przed 2020 i pogorszą przed 2030 i 2040.

Badanie opublikowane 11 lipca 2016 w Nature przedstawia jedne z pierwszych dowodów na to, że zachodzi prognozowane zjawisko tzw. ekspansji Hadley’a Cella – przemieszczenia chmur i opadów znad średnich szerokości geograficznych w kierunku biegunów. Chmury i deszcze podążają śladem wycofujących się lodowców i polarnego lodu morskiego. Odbije się to poważnie na produkcji rolnej, przemysłowej i energetycznej, jak również municypalnym zaopatrzeniu w wodę. Wiele nawadnianych obszarów rolnych już teraz zderza się z niedostateczną podażą wody. Kolejne lata ograniczą ją jeszcze bardziej. Ucierpi także rolnictwo uzależnione od irygowania deszczówką, które zapewnia wyżywienie wielu ubogim ludziom.

Załamanie zaopatrzenia wodnego w strefie średnich szerokości geograficznych nie tylko pogorszy jej deficyt i obniży bezpieczeństwo żywnościowe – pomoże również zdestabilizować tamtejsze kraje, spotęguje istniejące napięcia polityczne, przyczyni się do wybuchu konfliktów zbrojnych i spowoduje migracje. Zagrożenie nie zawsze jest oczywiste: nawet stosunkowo bezpieczne pod względem zaopatrzenia wodnego państwo może importować dużą część swojego jedzenia z krajów, w których systemy produkcji rolnej stoją w obliczu wysokiego poziomu ryzyka związanego z zasobami wodnymi.

Ocieplenie globu o niecałe 2°C katastrofą dla terenów suchych strefy umiarkowanej [Climate News Network, 27.04.2017]

W wyniku ocieplenia klimatu podzwrotnikowe tereny suche rozprzestrzenią się i swoim zasięgiem obejmą rozległe obszary Ziemi. Spowoduje to znaczne zmniejszenie powierzchni gruntów nadających się do uprawy roślin jadalnych i uniemożliwi wzrost krzewów i drzew o głębokich systemach korzennych. Odkrycie opisane 31 stycznia 2017 w Nature Communications jest zaskoczeniem, ponieważ zakładano, iż rośliny te poradzą sobie lepiej w subtropikach, ponieważ potrafią czerpać wilgoć z dużych głębokości.

Naukowcy ustalili, że głębokie gleby wyschły i pozostały suche przez długi czas. Zanim deszczówka zdążyła spenetrować podłoże, odparowała lub została wchłonięta przez rośliny o płytkim ukorzenieniu. Badania przeprowadzono na dużych połaciach lądu w Ameryce Północnej i Południowej, Azji, Afryce Południowej i zachodnim basenie Morza Śródziemnego. Wskutek wzrostu temperatury obszary suche klimatu umiarkowanego zmniejszyły się o około jedną trzecią; zmieniły się w suche tereny subtropikalne.

Brak mrozu na obszarach suchych strefy umiarkowanej sprawił, iż stały się one celem inwazji podzwrotnikowych roślin i insektów. Zdaniem autorów badania przeobrażenia te „mogą spowodować ogromne pogorszenie ludzkiego dobrobytu: agresywne choroby, w tym denga i schistosomatoza, jak również termity, które wznoszą kopce, występują w klimacie subtropikalnym i mogą teraz zwiększyć swój zasięg, ponieważ strefa umiarkowana ociepla się; tymczasem uprawa roślin pory zimnej, takich jak pszenica i ziemniaki, przestanie być opłacalna.”

Wszystkie obszary, z wyjątkiem niektórych części Azji Wschodniej i Ameryki Północnej, miały mniej dni deszczowych i doświadczały dłuższych susz. W rezultacie płytkie gleby traciły w sezonie upraw średnio siedem dni, natomiast grunty rodzime, znajdujące się poniżej 20 centymetrów, kolejne 22 dni. Te dodatkowe okresy suszy wywrą poważny wpływ na odmiany roślin, które mogą tam rosnąć. Większość istniejącej wegetacji wymrze, zwiększy się liczba pożarów. Rejony takie jak Śródziemnomorze, gdzie obecnie możliwa jest wiosenna kultywacja pszenicy i ziemniaków przed nadejściem letnich upałów, nie będą już miały wystarczająco wilgotnych gleb, by utrzymać uprawę roślin jadalnych.

Globalne tereny suche pokrywają ponad 40% powierzchni planety. Praca badawcza zamieszczona 24 kwietnia 2017 w Nature Climate Change ustaliła, iż klimatyczne strefy suche nagrzewają się o 44% bardziej niż wilgotne. Według Jianpinga Huanga z Uniwersytetu Lanzhou w Chinach, badacza atmosfery i głównego autora analizy, Redukcja plonów kukurydzy i spływów, długotrwałe i intensywniejsze susze oraz warunki sprzyjające transmisji malarii pogorszą się na terenach suchych, gdy wzrost średniej temperatury globu znajdzie się w przedziale od 1.5°C do 2.0°C. Degradacja i pustynnienie staną się w najbliższej przyszłości wyzwaniem dla globalnego ekosystemu i przetrwania ludzi.

logo-pnas Zmiana klimatu dramatycznie zmniejszy produktywność gleb [The Sydney Morning Herald, 28.01.2015]

Zdrowie światowych gleb zależy od obfitości i różnorodności występujących w nich drobnoustrojów i grzybów. Dwa nowe badania ustaliły, iż zmiany środowiskowe wywołane m.in. przez globalne ocieplenie upośledzą zdolność gleb do utrzymania ludzi i innych gatunków.

Podczas gdy kluczowe znaczenie różnorodności zwierząt i roślin rozumiane jest od dawna, role gleb – od rozkładu materii organicznej po obieg składników nawozowych i wiązanie węgla – zbadano w mniejszym zakresie.

Praca opublikowana 28 stycznia 2016 w czasopiśmie Nature Communications dokonała analizy różnorodności mikroorganizmów z 78 obszarów suchych na wszystkich zamieszkanych kontynentach oraz w 179 lokalizacjach na terenie Szkocji. Okazało się, że redukcja odmian mikrobów – na przykład wskutek spowodowanej zmianą klimatu ekspansji stref jałowych – prowadzi do zakłócenia świadczonych przez gleby usług.

„Wraz ze wzrostem jałowości gleb zmniejszeniu ulega różnorodność i liczebność mikroorganizmów,” wyjaśnił Brijesh Singh, profesor Uniwersytetu Zachodniego Sydney i autor obu badań. „Wraz ze zmniejszaniem się wielofunkcyjności gleb pojawiają się konsekwencje społeczne i gospodarcze.”

Drugie badanie, opublikowane 22 grudnia 2015 w Proceedings of the National Academy of Sciences, potwierdziło, iż suche tereny świata – na których poziomy opadów i parowania są mniej więcej zrównoważone – powiększają się.

David Eldridge, ekspert od stref suchych z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii i współautor badania, powiedział, że są już dowody na „postępujące zanikanie” glebowych mikrobów i grzybów w wielu regionach globu. Funkcje gleb, w tym zdolność do zatrzymywania wody i opierania się erozji, zostaną zaburzone przez utratę ich wewnętrznej różnorodności, dodał.

Poważna degradacja zaledwie 10-20 procent obszarów suchych – obejmujących około 41 procent powierzchni Ziemi – uderzy w około 250 milionów ludzi i zagrozi egzystencji wielu innych gatunków – roślin oraz spożywających je zwierząt – które uzależnione są od zdrowych gleb, ostrzegł profesor Singh. […]

Badanie opublikowane 5 września 2019 r. w Nature wykazało, że spowodowany zmianą klimatu regionalny wzrost opadów może prowadzić do redukcji infiltracji wody, większych jej spływów i erozji; spotęguje również ryzyko gwałtownych powodzi.

Według analizy przeprowadzonej przez naukowców z Uniwersytetu Rutgersa zmiana klimatu może zmniejszyć zdolność gleb świata do wchłaniania wody. Konsekwencje tego zjawiska dotkną zaopatrzenie w wodę gruntową, produkcję żywności, spływ wód opadowych, różnorodność biologiczną i ekosystemy. Zawarta w glebie woda ma również zasadnicze znaczenie dla magazynowania węgla, dlatego jej niedobory mogą wywrzeć nieprzewidywalny wpływ na poziom dwutlenku węgla w atmosferze. Badanie zostało zamieszczone 12 września 2019 r. w Science Advances.

University of Manchester„Gleba potrzebuje tysięcy lat, aby się uformować, lecz obecne tempo jej utraty często przekracza prędkość jej powstawania. Oznacza to w efekcie, iż jest ona zasobem nieodnawialnym: kiedy zniknie, już się nie odrodzi.” Profesor Richard Bardgett, ekolog Uniwersytetu w Manchesterze.

Rośnie liczba zatrważających dowodów na szkodliwe oddziaływanie mikroplastiku na bezkręgowce. Nowe badanie, którego wyniki opublikowało 11 września 2019 r. czasopismo Environmental Science and Technology, wykazało, że robaki nie rozwijają się w ziemi zawierającej mikrodrobiny plastiku. Aporrectodea rosea to dżdżownica, która należy do gatunków najczęściej spotykanych w regionach o klimacie umiarkowanym. Naukowcy odkryli, iż organizmy te pozostawione na 30 dni w glebie zawierającej wysokie koncentracje polietylenu (HDPE) – substancji wykorzystywanej do wyrobu reklamówek i butelek – straciły około 3% masy ciała. Takie same robaki obserwowane w tym samym czasie w warunkach braku kontaktu z HDPE zwiększyły swoją masę ciała o 5%. Bas Boots, wykładowca biologii na Uniwersytecie Anglia Ruskin i główny autor eksperymentu, powiedział, że przyczyną zaobserwowanej różnicy jest najpewniej wpływ mikroplastiku na proces trawienia: Efekty te obejmują obstrukcję i podrażnienie przewodu pokarmowego, zaburzone wchłanianie składników odżywczych i redukcję wzrostu. Skoro obecność mikroskopijnych cząstek plastiku hamuje rozwój dżdżownic na szeroką skalę, to może wywierać negatywny wpływ na zdrowie gleb i rolnictwo. Jako że mikroplastik znaleziono w wodociągach, w morzach na całym świecie, w ludzkich stolcach, w powietrzu i wielu innych środowiskach, gleby muszą zawierać go mnóstwo. Przykładowo w niektórych gruntach rolnych Europy odnotowano od 700 do 4000 cząstek na kilogram podłoża.

Badanie: Globalna zagłada dżdżownicowatych i umierające gleby rolne świata [Soil Systems, 1.06.2018]

Badanie zamieszczone 1 czerwca 2018 w Soil Systems ujawniło ogólnoświatowe wymieranie dżdżownicowatych i fatalny stan zdrowia gruntów rolnych Ziemi. Wyniki powinny zaniepokoić nas wszystkich.

Analiza dowodów z całego świata potwierdziła globalną redukcję populacji dżdżownic. Przyczyną tego trendu są destrukcyjne praktyki rolnictwa konwencjonalnego. Długoterminowe testy – niektóre z nich trwają od ponad 170 lat – stale wykazują stratę 50-100% biomasy dżdżownicowatych; średnia wartość to ponad 80%. Innymi słowy, współczesne techniki kultywacji zabiły cztery z pięciu dżdżownic, które żyły kiedyś na farmach. Rolnicy w każdym zakątku planety zamieniają zielone pola w pustynie poprzez intensywną orkę i chemiczne nawożenie.

Mamy do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym. Bogata w węgiel materia organiczna gleby jest źródłem składników odżywczych. Gdy jej ilość maleje, dżdżownice mają mniej pożywienia. Z kolei spadek ich liczebności sprawia, iż nie zachodzi mieszanie materii mineralnej i organicznej. W odpowiedzi na pogarszającą się kondycję gleb rolnicy uzależniają się coraz bardziej od nawozów chemicznych – niezbędnych, by utrzymać poziom plonów.

Economics of Land Degradation Badanie: Rozprzestrzenianie się pustyń kosztuje biliony, wywołuje migracje [Reuters, 15.09.2015]

Degradacja gruntów, chociażby rozprzestrzenianie się pustyń w niektórych częściach Afryki, kosztuje gospodarkę światową biliony dolarów rocznie i może zmusić dziesiątki milionów ludzi do porzucenia domów, stwierdziło badanie przeprowadzone przy wsparciu ONZ.

Według raportu Ekonomii Degradacji Ziemi (The Economics of Land Degradation – ELD), sporządzonego przez międzynarodowy zespół 30 grup badawczych, uszkodzeniu uległo już 52 proc. ziemi uprawnej świata.

Globalny koszt degradacji gruntów wyniósł od 6.3 do 10.6 biliona dolarów rocznie. Na szacowaną kwotę składają się utracone korzyści: produkcja żywności, drewna, leków i wody słodkiej, a także obieg składników odżywczych i pochłanianie gazów cieplarnianych.

„Jedna trzecia świata podatna jest na degradację gruntów; jednej trzeciej Afryki grozi pustynnienie,” stwierdziła analiza.

Taka degradacja, obejmująca deforestację lasów tropikalnych, zanieczyszczenie i nadmierny wypas, „może również prowadzić do transgranicznej migracji i ostatecznie wywołać konflikty regionalne.”

Raport zacytował ustalenia ONZ z 2012 roku, zgodnie z którymi pustynnienie może w ciągu dekady zmusić nawet 50 milionów ludzi do poszukiwania nowych domów i źródeł utrzymania.

„Zwiększona degradacja gruntów jest jednym z czynników prowadzących do migracji; proces intensyfikuje zmiana klimatu,” powiedział w swoim oświadczeniu na temat raportu Karmenu Vella, europejski komisarz ds. środowiska.

unZ degradacją gleb zmaga się już 1.5 miliarda ludzi [BBC, 12 listopada 2015]

ONZ prognozuje, że ponad 50 milionów ludzi będzie zmuszonych do opuszczenia swoich domów przed rokiem 2020, ponieważ ich ziemia stanie się pustynią.

Tak już dzieje się w Senegalu.

Pasterz Khalidou Badara zabrał dziennikarza na wzgórze Louga w północnym regionie kraju, aby opisać, jak zmieniła się jego okolica. „Kiedy byłem dzieckiem, nawet nie śmiałem tu wchodzić, bo roślinność była szalenie gęsta. Ale od kilku lat miejsce to przejmowane jest przez wiatr i piasek. Drzew praktycznie już nie ma, trawa przestała rosnąć i co roku musimy przenosić się coraz dalej w poszukiwaniu pastwisk.”

Pustynnienie skomplikowało mu życie. Nie jest w tym odosobniony. ONZ informuje, że degradacja gleb jest już problemem 1.5 miliarda ludzi na całym świecie.

Proces ten stanowi trwałe wyniszczenie ekosystemów lądowych przez działalność człowieka i zmianę klimatu. Przekłada się to na sporadyczne deszcze i spadek jakości gleby, co prowadzi do redukcji pastwisk i plonów.

Według danych ONZ każdego roku utraconych zostaje 12 milionów hektarów ziemi. To obszar, na którym można byłoby wyhodować 20 milionów ton zbóż.

Osobom żyjącym z uprawy roli pozostaje migracja. W ciągu najbliższych pięciu lat dziesiątki milionów ludzi mogą przenieść się z zamieniających się w pustynię obszarów Afryki subsaharyjskiej do Afryki Północnej i Europy.

Trzy czwarte powierzchni lądowej Ziemi uległo znacznej degradacji [IPBES, 26.03.2018]

Według pierwszej, opartej na dowodach, kompleksowej oceny globalnej ponad 75% obszarów lądowych planety zostało w znacznym stopniu zdegradowanych, co zagraża bytowi 3.2 miliarda ludzi. Ziemie te stały się pustyniami, zostały zanieczyszczone lub wylesione i podporządkowane produkcji rolnej, co jest jedną z głównych przyczyn wymierania gatunków. Raport Międzyrządowej Platformy Naukowo-Politycznej ds. Różnorodności Biologicznej i Funkcjonowania Ekosystemów (IPBES) szacuje, że ów trend w nieodległej przyszłości doprowadzi do migracji setek milionów ludzi, ponieważ w wielu miejscach nastąpi załamanie produkcji żywności. Prace nad analizą trwały przez trzy lata, a uczestniczyło w nich ponad 100 wiodących ekspertów z 45 krajów.

Biorąc pod uwagę, że analiza IPBES o statusie nie-ludzkich organizmów, które tworzą ziemski system podtrzymywania życia, ma skrajnie zachowawczy charakter, stan faktyczny jest gorszy od prezentowanego.

RIMS 2016Katastrofalny wzrost poziomu mórz przed rokiem 2050 [Insurance Journal, 12.04.2016]

Poziom mórz może podnieść się znacznie bardziej i znacznie szybciej, niż przewidywano. Do takiego wniosku prowadzą nowe dane zgromadzone przez naukowców badających topnienie Antarktydy Zachodniej – ogromnej pokrywy lodowej wielkości Meksyku. Odkryciem podzieliła się 12 kwietnia 2016 Margaret Davidson, starszy doradca ds. ochrony i usług wybrzeża Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej USA (National Oceanic and Atmospheric Administration) podczas dorocznej konferencji specjalistów zarządzania ryzykiem i ubezpieczycieli w San Diego w stanie Kalifornia. Ostatnie ustalenia zapowiadają prawdopodobny wzrost o około 3 metry przed 2050-60. Ich upublicznienie nastąpi za kilka lat w opracowywanych obecnie zestawach raportów klimatycznych. „Najnowsze wyniki terenowe z Antarktydy Zachodniej są wręcz szokujące,” powiedziała Davidson.

Naukowcy z NASA i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine doszli do wniosku, że szybko topniejąca część lądolodu Antarktydy Zachodniej znajduje się w stanie nieodwracalnego upadku i nic nie powstrzyma tamtejszych lodowców przed spłynięciem do morza. Ich praca opublikowana 27 maja 2014 w Geophysical Research Letters prezentuje wiele linii dowodów z 40 lat obserwacji. Wskazują one, że lodowce w sektorze Morza Amundsena „przekroczyły punkt bez powrotu” – słowa profesora Erica Rignota z Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA, glacjologa i głównego autora badania. „Zmiany zachodzące w lodowcach polarnych Ziemi są oszałamiające. Prognozy Piątego Raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu [dotyczące wzrostu poziomu morza] uważam za nierealistycznie zaniżone,” dodał Rignot.

Naukowcy ujawnili szczegóły na temat wzrostu poziomu morza, który nastąpił ponad 10.000 lat temu, tj. w ostatnim okresie znacznego ocieplenia globu. Badanie opublikowane 19 października 2017 w Nature Communications podało, iż w tamtym czasie akweny podniosły się w nagłych wezbraniach, a nie stopniowo. Było to spowodowane nierównomiernymi napływami wód roztopowych z załamujących się lodowców. Zdaniem autorów można to potraktować jako „analog” przyszłości. „Sytuacja nie jest jednak identyczna,” powiedział André Droxler, profesor geologii morskiej na Uniwersytecie Rice. Obecnego ocieplenia nie napędzają naturalne procesy, lecz emisje dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych – tempo i charakter tego wydarzenia nie ma precedensu w historii Ziemi. W świetle nowych ustaleń należy spodziewać się gwałtownego wzrostu poziomu morza o 1-3 metry na przestrzeni 10-20 lat. Nikt nie jest na to przygotowany.

Environmental Research LettersW pierwszej długoterminowej analizie przepływu lodu do Oceanu Arktycznego glacjolodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine odkryli, iż na zmianę poziomu morza wpływa w dramatyczny sposób utrata lodu w arktycznej Kanadzie. Badanie objęło okres od 1991 do 2015 roku. Wyniki opublikowano 15 lutego 2017 w czasopiśmie Environmental Research Letters. Ustalono, że powierzchniowe topnienie lodowców i pokryw lodowych Wysp Królowej Elżbiety wzrosło od 3 do 30 gigaton rocznie w latach 2005–2015, czyli o oszałamiające 900 procent. Do roku 2005 zanikanie lodu spowodowane było w niemal równym stopniu przez dwa czynniki: cielenie się czół lodowców (52%) oraz rozmarzanie ich powierzchni wystawionych na działanie powietrza (48%). Jednakże od tamtego czasu, topnienie powierzchniowe odpowiada za 90 procent obserwowanej, gwałtownej redukcji. Przyczyną są coraz wyższe temperatury atmosfery.

NatureAntarktyda topnieje szybciej, niż sądzono [ABC News, 23.04.2017]

W swoim raporcie opublikowanym 19 kwietnia 2017 w Nature naukowcy amerykańscy przedstawili niewyobrażalny rezultat analizy zdjęć wojskowych i satelitarnych: 700 sezonowych sieci stawów, kanałów i strumieni, a także wodospad wylewający się znad klifu lodowca szelfowego. Wodne drogi biegną ze wszystkich stron kontynentu, którego średnia roczna temperatura przekracza -50°C. Specjaliści „odkryli rozległe odpływy wód roztopowych” w rejonach, gdzie ich obecności nikt się nie spodziewał. „Nie dzieje się to w przyszłości – mamy do czynienia z powszechnym zjawiskiem, które trwa od dziesięcioleci,” powiedział Jonathon Kingslake, główny autor badania, glacjolog z Obserwatorium Ziemi im. Lamonta-Doherty’ego przy Uniwersytecie Columbia. „Myślę, że większość specjalistów polarnych uznała, że woda przemieszcza się po powierzchni Antarktydy bardzo rzadko, ale my znaleźliśmy jej mnóstwo na bardzo rozległych obszarach,” dodał. „Analiza mówi nam, że skala topnienia jest o wiele większa, niż myśleliśmy,” przyznał współautor Robin Bell z Instytutu Ziemi. „Podnosząc poziom (globalnej) temperatury, gwarantujemy, że sytuacja ulegnie pogorszeniu.”

NatureOd 2012 r. tempo topnienia lądolodu Antarktydy przyspieszyło trzykrotnie [Inside Climate News, 15.06.2018]

Najbardziej kompletna analiza pokrywy lodowej Antarktydy – przygotowana przez zespół międzynarodowych naukowców i opublikowana 13 czerwca 2018 w Nature – potwierdziła, że w ostatnich latach jej topnienie znacznie przyspieszyło, a ujawniony trend utrzyma się w przyszłości. Oznacza to, że wzrost poziomu morza zaskoczy społeczności nadmorskie, które ignorują coraz bardziej niepokojące ostrzeżenia. Badacze odkryli, iż w ciągu ostatnich pięciu lat tempo topnienia potroiło się w porównaniu z dwiema minionymi dekadami. Zwiększającą się utratę lodu odnotowano głównie na Antarktydzie Zachodniej i Półwyspie Antarktycznym. Eric Rignot, klimatolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine, powiedział, że kompilacja nowych danych pozwala szczegółowo zrozumieć, w jaki sposób raptowne zmiany w przepływie lodu podnoszą poziom morza na całym świecie. „Potężny sygnał, który obserwujemy, z czasem będzie przybierał na intensywności”, ostrzegł profesor. Ocieplanie się Oceanu Południowego spowoduje dodatkową dezintegrację szelfu. Zjawisko przyspieszy przepływ lodu lądowego z wnętrza do morza. Od 1992 r. (moment rozpoczęcia dokładnych pomiarów satelitarnych) do 2012 r. Antarktyda traciła 76 miliardów ton lodu rocznie. Jednakże od 2012 r. wskaźnik ten wzrósł do 219 miliardów ton.

Badanie przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Nowojorskiego (NYU) i brytyjskiej Służby Antarktycznej wykazało, że masywna pokrywa lodowa zwana „lodowcem dnia zagłady” topi się szybciej, niż sądzili eksperci. Uczeni wwiercili się w lodowiec Thwaites położony w Antarktydzie Zachodniej na głębokość 60 metrów, aby zmierzyć temperatury na „linii uziemiającej”, gdzie lód styka się z oceanem. Okazało się, iż temperatura wody znajduje się 2ºC powyżej wartości zamarzania. Odkrycie ma ogromne implikacje dla globalnego wzrostu poziomu morza, napisał 29 stycznia 2020 r. David Holland z NYU. W ciągu kilku dekad lodowiec Thwaites stracił 600 miliardów ton lodu – w ostatnich latach tempo procesu przyspieszyło do 50 miliardów ton rocznie. Lód unosi się na wysokość ponad 1,5 kilometra od morskiego dna i zapada w morze z prędkością ponad 3 kilometrów rocznie. To naprawdę bardzo zła sytuacja. Lodowiec utraci swoją stabilność, dodał Holland.

Ocean magazynuje znacznie więcej ciepła niż atmosfera. Głębokie morze otaczające Antarktydę gromadzi energię cieplną, która ogrzałaby powietrze o 200ºC. Międzynarodowa grupa badawcza pod przewodnictwem uczonych ze Szwecji zgłębiła fizykę prądów oceanicznych w pobliżu lodowców dryfujących u wybrzeży Antarktydy. Pomiary wskazują na wzrost tempa topnienia, szczególnie w pobliżu niektórych części Antarktydy i Grenlandii. Prawdopodobnie zjawisko to jest powiązane z ciepłymi, słonymi prądami oceanicznymi, które krążąc wokół szelfu kontynentalnego, topią lód od spodu, wyjaśniła Anna Wåhlin, główny autor badania opublikowanego 26 lutego 2020 r. w Nature i profesor oceanografii na Uniwersytecie w Göteborgu. Odkryliśmy niezwykle ważne sprzężenie zwrotne. Szelf lodowy stanowi swoją najlepszą ochronę przed wtargnięciem ciepłej wody. Kiedy lód staje się cieńszy, ciepło oceaniczne wpływa i topi szelf, który kurczy się jeszcze bardziej. To niepokojące, ponieważ szelfy lodowe zmniejszają już swoją objętość wskutek globalnego ocieplenia powietrza i oceanów, wyjaśniła Céline Heuzé, klimatolog na Wydziale Nauk o Ziemi Uniwersytetu w Göteborgu.

Tempo topnienia lądolodu Grenlandii wyszło poza skalę [USA Today, 6.12.2018]

Topnienie rozległego lądolodu Grenlandii znacznie przyspieszyło. Luke Trusel, glacjolog z Uniwersytetu Rowan i główny autor badania opublikowanego 5 grudnia 2018 r. w Nature, powiedział, że jego tempo może nie mieć precedensu od tysięcy lat. Utrata grenlandzkiego lodu w największym stopniu przyczynia się do wzrostu globalnego poziomu mórz. Z historycznego punktu widzenia dzisiejsze topnienie wyszło poza skalę. Nasza analiza dostarcza na to niezbite dowody, dodała Sarah Das, glacjolog z Instytutu Oceanicznego Woods Hole. W ciągu ostatnich dwóch dekad było ono o 33% wyższe od średniej z XX w. i o 50% przekraczało średnią z połowy XIX w. Czasopismo Nature ujawniło, iż w 2012 r. ilość wód roztopowych odpowiadała łącznej pojemności 240 milionów basenów olimpijskich. Ażeby określić, ile lodu stopiło się w minionych stuleciach, zespół naukowców wydobył rdzenie z pokrywy lodowej wyspy. Dzięki temu odtworzone zostały zapisy geologiczne sięgające lat 50. XVI w. Uczeni potwierdzają, że zidentyfikowane tempo topnienia jest reprezentatywne dla trendów występujących na całej Grenlandii.

Pokrywa lodowa Grenlandii przypomina śpiącego olbrzyma, którego budzi globalne ocieplenie. Jego reakcja jest szybsza, niż wcześniej sądzono, przyznał Edward Hanna, profesor klimatologii i meteorologii na Uniwersytecie w Lincoln.

logo-pnasZespół europejskich naukowców odkrył, że tempo wzrostu poziomu morza od 1902 do 1990 było mniejsze, niż sugerowały to modele. W raporcie opublikowanym 16 maja 2017 w Proceedings of the National Academy of Sciences badacze stwierdzili, iż współczesne tempo wzrostu poziomu morza jest nawet trzy razy szybsze od szacowanego dotychczas. Odpowiada za nie większy spływ wód roztopowych z górskich lodowców, ekspansja rozgrzanych wód oceanicznych oraz topnienie lodu w północnych i południowych rejonach Ziemi. Zjawiska te są skutkiem globalnego ocieplenia.

logo-pnasRaport ekspertów od nieruchomości, którego wyniki upubliczniono 2 sierpnia 2016, przewiduje, że wzrost poziomu morza o jedyne 1.8 metra zatopi 36 amerykańskich miast, a 300 pozbawi co najmniej połowy domów. Natomiast badanie zamieszczone 16 czerwca 2016 w Proceedings of the National Academy of Sciences przedstawiło dowody, iż wymarcie mamutów i większości megafauny epoki plejstocenu spowodował brak słodkiej wody, ponieważ wzrost poziomu mórz doprowadził do jej zanieczyszczenia oraz zabił rośliny będące podstawą diety tych zwierząt.

university-rutgersGołe pnie martwych lasów nadbrzeżnych znaczą już całe śródatlantyckie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Trucizną, która je zabija jest sól dostarczana do korzeni przez przypływy. Naukowcy nazywają je „lasami widmo”. Są one dowodem na szybko postępujący wzrost poziomu mórz. Ten kolejny proces wylesiania spowodowany przez zmianę klimatu dokumentują m.in. badacze z Uniwersytetu Rutgersa (New Jersey) oraz Instytutu Nauk Morskich (Wirginia).

logo-pnasNaukowcy z MIT i Uniwersytetu Simona Frasera odkryli, że nawet całkowite zatrzymanie emisji gazów cieplarnianych nie uchroniłoby regionów przybrzeżnych i państw wyspiarskich przed konsekwencjami rosnącego poziomu morza. W analizie opublikowanej 9 stycznia 2016 w Proceedings of National Academy of Sciences autorzy wyjaśniają, iż ocieplenie wywołane przez związki krótkotrwałe – takie jak metan, freony lub wodorofluorowęglowodory, które utrzymują się w atmosferze przez zaledwie rok lub kilkadziesiąt lat – powodują wzrost poziomu mórz przez wiele stuleci po opuszczeniu atmosfery. Liczne zespoły badawcze ustaliły, że zahamowanie cywilizacyjnych emisji dwutlenku węgla nie zapobiegłoby ociepleniu atmosfery i wzrostowi poziomu mórz, które trwałyby przez ponad 1.000 lat. Za te nieodwracalne w ludzkim wymiarze czasowym skutki odpowiada fakt, że dwutlenek węgla jest gazem cieplarnianym pozostającym w atmosferze przez stulecia po uwolnieniu z kominów i rur wydechowych.

NatureBadanie zamieszczone 1 grudnia 2016 w Nature potwierdziło jedną z najgorszych obaw: ocieplenie Ziemi wywołane przez cywilizację industrialną sprawia, że gleby wydychają węgiel. Proces ten znany jest jako „kompostowa bomba”. Mikroorganizmy glebowe na ogół konsumują węgiel, a następnie uwalniają CO2 jako produkt uboczny. Nawet przy natychmiastowym wstrzymaniu wszystkich cywilizacyjnych emisji gazów cieplarnianych, gleby nadal będą uwalniać taką samą ilość CO2 i CH4, jaką wytwarzał przemysł paliw kopalnych w połowie XX wieku. „Można śmiało powiedzieć, że globalne ocieplenie przekroczyło punkt bez powrotu i nie możemy już odwrócić jego skutków,” powiedział dr Thomas Crowther, główny autor pracy. „Nasza analiza przedstawia empiryczne dowody potwierdzające od dawna wyrażaną obawę, iż wzrost temperatur stymuluje proces utraty glebowego C na rzecz atmosfery, co napędza dodatnie sprzężenie zwrotne klimatu, które przyspieszy planetarne ocieplenie w XXI wieku,” napisali badacze. „To z kolei może oznaczać, że wszelkie starania ludzi mające ograniczyć emisje nie wystarczą, bo otacza nas zewsząd inne ich źródło – sama Ziemia.”

WEFŚwiatowe Forum Ekonomiczne: Katastrofa wywołana zmianą klimatu największym zagrożeniem dla światowej gospodarki [The Guardian, 14.01.2016]

Katastrofa spowodowana przez zmianę klimatu stanowi największe potencjalne zagrożenie dla gospodarki światowej w 2016 roku, taki wniosek wyłoniła ankieta z udziałem 750 ekspertów przeprowadzona przez Światowe Forum Ekonomiczne (World Economic Forum – WEF). Wynik rocznej oceny ryzyka dokonywanej przez WEF przed dorocznym posiedzeniem w Davos pokazał, że globalne ocieplenie znalazło się na szczycie listy niebezpieczeństw.

Uznano, iż brak działań łagodzących skutki zmiany klimatu w połączeniu z zaniechaniem inicjatyw adaptacyjnych może mieć poważniejsze konsekwencje niż rozprzestrzenianie broni masowego rażenia, kryzys wodny, przymusowe migracje na dużą skalę i cenowy szok na rynku energetycznym – środowisko po raz pierwszy od 11 lat okupuje najwyższą pozycję w raporcie Globalnych Zagrożeń.

Cecilia Reyes, główny ekspert ds. ryzyka z Zurychu, powiedziała: „Zmiana klimatu powoduje nasilenie większej liczby zagrożeń niż kiedykolwiek – kryzysu wodnego, niedoborów żywności, ograniczenia wzrostu gospodarczego, osłabienia spójności społecznej i bezpieczeństwa.

„Tymczasem niestabilność geopolityczna naraża firmy na odwołanie projektów, cofnięcia zezwoleń, przerwanie produkcji, uszkodzenie aktywów i zakłócenie transgranicznego przepływu funduszy. Z kolei polityczne konflikty czynią zmianę klimatu tym bardziej nierozwiązywalną – zmniejszają szansę na podjęcie współpracy politycznej, jak również nie pozwalają na poświęcenie zasobów, innowacji i czasu na związane ze zmianą klimatu inicjatywy przygotowawcze i zapobiegawcze.”

Zapytani o zagrożenie, które najprawdopodobniej zmaterializuje się w roku 2016, respondenci wskazali mimowolną masową migrację. W ubiegłym roku w Europie pojawiły się setki tysięcy ludzi przybyłych ze stref konfliktów na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. W dalszej kolejności wymieniono ekstremalne zjawiska pogodowe, międzypaństwowe konflikty z regionalnymi konsekwencjami i duże klęski żywiołowe. […]

Global Sustainability InstituteBadanie: Społeczeństwo upadnie przed 2040 rokiem z powodu katastrofalnych niedoborów żywności [The Independent, 22.06.2015]

Model, opracowany przez zespół Instytutu Zrównoważonego Rozwoju Globalnego przy Uniwersytecie Anglia Ruskin, nie bierze pod uwagę reakcji społeczeństwa na eskalację kryzysów  czyli ewentualnej zmiany zachowań i polityki światowej. Jednakże demonstruje on, iż nasz obecny styl życia jest nie do utrzymania i może mieć dramatyczne konsekwencje na skalę globalną.

Dr Aled Jones, dyrektor instytutu, powiedział Insurge Intelligence: „Poprowadziliśmy model do roku 2040 wzdłuż trajektorii dotychczasowego sposobu prowadzenia interesów – bez uwzględnienia pętli sprzężeń zwrotnych, które zmieniłyby główny trend ‚nicnierobienia’. Wyniki pokazują, że w następstwie realistycznych trendów klimatycznych, a także braku zmiany kursu, globalny system dostaw żywności doświadczy katastrofalnych strat i wybuchnie bezprecedensowa epidemia zamieszek. W scenariuszu tym globalne społeczeństwo upada, ponieważ produkcja żywności odnotowuje permanentny spadek poniżej poziomu zapotrzebowania.” […]

cnaPrzemysł bezpieczeństwa narodowego USA przygotowuje się na bezprecedensowy kryzys żywnościowy [Motherboard, 26.06.2016]

Badania opublikowane przez CNA Corporation w grudniu 2015 – wcześniej nie relacjonowane – opisują szczegółową symulację kryzysu żywnościowego obejmującego okres od 2020 do 2030. „Reakcja łańcucha żywnościowego” była ćwiczeniem z zakresu gier komputerowych, w którym uczestniczyło 65 urzędników z USA, Europy, Afryki, Indii, Brazylii oraz kluczowych wielostronnych i międzyrządowych instytucji. Przeprowadzona w dniach 9-10 listopada 2015 „gra” symulowała globalny kryzys żywnościowy wywołany przez „ceny żywności i wahania podaży pośród rosnącej populacji, raptownej urbanizacji, ekstremalnych zjawisk pogodowych i niepokojów społecznych”.

Do roku 2024 scenariusz przewiduje skok globalnych cen żywności aż o 395 proc. ze względu na przedłużający się nieurodzaj w kluczowych regionach produkcyjnych, napędzany głównie przez zmianę klimatu, wzrost cen ropy naftowej i chaotyczne reakcje społeczności międzynarodowej. „Zaburzenia dotknęły zarówno kraje rozwinięte, jak i rozwijające się; stworzyły niestabilność polityczną i gospodarczą, przyczyniły się do niepokojów społecznych,” czytamy w technicznym raporcie projektu. Na zakończenie symulacji zespoły podkreśliły ważną rolę „ekstremalnych zjawisk pogodowych” i „bezpieczeństwa żywnościowego”, które pogorszyły „przypadki poważnej migracji wewnętrznej i zewnętrznej oraz niepokoje społeczne”. One z kolei w znacznym stopniu „przyczyniły się do konfliktów”.

NatureBadanie zamieszczone 29 czerwca 2016 w Nature ustaliło, że zmiana klimatu zaburza sezonowe zachowania roślin i zwierząt w Wielkiej Brytanii. Autorzy poddali analizie 10.003 długoterminowych, fenologicznych zestawów danych dotyczących 812 morskich, słodkowodnych i lądowych gatunków roślin i zwierząt. Zebrano je w latach 1960-2012. Obejmują wszystko: od tarła po kwitnienie. Konkluzja potwierdza, że zmiana klimatu ma nadrzędny wpływ na sezonowość, a systemowe różnice we wrażliwości klimatycznej mogą doprowadzić do rozległej fenologicznej desynchronizacji, która uderzy w ekosystemy. Każdy gatunek jest dobrze dostosowany do określonego zestawu warunków środowiskowych. Zmiana tych warunków powoduje utratę siedlisk.

Analizy podsumowane w marcu 2017 wykazały, że wiosna rozpoczyna się na półkuli północnej 26 dni wcześniej niż 10 lat temu. „Kiedy rozpoczęliśmy nasze dochodzenie, nie przypuszczałem, że będziemy mówić o 26-dniowym tempie przyspieszenia w stosunku do minionej dekady,” mówi Eric Post, ekolog polarny Wydziału Przyrody, Ryb i Biologii Ochrony Środowiska Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis, który od 27 lat prowadzi badania Arktyki. „To prawie cały okres wegetacyjny. Tempo zmiany jest oszałamiające.”

IPBESZałamanie populacji zapylaczy zagraża głównym uprawom świata [The Guardian, 26 lutego 2016]

Populacje pszczół, motyli i innych gatunków mających istotne znaczenie dla zapylania roślin rolniczych odnotowują spadek liczebności, co stwarza potencjalne zagrożenie dla głównych upraw świata, poinformował 26 lutego 2016 organ ONZ ds. różnorodności biologicznej. „Wiele dzikich pszczół i motyli doświadcza redukcji swojej ilości, występowania i różnorodności na skalę lokalną i regionalną w Europie północnej i Ameryce Północnej,” stwierdziła ocena przygotowana przez Międzyrządową Platformę ds. Różnorodności Biologicznej i Funkcjonowania Ekosystemów (IPBES). Spadki wykryto także w innych częściach globu, a możliwymi ich przyczynami są: utrata siedlisk, pestycydy, zanieczyszczenia, gatunki inwazyjne, patogeny i zmiana klimatu. […]

Naukowcy z Uniwersytetu Northwestern opublikowali 27 czerwca 2018 na łamach Functional Ecology niepokojące i szokujące wyniki swojego badania: nawet niewielki wzrost temperatur może doprowadzić w najbliższej przyszłości do wyginięcia pszczół na południowym-zachodzie USA. Symulacja nieznacznie cieplejszego klimatu obejmująca dwa sezony wykazała, że w pierwszym roku wyginęło 35% pszczół, zaś w drugim aż 70%.

e360Owady wymierają na całym świecie [Yale environment 360, 6.07.2016]

Każdej wiosny od roku 1989 entomolodzy niemieccy prowadzili badania w rezerwatach przyrody północnej Nadrenii Północnej-Westfalii. Swoje alarmujące wyniki przedstawili parlamentarzystom z Bundestagu: średnia biomasa owadów złapanych przez nich w okresie od maja do października zmalała się z 1.6 kg w 1989 do zaledwie 300 g w 2014. „Redukcja jest dramatyczna i przygnębiająca, obejmuje wszystkie gatunki owadów, w tym motyle, dzikie pszczoły i bzygi,” powiedział Martin Sorg, entomolog ze Stowarzyszenia Entomologicznego Krefeld, które było zaangażowane w projekt monitoringu. Kolejne badanie zwiększyło niepokój. Naukowcy z Uniwersytetu Technicznego w Monachium oraz Muzeum Historii Naturalnej Senckenberg we Frankfurcie ustalili, że na terenie rezerwatu przyrody w pobliżu bawarskiego miasta Regensburg liczba zarejestrowanych gatunków motyli i ciem spadła z 117 w 1840 do 71 w 2013. „Nasze badanie ujawnia na szczegółowym przykładzie, że nawet oficjalna ochrona nie może tak naprawdę zapobiec dramatycznej utracie gatunków,” powiedział Thomas Schmitt, dyrektor Instytutu Entomologicznego Senckenberg.

Zanikanie populacji owadów nie ogranicza się do Niemiec. Analiza opublikowana w Science udokumentowała ogromną redukcję liczebności insektów i bezkręgowców na całym świecie. Poprzez połączenie danych z kilku kompleksowych badań główny autor Rodolfo Dirzo, ekolog z Uniwersytetu Stanforda, opracował globalny indeks obfitości bezkręgowców, który wykazał 45-procentowy spadek w ciągu ostatnich czterech dekad. Przegląd zagrożeń owadziego życia opracowany przez Towarzystwo Zoologiczne Londynu, opublikowany w 2012 roku, stwierdził, że wiele gatunków znajduje się w stanie upadku, co ogranicza większym zwierzętom dostęp do żywności i zaburza usługi ekosystemów, takie jak zapylanie. Jürgen Deckert, kustosz insektów w Muzeum Historii Naturalnej w Berlinie, obawia się, że „zmniejszanie się populacji owadów jest procesem stopniowym i istnieje ryzyko, że zwrócimy nań uwagę, gdy będzie już za późno.”

ScienceZmiana klimatu zabija trzmiele [Science, 10.07.2015]

Według badania opublikowanego 10 lipca 2015 w Science zmiana klimatu niszczy rodzime populacje trzmieli. Wyniki sugerują, iż wymierają one masowo i porzucają zapylany niegdyś pas ziemi o szerokości blisko 320 kilometrów w Ameryce Północnej i Europie. Jeśli alarmujące tempo zaniku utrzyma się, hodowla roślin wymagających zapylania stanie się trudniejsza – uczyni żywność droższą w świecie nękanym przez wysokie ceny roślin uprawnych, niskie plony i głód. […]

Royal SocietyRosnący poziom dwutlenku węgla redukuje białko w kluczowym źródle pożywienia pszczół [Science Daily, 16.04.2016]

Naukowcy odkryli, że całkowite stężenie białka w pyłku nawłoci spadło o jedną trzecią od początku rewolucji przemysłowej. Wyniki ich dochodzenia opublikowane zostały 14 kwietnia 2016 w Proceedings of the Royas Society B. Wcześniejsze badania wykazały, iż wzrost koncentracji atmosferycznego dwutlenku węgla może obniżyć wartość odżywczą roślin takich jak pszenica i ryż – najważniejszych płodów ziemi dla większości światowej populacji ludzkiej – lecz to badanie jest pierwszym, które analizuje wpływ rosnącego CO2 na dietę pszczół. „Jedzenie pszczół jest mniej pożywne niż kiedyś,” powiedział Jeffrey Dukes, współautor badania, profesor leśnictwa, zasobów naturalnych i nauk biologicznych. „Nasze wyniki sugerują również, że jakość pyłku nadal będzie spadać.”

Rodzime gatunki pszczół i pszczół miodnych swoją energię i związki odżywcze czerpią z roślin kwitnących. Podczas gdy nektar jest podstawowym źródłem energii dla pszczelich kolonii, pyłek stanowi jedyne źródło białka dla pszczół. Pyłek jest niezbędny do rozwoju larw i pomaga utrzymać odporność pszczół na patogeny i pasożyty. Spadki zawartości białka w pyłku mogą potencjalnie zagrozić zdrowiu i przetrwaniu tych owadów oraz osłabić zdolność do zimowania w skali kontynentalnej, powiedział Jeffrey Pettis, współautor badania i entomolog z Rolniczej Służby Badawczej amerykańskiego Departamentu Rolnictwa. „Nieodpowiednia dieta skazuje pszczoły na klęskę,” ostrzegł.

Poprzednie badania pokazują, że pszczoły żyją krócej, gdy spożywają pyłek niższej jakości. Już teraz konfrontują się one z wieloma czynnikami, które utrudniają im życie,” powiedział Dukes. „Spadek jakości odżywczej źródła pokarmu w krytycznym dla nich sezonie to kolejny powód do niepokoju. Ludzie muszą być świadomi wpływu emisji dwutlenku węgla na wartość odżywczą naszego pożywienia. Kwestia ta jest istotna nie tylko dla nas i pszczół miodnych – prawdopodobnie wpłynie na tysiące, a nawet miliony innych roślinożernych gatunków świata. Nie mamy pojęcia, jak sobie z tym poradzą.” […]

Penn StateWzrost zanieczyszczenia powietrza zaburza zdolność pszczół do poszukiwania pożywienia [Penn State, 6.07.2016]

Zespół pod przewodnictwem badaczy z Uniwersytetu Pensylwanii ustalił, że zanieczyszczenie powietrza wchodzi w interakcję z cząsteczkami zapachowymi wydzielanymi przez rośliny powodując ich rozpad. Zmodyfikowane przez zanieczyszczenie aromaty roślinne dezorientują pszczoły – w konsekwencji czas żerowania owadów wydłuża się, zaś efektywność zapylania zmniejsza. Dzieje się tak dlatego, że interakcje chemiczne skracają zarówno życie molekuł zapachowych, jak i odległości, które pokonują.

Podczas poszukiwań pożywienia owady wykrywają cząsteczki zapachu kwiatów przenoszone na setki metrów przez wiatry. „Gniazda wielu owadów znajdują się kilometr od źródła żywności, co oznacza, że zapachy muszą pokonywać duże dystanse, zanim zwierzęta zdołają je wykryć,” powiedział Jose D. Fuentes, profesor meteorologii i nauk atmosferycznych Uniwersytetu Pensylwanii. „Insekt posiada próg detekcji dla niektórych rodzajów zapachów i znajduje pożywienie przenosząc się z obszarów o niskich stężeniach zapachów na obszary o stężeniach wysokich.”

Węglowodory emitowane przez rośliny ulegają rozpadowi poprzez kontakt z chemicznymi zanieczyszczeniami powietrza, takimi jak ozon. Proces rozpadu tworzy większą liczbę zanieczyszczeń, w tym rodników hydroksylowych i azotanowych, które dodatkowo zwiększają tempo rozpadu zapachów roślinnych. Zmiany w chemii powietrza wpływają na liczbę pszczół będących w stanie wykryć źródła żywności w określonym przedziale czasu. W środowisku wolnym od ozonu 20 proc. poszukujących pożywienia owadów potrzebowało 10 minut, by odnaleźć cząsteczkę zapachową beta-kariofilen. Gdy koncentracje ozonu wzrosły zaledwie do 20 ppb [części na miliard], znalezienie zapachu zajęło tej samej liczbie insektów 180 minut. Naukowcy uzyskali podobne wyniki w przypadku sześciu innych cząsteczek zapachowych.

Ponieważ w środowisku zanieczyszczonym stężenia zapachów podlegają gwałtownym zmianom, może to wpłynąć na kluczowe interakcje między roślinami i owadami. „Spadki w zapylaniu roślin dziko rosnących mogą prowadzić do zwiększenia populacji tych roślin, które nie korzystają z usług zapylaczy, zaś spadek liczebności owadów zapylających może doprowadzić do poważnej redukcji plonów,” wyjaśnił Fuentes. Wyniki te podkreślają, że zanieczyszczenie powietrza jest jednym z wielu czynników odpowiadających za załamanie populacji pszczół. „Pszczoły miodne i pozostali zapylacze są w opałach niemal wszędzie,” ostrzegł Fuentes.

USDAW sezonie 2015-2016 pszczelarze amerykańscy stracili 44% pszczół [College of Computer, Mathematical and Natural Sciences, 12.05.2016]

Według najnowszych wyników monitoringu krajowego pszczelarze USA stracili 44% kolonii pszczół miodnych w sezonie obejmującym okres od kwietnia 2015 do kwietnia 2016. Wskaźnik strat odnotowanych zarówno zimą, jak i latem – i w konsekwencji całkowitych strat rocznych – uległ pogorszeniu w porównaniu z rokiem ubiegłym. Oznacza to, że przez drugi sezon z rzędu letnia redukcja liczebności populacji pszczół była porównywalna z zimową.

Badanie, które uwzględnia przekazane przez pszczelarzy komercyjnych i indywidualnych informacje o stanie zdrowia i liczebności kolonii pszczół miodnych, przeprowadzane jest rokrocznie przez Partnerstwo na rzecz Informacji o Pszczołach (Bee Informed Partnership) we współpracy z Inspektorami Pasiek Ameryki (Apiary Inspectors of America) i przy wykorzystaniu środków z Amerykańskiego Departamentu Rolnictwa (U.S. Department of Agriculture – USDA).

Mamy drugi rok wysokich strat letnich, co rodzi poważne obawy,” powiedział Dennis vanEngelsdorp, adiunkt Wydziału Entomologii Uniwersytetu Maryland i dyrektor projektu Partnerstwa na rzecz Informacji o Pszczołach. „Pewne straty zimowe są normalne i spodziewane. Ale fakt, że pszczelarze tracą pszczoły w lecie, kiedy owady powinny cieszyć się najlepszym zdrowiem, jest bardzo niepokojący.”

Naukowcy zwracają uwagę, że na spadek liczebności kolonii wpływa wiele czynników. Wyraźnym winowajcą jest roztocz Varroa, zabójczy pasożyt, który bardzo łatwo rozprzestrzenia się między koloniami. Pestycydy i niedożywienie spowodowane zmianą użytkowania gruntów również wyrządzają poważne szkody, zwłaszcza wśród pszczelarzy komercyjnych.

Katastrofalny spadek liczebności owadów [The Guardian, 18.10.2017]

W ciągu ostatnich 25 lat wielkość populacji owadów latających zmniejszyła się o trzy czwarte. Wynik najnowszego badania zaskoczył naukowców. Insekty są integralną częścią życia na Ziemi jako zapylacze i pożywienie innych zwierząt. Od pewnego już czasu było wiadomo, że niektóre ich gatunki, takie jak chociażby motyle, odnotowują spadek swojej liczebności. Nowo ujawniona skala strat wśród wszystkich owadów sprowokowała ostrzeżenie, iż świat znajduje się „na drodze do ekologicznej zagłady”, która uderzy w społeczność ludzką. 

Analiza opublikowana 18 października 2017 w czasopiśmie PLOS ONE bazuje na pracy kilkudziesięciu entomologów-amatorów z Niemiec, którzy od 1989 roku używali ujednoliconego sposobu zbierania owadów. Dzięki specjalnym namiotom zgromadzili w 63 rezerwatach ponad 1 500 próbek wszystkich owadów latających. Pomiar ujawnił oszałamiającą roczną redukcję ich masy o 76% na przestrzeni 27 lat. Latem, kiedy liczba insektów osiąga swój szczyt, wartość ta była nawet wyższa – 82%.

Wskutek globalnego ocieplenia szkodniki pożerają coraz więcej upraw [BBC, 30.08.2018]

Badanie opublikowane 31 sierpnia 2018 w Science przewiduje, że w miarę ocieplania się Ziemi szkodniki będą powodować coraz poważniejsze straty w uprawach. Według naukowców każdy stopnień wzrostu temperatury oznacza, że na całym świecie insekty konsumują o 10-25% więcej pszenicy, ryżu i kukurydzy. Cieplejszy klimat przyspiesza przemianę materii i pobudza apetyt owadów. Może przyczynić się również do zwiększenia liczebności ich populacji. Już teraz zjadają one odpowiednik półtora na 12 bochenków chleba, których jeszcze nie upieczono.

Analiza miała zasięg globalny i objęła trzy zboża będące podstawowym pokarmem miliardów ludzi. Wykorzystano w niej dane z całego świata, by dokonać matematycznej prognozy łączącej reakcję owadów na temperaturę ze szkodami, jakich doświadczają rośliny uprawne wskutek ocieplania się klimatu. Owadzia maszyna pożerająca zboża powiększy się szczególnie w strefie umiarkowanej. Ucierpią jedne z najbardziej produktywnych pod względem rolniczym regionów świata – tzw. spichlerz Europy, największe pola kukurydzy w USA oraz Nizina Chińska. W wielu krajach europejskich przewidywany jest 50-100% wzrost wpływu szkodników na uprawy. Poza tym wyższe wartości temperatur będą sprzyjać poprawie odporności insektów na pestycydy.

USGCRPRosnące koncentracje CO2 zmniejszą wartość odżywczą jedzenia, uderzą w ekosystemy [MongaBay, 1.06.2016]

W kwietniu 2016 amerykański Program Badań nad Zmianą Globalną (Global Change Research Program – USGCRP) opublikował wszechstronny raport na temat wpływu zmiany klimatu na zdrowie człowieka. Jednym z najważniejszych jego ustaleń było to, że wzrost dwutlenku węgla obniży jakość odżywczą jedzenia.

Allison Crimmins z Agencji Ochrony Środowiska USA, główna autorka rozdziału o bezpieczeństwie żywnościowym w raporcie USGCRP, opowiedziała, w jaki sposób fakt ten będzie odczuwalny na całym świecie: „W niektórych krajach rozwijających się zmniejszona wartość odżywcza pokarmu pogorszy niedobory białka, zwłaszcza u dzieci. W Stanach Zjednoczonych i innych krajach rozwiniętych należą one do rzadkości. W tych przypadkach zwiększony udział węglowodanów i zredukowana ilość istotnych składników mineralnych – czyli pokarmy zawierające więcej skrobi i cukru – może potencjalnie nasilić istniejące, chroniczne niedobory żywieniowe lub ryzyko związane z nadwagą.”

Skutki te dotkną początkowo m.in. ludzi, którzy już teraz cierpią na niedożywienie, a także pszczoły poszukujące bogatego w białko pyłku, bez którego bezpiecznie nie przezimują. Zmiany w odżywianiu roślin mogą odbić się na całym łańcuchu pokarmowym i wytrącić z równowagi całe ekosystemy.

UNEPRaport ONZ: Wskutek zmiany klimatu nasza żywność staje się coraz bardziej trująca [Deutsche Welle, 1.06.2016]

Jak wynika z raportu Programu Środowiskowego Narodów Zjednoczonych (UNEP), ekstremalne warunki pogodowe zwiększają poziom toksyn w naszej żywności. Naukowcy ostrzegają, że sytuacja ulegnie znacznemu pogorszeniu, ponieważ średnia globalna temperatura wzrośnie co najmniej o kolejne 3 stopnie Celsjusza. Wypowiedź Jacqueline McGlade, badaczki UNEP z Nairobi:

Tegoroczny Raport: Granice Środowiska identyfikuje wyłaniające się kwestie, wśród których jest ‚kielich trucizny’: akumulacja toksyn w roślinach uprawnych w odpowiedzi na zmianę klimatu. Jednym z najważniejszych ustaleń jest to, iż przyroda zmusza te rośliny do przystosowania się do warunków suszy lub powodzi, w wyniku czego włączają one – lub gromadzą – różne toksyny, które czynią je niejadalnymi, a nawet trującymi dla ludzi i zwierząt. Jęczmień, kukurydza lub proso zaczynają spowalniać, a nawet powstrzymywać, konwersję niektórych chemikaliów. Azotan jest jednym z nich. Kiedy dochodzi do jego akumulacji, osiąga trujący poziom. Jest jeszcze inny związek chemiczny, który brzmi bardzo groźnie – ‚kwas pruski’, czyli cyjanowodór. Właśnie on budzi nasz największy niepokój. Może gromadzić się w manioku, lnie, kukurydzy, sorgo – stanowią one podstawę diety ludzi w biedniejszych częściach świata.

W bardziej wilgotnych i powodziowych warunkach obserwujemy wzrost grzybów. Jesteśmy świadkami spalania dużych ilości zmagazynowanej kukurydzy i nasion w miasteczkach i miastach Afryki Wschodniej, ponieważ rozprzestrzeniają się tam grzyby – przypominają czarną, pokrywającą nasiona pleśń. Jeśli zostanie zmielona w młynie, przedostanie się do mąki i chleba. Tymczasem toksyczne rośliny uprawne mogą powodować zaburzenia układu nerwowego. Mogą utrudnić ludziom oddychanie – wzorem asfiksji. U ciężarnych zwierząt lub ludzi mogą powodować poronienia. Istnieje wiele dowodów na to, że kontakt z aflatoksynami [toksynami grzybiczymi], a także cyjanowodorem może być śmiertelny. Mieliśmy tego liczne przykłady w Afryce Wschodniej. Martwi nas również kwestia kontaktu – stały dostęp i spożywanie skażonych roślin może wywoływać nowotwory, hamować wzrost płodu i niemowlęcia, osłabiać odporność.

Toksyny gromadzą się już w roślinach uprawnych w Afryce subsaharyjskiej, coraz częściej w północnych i południowych częściach tego kontynentu. Obserwujemy podobne trendy w Ameryce Południowej. Tak naprawdę są już obecne na całym świecie. Różnica polega na tym, że w krajach rozwijających się trudno jest znaleźć instytucje, które wykrywają toksyny. W pierwszej kolejności ofiarami są rolnicy najbiedniejsi – produkujący wyłącznie na potrzeby własne – i przywiązani do uprawiania jednej rośliny. Jeszcze smutniejsze jest to, że na obszarach takich jak Kenia i Afryka Wschodnia występują rośliny, którymi żywią się ludzie nie uprawiający roli. Rosną one przy drogach, np. fasolnik chiński. Zależy od nich egzystencja lokalnych społeczności. Rośliny te zdradzają identyczny poziom akumulacji toksyn.

Jesteśmy zdania, że prawdopodobnie blisko 4.5 miliarda ludzi z krajów rozwijających się ma już kontakt z niekontrolowaną i niemonitorowaną ilością aflatoksyn. Ze względu na obserwowane efekty zmiany klimatu możemy stwierdzić, że 70 procent globalnej produkcji rolnej doświadczy zbyt obfitych lub zbyt skąpych opadów. Musimy mieć świadomość, że wystawi to miliardy ludzi na działanie trucizn.”

la repubblicaZasoby rybne w Morzu Śródziemnym na wyczerpaniu [Voxeurop, 6.11.2013]

Zasoby ryb w Morzu Śródziemnym są w stanie „agonalnym”, ostrzega La Repubblica po przyjęciu zbioru zasad Europejskiego Funduszu Morskiego i Rybackiego (EFMR). Według włoskiego dziennika, dane unijne nie pozostawiają wątpliwości: 95% zasobów rybnych w Morzu Śródziemnym jest zagrożonych z powodu nadmiernych połowów i sytuacji tej nie da się odwrócić, chyba że kwoty połowowe zostaną zmniejszone o minimum 45–50% w najbliższych pięciu latach.” Niestety najnowsze trendy wskazują na coś odwrotnego; z budżetu EFMR na lata 2006–2013 na rozwijanie zrównoważonego rybołówstwa nie wydano prawie nic, zauważa dziennik.

Łowiska Morza Śródziemnego w obliczu całkowitego załamania [ZME Science, 14.04.2017]

Śródziemnomorskie zasoby rybne uległy prawie całkowitemu załamaniu. Wspólnotowe Centrum Badawcze Komisji Europejskiej stwierdziło, że 93% łowisk dotkniętych jest nadmierną eksploatacją, a niektóre z nich praktycznie przestały już istnieć. Morze Śródziemne zawiera od 7 do 10% morskiej bioróżnorodności planety. Analiza i modelowanie danych z ostatnich 50 lat wykazały, że prawie połowa tamtejszych ssaków i jedna trzecia ryb została utracona na zawsze. Zmiana klimatu ociepla wody i powoduje ich zasolenie. Basen Wschodni stanie się bardziej eutroficzny ze względu na coraz większe odparowanie. Natomiast Basen Zachodni nabierze cech oligotroficznych z powodu napływu wód Atlantyku. Żyjące tam zwierzęta mogą sobie nie poradzić w nowych warunkach. Ekosystem wyniszczają gatunki obce, akwakultura, zakwaszenie i utrata siedlisk.

BloombergPuste oceany Chin [Bloomberg, 17.08.2016]

Według doniesień chińskich mediów państwowych nadmierne połowy i zanieczyszczenia tak dalece uszczupliły łowiska Chin, że w niektórych miejscach – w tym na Morzu Wschodniochińskim – praktycznie „nie ma już ryb”. To przerażająca perspektywa w coraz bardziej głodnym kraju: w 2015 Chiny odpowiadały za 35 proc. światowej konsumpcji owoców morza. Poszukiwania pożywienia prowadzone na dalej położonych obszarach – chociażby na wodach indonezyjskich – tylko pogarsza sytuację; zasoby rybne na Morzu Południowochińskim spadły aż o 95 proc. w stosunku do poziomu z 1950 roku.

W latach 1979–2013 chińska flota rybackich statków motorowych zwiększyła swoją liczebność z 55.225 do 694.905 jednostek, podczas gdy stan zatrudnienia w przemyśle rybnym eksplodował z 2.25 milionów osób do ponad 14 milionów. Tymczasem średnie zarobki rybaka wzrosły z około 15 dolarów miesięcznie do prawie 2.000 dolarów. Dzisiaj przemysł rybny generuje ponad 260 miliardów dolarów rocznie, co stanowi około 3 proc. krajowego PKB.

Dążąc do wzrostu za wszelką cenę, rybacy Chin dokonali straszliwego spustoszenia środowiska. Rzeka Jangcy, która odpowiada za 60 proc. połowów słodkowodnych, produkuje obecnie mniej niż jedną czwartą ryb niż w 1954, a większość żyjących w niej 170 gatunków znajduje się na krawędzi wyginięcia. Sytuacja na brzegu jest nie mniej dramatyczna. Rząd przyznaje, że rybacy regularnie przekraczają roczne limity zrównoważonych połowów na chińskich wodach terytorialnych o co najmniej 30 proc. Wizyta na dowolnym, lokalnym rynku owoców morza potwierdza obecność ogromnych zapasów zbyt małych ryb, które nigdy nie powinny znaleźć się w rybackich sieciach.

Rząd zapewnia rybołówstwu atrakcyjne dotacje – tylko w 2013 roku przekazał przemysłowi 6.5 miliarda dolarów. Środki te pokrywają koszty taniego paliwa, co zachęca flotę do dalekich wypraw w głąb wyłącznych stref ekonomicznych innych krajów. Co gorsza, wysiłki te otwarcie wspiera chińska armia zaopatrując statki w lód i GPS.

Niebezpieczeństwa związane ze zmianą klimatu i rosnącym nacjonalizmem mogą doprowadzić do wybuchu konfliktów o zasoby rybne – podobnych do Wojen o dorsze (Cod Wars) pomiędzy Wielką Brytanią a Islandią – które zagroziłyby globalnemu zaopatrzeniu żywnościowemu i zdziesiątkowały ekosystemy morskie.” Prognoza ekspertów wygłoszona podczas dorocznego spotkania Amerykańskiego Stowarzyszenia Popierania Rozwoju Nauki (American Association for the Advancement of Science) [16 lutego 2017]

Gatunki ryb i bezkręgowców zanikają na całym świecie

W bezprecedensowym badaniu, zamieszczonym 9 lipca 2020 r. w Estuarine, Coastal and Shelf Science, naukowcy z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej, Centrum Badań Morskich im. Helmholtza GEOMAR i Uniwersytetu Australii Zachodniej oszacowali biomasę (tzn. wagę danej populacji w wodzie) ponad 1 300 populacji ryb i bezkręgowców. Okazało się, że liczba globalnie spożywanych gatunków doświadczyła zauważalnych i bardzo poważnych spadków. Aż 82% zanalizowanych populacji znajduje się poniżej poziomów, które mogą zapewnić maksymalne, zrównoważone połowy (87 populacji nie miało nawet 20% wymaganej biomasy). Oznacza to, iż rybacy łowią coraz mniej ryb i bezkręgowców, chociaż robią to dłużej i intensywniej. Uczeni zastosowali metody szacowania zasobów CMSY i BSMY, bazując na szczegółowych danych ekosystemu morskiego z lat 1950–2014 zrekonstruowanego przez Sea Around Us.

Fragmentacja rzek jedną z głównych przyczyn dramatycznego spadku liczebności populacji ryb i innych organizmów słodkowodnych

Pierwsza globalna analiza wykazała, że tylko jedna trzecia wielkich rzek świata jest wolna od dużych zapór i płynie bez przeszkód. Od Dunaju po Jangcy postępuje ich fragmentacja i degradacja. Tymczasem to od nich zależy funkcjonowanie ekosystemów i egzystencja miliardów ludzi. Dużych zapór nie zbudowano jeszcze w odległych regionach Amazonii i Arktyki. Badanie zamieszczone 12 maja 2019 r. w Nature objęło 12 milionów kilometrów rzek. Zdrowie ich mieszkańców ma kluczowe znaczenie dla utrzymania czystości wody. Niestety, okazało się, że właśnie siedliska słodkowodne ucierpiały najbardziej: populacje występujących tam organizmów spadły średnio o 83% od 1970 r. Przyczyną upadku są zapory, nadmierna eksploatacja i zanieczyszczenia. Rzeki są życiodajną krwią naszej planety, powiedziała Michele Thieme, jeden z 34 autorów badania. Na świecie jest około 60 000 dużych zapór. 3 700 projektów znajduje się na etapie planowania lub realizacji. Oprócz tego istnieją miliony mniejszych tam. Wiele rzek otaczają wały chroniące obszary miejskie przed zalaniem – powstrzymują one naturalny proces uzupełniania składników odżywczych w glebach równin zalewowych. Carlos Garcia de Leaniz, profesor Uniwersytetu Swansea, wypowiedział się pochlebnie o globalnym przeglądzie, ale dodał, że bardziej szczegółowe dochodzenie przeprowadzone przez jego zespół w Wielkiej Brytanii ujawniło znacznie gorszy obraz panujących realiów: Badanie rażąco zaniża stopień fragmentacji rzek, ponieważ bierze pod uwagę wyłącznie gigantyczne zapory. Według naszych ustaleń swobodnie płynących rzek po prostu już nie ma. Z pewnością próżno ich szukać w Europie.

university-rutgersZmiana klimatu zwiększy koncentracje toksycznej rtęci w spożywanych przez ludzi rybach [Science Daily, 27.01.2017]

Koncentracje wysoce toksycznej postaci rtęci mogą podskoczyć o 300–600 procent w zooplanktonie – małych zwierzętach będących podstawą morskiego łańcucha pokarmowego – jeśli spływy lądowe zwiększą się o 15–30 procent. Pionierskie badanie przeprowadzone m.in. przez uczonych z Uniwersytetu Rutgersa, opublikowane 27 stycznia 2017 w Science Advances, ustaliło, iż taki wzrost jest możliwy ze względu na zmianę klimatu.

W związku ze zmianą klimatu spodziewamy się intensyfikacji opadów w wielu rejonach półkuli północnej, co doprowadzi do zwiększenia spływów,” powiedziała Jeffra K. Schaefer, współautorka badania i adiunkt w Zakładzie Nauk Środowiskowych Uniwersytetu Rutgersa. „Oznacza to wprowadzenie większej ilości rtęci i organicznego węgla do ekosystemów przybrzeżnych, co podwyższa poziomy stężenia tego metalu w występujących tam małych zwierzętach. Regiony przybrzeżne są głównymi żerowiskami, a więc organizmy żywe stanowią ważne źródło rtęci, która akumuluje się w spożywanych przez ludzi rybach.” Od początku epoki przemysłowej szacowana ilość rtęci trafiającej do ekosystemów zwiększyła się od 200 do 500 procent. Gromadzi się ona w rybach i skorupiakach jako metylortęć, która oddziałuje na układ nerwowy, pokarmowy i odpornościowy, a także płuca, nerki, skórę i oczy.

Odkryliśmy, że wzrost materii organicznej zmienił strukturę sieci pokarmowej w symulowanym ujściu rzeki, a to wywarło wpływ na akumulację rtęci w zooplanktonie,” wyjaśniła Schaefer. „Był to najbardziej dramatyczny rezultat. Badacze nie brali wcześniej pod uwagę przeobrażeń w strukturze sieci troficznej na dole łańcucha pokarmowego oraz związku z akumulacją rtęci.”

Wysiłki zmierzające do ograniczenia emisji rtęci mogą zostać zniweczone przez skutki zmiany klimatu.

Global Risks InsightsChiny przegrywają batalię z pustynnieniem [Global Risk Insights, 26.02.2016]

Zewnętrzne rejony Chin, choć obfitują w bogactwa mineralne, są częścią obszaru wielkości 2.6 miliona kilometrów kwadratowych, czyli jednej trzeciej państwa, który klasyfikuje się jako pustynię lub nieużytki. Postępujące pustynnienie jest poważnym problemem władz, gdyż zagraża stabilności środowiskowej, gospodarczej i politycznej.

Po utworzeniu Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL) w 1949 roku kraj przystąpił do największego w historii programu budowy narodu. Ogromne połacie lasów wycięto na opał, drewno i papier. Proces przyspieszył w latach 60. minionego stulecia; wraz z kurczącą się pokrywą leśną i łąkami zwiększało się tempo pustynnienia.

Rząd uznał zagrożenie i rozpoczął w 1978 roku akcję zalesiania na ogromną skalę, w ramach której posadzono dotychczas 66 miliardów drzew. Ten wielopokoleniowy, gigantyczny projekt, potocznie nazwany „Wielkim Zielonym Murem Chińskim”, ma zostać zakończony do roku 2050. Celem końcowym jest wyhodowanie 405 milionów hektarów nowego lasu – pokrywającego 42% terytorium Chin – oraz zwiększenie globalnej lesistości o 10%. Ta nowa linia drzew z założenia ma zapobiegać erozji i pustynnieniu poprzez utworzenie bariery w postaci stabilnego gruntu przecinającego północne części kraju.

Mimo szlachetnych intencji brak właściwej oceny oddziaływania na środowisko i nadmierny nacisk na wykonanie norm w rzeczywistości pogorszyły problem. W latach 80. rząd wprowadził nierodzime gatunki szybko rosnące, sosny i topole, eliminując jednocześnie kluczowe gatunki lokalne takie jak rokitnik zwyczajny, który odgrywa istotną rolę w utrzymywaniu integralności gleby. Sosna i topola są bardzo spragnione, zatem obecność miliardów tych drzew w suchym środowisku obniżyła dziesięciokrotnie wyjściowy poziom wód gruntowych. To z kolei wyniszczyło krótsze korzenie traw preriowych powodując dalsze pustynnienie.

Wydarzenia te uruchomiły pętlę sprzężenia zwrotnego, w wyniku której większe burze piaskowe i brak wody udusiły część posadzonych drzew. Tymczasem pozostałe rośliny spotkała poważna redukcja średniej długości życia – jako że wyrosły z sadzonek, miały przetrwać przeciętnie 40 lat. W efekcie zasadzone w poprzednich dekadach drzewa umierają ze starości. Dodajmy do tego niebezpieczeństwa związane z uprawą monokulturową – miliard topól uśmierciła w 2000 roku zaraza ogniowa – i wynik jest taki, iż od 1949 przetrwało tylko 15% drzew (i jedynie 33% z tych, które posadzono od lat 70.).

Niezamierzoną konsekwencją chińskiej inicjatywy zwiększenia lesistości jest znaczny wzrost powierzchni tamtejszych pustyń. Obok Gobi Chiny mają teraz Takla Makan, drugą co do wielkości wędrującą pustynię świata. W rezultacie rozprzestrzenianie się pustyń uczyniło połowę gruntów prowincji Gansu nienadającymi się do użytku.

Ekspansja pustyń potęguje również zjawisko zanieczyszczenia. Monstrualne burze piaskowe przechodzą przez kraj od marca do maja, a na ich trasie są miasta takie jak Pekin – nota bene położony kilkaset kilometrów od zbliżającej się pustyni. Nawałnice te nie tylko stanowią kolejną podkategorię niebezpiecznej jakości powietrza, lecz także podrywają szkodliwe związki ze skażonej gleby na przemysłowej północy Chin i zrzucają ten toksyczny pył na metropolie.

Nadciągające pustynie zagrażają 400 milionom ludzi, którzy już teraz zmagają się z bezproduktywnymi gruntami marginalnymi i niedoborami wody. […]

Władze Chin zdają sobie sprawę, że stabilność zaopatrzenia żywnościowego kraju jest zagrożona i w związku z tym przejmują duże obszary ziemi uprawnej w innych państwach. Wprowadzają tam przemysłowe praktyki rolnicze, które niszczą gleby, wody gruntowe i rzeki. Chińczycy będą tym sposobem kontrolować lokalną pożywienie. W Brazylii coraz większe obawy budzi plan budowy chińskiej nitki kolejowej o długości 5.000 kilometrów, która ma przeciąć Amazonię i umożliwić dostawy soi, zboża i drewna. Oczywiście działania Chin to tylko niewielka część globalnego dramatu, który zostanie spotęgowany przez dalszą utratę lodu morskiego w Arktyce.

Phys.orgSeria badań wykazała, że zalesienie 100% użytków rolnych świata zmniejszyłoby w tym stuleciu średnią temperaturę globu jedynie o 0,45°C („zagospodarowanie” połowy tego obszaru spowodowałoby spadek jej wartości o 0,25°C). Konkluzja wspólna wszystkim pracom badawczym: sadzenie nowych drzew, bez względu na skalę przedsięwzięcia, nie zrównoważy trwających emisji dwutlenku węgla.

Naukowcy z Kolegium Uniwersyteckiego w Londynie i Uniwersytetu w Edynburgu ustalili, że międzynarodowe plany regeneracji lasów nie są realizowane zgodnie z podpisanymi umowami. Analiza, której wyniki zamieszczono 2 kwietnia 2019 r. w Nature, pokazała, że prawie połowę (45%) rozległych obszarów, które miały zostać objęte ochroną, przeznaczono pod komercyjną uprawę drzew, co znacznie zmniejszy pobór atmosferycznego węgla. Simon Lewis, główny autor badania i ekspert do spraw zmian globalnych, powiedział: Mamy do czynienia ze skandalem. Dla większości ludzi pojęcie ‚regenerowania lasów’ oznacza ochronę lasów naturalnych, natomiast decydenci rozumieją je jako sadzenie monokultur. Takie podejście nie przynosi korzyści klimatycznych, ponieważ plantacje sekwestrują znacznie mniej węgla niż lasy naturalne. Opinia publiczna jest wprowadzana w błąd.

reuters_logoPustynnienie pochłania obszary rolne Indii [Reuters, 18.08.2016]

Według nowej analizy zdjęć satelitarnych ponad jedna czwarta powierzchni lądowej Indii zamienia się w pustynię, a tempo degradacji terenów uprawnych przyspiesza. Raport Indyjskiej Organizacji Badań Kosmicznych stwierdził, iż utrata produktywności rolnej obejmuje 96 milionów hektarów, czyli blisko 30 proc. indyjskiej ziemi. „Jako kraj powinniśmy być więcej niż zaniepokojeni tymi danymi,” powiedział S. Janakarajan, przewodniczący Konsorcjum Azji Południowej na rzecz Interdyscyplinarnych Badań nad Zasobami Wodnymi. „Nie ma żadnego spójnego planu, aby ten proces odwrócić lub złagodzić jego skutki.”

W badaniu, którego inicjatorem było Ministerstwo Środowiska, Leśnictwa i Zmiany Klimatu, uczestniczy 19 instytutów. Jego przedmiotem jest atlas zdjęć satelitarnych wykonanych na przestrzeni ośmiu lat. „Po raz pierwszy przyglądamy się cyfrowemu atlasowi degradacji, który wskazuje nowe obszary postępującego pustynnienia,” powiedział A.S. Rajawat z Centrum Zastosowań Kosmicznych.

Analiza mapowania satelitarnego pokazuje, że nowe obszary północnych stanów Dżammu i Kaszmir oraz wschodnich stanów Orisa i Dźharkhand stają się jałowe – dziewięć stanów odpowiada łącznie za prawie 24 proc. pustynnienia. W Dźharkhandzie, Radżastanie, Delhi, Gudżaracie i Goa dezertyfikacja dotyka już 50 proc. gruntów. „Presja ze strony rosnącej populacji przyniosła rezultat w postaci nadmiernej eksploatacji gruntów pod kątem upraw, wypasu bydła, deforestacji i korzystania z zasobów wodnych, co prowadzi do degradacji terenów suchych,” napisał w raporcie indyjski minister Jitendra Singh.

Thomson Reuters Liczba uchodźców klimatycznych odnotowuje dramatyczny wzrost na całym świecie. W Zimbabwe migranci poszukujący żyznych gleb zalewają rokrocznie wyżyny na wschodzie kraju, gdzie zakładają „nielegalne” domy. Gleby w ich rodzinnych stronach utraciły zdolność wydawania plonów, o czym 27 sierpnia 2015 poinformowała fundacja Thomson Reuters.

Spiegel Online

„Przejmowanie ziemi”: Zagraniczni inwestorzy wykupują ziemię uprawną Trzeciego Świata [Spiegel Online]

Zagraniczni inwestorzy kupują lub dzierżawią ogromne połacie ziemi uprawnej w krajach Trzeciego Świata, aby zyskać na rosnącym popycie na rośliny uprawne wywołanym przez postępujący przyrost populacji. „Przejmowanie ziemi” stanowi nową formę kolonializmu, która często kłóci się z interesami lokalnych społeczności.

Poniżej:

Sprzedane tereny uprawne w procentach (2012)

image-463057-galleryV9-rcoz

Kolor pomarańczowy: wszystkie sprzedane dotychczas grunty rolne, kraje/sprzedawcy. Pod nazwami krajów/sprzedawców – najwięksi nabywcy (1)

Szereg krajów rozwijających się sprzedaje lub wydzierżawia większość swoich gruntów dla zagranicznych inwestorów. Na szczycie listy jest Liberia, której ziemia uprawna w 100 procentach stanowi zagraniczną własność.

Proces ten znany jest jako „przejmowanie ziemi” i wywiera dramatyczny wpływ na kraje w Afryce, Ameryce Południowej, Azji i Europie Wschodniej. Około połowa gruntów rolnych na Filipinach jest własnością zagranicznych inwestorów. Na Ukrainie firmy amerykańskie przejęły ponad jedną trzecią krajowej ziemi uprawnej.

Wzrost liczby ludności w krajach takich jak Indie i Brazylia napędza popyt na rośliny zbożowe, a inwestycje w grunty rolne stwarzają szansę na solidne zyski.

W wielu przypadkach ludność cierpi z powodu tej nowej formy kolonializmu, a sadzenie monokultur osłabia gleby.

(1) Władze Arabii Saudyjskiej poinformowały, że obywatele kraju będą całkowicie uzależnieni od importu żywności przed rokiem 2016. 

NASA

Czy na Bliskim Wschodzie skończy się woda? Nowe zdjęcia NASA ostrzegają przed niedoborami [Science Recorder]

NASA informuje, że zdjęcia satelitarne ujawniają niepokojące wyczerpywanie dwóch ważnych źródeł słodkiej wody na Bliskim Wschodzie, ostatni z symptomów wskazujących na to, że region może znaleźć się w obliczu niedoborów wody dotykających miliony ludzi.

Obrazy uchwycone przez bliźniacze satelity NASA – Gravity Recovery i Climate Experiment (GRACE) – pokazują, że dorzecza Tygrysu i Eufratu na Bliskim Wschodzie doświadczyły znaczącej utraty swojej objętości.

Badanie opublikowane w piątkowym wydaniu pisma Water Resources Research zestawia łączne, kilkuletnie dane dotyczące regionalnych źródeł słodkiej wody. Analiza przeprowadzona została przez naukowców z należącego do NASA Goddard Space Flight Center w Greenbelt, stan Maryland; Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine i National Center for Atmospheric Research w Boulder, stan Colorado.

Jay Famiglietti, główny badacz z ramienia Uniwersytetu Kalifornijskiego, powiedział, że obecne tempo wyczerpywania wody na Bliskim Wschodzie osiąga alarmujące tempo.

„Dane GRACE demonstrują zastraszające tempo spadku całkowitej objętości wody w dorzeczu Tygrysu i Eufratu, rzek, które w skali globalnej znajdują się obecnie na drugim miejscu – zaraz po Indiach – pod względem tempa utraty zmagazynowanych wód gruntowych,” powiedział Famiglietti.

W informacji prasowej NASA i Uniwersytetu Kalifornijskiego ujawniono, że wyczerpywanie słodkiej wody wzrasta nieprzerwanie od siedmiu lat. Według opublikowanej noty regiony w Turcji, Syrii, Iraku i Iranie doświadczają utraty wód Tygrysu i Eufratu od 2003 roku. Od tamtej pory dorzecza utraciły szacunkowo 144 km sześciennych słodkiej wody. Informacja akcentuje fakt, iż jest to ilość porównywalna z objętością Morza Martwego. Według badania za około 60 procent tej utraty odpowiada pompowanie wód gruntowych z podziemnych rezerwuarów, co zdaniem naukowców jest nie do utrzymania.

Według Famigliettiego nowe dane mogą oznaczać poważne kłopoty dla Bliskiego Wschodu. Wiele rządów na całym globie deklaruje, że ochrona kluczowych źródeł wody pitnej stanowi ich główny priorytet. Problem nie ogranicza się bynajmniej do Bliskiego Wschodu. Dzisiaj 36 procent ludności świata – około 2,4 miliarda ludzi – zamieszkuje regiony o niedostatecznym zaopatrzeniu w wodę, 22 procent światowego PKB (9,4 biliony dolarów przy cenach z roku 2000) pochodzi z ubogich w wodę obszarów. Co więcej 39 procent światowej produkcji zbóż – głównego źródła pożywienia populacji świata – jest nie do utrzymania pod względem wodnej eksploatacji.

„Tempo było szczególnie uderzające po suszy z roku 2007,” powiedział Famiglietti. „Tymczasem popyt na słodką wodę nadal rośnie, a region nie koordynuje swojej gospodarki wodnej z powodu odmiennych interpretacji prawa międzynarodowego.”

unRośnie liczba i skala piaskowych burz [BBC, 17.06.2016]

Badacze ONZ poinformowali o gwałtownym wzroście liczby kurzaw i burz piaskowych. Skutki trendu są szczególnie dotkliwe na Bliskim Wschodzie. Doświadcza ich w największym stopniu Iran i Kuwejt, ponieważ potężne wiatry przenoszą tam piasek i pył z Syrii i Iraku. Fenomen pojawia się również w nowych miejscach takich jak Azja Środkowa. „W ciągu ostatnich 15 lat na Bliskim Wschodzie znacznie zwiększyła się częstotliwość i intensywność kurzaw i burz piaskowych,” powiedział Enric Terradellas, pracownik centrum prognoz regionalnych burz piaskowych Światowej Organizacji Meteorologicznej. „Burze zasilane są w dużej mierze przez Irak, gdzie nastąpiła redukcja przepływu rzek spowodowana szaleńczym tempem budowy zapór w krajach znajdujących się w górze rzeki. Doprowadziło to do osuszenia bagien i jezior, zarówno w Iraku, jak i Iranie, a pozostawione osady stanowią bardzo ważne źródło regionalnego pyłu.” Program Środowiskowy ONZ (UNEP) przewiduje, że w ciągu dekady w Iraku może być 300 burz piaskowych rocznie; obecnie jest ich około 120. Według przedstawicieli irańskiego departamentu zdrowia nawałnice nawiedzają regularnie 14 prowincji kraju, z Teheranem włącznie.

Niektóre części Azji Środkowej podobnie mają do czynienia z piaskowym żywiołem. Morze Aralskie wysycha i problem pyłu nasila się chociażby w Kazachstanie i Mongolii,” wyjaśnił Alexander Bakłanow, kolejny ekspert Światowej Organizacji Metrologicznej. Pył i piasek z Mongolii i pustyni Gobi dociera do Chin, Półwyspu Koreańskiego i Japonii, gdzie budzi niepokój związany z konsekwencjami dla zdrowia publicznego. Burze powstające na Saharze rozprzestrzeniają po całej Afryce Środkowej zabójcze zarodniki, które wywołują zapalenie opon mózgowych. „Burza piaskowa składa się z ogromnej ilości zawieszonych w powietrzu cząstek i kiedy są one wdychane, mogą dostać się do płuc i spowodować m.in. choroby układu oddechowego i serca,” powiedział Diarmid Campbell-Lendrum, ekspert ds. zdrowia i klimatu ze Światowej Organizacji Zdrowia. WHO stwierdziła, że burze piaskowe przyczyniają się do pogorszenia jakości powietrza i powodują śmierć milionów osób rocznie

Susze

[Globalna mapa zagrożenia suszą]

W 2016 roku miliony rolników ze środkowych Indii straciło swoje źródło utrzymania i przenosi się do miast. Są klimatycznymi uchodźcami, którzy stanęli w obliczu dramatycznej konieczności ucieczki przed głodową śmiercią. Tamtejsza susza jest powtórką z Syrii, tylko na znacznie większą skalę. Podobne sceny będą powracać regularnie i coraz częściej. W Bangladeszu, w nisko położonych regionach przybrzeżnych i deltach świata setki milionów ludzi do opuszczenia domów zmusi podnoszący się poziom morza. Na Południowym Zachodzie USA, w Indiach, Afryce, Ameryce Południowej, Bliskim Wschodzie i południowej Europie następne setki milionów wkrótce stracą swoje domy wskutek suszy. Globalna cywilizacja zawiodła i nie zapobiegła katastrofalnemu wzrostowi planetarnej temperatury.

Susza była kiedyś problemem regionalnym. Teraz obejmuje cały świat. Trwa co najmniej od 2013 roku. Doświadczają jej ogromne obszary każdego kontynentu. W wielu regionach świata rośliny doświadczają stresu zagrażającego ich życiu. Wybucha coraz więcej pożarów na terenach o zmniejszonym poziomie wilgotności gleby.

Azja

Indie

[BBC, 20.04.2016; The Guardian, 2.05.2016]

Rząd Indii poinformował Sąd Najwyższy, że panującej w kraju suszy doświadcza już co najmniej 330 milionów obywateli z 256 okręgów. Zdaniem władz liczba ta odnotuje znaczny wzrost, ponieważ część stanów, które cierpią na niedobory wody nie zdążyło przesłać swoich raportów. Susza zbiega się z falą ciepła obejmującą większość terytorium Indii. Temperatury przekraczają 45°C. […]

Zdesperowani rolnicy z sąsiedniego stanu regularne podejmują próby kradzieży wody z tamy Barighat, zmuszając władze Madhya Pradesh do rozlokowania uzbrojonych strażników w celu zabezpieczenia dostaw. „Woda jest na tym obszarze cenniejsza niż złoto,” powiedział Purshotam Sirohi, którego zatrudniono do ochrony tamy w Tikamgarh. „Pilnujemy tej zapory przez całą dobę.” Niestety, środki bezpieczeństwa nie są w stanie powstrzymać suszy przed pustoszeniem tamy, której obecny zapas wody wystarczy zaledwie na miesiąc.

Dwa słabe monsuny spowodowały poważne niedobory wody i straty w uprawach aż w 10 stanach. Przedsięwzięto nadzwyczajne środki, w tym policyjny nadzór punktów dystrybucji i kolejowe transporty z wodą wysyłane do najbardziej suchych regionów.

Synoptycy z Nowego Delhi prognozują ponadprzeciętny monsun. Ale wielu rolników takich jak Gassiram Meharwal z miejscowości Bangaye w Madhya Pradesh nie podziela tego optymizmu. Jego pszenica nie obrodziła przez dwa kolejne lata. „Nasze pola skazane są na zagładę. Przypominają beton,” powiedział. Tysiące hektarów ziemi zamieniło się w nieużytki i rosną obawy o los zwierząt hodowlanych, które narażone są na niedobory paszy. […]

19 maja 2016 odnotowano najwyższą w historii kraju temperaturę: 51 stopni Celsjusza. Wyniszczające upały nie ustają od tygodni. Zmarło wiele osób. Rośliny uprawne obumarły w ponad 13 stanach, zmuszając dziesiątki tysięcy rolników do porzucenia gospodarstw i przeniesienia się do miejskich slumsów. Inni wybrali samobójstwo. Rzeki, jeziora i tamy wyschły w wielu częściach zachodnich stanów Radżastan, Maharasztra i Gudźarat. […]

Po ucieczce przed suszą ze stanu Andhra Pradesh samotna matka o imieniu Manikamma mieszka teraz w malutkiej budzie w stolicy Indii. Jej domem są slumsy, które regularnie zalewa cuchnąca deszczówka. Nie miała wyboru. Musiała sprzedać swoje gospodarstwo za bezcen i i przenieść się z dwójką dzieci do tego przeludnionego skupiska „chatek” zbudowanych z brezentu i innych materiałów znalezionych w śmietnikach i na ulicach Nowego Delhi. „Rzeka Penna całkowicie wyschła,” powiedziała Manikamma. „Wodę pitną mieliśmy tylko raz w tygodniu. Gdybym nie wyjechała, moje dzieci umarłyby z głodu.” Teraz zarabia 4 dolary dziennie przenosząc cegły.

Grupa ponad 150 czołowych ekonomistów, aktywistów i akademików napisała list otwarty do premiera Narendra Modiego, określając reakcję rządu mianem „apatycznej, pozbawionej zarówno pilności, jak i współczucia.” Brak pomocy zmusił mieszkańców obszarów wiejskich do „masowej migracji”, co wykazał raport opublikowany przez grupę organizacji pozarządowych. Oczywistym dowodem exodusu są pustoszejące wsie i miasteczka, a także kolejowe dworce, gdzie wysiedleni mieszkańcy czekają na pociągi objuczeni dobytkiem, który zdołali ze sobą zabrać.

Iran

[New York Times, 19.12.2015]

Iran znajduje się w uścisku siedmioletniej suszy, która wyraźnie nie ustępuje i zdaniem wielu ekspertów może stanowić nową normalność. Nawet powrót dawnych poziomów opadów deszczu może nie wystarczyć, by zażegnać kryzys wodny, ponieważ w ciągu minionego półwiecza kraj skonsumował 70 procent swoich warstw wodonośnych.

Od zawsze suchy Iran stoi w obliczu pustynnienia, ponieważ jeziora i rzeki zanikają, a niegdyś żyzne równiny stają się jałowe.

W Zanjan, na północny zachód od Teheranu, zabytkowy most Mir Baha-eddin przecina rzeczne koryto piasku, kamieni i chwastów. W Gomishan, nad brzegiem Morza Kaspijskiego, rybacy – którzy kiedyś wznosili domy na palach otoczone słodką wodą – muszą pokonać wiele kilometrów, żeby dotrzeć do wycofującej się linii brzegowej. W Urmii, położonej blisko granicy z Turcją, mieszkańcy organizują protesty domagając się, by rząd wypełnił wodą rozległe niegdyś jezioro, które teraz jest jedynie źródłem burz piaskowych.

W ostatnim dziesięcioleciu wyginęło ponad 15 procent drzew pistacjowych rosnących na 61 tysiącach hektarów głównego obszaru produkcyjnego w prowincji Kerman.

Ogólnokrajowa sieć zapór, wychwalana w państwowej telewizji jako znak postępu i gospodarki wodnej, dokłada się do niedoborów wody w wielu miejscach i przyczynia do wyczerpywania wód gruntowych. W Isfahanie legendarna rzeka Zayanderud wije się przez miasto niczym pyłowa blizna rozmiarów Sekwany, ponieważ urzędnicy musieli odprowadzić jej wody do pustynnego miasta Yazd.

Latem urzędnicy z trudem zdołali utrzymać dostawy wody w Teheranie – zawartość rezerwuarów spadła do niebezpiecznie niskiego poziomu. Dopłaty do rachunków za wodę i elektryczność zachęcają do nadmiernego zużycia na obszarach miejskich. Isa Kalantari, były minister rolnictwa, ostrzega, że w ciągu piętnastu lat ponad połowa prowincji Iranu może nie nadawać się do zamieszkania, co doprowadzi do wysiedlenia milionów ludzi.

Podobnie jak w dotkniętej suszą Kalifornii, rolnictwo Iranu pochłania prawie 90 procent wody. Sytuację pogarsza dominacja wielowiekowych, prymitywnych metod nawadniania i innych nieekonomicznych praktyk.

W przypadku, gdy nie ma już jezior i rzek, zdesperowani rolnicy i gminy sięgają po szczuplejące zapasy wód podziemnych. Firmy, które prowadzą wiercenia zgłaszają, że coraz częściej nie znajdują niczego, nawet na głębokości 200 metrów. Kiedy jednak natrafią na wodę, bywa ona zanieczyszczona metalami ciężkimi i arsenem uwolnionymi z osadu przez wiertła. […]

Wietnam

[Vietnamnet, 26.07.2015]

Wietnam jest jednym z największych na świecie producentów ryżu, jednakże wywołany zmianą klimatu wzrost liczby burz i rozległych powodzi niszczy źródło utrzymania tamtejszych rolników. Klęski żywiołowe rujnują infrastrukturę i gospodarkę kraju, ponieważ niszczą groble, kanały, zwierzęta gospodarskie i tysiące hektarów upraw rocznie. […] Wietnam stoi w obliczu spotęgowanej zmienności opadów, długotrwałych susz i zwiększonej częstotliwości ekstremalnych zjawisk pogodowych. […]

[Tuoitrenews, 29.07.2015]

Delcie Mekongu – największemu spichlerzowi Wietnamu, domowi rozległej sieci rzek i kanałów – zagraża wzrost poziomu słonej wody wpływającej na pola ryżowe i do gospodarstw rolnych.

Zmiana klimatu przybrała na sile i jej negatywne skutki przestały być treścią prognoz – są widoczne w regionie już teraz. Na licznych obszarach nie ma słodkiej wody, a ilość słonej wzbiera podczas pory deszczowej. Ziemia innych rejonów zapada się wzdłuż brzegów rzek.

W bieżącym miesiącu, który jest częścią pory deszczowej, wiele terenów Delty Mekongu zostało zniszczonych przez zwiększającą się objętość słonej wody w rzekach i kanałach. Jednym z przykładów jest gmina Hung Phu w obwodzie My Tu prowincji Soc Trang. Z powodu obecności słonej wody tamtejsze drzewa owocowe zwiędły, poważnie ucierpiały akwakultury. „Nigdy wcześniej nie byliśmy świadkami podobnej sytuacji,” powiedział Vo Van Dep, którego farma liczy 25.000 ryb. „Kilka dni temu zwiędły rośliny wodne unoszące się na powierzchni rzeki. A teraz pozdychały nagle wszystkie moje ryby.”

W prowincjach graniczących z morzem panują jeszcze gorsze warunki. Rolnicy porzucili swoje pola ryżowe i udali się do miast w poszukiwaniu pracy, m.in. w branży stolarskiej i handlowej.

Doktor Le Anh Tuan, wiceprezes Instytutu Badań nad Zmianą Klimatu przy Uniwersytecie Can Tho, wyjaśnił, że wtargnięcie słonej wody do rzek Delty Mekongu jest wynikiem niskiego poziomu słodkiej wody w tych rzekach. Obszary w górze Mekongu, należące do Laosu i Tajlandii, konfrontują się z poważną suszą, dodał Tuan. […]

[U.S. News, 17.03.2016]

Według urzędników południowa Delta Mekongu w Wietnamie, region największych krajowych upraw ryżu, przeżywa swoją najgorszą od lat suszę. Państwowe media zacytowały raport władz kraju, który stwierdził, że około 575.000 osób brakuje wody pitnej. Według MSZ sąsiednie Chiny podwoiły ilość wody odprowadzanej z zapory w prowincji Junnan, aby złagodzić skutki kryzysu. Ma Quang Trung, przedstawiciel Ministerstwa Rolnictwa, powiedział, że poziom wody słonej, która wdziera się w głąb lądu, jest bezprecedensowy – zdewastowała już 180.000 hektarów pól ryżowych.

Cao Duc Phat, minister rolnictwa, powiedział, że jeśli susza w Delcie Mekongu potrwa do rozpoczęcia pory deszczowej w czerwcu, to zasianie 500.000 hektarów ryżu będzie niemożliwe. Kryzys wodny zaczyna już odciskać swoje piętno na Ho Chi Minh – największym mieście i centrum gospodarczym kraju. Woda morska wpłynęła już do rzek Sajgon i Dong Nai będących głównym źródłem wody pitnej mieszkańców metropolii. Susza i obniżony poziom wód w Delcie Mekongu wywołują napięcia między Wietnamem i państwami sąsiadującymi, ponieważ ich rolnictwo całkowicie uzależnione jest od Mekongu. W styczniu Tajlandia zirytowała Wietnam, kiedy to bez uprzedniej konsultacji przekierowała wody rzeki, aby nawodnić swoje spragnione prowincje.

Tajlandia

[The Straits Times, 9.07.2015; CCTV America, 19.07.2015]

Katastrofalna susza opóźnia okres wegetacyjny, w którym tajscy rolnicy sadzą swój ryż. Krany wysychają, jezdnie zapadają się, a żołnierze strzegą kanałów i dróg wodnych. Rzeka Chao Phraya w Tajalndii – która zaopatruje w wodę pitną Bangkok – staje się słona, ponieważ opadający poziom pozwala wodzie morskiej zalewać jej górny odcinek. Na jednej trzeciej obszaru kraju wprowadzono racjonowanie wody – wiele terenów uznano za strefy klęski żywiołowej. […]

O tej porze roku pani Ranong Rachasing byłoby na swoim poletku; pracowałaby ciężko, zanurzona po kostki w wodzie, by zapewnić kwitnienie ryżowym polom dzięki wiedzy doskonalonej przez lata kultywacji najsłynniejszego produktu eksportowego Tajlandii. Teraz pola tej 57-latniej kobiety leżą odłogiem, spieczone promieniami palącego, letniego słońca. „Tak źle jak w tym roku jeszcze nie było. Nie padał deszcz, więc nie ma i wody. To najgorsza susza, jaką kiedykolwiek widziałam,” powiedziała, stojąc w popękanym polu w okręgu Bang Pla Ma prowincji Suphanburi, dwie godziny jazdy na północ od Bangkoku. […]

[The Telegraph, 04.2016]

Producenci ryżu z tajskiej prowincji Suphan Buri z coraz większą desperacją walczą o wodę do irygacji swoich pól. Tajlandia, wiodący eksporter tego artykułu spożywczego, zmaga się z największą od dekady suszą. Pora deszczowa już trwa, ale Narodowe Centrum Ostrzegania o Katastrofach informuje, że brak opadów odnotowuje siedem spośród 67 prowincji, a racjonowanie wody obejmuje prawie jedną trzecią kraju. Rolnicy zostali poproszeni o opóźnienie sadzenia ryżu do sierpnia, a rząd Tajlandii obniżył swoją tegoroczną prognozę zbiorów o ponad 2 miliony ton.

Filipiny

[Common Dreams, 4.04.2016]

Na początku kwietnia 2016 filipińska policja i wojsko otworzyły ogień do 6.000 głodujących rolników i przedstawicieli rdzennej społeczności Lumad. Śmierć poniosło 10 osób. Demonstranci domagli się pomocy w związku z katastrofalną suszą. „Reakcją rządu na głód jest przemoc,” powiedział Zeph Repollo, działacz klimatyczny z Azji Południowo-Wschodniej. Ofiary blokowały autostradę w prowincji Cotabato, domagając się dostarczenia 15.000 worków ryżu, które złagodziłyby skutki głodu. Trzymiesięczna susza, wywołana przez rekordowe temperatury, zniszczyła uprawy, a teraz zagraża ich życiu. Gubernator prowincji zignorował ten desperacki apel. „Zaczęło się od bicia. Nie wpadlibyśmy w złość, gdyby nas nie zaatakowano. Trwa kryzys. Nie mamy nic do jedzenia, nie mamy zbiorów. Nasze rośliny wyschły. Woda także,” powiedziała miejscowa rolniczka Noralyn Laus.

Mongolia

[Ulan Bator Post, 24.07.2015]

Według Mongolskiego Związku Plantatorów około 80 procent upraw zostało zdewastowanych tego lata przez ekstremalną suszę, która ogarnęła cały kraj. Choć sytuacja osiągnęła poziom krytyczny, Ministerstwo Przemysłu i Rolnictwa nie podjęło jeszcze żadnych działań; nie powiadomiło nawet opinii publicznej o tym, co się dzieje. […]

Kiedy przedstawiciel związku przekazał ministerstwu raport o obumierających roślinach, urzędnicy powiedzieli mu, żeby „nie był taki przybity i myślał pozytywnie.” […] Krajowa produkcja najbardziej podstawowych produktów spożywczych Mongolii – mąki i zboża – właśnie została okrojona. […]

Afryka

[CSMonitor, 19.04.2016; The Guardian, 16.03.2016]

Niebo nad polami Ramosa Pholo lśni błękitem z pocztówki, zalewa światłem starannie posadzone rzędy kukurydzy, fasoli i słoneczników. Z daleka widok ma sielankowy charakter, ale z bliska już takim nie jest. Przez ostatnich sześć miesięcy pan Pholo czekał aż obłoki przesłonią ten rozedrgany horyzont a deszcze zmiękczą wysuszone na kość pola. Tymczasem słoneczniki zwiędły, zaś łodygi kukurydzy, zazwyczaj równie wysokie jak on, sięgają do pasa. „Zajmuje się uprawą przez całe życie i jest to najgorszy sezon, jaki kiedykolwiek widziałem,” mówi podtrzymując dłonią kielich obumarłego słonecznika. „Uszkodzonych jest około 99 procent moich upraw – ten rok będzie całkowitą klęską.” Jeśli prognozy się sprawdzą, nieurodzaj ten nie będzie najgorszym, jakie dane będzie przeżyć panu Pholo. Potężna susza, która ogarnęła od ubiegłego roku południową i wschodnią Afrykę, stanowi złowieszczy sygnał ekstremalnej, potęgowanej przez zmianę klimatu pogody, która zagraża bezbronnym już społecznościom. Ich egzystencja nierozerwalnie spleciona jest z klimatem. […]

Ponad 36 milionów ludzi stoi w obliczu głodu w południowej i wschodniej Afryce, ostrzegła ONZ. Kontynent zmaga się z najgorszą od dziesięcioleci suszą w czasie rekordowo wysokich temperatur. Państwem najbardziej dotkniętym przez obecny kryzys jest Etiopia, gdzie nie spadły deszcze nawadniające cztery piąte krajowych upraw. UNICEF podał, że pomocy żywnościowej potrzebować będzie 10 milionów ludzi. Kryzys zaszkodził nawet Etiopczykom, którym głód bezpośrednio nie zagraża. Przerwał naukę blisko 4 milionom dzieci i młodzieży, które „nie mają dostępu do odpowiedniej edukacji.”

Sąsiednie kraje zmagają się z głodem. Pola nie obrodziły w Somalii, Sudanie i Kenii. Brak opadów deszczu sprawił, że ponad 20 milionów ludzi doświadcza w regionie niebezpieczeństwa żywnościowego. Ogólnie głód odczuwa już 16 milionów mieszkańców Afryki Południowej, a liczba ta może szybko wzrosnąć. Zagrożonych jest ponad 40 milionów osób z obszarów wiejskich i 9 milionów ubogich rezydentów miast. Zimbabwe, niegdyś spichlerz regionu, jest jednym z najbardziej poszkodowanych państw. W lutym prezydent Robert Mugabe ogłosił stan klęski żywiołowej z powodu suszy, a w niecały miesiąc oficjalne szacunki osób potrzebujących pomocy żywnościowej wzrosły z 3 do 4 milionów. Kraje ościenne również zabiegają o pomoc żywnościową, z RPA włącznie. Kryzys humanitarny ma wymiar międzypaństwowy.

Karaiby

Haiti

[Think Progress, 15.04.2026]

Mirene Raymond nie widziała prawdziwej ulewy od zeszłego roku. 69-letnia kobieta uprawia ryż i jest jedną z milionów osób zagrożonych niedożywieniem i głodem z powodu połączonych skutków zmiany klimatu i El Niño. „Po raz pierwszy w życiu doświadczam tak złej sytuacji,” przyznała. „Miewaliśmy susze, ale nigdy takiej jak ta.” Na Haiti odnotowano tegoroczną utratę plonów. Susza na Karaibach trwa już trzeci rok z rzędu. Pani Raymond wykorzystała wszystkie swoje zapasy. Kiedyś mogła znaleźć nabywców na większość swoich zbiorów, a nawet kupić ryż od innych rolników i sprzedać go po wyższej cenie na rynku lokalnym. „Region Artibonite był kiedyś w stanie zaopatrywać w ryż cały kraj. Ludzie z całego Haiti przyjeżdżali tutaj, aby zakupić ryż. W obecnej sytuacji nie możemy nawet zapewnić odpowiedniej jego ilości mieszkańcom regionu,” powiedziała. „Ryżu wystarczy tylko na własne potrzeby.” Według badania przeprowadzonego przez Światowy Program Żywnościowy (World Food Program – WFP) ponad pięć milionów Haitańczyków stoi w obliczu braku bezpieczeństwa żywnościowego. Wśród nich 1.5 miliona osób jest już w krytycznym położeniu. To dwa razy więcej niż jesienią ubiegłego roku. „Susza zepchnęła ludzi w jeszcze gorsze ubóstwo i głód, a wiele gospodarstw miało słabe plony przez kilka lat z rzędu. W rezultacie wszelkie alternatywne strategie utrzymania i przetrwania są praktycznie wyczerpane,” ostrzegł Carlos Veloso pełniący obowiązki dyrektora WFP na Haiti.

Ameryka Północna

[New York Times, 9.05.2016]

Zimowe deszcze, które przyniosło ze sobą zjawisko El Niño, nie zdołały przerwać, a nawet złagodzić najgorszej suszy w dziejach Kalifornii. Chociaż w górach Sierra Nevada spadł śnieg, a woda wypełniła jezioro Shasta i kaskady na rzece Kern, susza, która rozpoczęła się w 2011 roku, nadal obejmuje 90% powierzchni stanu. Na jej zakończenie nie ma perspektyw. Uznając ten fakt, władze wprowadziły rozporządzenie o permanentnym oszczędzaniu wody. W maju 2016 poziom wód jeziora Mead, największego rezerwuaru USA, był najniższy w historii.

Ameryka Południowa

Salwador

[News Trust, 14.04.2016]

Po raz pierwszy w historii kraju władze Salwadoru ogłosiły stan alarmowy w związku z niedoborami wody, powołując się na skutki zmiany klimatu i zjawiska El Niño. W ciągu ostatnich czterech lat doszło do znacznej redukcji opadów, a poziomy wody w rzekach i rezerwuarach osiągnęły stan krytyczny, powiedział podczas konferencji prasowej prezydent Sánchez Cerén. W ostatnich tygodniach mieszkańcy dzielnic usytuowanych na obrzeżach stolicy kraju San Salvador protestowali z powodu niedoborów wody w ich społecznościach.

Meksyk

[Televisa News, 25.06.2016]

W stanie Tabasco trwa jeden z najgorszych kryzysów w historii Meksyku: susza i upały zabijają zwierzęta gospodarskie. „W tych warunkach tracą one od 35% do 40% swojej masy ciała. Przy obserwowanym braku pożywienia zginie 2%–2.5% osobników,” powiedział Baltazar Sánchez Fuentes, sekretarz Związku Hodowców w Tabasco. Brak opadów w maju i czerwcu spowodował ekstremalną suszę w 12 z 17 gmin. Do tej pory zabiła ona około 45 tysięcy zwierząt. „Niedobór energii i witamin, a zwłaszcza substancji odżywczych, powoduje osłabienie układu odpornościowego i zwierzęta stają się podatne na działanie bakterii i wirusów,” dodał Fuentes. Trawa jest sucha, bydło chudnie i zdycha. Innym zabójczym czynnikiem są wysokie temperatury. Spożywanie gorącej wody powoduje biegunki, a w moczu pojawia się krew. Choroby trapiące inwentarz pozbawiły 10 gmin statusu eksporterów. „Niezbędne jest spełnienie wymaganego kryterium stanu zdrowia, które kwalifikuje się jako ‚A’. Tymczasem dominują przypadki gruźlicy i brucelozy. Obecnie jedynie rejon Chontalpa posiada ocenę ‚A’, która umożliwia eksport do USA. Reszta stanu ma wykluczającą notę ‚B’,” wyjaśnił Fuentes. Tabasco był jednym z czołowych producentów wołowiny i mleka w Meksyku.

Boliwia

[TruthOut, 2.12.2016]

Boliwia – położona na andyjskich wyżynach środkowej Ameryki Południowej – swoją wodę pitną czerpie głównie z lodowców. Korzysta z niej również rolnictwo, energetyka i lokalne ekosystemy. Antropogeniczne ocieplenie klimatu skurczyło wiele lodowców kraju. Ich rekordowo mały zasięg zmusił rząd do ogłoszenia 21 listopada 2016 stanu wyjątkowego. „Boliwijczycy muszą przygotować się na najgorsze,” powiedział prezydent Evo Morales i wezwał wszystkie samorządy do natychmiastowego zaangażowania funduszy i personelu do wywiercenia studni i przetransportowania dostępnej wody do miast. Wsparcia mają również udzielić siły zbrojne. Ostatnio opublikowane badania wykazały, że w latach 1986-2014 boliwijskie lodowce zmniejszyły się o prawie 50%. Lodowiec na Górze Chacaltaya – lokalizacja usytuowanego najwyżej na świecie ośrodka narciarskiego – zniknął całkowicie. Już przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego ponad połowa gmin funkcjonowała w trybie kryzysowym spowodowanym suszą. Klęska żywiołowa wywołała protesty społeczne w najważniejszych miastach Boliwii, a także konflikty między górnikami i rolnikami o eksploatację warstw wodonośnych. Władze poinformowały, że poziomy wody w rezerwuarach zaopatrujących La Paz są najniższe w historii. 80% zaopatrzenia wodnego stolicy państwa zależy od deszczu. W sezonie 2016-2917 było o 90% mniej opadów niż zwykle. W niektórych dzielnicach miasta woda nie przepływa przez rury i ludzie uzależnieni są od cystern. Ze względu na niskie ciśnienie największy szpital La Paz ograniczył operacje tylko do najpilniejszych przypadków. Placówki edukacyjne wcześniej zakończyły rok szkolny. Nawet obfite deszcze nie wypełnią zbiorników stolicy do końca 2017 roku. Susza najbardziej zdewastowała region rolniczy na wschodzie kraju, który często doświadcza powodzi i nagłych podtopień. Izba Rolna Wschodu odnotowała podczas południowoamerykańskiej zimy prawie 50% spadek plonów, co odpowiada 448.000 tonom soi, kukurydzy i pszenicy. Na nizinach pola ryżowe wyschły przed kiełkowaniem, co pogorszyło inwazję szkodników. Opóźnione deszcze zredukowały uprawy komosy ryżowej o 30%. Doliny Boliwii środkowej usłane są szkieletami zwierząt, które padły poszukując źródeł wody. „Rodziny zaczynają stamtąd migrować,” powiedział burmistrz jednego z miasteczek.

Warto obejrzeć: „Spekulanci z rynków rolnych”

Wpisy powiązane tematycznie: „Wzrost temperatury i fotosynteza,” „Dlaczego globalne niedobory wody stanowią zagrożenie terroryzmem i wojną,”  „Globalne [nie]bezpieczeństwo żywnościowe 2014-2015”

Tłumaczenie: exignorant

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Woda i żywność i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.