Cywilizacja i nierówność społeczna

Fragmenty wywiadu z profesorem Walterem Scheidelem z 19 kwietnia 2017.

Według raportu organizacji Oxfam opublikowanego w styczniu 2017 bogactwo ośmiu mężczyzn jest obecnie równowartością łącznego „dorobku” połowy najbiedniejszych przedstawicieli rasy ludzkiej. Obserwujemy niepohamowany wzrost nierówności ekonomicznej.

Z szerszego spojrzenia na historię wyłania się wyraźny wzorzec, w którym okresy zmniejszającej się nierówności stanowią wyjątek, a sytuacja dzisiejsza jest faktycznie powrotem do normy. Walter Scheidel, profesor Uniwersytetu Stanforda, argumentuje w swojej opublikowanej wiosną 2017 książce, że spadek nierówności następuje ostatecznie z wyjątkowo nieprzyjemnych powodów.

Autor tomu „The Great Leveler” zanalizował cywilizacje od czasów starożytnych do współczesności. Podczas swojego dochodzenia odkrył, iż społeczeństwa stają się z czasem coraz bardziej nierówne pod względem dostępu do dóbr materialnych, zaś za wyrównanie dysproporcji zawsze odpowiadają katastrofy – wojna, rewolucja lub epidemia. Praca badawcza zawiera szokujące lekcje dotyczące charakteru tego zjawiska i jego znaczenia dla naszej przyszłości.

Walter Scheidel: Przez większą część historii nierówność społeczna rośnie lub utrzymuje się na wysokim poziomie. Drastyczne spadki następują rzadko. Pod tym względem świat współczesny jest środowiskiem typowym. W szeregu krajów nierówność wzrasta lub osiągnęła już bardzo wysoki poziom.

Rozwój rolnictwa to siła napędowa nierówności społecznej.

Jeśli jesteś łowcą-zbieraczem – a był nim każdy człowiek po zakończeniu ostatniej epoki lodowcowej – żyjesz skromnie, lecz naturę masz bardzo egalitarną. Łowcy-zbieracze nie produkują i nie posiadają dużo – ich dzieci otrzymują w spadku niewiele.

Kiedy wyłania się cywilizacja – hodowla zwierząt gospodarskich systemem stadnym – ludzie zaczynają wytwarzać więcej dóbr materialnych. Tworzą też instytucje, prawa i zwyczaje regulujące stan posiadania, własność prywatną i warunki dziedziczenia. Normy te pozwalają przekazywać dobytek przyszłym pokoleniom. Jeżeli poczekasz dostatecznie długo, niemal automatycznie doprowadzi to do wzrostu nierówności, chyba że zaistnieje agresywny opór.

Często zapobiega mu inna siła, którą jest państwo. Rządy przeważnie wzmacniają tendencję ku postępującej nierówności w dochodach. Klasy wyższe, które są sprzymierzone z władzą, uzyskują nieuczciwą przewagę i wykorzystują innych.

Przez ostatnich 200 lat, zwłaszcza na Zachodzie, mamy również siły rynkowe – tak język ekonomii określa inwestycje kapitałowe w handel, bankowość i inne sektory. I znowu stosunkowo nieliczna grupa ludzi ma sposobność, by czerpać nieproporcjonalne korzyści.

Czynnikami redukującymi nierówność są wojny, rewolucje i epidemie.

Historia pełna jest wojen, ale ich większość nie przywraca równowagi w dystrybucji dochodów i bogactwa. Tak naprawdę fenomen ten pojawił się w XX wieku. Po raz pierwszy wojny toczone są na taką skalę, że do armii wciela się znaczną liczbę mężczyzn, a sama mobilizacja obejmuje cywilów obojga płci.

Po raz pierwszy w dziejach zdolności produkcyjne państwa narodowego umożliwiają rządowi transformację wyników gospodarczych w czasie kryzysu. Ażeby pozyskać środki na sfinansowanie konfrontacji zbrojnej, rząd drastycznie podnosi podatki – w latach 40. minionego stulecia poziom opodatkowania najbardziej majętnych obywateli wyniósł ponad 90%. W wielu krajach wojna powoduje ogromną fizyczną destrukcję kapitału, zasobów mieszkaniowych i fabryk.

Bogatsi tracą sporo. Pracownicy niewykwalifikowani są w lepszej sytuacji, ponieważ zwiększa się popyt na ich pracę, a powszechny pobór prowadzi do pełnego zatrudnienia i zwyżki płac. Następuje zbieg właściwych okoliczności, który w znaczący sposób ogranicza nierówność społeczną w Stanach Zjednoczonych, Europie, Japonii i innych państwach zaangażowanych w te konflikty.

Drugim czynnikiem są rewolucje komunistyczne, które w przypadku Rosji i Chin są pochodną I i II wojny światowej. Rewolucjoniści komunistyczni przejmują i nacjonalizują aktywa, grunty i przemysł. Powstaje gospodarka planowana, z ustalonymi zarobkami i cenami. W rezultacie w systemach tych pozostają nieduże nierówności.

Są to jednak bardzo gwałtowne wydarzenia. Życie tracą dziesiątki milionów ludzi. A względna równość utrzymuje się tylko wtedy, gdy systemy trwają. Po upadku ZSRR nierówność wzrosła w Rosji dwukrotnie w ciągu zaledwie kilku lat. Liberalizacji gospodarki chińskiej w latach 80. towarzyszył ogromny wzrost zarówno aktywności ekonomicznej, jak i nierówności.

Ostatnie dwa czynniki były bardziej powszechne w historii przedwspółczesnej. Jednym z nich jest upadek, na przykład cywilizacji Majów czy imperium rzymskiego. Jeśli wcześniejsze państwo tworzyło lub wzmacniało nierówność, wówczas jego dezintegracja ma odwrotny skutek. Klasa rządząca zostaje osłabiona lub – w przypadkach skrajnych – znika całkowicie.

Na końcu zestawienia są rozległe epidemie, takie jak „czarna śmierć” w późnośredniowiecznej Europie. Kiedy pandemia zabija dużą część populacji, nie ubywa wówczas gruntów i kapitału, jedynie pracowników, co z kolei wzmaga zapotrzebowanie na siłę roboczą i podwyższa płace. Biedni są mniej biedni, bogaci są mniej bogaci. Dzieląca ich majątkowa przepaść ulega spłyceniu, aczkolwiek tylko na czas trwania pomoru. Kiedy przyrost naturalny zaczyna na nowo nabierać tempa, popyt na pracę maleje, nierówność wzrasta i na przestrzeni kilku wieków wszystko wraca do punktu wyjścia.

Pokojowe sposoby niwelowania różnic społecznych, takie jak demokracja, edukacja i reforma rolna, nie są już tak skuteczne.

Nie oznacza to bynajmniej, że nie wywierają one żadnego wpływu. Gdybyśmy nie mieli dziś w USA czegoś na kształt demokracji społecznej, a także redystrybucji dochodów i masowej edukacji, warunki byłyby nieporównanie gorsze. Jeżeli poszukujesz jednak sposobu na niebagatelną redukcję nierówności, zapis historyczny pokazuje, że same rozwiązania pokojowe niewiele mogą zmienić. Nie odnajdziemy epizodów wyrównywania, które nie są związane z jakimś straszliwym zaburzeniem.

Po II wojnie światowej uprzemysłowione gospodarki po raz pierwszy wprowadziły demokratyczny system rządów i powszechny dostęp do edukacji. Rozsądnym było więc założenie, iż poważna nierówność społeczna nigdy nie powróci. I okazało się to nieprawdą, ponieważ umocniły się inne trendy. Rozwój technologii, globalizacja czy starzenie się społeczeństw rzeczywiście wskazują na dalszy wzrost nierówności.

Badanie: Globalna nierówność jest znacznie gorsza, niż szacowano [The Independent, 16.06.2017]

Dotychczasowe, oficjalne szacunki nierówności ekonomicznej uwzględniały tylko te pieniądze, które figurują w ogólnodostępnej ewidencji. Jednak ostatnie przecieki dokumentów pochodzących z potajemnych jurysdykcji, takich jak Panama i Szwajcaria, pozwoliły stworzyć dokładniejszy, globalny obraz procederu uchylania się od podatków. Okazało się, że uprawiają go głównie najzamożniejsi obywatele. Ekonomiści Annette Alstadssel, Niels Johannesen i Gabriel Zucman odkryli, iż najbogatsza 0,01% populacji Norwegii, Szwecji i Danii nie płaciła średnio 30% należnych podatków. Wśród pozostałych obywateli wartość ta wyniosła zaledwie 3%. Według autorów badania skala zjawiska musi być znacznie większa w wielu innych krajach, gdzie prawo regulujące kwestię ujawniania informacji podatkowych jest zdecydowanie mniej restrykcyjne.

Model przewiduje rychły upadek cywilizacji wskutek rosnącej nierówności społecznej [AOL, 1.05.2017]

Historyk matematyczny ostrzega, że upadek cywilizacji globalnej może nadejść w ciągu dekady. Peter Turchin, profesor ekologii i matematyki na Uniwersytecie Connecticut, wykorzystał interdyscyplinarny przedmiot kliodynamiki, który traktuje historię Ziemi jako naukę. Bazując na swoim najnowszym modelu, analityk prognozuje, że niestabilność społeczna i przemoc polityczna osiągną swój szczyt w przyszłym dziesięcioleciu. Zdaniem Turchina źródłem chaosu będzie „nadprodukcja elit”. Uprzywilejowana mniejszość będzie coraz bardziej dystansować się od ubogiej większości. Teoria, która ujawnia trendy, zdołała już przewidzieć postępujące od pewnego czasu rozchwianie społeczne i polityczne.

Niepokojący trend wstrząsa posadami najbogatszych gospodarek świata: życie klasy średniej staje się coraz droższe i coraz bardziej niepewne. Według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) jej udział w całkowitych dochodach spada, a podstawowe koszty związane z mieszkalnictwem, edukacją i zdrowiem rosną gwałtownie. Nadmierne zadłużenie jest teraz wyższe niż kiedykolwiek, podobnie jak ryzyko upadku z drabiny społecznej. Zachowanie etatu utrudnia automatyzacja i zmieniający się charakter pracy. Klasa średnia dla wielu pozostaje w sferze marzeń, stwierdziła 13 kwietnia 2019 r. OECD. Zarówno ten fundament naszych demokracji, jak i wzrost gospodarczy nie są już tak stabilne jak dawniej. Nierówność społeczna i bolączki klasy średniej zagrażają równowadze gospodarczej i politycznej.

Według indeksu 2019 aż 47 ze 193 państw świata znajdowało się w ubiegłym roku w zaawansowanym stadium upadku politycznego i gospodarczego. Liczba ta nie objęła kilkudziesięciu mniejszych narodów, które żyją w skrajnym ubóstwie pod despotycznymi rządami autokratów. Model danych opublikowany 16 stycznia 2020 r. przez Verisk Maplecroft prognozuje wykładniczy skok z 47 do 75 krajów w 2020 r. Sytuacja będzie znacznie gorsza: eksperci nie mogli przewidzieć wybuchu pandemii i uwzględnić następstw nagłej zmiany klimatu. Międzynarodowa Organizacja Pracy – agencja afiliowana ONZ – szacuje, iż w wyniku kryzysu zdrowia publicznego środki do życia może utracić 1,6 miliarda ludzi, czyli połowa „siły roboczej” cywilizacji przemysłowej.

Oprac. exignorant

Ten wpis został opublikowany w kategorii Kluczowe badania. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.