Zestawienie aktualizacji: 2021 r. [8]

IPCC w krainie La La:

IPCC spełnił oczekiwania rządu USA

W połowie lat 80. stałem na czele programu badań nad atmosferą w Funduszu Obrony Środowiska.wspomina w artykule z 2007 r. Michael Oppenheimer z Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Princeton. Byłem głęboko zaniepokojony kwestią klimatu, ale nie byłem pewien, jak należało zainteresować nią rząd.

W październiku 1985 r. ONZ sponsorowała międzynarodowe spotkanie naukowców dotyczące zmiany klimatu, które odbyło się w austriackim Villach. Jego podsumowanie brzmiało: rosnące koncentracje gazów cieplarnianych mogą spowodować historyczny wzrost temperatury globalnej. Był to pierwszy międzynarodowy konsensus badawczy i tym samym ważny punkt zwrotny. Postawiono też kluczowe pytanie: Czy ta obawa środowiska naukowego może przełożyć się na działania rządowe na całym świecie?

Ażeby na nie odpowiedzieć Program Środowiskowy ONZ (UNEP), Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) i Międzynarodowy Komitet Związków Naukowych utworzyły panel ekspercki o nazwie Grupa Doradcza ds. Gazów Cieplarnianych (Advisory Group on Greenhouse Gases – AGGG). Bodaj największym osiągnięciem AGGG było zapewnienie oficjalnego patronatu aktywistycznej grupie ekspertów, w tym George’owi Woodwellowi, Billowi Clarkowi, Gordonowi Goodmanowi, Jill Jaeger i mnie.

Powinniśmy być bardzo zaniepokojeni, ponieważ modele IPCC nie są wystarczająco dobre. – alarmuje dopiero w 2021 r. Julia Slingo z MetOffice, narodowego serwisu meteorologicznego Wielkiej Brytanii.

Nasza grupa miała nadzieję, że zdoła zaangażować rządzących i opinię publiczną w wydarzenia, których kulminacją będzie „konwencja ramowa”; rodzaj traktatu sugerowanego przez uczestników konferencji w Villach. W tym celu zorganizowaliśmy lub zaplanowaliśmy serię zjazdów naukowych i politycznych w latach 1987–1990. Należała do nich widoczna w mediach Światowa Konferencja ws. Zmieniającej się Atmosfery – odbyła się latem 1988 roku w Toronto, a sfinansował ją rząd kanadyjski.

W owym czasie publiczne zaniepokojenie zmianą klimatu w Stanach Zjednoczonych rosło z wielu powodów – w 1988 roku amerykańskie lato było upalne; w niektórych częściach kraju panowała susza; w kongresowym wystąpieniu James Hansen z NASA opowiedział o niepodważalnym wpływie cywilizacji na klimat; nie brakowało też doniesień o szeregu niepowiązanych, ale istotnych problemów środowiskowych – jednym z nich była dziura ozonowa. Inne grupy w USA i za granicą podobnie jak my wywierały presję, by zainicjowano przedsięwzięcia związane z klimatem.

Po sympozjum w Villach dr Moustafa Tolba, szef UNEP, napisał do ówczesnego sekretarza stanu USA George’a Schultza o konieczności podjęcia międzynarodowych kroków w związku z globalnym ociepleniem. Doprowadziło to do dyskusji w Waszyngtonie, WMO i UNEP. Rząd Stanów Zjednoczonych zdecydował, iż w pierwszej kolejności poprze ocenę sytuacji klimatycznej dokonaną przez międzyrządowy panel naukowy. Pod koniec 1988 roku powstał Międzyrządowy Zespół ds. Zmiany Klimatu (International Panel on Climate Change – IPCC). Pierwszym jego przewodniczącym został szwedzki klimatolog Bert Bolin. Na jego zastępcę wybrano badacza atmosfery Boba Watsona, który pomógł opracować proces rozpoznania problemu zubożenia warstwy ozonowej, na którym częściowo wzorował się IPCC.

Wsparcie USA było prawdopodobnie kluczowe dla powstania IPCC. Dlaczego rząd amerykański go udzielił? Podsekretarz stanu Bill Nitze napisał do mnie kilka lat później, że w znaczącym stopniu przyczyniły się do tego wysiłki naszej grupy. Poza tym politycy uznali, że organ będzie sposobem na to, by uniemożliwić stymulowanemu przeze mnie i moich kolegów aktywizmowi przejęcie kontroli nad programem politycznym. Podejrzewam, że administracja Reagana uważała, iż większość naukowców nie była aktywistami, a więc zanim wyciągnęłaby wnioski co do skali zagrożenia, minęłyby długie lata. I nawet wtedy prawdopodobnie nie potrafiłaby ich wyrazić zrozumiałym językiem.


Panel spełnił oczekiwania Białego Domu: badanie opublikowane w marcu 2019 r. w BioScience ujawniło, że język używany przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmiany Klimatu (IPCC) cechuje przesadna niepewność, a zatem zagrożenia związane z zaburzeniem systemu klimatycznego są znacznie większe, niż sugerują to raporty panelu ONZ.


Raport IPCC z 2021 r. z premedytacją przesłania realia nieodwracalnej nagłej zmiany klimatu

Jak wyjaśnia analityk klimatyczny Sam Carana, najnowszy Raport I Grupy Roboczej, który stanowi wkład w Szósty Raport IPCC (AR6), wciąż stara się przesłonić rzeczywistość horroru, który ogarnia Ziemię. Wystarczy zwrócić uwagę na kluczowy jej aspekt: podobnie jak w przypadku SR1.5, za początek pomiaru cywilizacyjnego ocieplenia planety zespół przyjmuje lata 1850–1900 i tym samym sztucznie zaniża jego poziom. Nie jest to epoka przedprzemysłowa, której uwzględnienia domagało się porozumienie paryskie. – pisze Carana.

W latach 1850–1900 zwiększenie liczby zwierząt gospodarskich, wycinka lasów i spalanie drewna spowodowały skok emisji sadzy, węgla brunatnego, pyłu, metanu i tlenku węgla. Przed nadejściem XX wieku wpływ aerozoli siarkowych związanych z eksploatacją paliw kopalnych był niewielki. Trendy poprowadzone od tego przedziału czasowego są w oczywisty sposób bardziej płaskie od tych, które zaczynają się od epoki preindustrialnej, a nawet pierwszej dekady XX wieku. IPCC zdaje się twierdzić, że istnieje 50% szansa na przekroczenie 1,5°C do 2030 r. Wygląda to na celowy zabieg, który ma wzmocnić wrażenie, iż pozostało wystarczająco dużo budżetu węglowego, aby państwa i korporacje mogły zanieczyszczać atmosferę przez kolejną dekadę lub dłużej.

IPCC mógł sformułować konkluzję, że budżetu węglowego nie ma od dawna, zaś próg 1,5°C został już przekroczony. Według danych NASA obejmujących stulecie od 1920 do 2020 r. wzrost średniej temperatury Ziemi wyniósł 1,29°C. Wynik ten również jest zaniżony: anomalie polarne dodały w tym czasie +0,1°C, z kolei powierzchnia Wszechoceanu ogrzała się o +0,1°C. Nawet otrzymana po korekcie wartość ∼1,5°C nie odzwierciedla całkowitego ocieplenia od czasów przedprzemysłowych. IPCC najpierw nadmienia, że od 1750 do 1850–1900 temperatura powierzchni globu podniosła się o +0,3°C, by potem zignorować ten fakt i za pomiarowy punkt wyjścia obrać 1850–1900. Panel sięga też po sezonowe temperatury przed 1750 r., co stwarza pozór, iż ocieplenia wówczas nie było. Tymczasem uzasadnionym jest dodanie +0,29°C (3480 p.n.e.–1520) i dalszych +0,2°C (1520–1750). Po zsumowaniu okazuje się, że w porównaniu z okresem preindustrialnym Ziemia jest dzisiaj cieplejsza o 2,28°C.


Tak naprawdę nie ma już znaczenia, o jaką wartość ogrzała się od 1750 r. planeta, bo uruchomiliśmy dziesiątki dodatnich sprzężeń zwrotnych i wywołaliśmy wielkie wymieranie. Zajmowanie nas liczbami ma skutecznie odwracać uwagę od kwestii najważniejszej: bezprecedensowego w historii Ziemi tempa zmiany środowiskowej. To ono jest wyrokiem dla nas i planetarnego życia.

Dr Guy R. McPherson, profesor emeritus zasobów naturalnych, ekologii i biologii ewolucyjnej Uniwersytetu w Arizonie.


Zawrócenie z obranego kursu kolizyjnego nie było możliwe

Zasadniczo można obsługiwać gospodarkę bez paliw kopalnych. Zasadniczo można zmienić położenie kontynentów tak, aby Europa była na biegunie południowym. Jedno i drugie nie zdarzy się. Znaczenie nadrzędne ma ścieżka, którą się zdąża. Poza tym wprowadzenie niezbędnej drastycznej redukcji konsumpcji w krajach wysoko uprzemysłowionych byłoby politycznym wyrokiem śmierci – rządy, które ogłosiłyby taki program, zostałyby odsunięte od władzy.

Dr Timothy Garrett, profesor nauk o atmosferze na Uniwersytecie Utah, autor serii termoekonomicznych analiz cywilizacji industrialnej.

Nasze społeczeństwo wpadło w rwące bystrza, czego przykładem jest zmiana klimatu. W pewnym okresie mieliśmy sposobność, by w jakimś stopniu wpłynąć na przyszły klimat poprzez decyzje dotyczące wykorzystania paliw kopalnych. Czas ten minął. W zmianie klimatu coraz bardziej dominującą rolę odgrywa seria dodatnich sprzężeń zwrotnych – takich jak cykl metanu i topnienie arktycznej pokrywy lodowej – które są poza kontrolą człowieka. Stały się one czynnikami napędowymi systemu klimatycznego. Czynnikami tymi nie są ludzie usiłujący uzgodnić podczas wspólnych posiedzeń, który z kilku prawdopodobnych rezultatów preferują najbardziej.

Prof. Dennis Meadows, były dyrektor Instytutu Nauk Strategicznych i Społecznych Uniwersytetu New Hampshire, główny autor pracy badawczej Instytutu Technologicznego w Massachusetts pt. Granice wzrostu (1972 r.).


Jeśli jest Pani/Pan subskrybentem/stałym czytelnikiem bloga i uznaje moją pracę za wartościową i zasługującą na symboliczne wsparcie, proszę rozważyć możliwość zostania moim Patronem już za 5 zł miesięcznie. Dziękuję.

Oprac. exignorant

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualizacje. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.