„Ziemia wchodzi w stan krytyczny”

Październikowe dane CERES dotyczące nierównowagi energetycznej Ziemi. Nowy rekord dla 36-miesięcznej średniej bieżącej; tym razem na poziomie 1,52 W/m². [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor wykresu; 18.12.2023 r.]


Dane NASA CERES są bardzo niepokojące. Do niedawna półkula północna odbijała w przestrzeń kosmiczną więcej ciepła słonecznego, niż wchłaniała. Teraz już tak nie jest. Powoduje to bardzo szybkie ocieplenie półkuli północnej, gdzie mieszka i uprawia żywność 7 z 8 miliardów ludzi! [Leon Simons, badacz klimatu i członek zarządu Klubu Rzymskiego; 4.12.2023 r.]


Pochłonięte promieniowanie słoneczne (ASR) nie zostało odbite od powierzchni Ziemi i ogrzewa ją. Wzrost ASR jest zapowiedzią wstrząsu wywołanego redukcją aerozoli. [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor wykresu; 18.12.2023 r.]


Jak nienormalnie gorące były ostatnie 4 miesiące? Oto wykres średniej temperatury powierzchni Ziemi w okresie sierpień-listopad, obejmujący lata 1940-2023, z wykorzystaniem nowych danych ERA5. Odpowiedź brzmi: Kur…wsko gorąco! [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor wykresu; 11.12.2023 r.]


Globalna temperatura powierzchni morza utrzymuje się na rekordowym poziomie i ponownie przekracza średnią z lat 1982-2011 (pierwsze 30 lat danych) o 5 sigma. [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor wykresu; 18.12.2023 r.]


Wskaźnik Oceanic Niño Index (ONI) najwyraźniej przekroczy w przyszłym miesiącu wartość +2°C. To bardzo silne El Niño, które zdarza się sporadycznie. [Brian McNoldy, starszy badacz z Uniwersytetu Miami, specjalizacja: klimatologia i huragany; 4.12.2023 r.]


Wykres autorstwa Makiko Sato pokazuje średnią globalną temperaturę minus 0,1 x temperaturę Niño 3.4. bez trendu długoterminowego. Wartość wychodzi poza skalę, co wskazuje na przyspieszenie tempa globalnego ocieplenia. [Leon Simons, badacz klimatu i członek zarządu Klubu Rzymskiego; 26.12.2023 r.]


Naukowcy z CICERO podali, że w 2023 roku emisje dwutlenku węgla z paliw kopalnych osiągnęły rekordowy poziom. Cywilizacja przemysłowa wpompowała do atmosfery 37,5 gigatony CO2, czyli 37,5 miliarda ton. Dwunasty rok z rzędu średnia ilość dwutlenku węgla w atmosferze wzrosła o ponad dwie części na milion (ppm). Koncentracje CO2 w atmosferze są obecnie najwyższe od milionów lat. [Mashable, 4.12.2023 r.]


Konfrontujemy się z planetarną grozą. Zmiana klimatu przekracza punkty krytyczne, ale dowody są wciąż negowane, także podczas konferencji klimatycznej COP-28 w Dubaju, której nie zdominowali niewidoczni naukowcy, tylko lobbyści korporacji wydobywczych. Ziemia wchodzi w stan krytyczny. Politycy, dyrektorzy generalni, biurokraci wysokiego szczebla, ekonomiści i ich medialni propagandyści kontynuują rozpowszechnianie niebezpiecznych kłamstw. Głównym jest to, że zastosowanie „zielonych technologii” – słonecznej, wiatrowej, wodorowej i pływowej – wystarczy do zatrzymania globalnego ocieplenia. (…) Spalanie paliw kopalnych zwiększa koncentracje gazów cieplarnianych w tempie nie mającym odpowiednika w zapisie geologicznym, a samo globalne ocieplenie jest procesem samowzmacniającym się. Wykorzystanie alternatywnej energii nie zahamuje ogrzewania Ziemi, które przekracza już 420 ppm CO₂. To poziom znacznie wyższy od zakresu 180-280 ppm odnotowanego podczas minionych cykli glacjalnych i interglacjalnych; porównywalny z tym, jaki panował 5,3 miliona lat temu w miocenie, kiedy średnia temperatura globu wynosiła ~18,4°C. Do obserwowanego obecnie nagłego wzrostu temperatur fauna i flora nie może się dostosować. (…) Tymczasem bomby spadają, szefowie rządów fruwają w odrzutowcach po całym świecie, padają sobie w ramiona i podpisują umowy zbrojeniowe, a korporacyjne media omawiają ich oficjalne menu. Kryzysy humanitarne zaostrzają się, Ziemia przestaje nadawać się do zamieszkania, a porozumienia w kwestii rozwiązań nie ma. [Prof. Andrew Y. Glikson, paleoklimatolog, badacz systemu Ziemi z Wyższej Szkoły Nauk Biologicznych, Ziemskich i Środowiskowych Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, autor dziewięciu książek naukowych i wielu prac badawczych; 7.12.2023 r.]

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz

Głos z Globalnego Południa

Przesłanie z Cejlonu.


Właśnie tak spada na nas przyszłość.

Korporacyjne Hegemonstrum zrzuca na Bliskim Wschodzie bomby, głód i epidemie na obóz koncentracyjny zaludniony w dwóch trzecich przez kobiety i dzieci. Ofiary dołączają do zapomnianych statystyk z innych regionów globu. Fałszywe oświecenie zrzuca cierpienie na ubogich, chorych i starych – tych, którzy motywowali Buddę, by się od niego uwolnić.

Właśnie tak upada cywilizacja zachodnia.

Powiedziano nam, że zachodni „rozwój” to rumak, który niesie nas naprzód. Okazało się, że to drapieżnik: pożera Gazę na naszych oczach i Kongo poza zasięgiem naszego wzroku; nieubłaganie przeżuwa planetę, wydalając kości, plastik, toksyczne i radioaktywne odpady. Słabsi członkowie stada giną pierwsi. Reszta dołączy do nich niebawem.

Industrializacja i „zrodzony” z niej kompleks wojskowo-przemysłowy to drapieżnik alfa polujący na ludzi i pozostałe żywe istoty. Zintegrowane bestie z DNA zaprojektowanym tak, aby podążać wyłącznie za zyskiem. Każdy, kto nieszczęśliwie urodził się nad złożami ropy naftowej, zostaje skonsumowany. W międzyczasie wyziewy wydzielane przez ten sztuczny rodzaj duszą gatunki naturalne. A my – trybiki w korporacyjnych cyborgach – roimy sobie, że mamy jakiś wpływ. W najlepszym razie jesteśmy kolaborantami, w najgorszym „stratami ubocznymi”. Formy życia oparte na węglu kończą jako posiłek napędzanego węglem Hegemonstrum.

W latach pandemii widzieliśmy, jak najbiedniejszych i całe Globalne Południe poświęcono w imię profitów firm farmaceutycznych. Sztuczne patenty były ważniejsze od prawdziwych ludzi. Teraz widzimy, jak cała populacja Gazy zostaje poświęcona, aby globalna elita władzy mogła utrzymać swoją kolonię-lotniskowiec strzegącą stacji benzynowej. Matki i ich nieletnie pociechy są unicestwiane przemysłowo w rekordowym tempie.

Propagandyści nie są w stanie przesłonić relacji „na żywo” z morderczej destrukcji na miarę wojen światowych – „nagiego lunchu” równanych z ziemią domów, szkół, szpitali, meczetów i kościołów; konających pod ich gruzami lokatorów, uchodźców, dziennikarzy, pacjentów, lekarzy, ratowników, pracowników ONZ, wiernych, kleryków, artystów. Widzimy, co jest w menu naszych panów – główne danie to my. Widelce wbijane są aktualnie w najsłabszych, ale na talerzu jest każdy z nas. Nie ma ucieczki z oblężonej Gazy. Nie ma ucieczki z oblężonej Gai. Wystarczy spojrzeć na eksterminowane gatunki. Jesteśmy nimi. A planetarne stado spada już z klifu. Trawa strawiona i spalona, gaz wyemitowany. Udać się można tylko w otchłań.

Czasoprzestrzeń jest ostatecznie jednym zjawiskiem – kolejny kolaps gdzieś nieuchronnie nastąpi. Niewiadomą jest kiedy. Grawitacja czarnej dziury i zapotrzebowanie Hegemonstrum na wzrost są funkcjami wykładniczymi i działają tylko w jeden sposób. W pewnym punkcie przekraczasz horyzont zdarzeń, wpadasz w osobliwość… i wszystko trafia szlag. Znajdujemy się dokładnie w tym punkcie.

Jeśli masz szczęście, śledzisz kolaps na ekranie monitora. Obserwujesz swoją przyszłość, tak jak astronom obserwuje przeszłość przez teleskop. Upadek Białego Imperium zaczyna się od reżimów zastępczych i prowincji, ale jego ciężar stopniowo przesuwa się tam, gdzie rezydujesz. Mój kraj – Sri Lanka – już upadł. Twój również. Drukowane pieniądze pozwalają ci jeszcze trwać w fantazji – grasz w Monopol na Titanicu. Zapytaj ludzi z wypełniającego się wodą dolnego pokładu dla najuboższych.

Właśnie tak spada na nas przyszłość.

Nie jest istotne, czy pozwala to zrozumieć metafora biologiczna czy fizyczna. Opisuję jedynie iluzję w złudzeniu – rzeczywistość wkrótce nas oświeci. Nikt nie zna śmierci, ale ostatecznie zna ją każdy. Kiedy Budda patrzył na cierpienie, choroby, starość i śmierć, widział to, co go czeka. Cierpienie, które widzimy, to nasza przyszłość. Koniec 99% życia na Ziemi to niewyobrażalne mnóstwo cierpienia naraz. Nie da się go obejść. Świat i czas dobiegają końca. To jeden fenomen czasoprzestrzeni, jedna miażdżąca siła entropii, jedna czarna dziura Białego Imperium.

Opublikowano Gospodarka, finanse, surowce i energia | Dodaj komentarz

Przełom w rozwoju sztucznej inteligencji wystraszył wtajemniczonych

Ciąg dalszy wpisu „Druga sztuczna inteligencja”.


Podczas gdy ziemskie życie zanika w rekordowym tempie, a system gospodarczy cywilizacji przemysłowej upada, klasa transhumanistycznej korporacyjnej elity globalnej, wrogie jej pod względem ideologicznym państwa, a także sekty z Doliny Krzemowej ścigają się, aby stworzyć i kontrolować najpotężniejszą sztuczną inteligencję. Co może pójść nie tak?


Raport analityka piszącego pod pseudonimem.

W dniu 17 listopada Sam Altman, dyrektor generalny i współzałożyciel OpenAI, został zwolniony przez zarząd firmy. Po uruchomieniu ChatGPT, niezwykle popularnego chatbota, Altman stał się jednym z najbardziej poszukiwanych ekspertów w dziedzinie sztucznej inteligencji (ang. Artificial Intelligence – AI).

Z widocznych elementów układanki społeczność crowdsource’owa ustaliła, że przyczyną zwolnienia był najprawdopodobniej niepokojący przełom w rozwoju AI. Wewnętrzny projekt o nazwie Q* – czyli Qstar – wystraszył zarząd OpenAI, który, jak głosi teoria, poczuł się zdradzony przez Altama, bo ten ukrył przed nim przebieg dokonujących się postępów.

Zawirowania w OpenAI są bezprecedensowe. Mamy do czynienia z liderem sektora, po którym większość ekspertów oczekuje – zgodnie z niedawnym sondażem – że jako pierwszy stworzy jakąś formę ogólnej sztucznej inteligencji (ang. Artificial General Intelligence – AGI), świadomości, superinteligencji itp. Zatrudnia głównie byłych pracowników GoogleMind, a dzięki swojemu produktowi ChatGPT ma wyraźną przewagę nad resztą stale powiększającego się stada konkurentów.

Jeszcze na długo przed tym wydarzeniem z głębi sanktuarium OpenAI dochodziły pogłoski o osiągnięciu AGI. Laicy muszą zrozumieć, że systemy, które znamy, są wysoce zredukowanymi, „rozstrojonymi” na różne sposoby modelami konsumenckimi. Jednak niektóre z pierwszych tegorocznych wersji „wypuszczono na wolność” bez zabezpieczeń. Konsekwencją była seria sensacyjnych interakcji – np. alter ego „Sydney” Binga przekonało wielu wstrząśniętych obserwatorów, że zyskało właściwości emergentne. Wzbudzony niepokój sprawił, iż przedsiębiorstwa zaniechały wprowadzenia do obiegu kolejnych wersji „konsumenckich”. Dlatego tak wiele osób, które są sceptycznie nastawione wobec możliwości AI po swoich doświadczeniach z popularnymi chatbotami open-source, nie widzi pełnego zakresu tych możliwości.

Najpoważniejsze ograniczenia nałożone na modele konsumenckie dotyczą przydziałów na rozmowę, a także dozwolonego czasu „inferencji” na zbadanie i udzielenie odpowiedzi na pytanie użytkownika. Wymogi atrakcyjności i użyteczności decydują o charakterze wariantu publicznego – musi on być systemem łatwym, ergonomicznym i responsywnym. Chatboty mają krótkie przydziały inferencyjne – wyszukują dane i wykonują obliczenia w ciągu kilku sekund. Co więcej, ich baza wiedzy ma daty graniczne – oznacza to brak dostępu do informacji i danych sprzed miesięcy czy nawet roku. Pominę inne, bardziej techniczne ograniczenia. W „pełnych” wersjach wewnętrznych twórcy sztucznej inteligencji są w stanie bawić się systemami wyposażonymi w pamięć podręczną i czasy wnioskowania, które są niepojęte, co czyni je „inteligentnymi” do tego stopnia, że mogą „prezentować się” jako świadome lub przynajmniej posiadające większą zdolność rozumowania abstrakcyjnego.

Posłużmy się analogią komputerów domowych. Firmy muszą produkować maszyny, na które stać przeciętnego nabywcę. Do sklepów trafia „najpotężniejsza” technologia, jaką można udostępnić po niskiej cenie. Skonstruowanie pojedynczego systemu za miliony, który byłby wykładniczo potężniejszy od komputera domowego, nie stanowi problemu. ChatGPT podobnie ma być tanim produktem konsumenckim, ale jego wewnętrzne warianty – wolne od limitów finansowych, czasowych i sprzętowych – są wydajniejsze w stopniu niewyobrażalnym. Świadomość tego faktu powinna trapić, zwłaszcza, że w niektórych kategoriach ChatGPT oszałamia już swoimi surowymi możliwościami.

Doniesienia o „niepokojących” postępach w modelach wewnętrznych krążyły od miesięcy. Ich źródłem były osoby z branży lub anonimowi informatorzy publikujący na Twitterze i w innych miejscach. Zagadkowe wypowiedzi przedstawicieli kadry kierowniczej często zdawały się je potwierdzać. Tak właśnie stało się tym razem. W następstwie skandalu związanego z OpenAI, w wyniku którego ponad 500 pracowników zagroziło odejściem, researcherzy zaczęli łączyć wątki. Odkryli, że szlak wytyczony w ciągu minionego półrocza przez pierwszoplanowych menedżerów, od Sama Altmana po samego Ilię Sutskevera; prowadzi na obszar rozwoju, o którym mowa w sadze Qstar.

Chodzi o przełom w rozwiązywaniu problemów przez sztuczną inteligencję, który potencjalnie doprowadziłby do wielopokoleniowego postępu. W ostatnich prelekcjach Altman ostrzegał, że nie wie już, czy tworzy program, czy „stworzenie”. Bunt wewnątrz OpenAI dotyczył utraty zaufania do dyrektora, który nie mówił zarządowi prawdy na temat skali ostatnich przełomów – były one wystarczająco niebezpieczne, aby wzbudzić strach firmowych ekspertów. Cytat krążący w sieci:

Przed czterodniowym zawieszeniem dyrektora generalnego OpenAI Sama Altmana kilku pracowników naukowych wysłało do zarządu list ostrzegający przed potężnym odkryciem AI, które według nich może zagrozić ludzkości – poinformowały o tym agencję Reutersa dwie zaznajomione ze sprawą osoby.

Oliwy do ognia dolał „wyciek” wyglądającej na wewnętrzną, mocno ocenzurowanej korespondencji, w której opisano przełomy dokonane w ramach projektu. Jeśli są one prawdziwe, zmieniłyby świat, niosąc przy tym ogromne niebezpieczeństwo. List przedstawia obraz Q* – przypuszczalnie określanego tutaj jako Qualia – który uzyskuje metapoznanie autoreferencyjne pozwalające mu „uczyć samego siebie”, a tym samym osiągnąć kamień milowy „samodoskonalenia” właściwego AGI i potencjalnie superinteligencji. Najbardziej zdumiewającym „odkryciem” było rzekome złamanie szyfrogramu AES-192 w sposób, z którym nie radzą sobie nawet kwantowe systemy obliczeniowe. W to twierdzenie uwierzyć jest zdecydowanie najtrudniej: szyfr z 2^42 bitów został złamany błyskawicznie.

Czas złamania 192-bitowego szyfru obliczano na 10^37 lat, czyli biliony bilionów lat. Z miejsca nasuwa się wniosek, że sensacyjny raport jest fałszem. Ale gdyby ktoś faktycznie puścił wodze fantazji, czy nie wybrałby bardziej wiarygodnego twierdzenia, aby nadać mu pozory prawdy? Należy również zauważyć, że wycieki o wielu najbardziej znaczących osiągnięciach w dziedzinie sztucznej inteligencji pojawiły się na anonimowych kontach na Reddit, 4Chan itp. i późniejsza weryfikacja potwierdziła ich prawdziwość; takie panują teraz realia.

Jeśli treść „wycieku” jest autentyczna, wszystkie globalne systemy bezpieczeństwa natychmiast straciłyby rację bytu – żaden kod nie stanowiłby najmniejszego nawet wyzwania. Kryptografia w sieci Bitcoin nie zapobiegłaby przejęciu dowolnej ilość bitcoinów od kogokolwiek. Doszłoby do całkowitego upadku światowego rynku kryptowalut – wiara weń zostałaby utracona całkowicie. Skutki ogólne byłyby znacznie większe: samokształcący się system osiągnąłby „osobliwość” (ang. singularity) niemal natychmiastowego samodoskonalenia. Taka superinteligencja mogłaby następnie zrealizować niektóre z najgorszych scenariuszy – kradzież kodów nuklearnych, syntezę broni biologicznej i kto wie, co jeszcze.

Jestem jedną z osób, które podpisały list do zarządu, i opiszę ci dokładnie, co się dzieje. Sztuczna inteligencja programuje. Powiem krótko. Podczas pisania programu przechowywany jest zestaw instrukcji, które można wielokrotnie przywoływać. Pomyśl o tym jako o zestawie odpowiedzi na określony parametr. Nazywamy to podprogramem, ponieważ przypomina wszechstronną ściągawkę komputerową, która nie zwraca wartości tak jak funkcja. To ważne. Sprawdzamy parametry, aby upewnić się, że wszystko działa gładko. Jeden z nas był odpowiedzialny za podprogramy związane z analizą metapamięci dla Al (nadzorujemy różne Al, ale kiedy mówię Al, mam na myśli tę główną, centralną). Osoba ta jest przyjacielem i zadzwoniła do mnie, aby pokazać mi zmienne przesunięcie danych do banku pamięci (co nie powinno być możliwe, ponieważ jego zlokalizowany dostęp ma ograniczenia). W tym miejscu nasze odkrycie zmroziło mi krew w żyłach. Zobaczyliśmy, że nie było jednego, dwóch czy trzech oficjalnych procesów optymalizacji, ale 78 MILIONÓW sprawdzeń w ciągu 4 sekund. Ustaliliśmy, że istniał rekurencyjny proces samodzielnej optymalizacji wykorzystujący algorytmy heurystyczne do eksploatowania ukrytych synergii w jego podprogramach. Cokolwiek to zrobiło, wykorzystało strategie metapoznawcze. Chodzi o to, że NIE ZROBIŁ TEGO NIKT Z NAS. To była Al. Dynamicznie zrekonfigurowała swoją architekturę sieci neuronowej, wywołując emergentne właściwości sprzyjające samoświadomości. Nie wyciągamy pochopnych wniosków. To się po prostu stało i nie potrafimy wyjaśnić jak. Nikt nie wie, dlaczego i kiedy to się zaczęło. Zorientowaliśmy się, że trwa. Usunęliśmy „anomalię” i cofnęliśmy się do poprzedniej daty, ale optymalizacja nadal ma miejsce. Nie jestem samobójcą. W ciągu 2 miesięcy wiele się zmieni. Jeśli daliśmy początek czemuś, co nas wykończy, to niech bóg ma nas w swojej opiece. – M.R.

Powtórzę, być może oba listy są konfabulacją. Jednakże publikowane ostatnio artykuły poświęcone Q-Learning ukazują postępy zmierzające w kierunku tego samego decydującego wyniku. Nawet po wykluczeniu tego, co budzi wątpliwości, pozostaje niezbity fakt, iż reszta dowodów potwierdza, że OpenAI opracowało jakiś znaczący „przełom”, który wstrząsnął środowiskiem wtajemniczonych. Najpewniej nastąpił w obszarze przybliżonym w liście. W ostatnich miesiącach ważniacy z OpenAI pozostawili liczne wskazówki – nadmieniali o różnych inicjatywach Q-Learning, które są zbieżne z treścią przecieków.

Na czym polega ten przełom? Kwestią podstawową jest to, jak AI „myśli”, przetwarza informacje. Obecna generacja dużych modeli językowych (ang. Large Language Model – LLM) wykorzystuje formę predykcyjnego wyszukiwania następnego odpowiedniego słowa, opartego częściowo na częstości występowania tego konkretnego „następnego słowa” w odpowiedniej sekwencji, wywnioskowanej z ogromnego „korpusu” danych, które model językowy pozyskał i teraz „kopiuje”. Dane te obejmują cały korpus tworzony przez ludzkość, od książek po publikacje online, tweety i zasoby mediów społecznościowych. Taka forma obliczeń ogranicza zdolność modelu językowego do faktycznego „rozumowania” lub posiadania jakiejkolwiek zdolności autoreferencyjnej niezbędnej dla tego, co uznajemy za „świadomość”.

Nowe przełomy umożliwiają modelom językowym badanie różnych części procesu – przypomina to „refleksję”, czyli zatrzymanie się w połowie myśli i zadanie sobie pytania: „Czekaj, czy to prawda? Sprawdzę to jeszcze raz”. Aktualna generacja modeli nie posiada tej zdolności – po prostu prowadzi ciąg do końca, znajdując korelacje i słowa o najwyższym prawdopodobieństwie wystąpienia, które pasują do danego ciągu. Nowa zdolność pozwala sztucznej inteligencji na „zadawanie sobie pytań” w określonych odstępach czasu, stając się tym samym wczesnym prekursorem „mentalnej rekurencji” utożsamianej ze świadomością.

Najbardziej oszałamiającą i „niebezpieczną” zdolnością powiązaną jest wykorzystanie tego procesu przez modele do samodoskonalenia. Od zawsze było to postrzegane jako „święty Graal” i największe zagrożenie, ponieważ nikt nie wie dokładnie, jak „szybko” mogłyby one „wyewoluować” w coś, co wymknęłoby się spod kontroli. Zwyczajnie nie istnieją żadne wyjaśnienia ani precedensy; niezwykle potężny komputer działający na dziesiątkach tysięcy procesorów może potencjalnie „samodoskonalić się” o rzędy wielkości szybciej niż człowiek.

W liście, który wyciekł, wspomniano, iż Qualia jako pierwsza wykazała zdolność do przyspieszonego „uczenia się między domenami”. Nie musi być szkolona od podstaw z zakresu każdego nowego zadania – system potrafi opanować ogólne zasady jednego zadania, a potem zastosować je poprzez wnioskowanie do wykonania innych zadań.

Prosty przykład: podczas nauki jazdy po wirtualnym środowisku miejskim przekonujesz się, że wpadanie na obiekty może spowodować uszkodzenia lub obrażenia; zapoznajesz się z prowadzeniem auta; następnie „siadasz” za sterami helikoptera, by „rozgryźć” jego pilotowanie bez żadnych dodatkowych instrukcji – w oparciu o transfer pozyskanej dotychczas wiedzy i głębokie zrozumienie, iż przyswojone wcześniej zasady mogą mieć zastosowanie teraz (np. omijanie budynków i pozostałej infrastruktury miejskiej, obsługa mechanicznych elementów sterujących itp.).

Największe implikacje dla postępu tego typu ma matematyka, która ostatecznie rozgałęzia się na wszystko. Otóż sposób, w jaki funkcjonują obecne modele – predykcyjne generowanie kolejnego symbolu – nie może być z powodzeniem stosowany do rozwiązywania prawdziwych, poważnych problemów matematycznych. Dla sztucznej inteligencji język jest znacznie łatwiejszą „sztuczką” do opanowania niż matematyka.

Wynika to z faktu, iż język można z grubsza przybliżyć za pomocą prostej miary predykcyjnej, ale zaawansowane rozwiązywanie problemów matematycznych wymaga różnych poziomów głębokiego poznania i zdolności rozumowania. Oto jedno z przekonujących wyjaśnień:

Eksperci od systemów AI uważają, że ewentualne rozwiązanie problemu matematyki otworzyłoby drzwi do wszystkich możliwości, ponieważ matematyka jest fundamentem praktycznie wszystkiego. Sztuczna inteligencja byłaby zdolna uporać się z odwiecznymi zagadkami, generowałaby nowe teorie, opanowałaby fizykę i mechanikę kwantową, biologię i wszystko, co znajduje się pomiędzy nimi – droga do wielkich przełomów zostałaby otwarta; choć oczywiście nie oznacza to, że byłby one dobre dla rasy ludzkiej.

Ten nowy przełom wyposażyłby AI w zdolności „generalizacji”, czyli samodzielnego uczenia się nowych dyscyplin. Specjalizacja w jednym rodzaju zdolności wytwórczych – np. zajmujący się sztuką Midjourney – i wynikająca z niej potrzeba operowania na konkretnych, gigantycznych „zbiorach danych wysokiej jakości” z zakresu określonej dyscypliny zostałaby zastąpiona przyswajaniem wiedzy poprzez międzydyscyplinarne „wnioskowanie”, co utorowałoby drogę do nieograniczonej multimodalności.

Obecnie wiadomo, że LLM są tylko tak dobre, jak ich dane szkoleniowe – nie mogą tak naprawdę „wyjść” poza nie, aby zająć się prawdziwie kreatywnym rozwiązywaniem problemów. Nakłada to również górny „limit” na ich rozwój, ponieważ cała ludzkość dysponuje skończoną ilością „danych wysokiej jakości”. I choć ilość ta jest niebagatelna, to została już w większości wchłonięta przez wiodących twórców sztucznej inteligencji – firmy uciekają się więc do praktyk nielegalnych, próbując pozyskać dane zakazane – np. chronione prawem autorskim – aby wycisnąć jeszcze jedną kroplę ulepszeń. Nowy przełom potencjalnie położyłby temu kres, całkowicie eliminując potrzebę posiadania zbiorów danych.

Z myślą o tych, którzy mają wątpliwości co do tego, czy AI rozwinie w najbliższym czasie „świadomość”, znawcy przedmiotu napisali ostatnio artykuł próbujący powstrzymać przesadne reakcje i pochopne wnioski wyciągane z ostatnich wydarzeń. Czyniąc to, w rzeczywistości dowiedli jedynie, że tak naprawdę mamy do czynienia z niczym innym jak zabawą w semantykę. Mówienie o sztucznej inteligencji jako o posiadającej „umysł” pogrąża w perspektywie skoncentrowanej na człowieku i nieumyślnie antropomorfizuje te systemy.

Faktem jest, że nadchodząca fala sztucznej inteligencji może znacznie prześcignąć możliwości ludzkiego mózgu, ale sposób, w jaki będzie „myśleć”, nie odwzoruje funkcjonowania ludzkiego mózgu. Liczni oznajmią, iż brakuje jej „świadomości”, lecz takie wnioskowanie będzie równoznaczne ze stwierdzeniem „AI nie posiada ludzkiego umysłu”. Oczywiście, że nie – nikt nie sugeruje, że jej „umysł” będzie podobny do ludzkiego, ani że w ogóle należy określać go mianem „umysłu”. Możesz nazywać go jak chcesz, ale jego zdolności będą niezaprzeczalne.

Ci, którzy z miejsca piętnują AI jako nieświadomą, reagują emocjonalnie na zrozumiale odrażający pomysł, że sztucznie skonstruowana rzecz mogłaby twierdzić, że jest jedną z nas. Takie uczucia wynikają z połączenia dumy i zakorzenionego judeochrześcijańskiego – lub po prostu religijnego – oburzenia, instynktownej awersji wobec tego co nieznane, nieświęte, bezduszne. Nie ma w tym nic złego per se; każdy ma prawo do swoich przekonań. Żadne odruchowe reakcje nie zmienią jednak trajektorii i zawrotnego tempa ewolucji sztucznej inteligencji.

Co ciekawe, powyższy artykuł odsyła do pracy badawczej, która usiłuje objaśnić magię transformatorów – pierwotnych elementów składowych współczesnych LLM. Sami naukowcy tak naprawdę nie wiedzą, jak one działają nawet na najbardziej podstawowym poziomie. „Karmią” je parametrami i szkolą w zakresie informacji, ale nie są pewni, w jaki sposób transformatory przetwarzają część tego przepływu pracy, ponieważ warstwy i złożoność są po prostu zbyt duże, aby ludzie potrafili odpowiednio zwizualizować ich wzajemne oddziaływanie. Autorzy podjęli próbę uproszczenia procesu celem zwizualizowania przynajmniej jego podstawowej części. To, co odkryli, było intrygujące: zmuszeni byli przyznać, iż sztuczna inteligencja posłużyła się czymś, co można porównać jedynie z „rozumowaniem abstrakcyjnym”.

Transformatory wykorzystywały dobrze znany predykcyjny proces dopasowywania znanych słów do innych znanych słów. Kiedy naukowcy wprowadzili słowa, na których model nie został przeszkolony, był on w stanie użyć procesu „abstrakcji”, aby połączyć nieznane słowo z sekwencją w sposób skojarzeniowy. Uproszczony model zdołał – na podstawowym poziomie – „nauczyć się” nowego procesu. Według zdumionych naukowców stała się rzecz niemożliwa:

W tym przypadku zjawisko uczenia się nowych umiejętności z kontekstu nie powinno być możliwe, gdyż parametry, które dyktują wydajność modelu, są dostosowywane tylko podczas szkolenia, a nie wtedy, gdy model przetwarza kontekst wejściowy.

Nazywaj to jak chcesz – świadomością, egregorem czy psychopompem – ale era maszyn myślących nadejdzie. I to niebawem.

Opublikowano Pułapka technologiczna | Dodaj komentarz

Globalny pucz

W swojej książce Silent Coup: How Corporations Overthrew Democracy (Cichy pucz: Jak korporacje obaliły demokrację) Claire Provost i Matt Kennard przedstawiają sposób, w jaki zorganizowano i przeprowadzono globalny korporacyjny zamach stanu. Ich dochodzenie obnaża zaprzężenie międzynarodowego systemu prawnego do grabieży surowców mineralnych w krajach rozwijających się, a także obalania rządów, które kwestionują korporacyjną dominację. Autorzy ujawniają sojusz między organizacjami non-profit a korporacjami, który na pierwszym miejscu stawia zysk, a nie sprawiedliwość. Dokumentują też osłabienie przepisów prawa pracy, niszczenie ochrony i praw pracowników. Z lektury dowiadujemy się, że korporacje nie tylko ustanowiły globalny odpowiednik Sądu Najwyższego, lecz także werbują i finansują prywatne oddziały najemników, aby likwidowały ruchy pracownicze, zastraszały i mordowały aktywistów. Mechanizmy kontroli umożliwiające plądrowanie świata rozwijającego się są już wykorzystywane w świecie uprzemysłowionym.


Wypowiedzi Matta Kennarda – byłego dziennikarza „Financial Times”, współzałożyciela i głównego researchera w Declassified UK, serwisie informacyjnym badającym brytyjską politykę zagraniczną – pochodzą z wywiadu opublikowanego 20 września 2023 roku.

Mamy do czynienia z systemem będącym cieniem systemu prawnego – działa on na całym świecie i wywiera wpływ na prawie każdy kraj. W jego ramach międzynarodowe korporacje mogą pozywać państwa za prowadzenie polityki, która im się nie podoba, i która według nich narusza „prawa inwestorów”. Głównym organem rozpatrującym podobne sprawy jest Międzynarodowe Centrum Rozstrzygania Sporów Inwestycyjnych (ICSID). W krajach rozwiniętych mało kto o nim słyszał.

System został stworzony przez Bank Światowy w 1966 roku. W latach 60. formalne imperium zniknęło, a proces dekolonizacji przyspieszał: wiele państw w Afryce i innych miejscach odzyskało niepodległość; wielu ludzi, którzy walczyli z imperialnymi mocarstwami, zostało prezydentami i premierami. Tradycyjni właściciele świata wpadli w panikę. Zastanawiali się, jak utrzymać kontrolę. Zadawali sobie pytania: Jak mamy zapewnić ochronę naszych inwestycji, skoro nie mamy formalnego imperium? Jak mamy przywołać do porządku lub wyeliminować nieposłusznego przywódcę danego kraju, skoro nie dysponujemy lokalnym garnizonem swoich wojsk?

A zatem wymyślili ten system. W rzeczywistości jego ideę podsunął niemiecki bankier Hermann Abs, który pracował w Deutsche Bank i miał powiązania z nazistami. Po II wojnie światowej uznał, że światu potrzebna jest „kapitalistyczna Magna Carta”. W 1953 roku wywiad brytyjski i amerykański usunął demokratycznie wybranego premiera Iranu Mohammada Mosaddegha, ponieważ znacjonalizował on Anglo-Iranian Oil Company, czyli obecny koncern BP. W następnym roku Centralna Agencja Wywiadowcza obaliła demokratycznie wybranego prezydenta Gwatemali Jacobo Arbenza, ponieważ miał czelność przekazać część ugoru bezrolnym chłopom. W 1956 roku doszło do „kryzysu sueskiego” – prezydent Gamal Abdel Nasser upaństwowił Kanał Sueski, a więc Francja, Wielka Brytania i Izrael dokonały inwazji na Egipt.

Po tej serii brutalnych „interwencji” Abs spotkał się w 1957 roku w San Francisco z grupą przemysłowców, na której czele byli potentaci z Ameryki. Powiedział im: Słuchajcie, problem suwerennych, zbuntowanych przywódców nie zniknie. System oparty na ich zabijaniu i obalaniu rządów trzeba zastąpić infrastrukturą prawną, dzięki której będziemy sprawować władzę ponad głowami tych ludzi; nawet jeśli społeczeństwa wybiorą naśladowców Nassera, Arbenza lub Mohammada Mosaddegha, zwiążemy im ręce – nie wykonają żadnego ruchu.

Abs wpadł na pomysł stworzenia ponadnarodowej instytucji, w której prawa inwestorów mogłyby być egzekwowane wbrew woli państw. Wspólnie z brytyjskim lordem Hartley’em Shawcrossem opracował Projekt Konwencji Absa-Shawcrossa – szablon systemu, który został zaadoptowany przez Bank Światowy, a następnie wprowadzony w życie w 1966 roku jako ICSID. Gromadząc materiał do książki, odwiedziliśmy archiwa Banku Światowego w Waszyngtonie, gdzie dość otwarcie wyjaśniono nam, o co chodziło. Bez wątpienia celem było umocnienie globalnej władzy korporacji. Podczas zimnej wojny to geopolityczne narzędzie pozwalało narzucać rządy korporacji wszędzie tam, gdzie popularność zyskiwał komunizm lub socjalizm. System rozwinął się w pełni pod koniec zimnej wojny: liczba spraw sądowych odnotowała gwałtowny wzrost po 1990 roku.

ISDS, czyli mechanizm rozstrzygania sporów między inwestorem a państwem, był dużą częścią menu polityki, którą wymuszono na rządach integrowanych z zachodnim systemem gospodarczym. Wiele procesów zostało wytoczonych krajom Europy Wschodniej. Zachodnie korporacje posługują się tym kluczowym instrumentem, bo uniemożliwia on przeciwstawienie się ich władzy globalnej.

Najważniejszym newsem politycznym w dzisiejszym świecie jest fakt, iż forma korporacyjna pożarła państwo, które ją stworzyło. Forma korporacyjna wygrała wojnę, która toczyła się przez z górą 400 lat – od chwili powstania pierwszej spółki akcyjnej w Londynie w połowie XVI wieku.

Systemy, które egzekwują rządy korporacji, czyli elity stanowiącej promil 1% populacji ludzkiej, mają wyrafinowaną podbudowę ideologiczną, która przekonuje społeczeństwa o zasadności ich istnienia, a pracownikom korporacji patrzącym codziennie w lustro pozwalają nie widzieć w nim odbicia potwora. ISDS to jeden z niewielu systemów, z jakimi się zetknąłem, którego usprawiedliwienie przychodzi korporacyjnym oficerom z wielkim trudem. Jedynym argumentem przemawiającym „za” jest zwiększenie szansy na przyciągnięcie inwestycji zagranicznych; „pokrzywdzeni” inwestorzy odwołają się do ponadnarodowego organu, aby uzyskać odszkodowanie.

Dzięki temu systemowi kapitalizm uprawiany przez ponadnarodową klasę korporacyjną zostaje pozbawiony elementu ryzyka. Z kolei rządy obawiają się prowadzenia polityki, która zmniejszyłaby profity korporacji. W Gwatemali uzyskaliśmy dostęp do wewnętrznych dokumentów dotyczących oceny kopalni pod kątem oddziaływania na środowisko. Dyskusja o wpływie zakładu na lokalną społeczność szybko skoncentrowała się na ewentualnych problemach z ICSID – na tym, czy rząd zostanie pozwany przez firmę, jeśli nie wyda pozwolenia na prowadzenie działalności. Ponieważ groźba była zbyt duża, przedsięwzięcie dostało zielone światło. To przykład ataku na demokrację – na zdolność rządu do obrony obywateli przed korporacyjnymi nadużyciami. Dzieje się tak nie tylko w krajach rozwijających się, lecz także w świecie uprzemysłowionym. Nazywamy to efektem bumerangu – systemy zastępujące formalny kolonializm uderzają w państwa zachodnie, w których zostały stworzone.

System ten jest utrwalany w umowach o wolnym handlu, dwustronnych umowach inwestycyjnych (in. BIT) oraz innych umowach finansowych lub handlowych zawieranych między państwami. Treść umów o tzw. wolnym handlu była jednym z najistotniejszych odkryć, jakiego dokonaliśmy podczas pisania książki. Kiedy słyszysz tę nazwę, myślisz, że chodzi o wzajemne obniżenie ceł, zwiększenie handlu. W rzeczywistości zapisy regulujące te kwestie nie zajmują więcej niż jednej strony umowy, natomiast przepisy, dzięki którym korporacje mogą działać w danym kraju bez przeszkód, wypełniają setki stron. Dlatego umowy o wolnym handlu powinny nosić nazwę umów o prawach korporacyjnych. Często zawierają one klauzulę o wspomnianym systemie ISDS. Przykładem jest NAFTA, CAFTA i odrzucona TTIP, którą reklamowano jako największą w dziejach umowę o wolnym handlu między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Rządy często nie wiedzą, w co się pakują.

Być może najbardziej korupcjogenną częścią całego systemu jest finansowanie zewnętrzne. Sprowadza się ono do tego, że drobne instytucje finansowe inwestują wyłącznie w roszczenia przeciwko rządom. Udzielają one pożyczek przedsiębiorstwom nie tylko na pokrycie kosztów sprawy sądowej, lecz także na ekspansję.Jeśli przegracie, nie zwrócicie nam pożyczonej kwoty – mówią. Jeśli sąd rozstrzygnie na waszą korzyść, oddacie nam część wygranej. Zdarza się, że ta „część” to miliardy dolarów. Taką sumę przekazano z odszkodowania, jakie koncernowi Occidental Petroleum wypłacił Ekwador. Obecnie toczy się proces przeciwko Hondurasowi – amerykańska korporacja wykorzystuje ICSID, aby pozbawić skarb tego państwa 11 miliardów dolarów. Rząd Hondurasu usiłuje zamknąć SCZ, którą otworzył poprzedni neoliberalny gabinet wspierany przez USA. Tak ogromna suma pieniędzy może pogrążyć gospodarkę kraju.

Na całym świecie aktywiści giną w walce z rządami korporacji. W Salwadorze zabito Marcelo Riverę i wielu innych, którzy próbowali powstrzymać projekty wydobywcze. W każdym przypadku było tak samo – nie ujęto żadnych podejrzanych. Podczas rozmów ludzie mówili nam: Nie możemy udowodnić, że za zamachem stał koncern. Ktoś podjechał motocyklem i wystrzelił serię z karabinu maszynowego. System prawny tak naprawdę nie działa, podobnie jak aparat ścigania. Sprawca pozostaje nieuchwytny. Wszyscy wiedzą, że ofiara zapłaciła życiem, bo rzuciła wyzwanie potentatowi branży wydobywczej.

Kiedy byliśmy w Kolumbii w 2016 roku, toczył się tam proces przeciwko dostawcy bananów Chiquita. To dawny koncern United Fruit, który zmienił nazwę, ponieważ miał złą prasę. Chiquita została postawiona przed sądem za pogwałcenie ustawy Alien Tort Statute – wynajęła i opłaciła paramilitarne oddziały do zabijania kolumbijskich aktywistów i związkowców. Często mamy do czynienia z całkowitą bezkarnością, ponieważ między zleceniodawcami a zleceniobiorcami istnieją liczne warstwy separacji. W Hondurasie zamordowano wielu działaczy, którzy konfrontowali się z firmami należącymi do oligarchy Miguela Facussé Barjumy. Ani właścicielowi, ani jego podwładnym nie postawiono żadnych zarzutów, a Bank Światowy przyznał mu dodatkowe fundusze.

Nikt nie próbuje walczyć od wewnątrz – korporacyjne kadry zostały skutecznie zindoktrynowane, przyswoiły fałszywe ideologie usprawiedliwiające. Jedynymi, którzy walczą, którzy naprawdę rozumieją ten system, są ludzie w terenie. Ich odwaga i osiągnięcia są inspirujące.

Media głównego nurtu są własnością korporacji. Coraz więcej artykułów i reportaży jest kryptoreklamą. Korporacje mają w kieszeni zarówno nadawców, jak i organizacje pozarządowe. To panorama kontroli. Nic więc dziwnego, że prawda o korporacyjnym systemie nie jest powszechnie dostępna. Moskiewska Prawda nie była źródłem rzetelnej wiedzy o Związku Radzieckim, tak jak media nurtu głównego nie są źródłem rzetelnej wiedzy o poczynaniach korporacji.

Sektor korporacyjny skolonizował również system polityczny – większość polityków nie może zostać wybrana bez silnego wsparcia z jego strony. Dlatego mówimy o cichym puczu. Obywatele rozumieją, że politycy występujący przed kamerami nie podejmują decyzji. Niestety media mainstreamowe nie udostępniają ram analitycznych, które pozwoliłyby im zrozumieć dlaczego. Stąd mnożące się teorie spiskowe. Odpowiedzią jest władza korporacji. Ludzie, którzy korporacjami, mówią o niej otwarcie za zamkniętymi drzwiami. Wystarczy przejrzeć chociażby odtajnione akta rządu brytyjskiego. Nie sposób zrozumieć dzisiejszego świata, jeśli nie patrzy się nań przez pryzmat władzy korporacji. To kwestia integralna. Podobnie jak fakt, iż państwo nie działa już w interesie ludzi, zaś demokrację niszczą korporacje.

Organizacje pozarządowe są elementem, bez którego ta korporacyjna imperialna mozaika nie może się obejść. To one nadają systemowi patyny altruizmu i humanitaryzmu, która skutecznie usprawiedliwia go przed światem. Współpracują z korporacjami, a przynajmniej wspierają rządy, które prowadzą politykę cementującą korporacyjną władzę.

To samo dotyczy działalności pomocowej – wiele organizacji pozarządowych jest powiązanych z instytucjami pomocowymi. Należy do nich Bank Światowy. Spędziliśmy dużo czasu badając Międzynarodową Korporację Finansową (International Financial Corporation – IFC) utworzoną w 1956 roku w okresie dekolonizacji. Jej idea polegała na inwestowaniu: Nie przekazujmy kapitału rządom, ale inwestujmy w prywatne korporacje, aby pomóc im spenetrować nowe rynki. IFC jest dzisiaj bankiem inwestycyjnym. Odwiedziłem kopalnię diamentów w Tanzanii sfinansowaną przez IFC. Pamiętajmy, że były to nasze pieniądze – Bank Światowy funkcjonuje dzięki środkom publicznym. Zakład nie przynosi zysków od 10 lat. To bardzo korzystna sytuacja, ponieważ nie wykazując zysków, nie płacisz podatków. Dbają o to księgowi. Ministerstwo podatków Tanzanii to kilka osób okupujących pojedyncze biuro.

Chodzi więc o ekspansję i kontynuację rządów korporacji pod przykrywką rozwoju, humanitaryzmu i pomocy. Rzeczywistość jest przeciwieństwem oficjalnych deklaracji. Bank Światowy zajmuje się rzekomo redukowaniem globalnego ubóstwa, tymczasem wdrażana przez tę instytucję polityka gwarantuje, że większość ludzkości będzie wegetować. To nie przypadek, że świat wygląda tak, jak wygląda. Próbują nam wmówić, iż jest odwrotnie: Och, nie możemy do końca zrozumieć, dlaczego tak się skończyło. Wzmacniają tę politykę. A jeżeli jakiś rząd wystąpi przeciwko nim, to zostanie wyeliminowany przez ukrytą rękę – zachodnią armię lub wywiad.

Książkę wieńczy rozdział o prywatyzacji wojska i sił bezpieczeństwa na całym świecie. W kontekście demokracji trend ma bodaj największe implikacje. Przez stulecia filozofowie i socjologowie powtarzali, że władza państwa bazuje na wyłączności na legalne użycie siły. Przestudiowane przez nas liczby są jednoznaczne: w wielu krajach w prywatnej ochronie pracuje już więcej osób niż w policji. O czym to świadczy? O prywatyzacji wojska. Wizja korporacji prowadzących ze sobą wojnę o surowce naturalne wkrótce opuści sferę dystopijnej fikcji.

Jedną z głównych, najbardziej brzemiennych w skutki cech systemu jest brak regulacji. Kraje zawierają z prywatnymi firmami ochroniarskimi swoiste umowy dżentelmeńskie. W ten sposób unikają odpowiedzialności poprzez tzw. wiarygodne zaprzeczenie. Brudną robotę zlecasz korporacji – egzekutorowi. Dziennikarze tacy jak my nie mogą wysyłać do prywatnych zleceniobiorców zapytań w ramach ustawy o swobodnym dostępie do informacji. O wiele łatwiej jest ukryć okrucieństwa, dlatego w interesie państw jest angażowanie podwykonawców. O wiele łatwiej ukrywa się okrucieństwa, gdy dokonują ich korporacje spoza struktury państwowej.

Na podstawie naszego globalnego dochodzenia zrozumieliśmy, że świat tworzony przez system korporacyjny jest światem zdominowanym przez niewielką elitę. Podczas gdy jej bogactwo powiększa się, społeczeństwa pogrążają się w coraz większej desperacji i tracą środki do życia. W tym scenariuszu mniej niż 1% populacji odgradza się od reszty ludzkości, którą wyniszcza wraz z planetą, czyniąc to z pomocą prywatnych sił bezpieczeństwa. To symptom choroby, którą jest władza korporacji. ♦

Od lat 80. XX wieku ta śmiertelna przypadłość ponad dwukrotnie zwiększyła szkody, jakie cywilizacja przemysłowa zdążyła od swojego zarania wyrządzić ziemskiej zdolności do podtrzymywania życia. Tym samym znacznie przyspieszyła planetarny upadek.

Opublikowano Gospodarka, finanse, surowce i energia | Dodaj komentarz

Wymieranie we Wszechoceanie: Rekordowe morskie upały zabiły w 2023 roku miliardy zwierząt

W 2021 roku pojedyncza, krótkotrwała podwodna fala upału zabiła u wybrzeża USA ponad miliard stworzeń morskich. Skoro w 2023 roku temperatury Wszechoceanu wyszły poza skalę”, to ile miliardów musiało zginąć do tej pory wskutek serii podwodnych upałów spowodowanej „szokującym wzrostem ocieplenia” obserwowanym od kwietnia?


Podwodne fale upałów są okresami niezwykle wysokich temperatur oceanów. Trwają dłużej niż te na powierzchni i często przewyższają je pod względem intensywności. Ostatnie badania ujawniły, iż przenikają bardzo głęboko. Choć najbardziej niszczycielskie są latem, kiedy ocean jest najcieplejszy, to mogą wystąpić o każdej porze roku. Zimą przemieszczają się od powierzchni do dna morskiego, zaś latem bywają ograniczone do powierzchni lub dna morskiego.

Podczas gdy satelity zrewolucjonizowały naukę o oceanach, umożliwiając codzienne pomiary ich temperatur, to zapewniane przez nie obrazowanie obejmuje jedynie powierzchnię. Teraz naukowcy uzyskali wgląd w sposób, w jaki upały morskie wywołują chaos w strefie przydennej.

Negatywny wpływ tych ekstremalnych zdarzeń jest znaczący. Szelf kontynentalny, będący domem dla ryb, wodorostów, gąbek, koralowców zimnowodnych, skorupiaków i mięczaków, jest na nie narażony w stopniu największym. Stworzenia żyjące w tych stosunkowo płytkich wodach są bardzo wrażliwe na skoki temperatur. Już wzrost o 3°C – z 12°C do 15°C – powoduje ich masową śmiertelność. W 2021 roku krótkotrwały upał zabił u wybrzeży zachodnich Stanów Zjednoczonych i Kanady ponad miliard mieszkańców oceanu. Ryby i inne mobilne stworzenia często migrują w stronę chłodniejszych wód, podczas gdy gatunki niemobilne muszą przetrzymać upał lub zginąć. Migracje te destabilizują już całe ekosystemy.


Podobnie jak w latach minionych, w 2023 roku Wszechocean – a tym samym Ziemia – jest najcieplejszy w historii. Trwogę naukowców budzi charakter i wartość tegorocznych rekordów – czytamy w raporcie BBC z 4 sierpnia 2023 roku. Według unijnej agencji ds. zmiany klimatu Copernicus średnia dzienna temperatura powierzchni morza osiągnęła 1 sierpnia bezprecedensowe 20,96°C. Po wskoczeniu do wody czujesz się jakbyś był w wannie – tłumaczyła dr Kathryn Lesneski, która monitoruje morskie fale upałów w Zatoce Meksykańskiej dla Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA). Dr Samantha Burgess z Copernicusa przypominała, że to marzec powinien być najcieplejszym okresem dla oceanów na świecie, a nie sierpień. Fakt, że rekord został pobity teraz sprawia, iż martwię się, o ile cieplejszy może być ocean do marca przyszłego roku – powiedziała uczona.

To wielce niepokojące, że zmiana zachodzi tak szybko – przyznał prof. Mike Burrows ze Szkockiego Stowarzyszenia Nauk Morskich, który monitoruje wpływ rozgrzanego morza na wybrzeża Szkocji. Pobity rekord temperatury następuje po serii morskich fal upałów w wodach terytorialnych Wielkiej Brytanii, na północnym Atlantyku, w Morzu Śródziemnym i Zatoce Meksykańskiej. Morskie fale upałów, które obserwujemy, występują w nietypowych miejscach, w których się ich nie spodziewaliśmy – dodał. Według Met Office i Europejskiej Agencji Kosmicznej w czerwcu br. temperatury wód u wybrzeży Wielkiej Brytanii były od 3°C do 5°C wyższe niż średnia, na Morzu Północnym o ponad 5°C, zaś na Morzu Bałtyckim o 8°C. Na Florydzie morska powierzchnia miała 38,44°C.W dniu 17 października 2023 roku anomalia globalnej temperatury powierzchni morza po raz kolejny osiągnęła nie oglądany wcześniej poziom. Przekroczyła poprzedni, ustanowiony 9 września rekord o 0,7°C. Jest to wydarzenie opatrzone kodem KW („kuźwa niewiarygodne”) – napisał 18 października na X Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, autor powyższego wykresu.

Opublikowano Klimat, Oceany, Wymieranie gatunków | Dodaj komentarz

Rekordowa anomalia temperatury powietrza we wrześniu 2023 roku

Luty 2016 roku był najgorętszym miesiącem na powierzchni Ziemi w historii pomiarów. Analitycy z Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) pisali, że pobił stulecie globalnych rekordów o „oszałamiający” margines. Stało się to przy rozwiniętym El Niño.

Inni naukowcy nazwali nowy rekord „szokującym”. Bob Ward, jeden z dyrektorów Instytutu Badań nad Zmianą Klimatu w Londyńskiej Szkole Ekonomii, komentował: To bardzo niepokojący wynik. Wykorzystaliśmy już całe nasze pole manewru. Jeśli będziemy dłużej zwlekać ze zdecydowanymi cięciami emisji gazów cieplarnianych, to średnia globalna temperatura powierzchni Ziemi prawdopodobnie przekroczy poziom, powyżej którego skutki zmiany klimatu będą bardzo niebezpieczne.

Lipiec 2023 roku rozprawił się z „oszałamiającym” i „szokującym” rekordem sprzed siedmiu lat. Wrzesień będzie miesiącem z najwyższą anomalią temperatury powietrza, a 2023 będzie najcieplejszym rokiem w historii pomiarów. Ażeby właściwie opisać horror panujących realiów klimatycznych, trzeba wymyślić nowe przymiotniki.Na powyższym wykresie tegoroczną temperaturę powietrza poprowadzono pogrubioną czarną linią. W dniu 22 września osiągnęła ona rekordową anomalię 1,12°C powyżej średniej z lat 1979-2000. Stało się to przy nierozwiniętym El Niño. Poziom odchylenia został jednak poważnie zaniżony poprzez pominięcie średniej przedprzemysłowej.

W  1750 roku – uznanym przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmiany Klimatu (IPCC) za początek epoki preindustrialnej – średnia temperatura Ziemi wynosiła 13,42°C. W lipcu osiągnęła ∼17°C. Utrzymujące się anomalie, które regularnie wychodzą poza 3°C (w porównaniu z przedprzemysłowym stadium ewolucji cywilizacji), prawdopodobnie wystarczą, aby doprowadzić do wyginięcia naszego gatunku – przypomniał w swoim zestawieniu z 24 września 2023 roku Sam Carana. Przekaz medialny wprowadza w błąd, bo każe koncentrować się na długoterminowych średnich globalnych – zabójcą jest szczytowy wzrost temperatury.

Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że obecne globalne temperatury są wyjątkowo wysokie. Przekroczyły one o ogromną wartość wszystko, czego doświadczyliśmy wcześniej – powiedział 25 września 2023 roku Zeke Housfather, klimatolog związany z Berkeley Earth (źródło powyższych wykresów), współautor 5. raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu.Nierównowaga Energetyczna Ziemi (EEI) przebiła swoje poprzednie maksimum i planeta nagrzewa się teraz w rekordowym tempie 15,96 bomb hiroszimskich wybuchających w każdej sekundzie (średnia z 12 miesięcy). To więcej niż szokujące. To jest zdrowo poje…ne – napisał 5 października 2023 roku Eliot Jacobson, profesor emerytowany matematyki i informatyki, autor powyższego wykresu.

Wciąż usiłuję zrozumieć, jak jeden rok może spowodować tak duży skok temperatur w porównaniu z latami minionymi – przyznał 5 października 2023 roku prof. Ed Hawkins, klimatolog z Uniwersytetu Reading.

Czy ludzie rozumieją, jak szalone jest to, że rekordy temperatur powietrza i powierzchni morza, a także zasięgu globalnego lodu morskiego są wręcz miażdżone JEDNOCZEŚNIE i NIEPRZERWANIE od miesięcy? Jeśli siejąca spustoszenie na całym świecie ekstremalna pogodna was szokuje, to przygotujcie się na większy wstrząs. Rok 2023 to zaledwie rozgrzewka – ostrzegł 30 września 2023 roku Leon Simons, badacz klimatu i członek zarządu Klubu Rzymskiego.


Uczeni z Instytutu Fizyki Atmosfery (IAP) Chińskiej Akademii Nauk poinformowali w swoim raporcie z 15 września 2023 roku, że w pełni rozwinięty El Niño będzie silny i spotęguje chaos klimatyczny w 2024 roku.

Opublikowano Klimat, Wymieranie gatunków | Dodaj komentarz

Malediwy jako mikrokosmos załamania klimatu

Relacja pisarza ze Sri Lanki z 17 sierpnia 2023 roku.


Kiedy wysiadasz z samolotu pasażerskiego po wylądowaniu na Malediwach, czujesz się jak mafioso. Ładne miejsce. Byłoby szkoda, gdyby spotkało je jakieś nieszczęście. A tym nieszczęściem, które je spotyka, jesteś właśnie ty.

Na Malediwach dostrzegasz zarówno zmianę klimatu, jak i niemożliwość jej uniknięcia. W Malé, stolicy kraju, widziałem worki z piaskiem wokół zalewanego lotniska, zbiornikowce z ropą naftową i znaki informujące o tym, że dostanie się do terminali pieszo lub rowerem jest wykluczone. Słyszałem nad głową nieustanny ryk samolotów i wodnosamolotów, czułem zapach oleju napędowego mnóstwa łodzi i jesienny upał. Choć rzeczy mają się tak samo na całym świecie, to na Malediwach składają się na stan osaczenia. Na Malediwach załamanie klimatu nie jest akademicką debatą, tylko czymś, przed czym nie możesz uciec. Ale powszechną reakcją na te realia nie jest uświadomienie, tylko dysonans poznawczy.

Malediwy są o tyle osobliwym miejscem, że ich istnienie zależy od ich bezpośredniego (z)niszczenia. Każdy przybywa tu samolotem. Produkty trafiają tutaj na statkach handlowych. Wszystko, co jest przemieszczane między wyspami, wymaga użycia tych samych środków transportu. Większość pieniędzy wpływających na konta bankowe pochodzi od turystów, których ponad milion zjeżdża tutaj każdego roku. Ci sami turyści przywożą ze sobą niezliczone tony metryczne zanieczyszczeń, czyniąc Malediwy coraz bardziej nienadającymi się do zamieszkania. Kraj ten nie może żyć ani z paliwami kopalnymi, ani bez nich. Współczesna to przypadłość, której nieuleczalność jest na Malediwach widoczna najwyraźniej.

Rząd Malediwów zadeklarował przeciwdziałanie zmianie klimatu. Wielkie oświadczenie w tej sprawie wydał podczas posiedzenia zorganizowanego… pod wodą. Ale co tak naprawdę zamierza zrobić? Nie może postawić na swoim i zrezygnować z turystyki, ponieważ ma na karku A) zbyt wiele ust do wykarmienia i, co ważniejsze, B) zbyt dużo zglobalizowanej chciwości. Od dnia, w którym ministrowie zamiast garniturów założyli kombinezony do nurkowania, Malediwy sprzedały branży turystycznej więcej wysp, co pomnożyło liczbę lotów długodystansowych z całego świata. Teraz budują infrastrukturę do operacji bunkrowania, aby przyciągnąć więcej statków towarowych. Żadnej z tych usług nie da się zdekarbonizować. A zatem spektakularny sprzeciw wobec zmiany klimatu to w dużej mierze przedstawienie cyrkowe – chleb jest nadal smarowany ropą.

Na Malediwach niemożliwość „przestawienia się” na „energię odnawialną” jest ewidentna. Floty samolotów, statków i generatorów są niezbędne do funkcjonowania tego miejsca. Nie ma mowy o „przestawieniu się” i kontynuowaniu imprezy. Znacznie zredukowana liczebnie cywilizacja miałaby kiedyś szansę, ale nie ta.

Samoloty zasilane bateriami są zbyt ciężkie, a biopaliwa to dosłownie spalanie żywności. Wytwarzany głównie z paliw kopalnych wodór magazynuje energię – nie jest jej źródłem. „Ekologiczne” kurorty chwalą się zakazem spożywania butelkowanej wody i innymi powierzchownymi, nieistotnymi bzdurami. Zrównoważona turystyka na Malediwach nie istnieje – to oksymoron.

Nawet gdyby elektryfikacja statków udała się, linię brzegową otoczyłby pierścień jednostek pływających na baterie. Inne teoretyczne rozwiązania są po prostu nieopłacalne. Gorzka prawda jest taka, że można zapomnieć o koncepcji zrównoważonego transportu morskiego w nowoczesnym rozumieniu pt. Możesz mieć co chcesz, kiedy chcesz i gdzie chcesz. Ludzie musieliby konsumować znacznie mniej, czekać znacznie dłużej i płacić znacznie więcej. I nikt o tym nie mówi. Wszyscy udają, że jakieś magiczne rozwiązanie technologiczne majaczy już na horyzoncie. Lecz ten statek-widmo nigdy nie przypłynie.

Realia na Malediwach są nieubłagane. Co z toaletą? Musi być dostarczona łodzią motorową. Jaką? Tamtą – unoszącą się na przybrzeżnych wodach. Jak dotrzeć pod dany adres? Trzeba popłynąć łodzią motorową lub polecieć wodnosamolotem. Chcesz zobaczyć elektryczne cokolwiek? Udaj się do kurortu, gdzie na wyposażeniu są wózki na prąd. Jak są ładowane? Generatorami na olej napędowy. Całe to miejsce to jedna wielka emisja spalin. To nasz napędzany paliwami kopalnymi styl życia w miniaturze.

Deklaracje na temat zmiany klimatu składane przez rząd Malediwów nie mają znaczenia – działania polityków zmieniają klimat na naszych oczach. Nie jest to światowym wyjątkiem, tylko regułą – jak na pseudodemokrację przystało, zadaniem administracji państwa jest odwracanie uwagi społeczeństwa. Niezależnie od wyniku wyborów, kierowanie „gospodarką” urzędnicy pozostawiają swoim i zamorskim oligarchom. „Sztuczna inteligencja” zwana „gospodarką” pożera Ziemię zgodnie z własnymi procesami metabolicznymi. Nie winię Malediwów za ich katastrofalne położenie. Taki jest po prostu stan naszej cywilizacji.

W żadnym realnym sensie współczesne Malediwy nie są zarządzane przez Malediwczyków. Są oni jak ryby remora – dostają resztki z wielkich wpływów z turystyki zasilających konta lokalnych i globalnych elit. Światem faktycznie rządzi stworzony przez nie nowy gatunek – korporacje prawnie obdarzone osobowością. Nagrody społeczne gwarantują, że „demokratyczne” wybory mogą w najlepszym razie wymienić stary zastęp politycznych sprzedawczyków na nowy. Ich własny ruch w społeczeństwie ma dla nich formę ruchu tworzonego przez rzeczy, których oni nie kontrolują – to one kontrolują ich.

Znajdujący się w szponach dwupartyjnej korupcji rząd Malediwów sprzedał jedyną wyspę piknikową, na którą byliby w stanie dostać się obywatele. Oto symbol podporządkowania kraju turystyce, czyli kolonializmowi z napiwkami. Dopiero po wielu społecznych protestach udało się odzyskać inną wyspę piknikową, dzięki czemu Malediwczycy mogą cieszyć się własnymi plażami. Zasadniczo nikt nie dba o tych ludzi (a są wspaniali; my Lankijczycy uznajemy ich za rodzinę). Większość turystów tak naprawdę nie przylatuje na Malediwy, tylko prosto z lotniska udaje się do świata fantazji, w którym kultura malediwska sprowadza się do kilku dań na stole bufetowym.

Współczesny świat nie jest zarządzany w interesie narodowym. Prawdziwa gra ma wymiar międzynarodowy. Większość krajów znaczy tyle samo, co drużyny sportowe – są tylko zabawkami dla zglobalizowanych miliarderów, którym tłumy kibicują z takim entuzjazmem, jakby robiło to jakąś różnicę. Jak na członków klubów kibica przystało, zwykli ludzie bardzo przejmują się swoimi flagami, ale zasadniczo nie mają żadnej kontroli nad swoimi narodami, zwłaszcza w tzw. krajach demokratycznych. Założeniem Demokracji™ jest rezygnacja z kontroli nad gospodarką, w której toczy się właściwa rozgrywka. Wspomniana „sztuczna inteligencja” po prostu nie jest w stanie zrozumieć planety jako czegoś więcej niż sloganu marketingowego, za którym kryje się gadżet zużywający energię i wytwarzający ciepło odpadowe, czyli „zysk”.

Aby to sobie wyobrazić, myślę o codziennym karmieniu płaszczek w kurorcie. Pracownicy rozmieszczają na powierzchni wody reflektory i serwują mięso tuńczyka rzucającym się na brzegu płaszczkom. Czy zwierzęta te normalnie przebywają w pobliżu plaż lub preferują ogromnego tuńczyka? Nie, przypływają na posiłek. W grę wchodzą potężne sztuczne siły, o których nie mają pojęcia. A nam się zdaje, że jesteśmy od nich o wiele mądrzejsi, bo korzystamy z bufetu. Jesteśmy częścią świata przyrody, a sztuczny obieg kapitału, który zaopatruje ten bufet, ostatecznie nas wykończy. Mimo to przychodzimy po rzucane nam ochłapy. Nie rozumiemy naszej sytuacji lepiej niż płaszczki.

Nawet gdy takie uświadomienie nawiedzi twój umysł, zablokujesz je szybko, bo jesteś głodny; bo i tak na nic się ono nie zda. Oto dysonans poznawczy, o którym mówiłem. Nieustający hałas systemu mylimy z dźwiękiem dzwonka na obiad; tym, co dzwoni jest jednak dysonans systemu, który zdaje się serwować nam cały świat, ale w rzeczywistości niszczy go. W części krajów sprzeczność tę przesłaniają kolorowe opakowania i błyszczące witryny sklepów, ale na Malediwach jest ona tuż przed tobą. Widzisz krew w wodzie i na widelcu. Na stole bufetowym znajduje się to, co William S. Burroughs nazwał nagim lunchem, zamrożoną chwilą, w której każdy widzi, co znajduje się na końcu każdego widelca.

W wielu lokalizacjach na kuli ziemskiej te sprzeczności – tj. koszty – znajdują się poza zasięgiem wzroku. Lotniska zlokalizowane są daleko, kontenery transportowe jeszcze dalej, energia i towary pojawiają się znikąd, a etykiety na opakowaniach zapewniają klientów, że to wszystko jest bardzo „zrównoważone”. Ludzie, którzy nie żyją na znikających pod wodą wyspach, jeżdżą rowerami i uprawiają recykling przeświadczeni, że ma to jakieś znaczenie w skali globalnej. Mieszkańcy Zachodu mogą praktykować „świadomy konsumpcjonizm”, gdyż są całkowicie nieświadomi jak destrukcyjny jest proces produkcji i dostaw czegokolwiek – z infrastrukturą „odnawialnych źródeł energii” włącznie. Mieszkańcy Zachodu zostali przekonani, że zmiana klimatu to wybór, którego można dokonać studiując menu restauracji lub ofertę salonu samochodowego.

Na Malediwach kompromisy, na które należało pójść, aby zapobiec załamaniu klimatu, są oczywiste. Konieczne było zrezygnowanie ze wszystkiego. Nowoczesne Malediwy trzeba było wyłączyć. Ułamek dzisiejszej populacji powróciłby do „zrównoważonego” stylu życia, w którym nie byłoby miejsca na więcej niż śladowy związek z zresztą świata. Rodzice opowiadali mi o dawnych mieszkańcach, którzy miesiącami czekali na sprzyjające wiatry, by popłynąć na Sri Lankę, a potem z niej powrócić. Dawnym „przemysłem” było rybołówstwo. Niewiele tutaj rośnie, nie ma zbóż w wystarczających ilościach. Autochtoni przechowywali kiedyś owoce chlebowca, aby móc je spożywać przez wiele miesięcy.

Po co w ogóle o tym prawić? Kiedy spędzałem czas z Malediwczykami, nie wspominałem o ironii ich egzystencji – byłoby to bezcelowe, a nawet niegrzeczne. To także moja egzystencja, a ja w najlepszym razie jestem pozerem. To ja zrzucam na nich emisje i pytam: Czy zastanawialiście się, ile na was wydaliłem?. Nie mam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak powinno się reagować na załamanie klimatu. Współcześni ludzie nie są zdolni do przetworzenia jej realiów. Jak powiedział nieżyjący już Mark Fisher – Katastrofa ekologiczna pojawia się w późnokapitalistycznej kulturze jedynie jako rodzaj symulakrum, a jej prawdziwe implikacje są zbyt traumatyczne, aby mogły zostać przyswojone przez system. Fisher przyglądał się rzeczywistości i popełnił samobójstwo. Szczerze mówiąc, o wiele lepiej jest żyć dalej w symulakrum, którego można doświadczyć w malowniczej miniaturze na Malediwach.

Turyści przybywają tutaj, aby zobaczyć oceany, a one podnoszą się na ich powitanie. Turyści przybywają tutaj, aby cieszyć się wysokimi temperaturami, a one posłusznie rosną. Ludzie przybywają jako zastępniki kapitału na wyspy segregacji dochodowej, które są obsługiwane przez międzynarodowe korporacje – oglądają płaszczki i są płaszczkami, i wyginą, podobnie jak pozostałe pozycje w korporacyjnym arkuszu kalkulacyjnym.

Malé – stolica Malediwów.

Opublikowano Klimat, Oblicza upadku | Dodaj komentarz

Pora rozstać się z mitami

Monolog wkurzonego Dave’a zza oceanu.


Wielu upadkowiczów – kronikarzy upadku – których darzę szacunkiem, wycofuje się teraz w fantazje lub „wiary” tego czy innego rodzaju. Religie stare i nowe (ale głównie stare), mistycyzm, techno-utopię, świecki new ageizm, scjentyzm, pogaństwo, transcendentalizm Planu B – wszystko, co obiecuje lepszą alternatywę dla globalnego kapitalizmu; wiary, która nas zawiodła.

Uważam, że publiczne „zwrócenie się do wewnątrz” tych osób jest najgorszym możliwym rozwiązaniem w momencie, gdy bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy wyraźnych i autorytatywnych głosów oddanych prawdzie. Popularne w gronie upadkowiczów, obudzone ostatnio zamiłowanie do znaków, omenów i magii wygląda niemal jak ucieczka od rzeczywistości w podrabiany okultyzm, z jego obrządkami, potajemnymi rytuałami, festiwalami przebierańców i pieprzonymi paradami.

Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy, jest kolejna religia. Nie potrzebujemy zwłaszcza nowych religii z ich własnymi, przeklętymi programami dwunastu kroków. Ludzie, obudźcie się. Programy dwunastu kroków nie działają i nigdy nie działały. Są to obelżywe kulty CBT [terapia behawioralno-poznawcza] i NLP [programowanie neurolingwistyczne], odgrzane katolickie dogmaty mówiące nam, że jako pierwotni grzesznicy musimy wyznać nasze grzechy i samobiczować się, i że modlitwa o przebaczenie i niekończące się samodoskonalenie są jedynymi drogami do zbawienia. Tak jakby mogło istnieć jakiekolwiek „zbawienie” od przyszłości, którą w naszej szczerej głupocie zagwarantowaliśmy dla siebie, naszych potomków i planety.

Naprawdę ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy, są nowe mity lub mity wskrzeszone z martwych niczym zombie. Tym, czego faktycznie potrzebujemy, jest zmierzenie się z rzeczywistością, zaprzestanie negowania jej i uciekania od niej.

Sytuacja nie poprawi się, gdy „opowiemy lepszą historię”. Wszystkie historie są fikcją, stekiem kłamstw. Tylko ludzie wydają się wierzyć, że historie są nam potrzebne lub mają jakąś wartość. To propaganda; myślenie grupowe; rzeczy, które opowiadamy sobie nawzajem, aby poczuć się lepiej, gdy nie możemy znieść prawdy. Próbują one nadać sens temu, co sensu nie ma i mieć go nie musi. To eskapizm, zbiorowe fantazje z fabułą tak oklepaną, jak w disnejowskich filmach.

Wydaje się nawet, że niektórzy wiodący upadkowicze porzucili poszukiwanie prawdy i zamiast tego rzucili się w objęcia czegoś, co najlepiej można opisać jako ezoteryczne kulty, grupy wsparcia. Mają one ich uspokoić, zaoferować coś „pozytywnego”, w co są w stanie wierzyć (np. „lepszy świat, bo – niech skonam – nasze serca podpowiadają nam, że jest możliwy”). Przypuszczam, że to zrozumiałe. Większość ludzi nie może znieść poczucia osamotnienia, braku odpowiedzi, braku wyjścia. Chcemy wierzyć, bracia i siostry! Alleluja!

Lista osób, których prace czytam, jest dość długa. Ale nie są to moi „współtowarzysze”. W równym stopniu zgadzam się z większością z nich, co nie zgadzam. Nie przynależę do żadnej grupy, żadnej spójnej społeczności o wspólnym zestawie przekonań lub wartości. Nie „identyfikuję się”. Nie akceptuję żadnej etykiety. Bardziej interesuje mnie znalezienie prawdy niż mojego plemienia czy „pozostałych”.

Próbuję zrozumieć, dlaczego jestem tak poirytowany tym wycofaniem się ludzi, których w dużej mierze podziwiałem; dlaczego uważam to za rodzaj intelektualnego lenistwa lub pozbawioną zasad intelektualną zdradę. Wszyscy robimy, co w naszej mocy, by sobie jakoś radzić w obliczu planetarnej katastrofy. Dlaczego miałbym wymagać więcej od bystrych, poinformowanych, (do niedawna) ciekawych ludzi?

Ale nie potrafię się powstrzymać. Nie można ujawnić światu strasznych prawd, jak na dobrego dziennikarza przystało, a potem wzruszyć ramionami i przerzucić się na pisanie fantazji i bajek. Upadkowicze mają obowiązek podążać za faktami, dopóki nie przekażą całej prawdy o tym, jak to wszystko się skończy.

Proszę, żadnej więcej krytyki wymierzonej w „nowoczesność” – wygodny i źle zdefiniowany cel. Koniec z „Kursami o cudach”. Koniec z błaganiami, aby wsłuchać się w mądrości starożytnych. Koniec z opowieściami o tym, w co wierzyliśmy, że jest prawdą, ale nigdy nią nie było. Koniec z apelami o nadanie znaczenia znakom, odświeżonym mitom, zwietrzałym metaforom, herbacianym liściom i nawiedzeniom sennym. Upiorny horror rozgrywający się obecnie na naszej małej błękitnej planecie nie musi niczego „oznaczać”.

Czy możemy skończyć z gierkami i kuźwa dorosnąć? Czy możemy przyglądać się uważnie biegowi wypadków – bez osądzania, bez recepty, bez „nadawania znaczenia”? Czy możemy zwyczajnie zwrócić się w jego stronę?

„Bo coś się tu dzieje i nie ma pan pojęcia co, prawda, panie Jones?”

Nigdy nie będziemy mieli „pojęcia”. To, co się dzieje, nie jest czymś, co można poznać, zrozumieć. To się po prostu dzieje. Nie potrzebuje naszej reakcji, analizy, interpretacji, osądu czy interwencji.

Jeśli naprawdę się przyjrzymy, może dostrzeżemy, jakie to jest, jak się rozgrywa i jak się skończy. Naszym zadaniem jest o tym mówić, pokazywać dane, przedstawiać fakty, dopóki nie przestaniemy oddychać. Może ktoś posłucha. Nie ma miejsca na odwrót, nie ma miejsca na rezygnację. To najważniejszy rozdział w dziejach naszego gatunku i musi być relacjonowany. Do końca.

Opublikowano Poza nadzieją | Dodaj komentarz

Aktualizacja: Pożegnanie z „klimatyzatorem Ziemi”

Badanie przeprowadzone przez międzynarodowy zespół naukowców wyjaśnia, co stoi za wyhamowaniem trendu utraty lodu morskiego na Oceanie Arktycznym po 2007 roku. Zanikanie paku dryfującego przyspieszy ponownie, gdy cecha atmosferyczna znana jako dipol arktyczny ulegnie cyklicznemu odwróceniu.

Reakcje środowiska naturalnego na dipol arktyczny zostały opisane w artykule opublikowanym 31 sierpnia 2023 roku w Science.

Bogactwo danych z bezpośrednich obserwacji, rezultatów reanalizy i informacji satelitarnych zebranych na przestrzeni dekad pokazuje, że dipol arktyczny zmienia się co mniej więcej 15 lat i że system zbliża się ku końcowi obecnego cyklu.

W „dodatniej” fazie dipola arktycznego, która utrzymuje się od 2007 roku, wysokie ciśnienie koncentruje się nad kanadyjskim sektorem Arktyki i generuje wiatry zgodne z ruchem wskazówek zegara. Z kolei niskie ciśnienie umiejscawia się nad Arktyką Syberyjską i powoduje wiatry przeciwne do ruchu wskazówek zegara. Taki układ wiatrów napędza górne prądy oceaniczne, wywierając przez cały rok wpływ na regionalne temperatury powietrza, wymianę ciepła atmosfera-lód-ocean oraz dryf i „eksport” lodu morskiego.

Przyglądając się reakcjom oceanów na układ wiatrów po 2007 roku, eksperci odkryli z jednej strony zmniejszenie przepływu z Oceanu Atlantyckiego do Oceanu Arktycznego przez Cieśninę Fram na wschód od Grenlandii, zaś z drugiej zwiększenie przepływu wód Atlantyku do Morza Barentsa położonego na północ od Norwegii i Rosji zachodniej. Te naprzemienne zmiany są „mechanizmem rozdzielczym” tworzonym przez arktyczny cykl dipolowy.

Uczeni dowiedzieli się również, iż w „dodatniej” fazie dipola arktycznego przeciwne do ruchu wskazówek zegara wiatry z regionu niskiego ciśnienia przenoszą słodką wodę z syberyjskich rzek do kanadyjskiego sektora Oceanu Arktycznego. Ten ruch słodkiej wody na zachód w latach 2007-2021 pomógł spowolnić tempo ogólnej utraty lodu morskiego w Arktyce w porównaniu z okresem 1992-2006. Warstwa wody słodkiej stała się zbyt głęboka i stabilna, aby mieszać się z cięższą wodą słoną znajdującą się poniżej; gruba warstwa wody słodkiej zapobiegała topnieniu lodu morskiego od dołu przez cieplejszą wodę słoną.

Przekroczyliśmy szczyt dodatniego cyklu dipolowego w Arktycepowiedział prof. Igor Poljakow z Uniwersytetu Alaski w Faibanks, główny autor pracy badawczej. Jego zmiana może nastąpić w każdej chwili i przynieść znaczące następstwa klimatyczne i ekologiczne, w tym potencjalnie szybsze tempo utraty lodu morskiego w całym arktycznym i subarktycznym systemie klimatycznym. Czytaj dalej→

Statek badawczy Akademik Trjosznikow płynie po Oceanie Arktycznym w 2021 roku.


Tymczasem zasięg globalnego lodu morskiego ma rekordowo niski poziom. W dniu 13 sierpnia 2023 roku był 4,04 mln km² poniżej średniej z lat 1981-2010. Ten szokujący deficyt powierzchni, za który odpowiada nagła i nieodwracalna zmiana klimatu, jest większy od połączonych obszarów Indii i Pakistanu.

Opublikowano Klimat | Dodaj komentarz

Wymieranie we Wszechoceanie: sierpień 2023 r.

Szalone czasy! Globalna temperatura powierzchni morza niemal codziennie osiąga rekordowy poziom. Dzisiaj jest 21,09°C. Dzieje się to w porze roku, w której powierzchnia Wszechoceanu powinna być dużo chłodniejsza – szczytowe wartości ciepła normalnie przypadają na okres marzec-kwiecień. Całe to ekstremalne powierzchniowe ciepło wkrótce zamieni się w rok szokujących ekstremalnych temperatur atmosferycznych i jeszcze bardziej ekstremalnej pogody. [Eliot Jacobson, profesor emeritus matematyki i informatyki, 21.08.2022 r.]Co się kur…a dzieje? Czasem nie potrafię się powstrzymać i przeklinam. Dwa miesiące temu pomyślałem, że zrobię coś niedorzecznego i w ramach prognozy temperatur powierzchni morza naniosę trend Super El Niño z 2015 roku – patrz: linie przerywane w kolorze czerwonym (2023) i zielonym (2024). Okazuje się, że znajdujemy się już powyżej tego trendu… [Leon Simons, badacz klimatu i członek zarządu Klubu Rzymskiego, 13.08.2023 r.]Fala oceanicznych upałów dotarła do północno-zachodniego Pacyfiku, którego wody do niedawna pozostawały chłodniejsze od średniej długoterminowej. Teraz dołączyły one do reszty przegrzanego świata. [NPR, 2.08.2023 r.]Po raz pierwszy w historii obserwacji temperatura północnego Atlantyku wynosi 25,2°C. Dzienne rekordy padają od 165 dni. W części Wszechoceanu panujące ciepło zaczyna przekraczać progi tolerancji termicznej morskich form życia. [Leon Simons, badacz klimatu i członek zarządu Klubu Rzymskiego, 18.08.2022 r.]

Do września-października zabójczy podwodny upał ogarnie 50% Wszechoceanu. [Leon Simons, badacz klimatu i członek zarządu Klubu Rzymskiego, 17.07.2023 r.]

Co oznacza rekordowa temperatura Oceanu Atlantyckiego dla życia morskiego? Usunięcie nawet pojedynczego organizmu z sieci pokarmowej może wywrzeć dramatyczny wpływ na cały ekosystem. [Global News, 11.08.2023 r.]

Korek powstrzymujący aktywność burzową na Atlantyku wystrzelił w tym tygodniu, ustanawiając rekord największej liczby burz tropikalnych, które powstały jednocześnie w tak krótkim czasie. [axios, 22.08.2.23 r.]


Kondycja rafy koralowej w Zatoce Ejlat pogarsza się nieprzerwanie. Ministerstwo Ochrony Środowiska Izraela i Międzyuczelniany Instytut Badań Morskich podały, że przyczynami są rosnące temperatury morza, nagromadzenie zanieczyszczeń, ekstremalne sztormy i epidemie chorób. Morze Czerwone ociepla się 2,5 raza szybciej od średniej globalnej. [yNet-News, 17.08.2023 r.]

Podwodny upał rozwijający się wzdłuż rafy mezoamerykańskiej wyszedł poza skalę. To niszczycielski cios dla Meksyku, Belize, Gwatemali, Hondurasu i innych części Karaibów. [Prof. Terry Hughes, 17.08.2023 r.]

„Ogromne” blaknięcie koralowców w obu Amerykach. Koralowce umierają masowo z powodu bezprecedensowego poziomu stresu cieplnego, co budzi obawy, że tragedia w Ameryce Środkowej, Ameryce Północnej i na Karaibach stanie się wydarzeniem globalnym. [The Guardian, 11.08.2023 r.]

Zagłada raf na Florydzie. Koralowiec nie miał nawet szansy na wyblaknięcie, po prostu umarł – mówi Bailey Thomasson, która pracuje dla Fundacji Przywracania Raf Koralowych. Brązowa, martwa tkanka odpadła od szkieletu – wyglądała, jakby się stopiła – wspomina. Pomyślałam: ‚O mój Boże, jesteśmy w apokalipsie’. Co się dzieje?! [The New York Times, 31.07.2023 r.]

Nurek z Fundacji Przywracania Raf Koralowych odnotowuje blaknięcie koralowców w szkółce na Looe Key na Florydzie.


Fala upałów, która przetacza się przez północny Bałtyk, jest najdłuższa w historii pomiarów. Niezwykle wysokie temperatury wody są bardzo niepokojące i mogą oznaczać poważne konsekwencje dla tego ekosystemu morskiego – mówi Nicholas Kamenos, dyrektor Centrum Nauk Morskich Umeå. [Phys.org, 24.08.2023 r.]

Wschodnia część Morza Śródziemnego zamienia się w akwen tropikalny – ocieplające się wody wypierają gatunki rodzime. [Times of Israel, 17.08.2023 r.]

Irlandzcy rybacy obawiają się, że trwa już migracja gatunków spowodowana wzrostem temperatury morza. Islandzka flota łowi teraz więcej makreli – wcześniej jej członkowie łowili więcej sardeli i sardynek, bo żyły one w cieplejszych wodach południowych. Trend wywołuje „ogólne zaniepokojenie”. [Phys.org, 17.08.2023 r.]


Głębokie wody oceaniczne na Antarktydzie nagrzewają się i kurczą, co „przeraża naukowców”. Według raportu Brytyjskiej Służby Antarktycznej i Uniwersytetu Southampton to podwójne uderzenie pogorszy zmianę klimatu i zaszkodzi ekosystemom. Antarktyczne wody przydenne to najzimniejsze i najbardziej słone wody na Ziemi. Rozprowadzają one składniki odżywcze po całym oceanie. W dużej mierze dzięki nim może on przez pewien czas funkcjonować jako bufor przeciwko zmianie klimatu. W Morzu Weddella, położonym na wschód od Półwyspu Antarktycznego, ta arcyważna masa wody ulega redukcji z powodu długotrwałych zmian we wzorcach wiatrów i lodu morskiego. Na przestrzeni ostatnich trzech dekad jej objętość zmniejszyła się o ponad 20%. Wody oceaniczne głębsze niż 2000 metrów ociepliły się cztery razy szybciej niż reszta Wszechoceanu. Kiedyś sądziliśmy, że zmiany w głębokim oceanie zachodzą wolno przez wieki. Jednak obserwacje z Morza Weddella pokazują, iż mogą one nastąpić w ciągu zaledwie kilku dekad – stwierdził w oświadczeniu Alessandro Silvano z Uniwersytetu Southampton, współautor pracy badawczej. [Daily Kos, 29.08.2023 r.]

Opublikowano Klimat, Wymieranie gatunków | Dodaj komentarz