Cywilizacja przemysłowa – nasz wspólny gruchot

Fukushima explosion

Eksplozja w Fukushimie.

Autor: Eamon Farelly (wersja oryginalna)

12 marca 2014

Mój przyjaciel i ja żartujemy z techno-optymistów. Zmarnowaliśmy dość czasu oddając się internetowej lekturze przepowiedni samozwańczych technokratów, transhumanistów, a nawet optymistycznych liberałów, którzy z nimi przestają, promując obraz przyszłości, którego nieskazitelna sterylność i postępy bliskie są utopii. Optymizm ten powszechnie podziela młodsze pokolenie, które nie zadaje sobie trudu, aby ogarnąć całokształt zniszczenia dokonanego na naszej planecie i jej ekosystemach na przestrzeni ostatnich kilkuset lat. Rozwój technologii komunikacyjnej każe ludziom wierzyć, że wszystko jest możliwe i w zależności od politycznego wyznania argumentują, że korporacje, rząd, kapitaliści lub pewna ich konfiguracja to jedyna bariera stojąca między nami i wolną od pracy przyszłością globalnej równości i obfitości. Wycieczka do sklepu Apple i egzemplarz Mechaniki popularnej kształtuje najwyraźniej nie tylko rozumienie tego, co ludzie mogą zrobić, lecz co powinni zrobić.

W techno-utopistach frustrujące jest to, że w ich mniemaniu samo powołanie się na daną technologię ma nas niby przekonać, że wspomniana technologia dysponuje już kompletnym wachlarzem systemów niezbędnych do globalnego wdrożenia i można ją bez wysiłku proporcjonalnie rozbudować, aby zastąpiła technologie obecne. Ponadto wywód techno-optymisty brzmi tak, jakby technologie istniały w ekologicznej próżni, gdzie mogą być projektowane, produkowane, implementowane, wykorzystywane, modernizowane i ostatecznie demontowane – kiedy nowe rozwiązania nieuchronnie czynią je zbędnymi – bez szkód wyrządzonych ekosystemom i żyjącym społecznościom. Argumentując za społeczeństwem świetlanej przyszłości zafundowanej nam przez te właśnie technologie, zwolennicy zazwyczaj dyskwalifikują ich potencjalne wady przywołując inny, kolejny, a potem następny hipotetyczny wynalazek lub metodę, tworząc fraktalny wszechświat innowacji, które dzisiaj zasadniczo nie istnieją, ale mamy wierzyć, że ocalą nas przed serią kryzysów, których zgubne konsekwencje chłoszczą nas już teraz.

Techno-optymiści mówią o Prawie Moore’a i podwajaniu mocy obliczeniowej, które doprowadzi do powstania komputerów mądrzejszych od ludzi już za kilka dziesięcioleci. Nie jestem pewien, co takiego miałyby nam zapewnić te niesłychanie bystre maszyny. Bit-monety? Porno 3-D? 42?

Oto obrzeże nory króliczej. Produkcja komputerów wiąże się z wielkim kosztem środowiskowym i materialnym. Wytwarzane są przy użyciu metali ziem rzadkich, plastiku, miedzi, słodkiej wody, niewolniczej pracy w kopalniach, bliskiej niewolnictwu pracy w fabrykach, urządzeń górniczych napędzanych paliwami kopalnymi, paliw kopalnych przekształconych w materiały, linii montażowych zasilanych paliwami kopalnymi, globalnego transportu i dystrybucji, aby ostatecznie wyjść z mody i trafić w okolice trzeciego świata do „recyklingu” – biedni autochtoni spalają je, aby wydobyć jakiekolwiek wartościowe elementy. Oczywiście techno-optymista najpewniej zamieszkuje zamożne państwo i widzi głównie korzyści technologii, a nie jej wady. Prawdopodobnie nigdy nie montował iPada i nie spędził trzech dni pod ziemią wydobywając ręcznie koltan pod czujnym okiem strażnika uzbrojonego w AK-47.

Na naszych oczach rozgrywają się bardzo realne kryzysy. Rozwiązania tych kryzysów należało wdrożyć dekady temu. Zmiany klimatu, peak oil, wylesianie, wymieranie gatunków, utrata uprawnej warstwy gleby – należało zająć się nimi wiele dziesięcioleci temu. Dyskutowanie nie naprawi niczego. Skandowanie w kółko sloganów „panele słoneczne, turbiny wiatrowe, olej konopny” nie rozwiązuje spadku energii netto, zwłaszcza, kiedy w obrazie ogólnym kapitalizm przemysłowy wyraźnie zdecydował, że rusza pełną parą ze szczelinowaniem hydraulicznym zamkniętej ropy i gazu [łupki] oraz wydobyciem odkrywkowym piasków bitumicznych i złóż węgla niskiej jakości. Trudno włączyć się w jakikolwiek optymizm, który nie chce się rozejrzeć i dostrzec, że technologia – dzisiaj, w tym momencie – nie ratuje sytuacji. Technologia wykorzystywana jest, aby utrzymać status quo, kiedy pociąg cywilizacji przemysłowej pędzi w stronę wąwozu.

***

Technologia kosztuje. Istnieją koszty ekologiczne obszarów zniszczonych w celu wydobycia surowców. Istnieją koszty ekologiczne pozyskiwania energii niezbędnej do zasilania silników i elektroniki. Istnieją koszty ekologiczne wyrzucania popsutych i przestarzałych maszyn i produktów. Istnieją koszty ludzkich społeczności – przesiedlonych, trapionych chorobami i zabijanych przez aktywność wydobywczą i wdrażanie technologii. Istnieją koszty ludzkie zubożenia siły roboczej, która czołga się w kopalniach miedzi, pracuje na liniach montażowych, marnieje w biuro-celach i haruje w polu zbierając warzywa, aby utrzymać przy życiu całą resztę. Istnieją koszty energetyczne, ponieważ każda technologia karmi się energią. Samochód elektryczny potrzebuje prądu przepływającego przez sieć elektroenergetyczną – aktualnie ta elektryczna energia wytwarzana jest głównie przez spalanie węglowodorów. Energia jądrowa nie wymaga dyskusji o związanych z nią zagrożeniach, a wszystkie gruszki na wierzbie określane mianem „odnawialnych źródeł energii” zależą od procesów przemysłowych i nie są wieczne.

James Kunstler napisał książkę na temat optymizmu techno-fetyszystów, którzy najwyraźniej nie wykonują prostych obliczeń kosztów społeczeństwa technologicznego. W Zbyt dużo magii Kunstler opowiada anegdotę o wizycie na kampusie Google, gdzie wygłosił referat. Po opisaniu biur „przyozdobionych” batonikami i grami wideo, relacjonuje przebieg sesji pytań i odpowiedzi, która nastąpiła po odczycie, i którą podsumowało zbiorowe oświadczenie pracowników: „Facet, mamy technologię„. Kuntsler pisze:

„Zakomunikowało mi to rzecz dość przerażającą: kierownictwo i programiści Google nie rozumieją różnicy między technologią i energią. Zakładają, że są one wymienne, że jeśli zabraknie jednego, wystarczy podłączyć drugie, co jest niezgodne z rzeczywistością.”

Widząc zdziecinnienie w wystroju i rozmieszczeniu biur, strojach i zachowaniu pracowników Kunstler uświadamia sobie, że kręgosłupem biznesowego modelu Google jest radosna twórczość:

„Infantylne myślenie w Google było logicznym przedłużeniem kultury korporacyjnej: wiara w magię, w tym przypadku magię zaawansowanej technologii. Wielu pracowników wysokiego szczebla, z którymi rozmawiałem tego dnia na sali, stało się milionerami jeszcze przed trzydziestką (za sprawą akcji Google), głównie dzięki przesuwaniu myszką pikseli po ekranie, czyli dzięki komputerowym czarom. Magicznie uzyskali fortunę magię czyniąc. W naturalny zatem sposób są oni prawdziwymi wyznawcami technologicznej magii, a co za tym idzie prawdziwie wierzą, iż każdy problem, w obliczu którego stoi ludzkość, można rozwiązać poprzez zastosowanie technologicznej magii.”

Postawa, którą opisuje Kunstler, jest powszechna pośród mas Zachodu. Za rozsądne należy uznać założenie, iż częściową winę ponosi za to rozwój technologii dostępnej ogółowi społeczeństw krajów bogatszych. Dwadzieścia pięć lat temu było Nintendo, a teraz jest Playstation 4. Zanim pojawiło się którekolwiek z nich, dzieci bawiły się na podwórku. Dwadzieścia pięć lat temu telefon bezprzewodowy był cudem, teraz praktycznie z dowolnej lokalizacji możesz „wyćwierkiwać” swoje złote myśli na dotykowym ekranie smartfona. Tak, postęp technologii komputerowej przebiega wartko, podobnie jak jej dystrybucja wśród majętnych konsumentów. W tym samym czasie Hollywood zaprzęga technologię do opowiadania, tworząc wizualne spektakle, które mogą sprawić, że wyimaginowana rzeczywistość zdaje się być bardzo realna. Problem w tym, że historie z ekranu, które same opisują nieskrępowany rozwój technologii, ożywają w umysłach widzów, a oni zaczynają wierzyć, że nie oglądają fikcji, tylko reklamę świata jutra. Wreszcie życie nowoczesnej klasy średniej Zachodu jest na wiele sposobów odseparowane od fundamentów tego postępu. Ludzie, którzy nabywają bez trudu ulepszane rokrocznie smartfony, nigdy nie widzą terenów dewastowanych wylesianiem i odkrywkowym górnictwem w celu uzyskania dostępu do minerałów. Nie zamieszkują stref śmierci, gdzie rafinuje się paliwa kopalne, aby rakieta mogła wynieść satelitę w kosmos. Nie są wtajemniczeni w realia podłej pracy, która pozwala zaistnieć każdej z tych technologii. To właśnie sprawia, że tak zachwycająco magiczna jest technologia – pojawia się znikąd. Pewnego dnia po prostu materializuje się w sklepie i jest twoja! Nikt nie ogląda i nie kosztuje wiedźmowego wywaru z martwych ptaków wędrownych, martwych goryli, martwych lasów, martwych rzek i martwych ludzi, który magicznie technologię wyczarowuje.

Ta magiczna postawa jest produktem ubocznym życia w narodzie, który eksportuje walutę i zmusza świat do jej przyjęcia przystawiając do skroni pistolet. W kraju, w którym nie odbywa się „robienie”, sama hipoteza wystarczy za w pełni zaadaptowany i funkcjonujący proces. Produktywna rozmowa o niezliczonych kosztach każdej technologii, o łącznych kosztach wszystkich technologii nie wspominając, nie jest możliwa z kimś, kto myśli według schematu podłącz-i-graj. Wspomnij o globalnym spadku energii netto, a rozmówca skwituje: „glony”, „konopie” lub „słoneczna”, jakby problem nie był skomplikowany i pełen niuansów, tylko sprowadzał się do braku propozycji rzeczy, które możemy spalić. Wspomnij o szczuplejących zasobach surowców lub eko-czystce związanej z ich pozyskiwaniem, w odpowiedzi usłyszysz „kopalnie na asteroidach” lub „drukarki 3-D”, jakby samo obmyślenie koncepcyjne stanowiło pierwszy i ostatni krok ku urzeczywistnieniu. Raz po raz starałem się opisać głębię nowoczesnego rolnictwa i jego mankamenty – zależność od paliw kopalnych, zanikanie uprawnej warstwy gleby, ścieki chemiczne, wyniszczanie bioregionów, uśmiercanie zapylaczy itp. – niemal jednomyślna odpowiedź jest mglistą kombinacją wyrazów „permakultura” i „klonowanie”. Oczywiście formułują ją ludzie, którzy nigdy własnoręcznie nie wydobyli z gruntu nawet jednego ziemniaka.

***

W zeszłym tygodniu w Karolinie Północnej do rzeki Dan trafiło trzydzieści tysięcy ton popiołu węglowego, kiedy pod zbiornikiem osłonowym pękła rura. W ubiegłym miesiącu doszło do dwóch ogromnych wycieków toksycznych chemikaliów do rzek w Wirginii Zachodniej – jeden z nich zatruł źródło wody ponad trzystu tysięcy ludzi. Kilka dni temu odkryto, że tama Wanapum w stanie Waszyngton ma dwudziestometrowe pęknięcie. Wystarczy dorzucić serię „incydentów”, w których eksplodowały gazociągi i ropociągi, aby samoczynnie nasunęła się myśl o kosztach konserwacyjnych.

Kiedy ludzie mówią o przyszłości i wszystkich rzeczach, które będą mogli stworzyć, sporadycznie uwzględniają wszystkie rzeczy już przez ludzi stworzone, które wymagają stałego utrzymania i serwisowania, aby uniknąć krytycznej awarii. W swoim krótkim filmie o szczelinowaniu hydraulicznym Josh Fox szczegółowo wyjaśnia, dlaczego betonowe osłony szybów gazowych muszą być wiecznotrwałe, aby zapobiec wyciekom gazu do wód gruntowych. Fox dokumentuje, że wytrzymałość tej betonowej obudowy gwarantowana jest na średnio dwadzieścia lat.

Wielu z nas posiadało samochód i wie, że z czasem cholerstwo zaczyna się sypać. Metal rdzewieje, płyny przeciekają, części psują się, i ogólnie entropia sieje spustoszenie aż uświadomimy sobie, że większy sens ma zezłomowanie pojazdu, niż próba jego naprawy. Cywilizacja przemysłowa jest naszym wspólnym gruchotem.

Skoro o autach mowa, USA Today donosi, że:

„Przeprowadzona przez Associated Press analiza 607.380 mostów z ostatniego Państwowego spisu mostów wykazała, że 65.605 obiektów sklasyfikowano jako ‚upośledzone strukturalnie’, a 20.808 jako ‚krytycznie uszkodzone’. Wśród nich 7.795 miało oba problemy – kombinację ‚czerwonych flag’, która zdaniem ekspertów ‚świadczy o znacznym rozkładzie i podobnym ryzyku zawalenia’. Mowa tylko o mostach. Transport wszystkich naszych techno-gadżetów, artykuły żywnościowe przemilczę, będzie wymagał dróg. Drogi wymagają stałych napraw. Naprawa dróg wymaga pojazdów na ropę i dobrze odżywionych ekip remontowych. Amerykańskie Stowarzyszenie Inżynierów Cywilnych w swojej cenzurce z roku 2013 przyznało drogom krajowym ocenę „2”.

Stowarzyszenie zrecenzowało również wodociągi. Najwyraźniej są w podobnie beznadziejnej kondycji jak drogi, ponieważ uzyskały identyczną notę „2”. Każdego roku dochodzi do 240.000 awarii wodociągów, co daje około 650 wypadków dziennie. Sieć energetyczna, która najwyraźniej posłuży za opokę całej fantastycznej technologii „Świata jutra” otrzymała „2+”.

Oczywiście moglibyśmy wieść pozbawione wygód życie bez autostrad, sieci wodociągowej i elektryczności, ale niepokój budzi załamanie istniejącej infrastruktury, które może okazać się zabójcze. Jak trzymają się amerykańskie elektrownie jądrowe? Dochodzenie Associated Press w sprawie postępującego procesu starzenia amerykańskich reaktorów jądrowych ustaliło, że:

„Federalne organy regulacyjne współpracują ściśle z przemysłem energetyki jądrowej w USA, aby zgodnie z normami bezpieczeństwa przedłużyć funkcjonowanie starzejących się reaktorów kraju poprzez notoryczne zaniżanie standardów lub zwyczajny brak ich egzekwowania. Według uzyskanej dokumentacji i wywiadów urzędnicy z amerykańskiej Komisji Nadzoru Nuklearnego (Nuclear Regulatory Commission – NRC) co rusz decydują, że wcześniejsze przepisy były zbyt surowe, argumentując, iż margines bezpieczeństwa może zostać przesunięty bez jakiegokolwiek ryzyka.

Przykładów jest zatrzęsienie. Gdy zawory zaczęły przeciekać, zezwolono na większe wycieki – 20-krotnie przekraczające pierwotny limit. Kiedy niepowstrzymana seria pęknięć spowodowała radioaktywne emisje z rur generatora pary, opracowano łatwiejsze testy rur, aby elektrownie mogły spełnić normy. Uszkodzone okablowanie, rozerwane uszczelki, połamane dysze, zatkane siatki, popękany beton, wgniecione zbiorniki, skorodowane metale i zardzewiałe rury podziemne – wykryto wszystkie wymienione i tysiące innych problemów związanych ze starzeniem. Każdy z nich może odpowiadać za eskalację zagrożenia w razie wypadku. Jednak mimo tak licznych problemów związanych ze starzeniem, żaden oficjalny organ rządu lub przemysłu nie zbadał w ostatnich latach całkowitej częstotliwości i potencjalnego wpływu podobnych awarii na bezpieczeństwo, nawet po tym, jak NRC przedłużyła licencje kilkudziesięciu [wiekowym] reaktorom.”

Kiedy dodamy do tego magazyny broni chemicznej i biologicznej, tysiące zakładów chemicznych, wytwórni nawozów sztucznych, szybów naftowych, rafinerii, instytutów badań jądrowych, okrętów atomowych i składowisk odpadów nuklearnych, nietrudno pojąć, że przekroczymy punkt, w którym większa część ludzkiego wysiłku podporządkowana będzie jedynie utrzymaniu tego, co zbudowała cywilizacja i mitygowaniu konsekwencji katastrof wywołanych przez starzejącą się i zrujnowaną infrastrukturę. Wszystko to ma przebiegać równolegle ze staraniami rozbudowy cywilizacji i jej możliwości technologicznych w chwili, kiedy „zasoby” rybne zanikają w coraz bardziej zakwaszonych oceanach, a uprawną warstwę gleby ze spieczonych suszą i niewłaściwie doglądanych pól rozwiewa wiatr.

***

Wiara w techno-utopijną przyszłość oznacza ignorowanie pojęcia malejących przychodów [zwrotów]. Fizyk Geoffery West wygłosił wykład Ted, w którym zademonstrował, że żywy organizm funkcjonuje według subliniowego, ograniczonego wzorca wzrostu. Oznacza to, że we wszystkich królestwach życia im większa jest masa istoty, tym mniej potrzeba energii per capita, aby rzeczony organizm utrzymać przy życiu. Naturalnie każda żywa istota ma optymalną wielkość i żadna nie rośnie wiecznie. West następnie wskazał, że ludzkie miasta działają na podobnej zasadzie, ale z tym wyjątkiem, że ich wzrost jest superliniowy i wraz z przyrostem populacji zwiększa się zużycie energii per capita niezbędnej do utrzymania tych systemów. Sprawia to, że miast bez innowacji utrzymać niepodobna, z zastrzeżeniem, że innowacje, które zapobiegają ich upadkowi, muszą same być przedmiotem innowacji implementowanych w coraz szybszym tempie. West pyta, czy zdołamy nadążyć. [Pytanie retoryczne: „Miasta osiągną punkt, w którym będą zmuszone poruszać się nieskończenie szybko, aby utrzymać swoją homeostatyczną równowagę: osobliwość (ang. a singularity)” *]

W swojej prezentacji Geoffery West zwraca również uwagę, że rosnące miasto nie tylko wymaga wykładniczo większych wkładów energetycznych, ale z konieczności doświadczy gwałtownego wzrostu poziomu przestępczości, chorób i niezadowolenia. Czy nie jest zatem rzeczą oczywistą, że zapewniające podstawę wzrostu ludzkie innowacje nieumyślnie prowadzą do samozniszczenia? Każda nowa technologia-bandaż, która przedłuża agonię cywilizacji przemysłowej, sama jest chaotycznie fruwającym motylem. Szczelinowanie hydrauliczne tymczasowo zrównoważyło spadki produkcji ropy, jednocześnie powodując trzęsienia ziemi, zatruwając wody gruntowe, dokładając się do zmian klimatu. Modyfikowanie genetyczne roślin uprawnych, zapewniające im odporność na herbicydy, doprowadziło do zwiększenia użycia tychże herbicydów, które z kolei zwiększyło toksyczność ekosystemów i spowodowało, że chwasty przystosowały się do substancji chemicznych. Wczorajsze rozwiązanie staje się dzisiejszym problemem. W końcu dzisiejsze rozwiązanie będzie jutrzejszym kataklizmem.

Kiedy West zwraca się do hordy technofilów za pośrednictwem zestawu słuchawkowego, przyziemna rzeczywistość jego wniosków w oczywisty sposób ginie. Innowacyjność nie jest magią. Zasoby naturalne i środki, które czynią innowacje możliwymi, nie są nieograniczone. W tej chwili globalna energia netto gwałtownie spada. Nowe źródła energii – począwszy od „zamkniętej nafty”, a skończywszy na panelach słonecznych – nie dodają dość energii, aby uzupełnić straty, gdy konwencjonalne pola roponośne osiągają i przekraczają swój produkcyjny szczyt. Wynalazki ludzkości nie są ponadczasowe. Innowacje mogą przynieść okresowe korzyści, ale jak w przypadku elektrowni jądrowej czy gazowego szybu, wymagają coraz więcej ulepszeń i napraw. Tego wariackiego wyścigu pod górę, po coraz bardziej stromym zboczu, człowiek industrialny wygrać nie może. W międzyczasie określona klasa ludzi uczestniczy w tym wyścigu wrzucając całą resztę do pieca rozwoju i postępu. Kiedy w końcu osiągniemy punkt załamania, cywilizacja nie tylko utraci zdolność do innowacji i wzrostu, lecz także do powstrzymania swoich drzemiących zabójców.

Tłumaczenie: exignorant

* Więcej na temat ustaleń prof. Geoffery’a Westa w III rozdziale eseju „Pochwała anarchii (braku hierarchii)”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Pułapka technologiczna. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.