Krótka historia bezpiecznego limitu

Wyniki naszego badania pokazują, że nie istnieje bezpieczny limit i już teraz pojawia się wiele nagłych zmian przy poziomie globalnego ocieplenia znacznie niższym od 2 stopni Celsjusza. Prof. Sybren Drijfhout z Uniwersytetu Southampton, główny autor badania opublikowanego w październiku 2015 r. przez Proceedings of the National Academy of Sciences, które ujawniło gwałtowne przeobrażenia zachodzące w wiecznej zmarzlinie, lodzie morskim, pokrywie śnieżnej, oceanach i biosferze Ziemi.

Badanie zamieszczone na łamach Energy Policy w czerwcu 2016 r. wykazało, że świat nie powstrzyma wzrostu średniej globalnej temperatury, który przekroczy 2°C. Autorzy podkreślają, że każdego dnia co godzinę wydobywamy z Ziemi 3,8 miliona baryłek ropy, 32 000 ton węgla, 395 milionów metrów sześciennych gazu ziemnego, zaś do atmosfery planety wprowadzamy 4,1 miliona ton dwutlenku węgla.

Naukowcy Centrum Międzynarodowych Badań nad Klimatem i Środowiskiem w Oslo (Center for International Climate and Environmental Research) opublikowali 30 stycznia 2017 r. w Nature Climate Change pracę badawczą, która ustaliła, iż ekspansja energii odnawialnej nie zapobiegnie katastrofalnej zmianie klimatu. Nawet jeśli wydajność energii słonecznej i wiatrowej będzie rosła w zawrotnym tempie, nie uda się zatrzymać wzrostu średniej globalnej temperatury na poziomie poniżej 2°C. Szybkie wdrożenie technologii wiatrowych, słonecznych i aut elektrycznych tak naprawdę nie zastępuje wzrostu eksploatacji paliw kopalnych lub transportu konwencjonalnego, powiedział Glen Peters, główny autor analizy. Jak się okazało, nawet rekordowe inwestycje w sektorze wiatrowym i słonecznym praktycznie nie zmniejszyły ilości wprowadzanego do atmosfery węgla.

Rządy mają 10 lat na rozwiązanie problemu efektu cieplarnianego, zanim wymknie się ludzkiej kontroli. Dr Noel Brown, dyrektor Programu Środowiskowego ONZ, wypowiedź z czerwca 1989 r.

Nasze społeczeństwo wpadło w rwące bystrza, czego przykładem jest zmiana klimatu. W pewnym okresie mieliśmy sposobność, by w jakimś stopniu wpłynąć na przyszły klimat poprzez decyzje dotyczące wykorzystania paliw kopalnych. Czas ten według mnie minął. W zmianie klimatu coraz bardziej dominującą rolę odgrywa seria dodatnich sprzężeń zwrotnych – takich jak cykl metanu i topnienie arktycznej pokrywy lodowej – które są poza kontrolą człowieka. Stały się one czynnikami napędowymi systemu klimatycznego. Czynnikami tymi nie są ludzie usiłujący podczas wspólnych posiedzeń uzgodnić, który z kilku prawdopodobnych rezultatów preferują najbardziej. Prof. Dennis Meadows, główny autor pracy badawczej Instytutu Technologicznego w Massachusetts pt. „Granice wzrostu” (1972), wypowiedź z czerwca 2015 r.

 Do dwóch molekuł dwutlenku węgla, które wprowadzamy do atmosfery, sprzężenia zwrotne dodają kolejne trzy. To bardzo niepokojące, ponieważ dodatnie sprzężenia zwrotne zaczynają być czynnikiem, który dominuje w procesie ocieplenia. Prof. Peter Wadhams, dyrektor Grupy ds. Fizyki Oceanu Polarnego Wydziału Matematyki Stosowanej Uniwersytetu Cambridge, wypowiedź z 10 czerwca 2016 r.

Badanie zamieszczone 1 grudnia 2016 r. w Nature zidentyfikowało kluczowe sprzężenie zwrotne klimatu: ocieplenie Ziemi wywołane przez cywilizację industrialną sprawia, że gleby wydychają węgiel. Proces ten znany jest jako „kompostowa bomba”. Mikroorganizmy glebowe na ogół konsumują węgiel, a następnie uwalniają CO2 jako produkt uboczny. Duże obszary planety – od Alaski i północnej Kanady po Europę Północną i rozległe połacie Syberii – były wcześniej zbyt zimne, aby oddychanie gleb mogło tam zaistnieć. Wzrost temperatur spowodował, iż teraz wprowadzają one do atmosfery znacznie większe niż kiedykolwiek ilości dwutlenku węgla i metanu. Nawet przy natychmiastowym wstrzymaniu wszystkich cywilizacyjnych emisji gazów cieplarnianych gleby nadal będą uwalniać co najmniej taką samą ilość CO2 i CH4, jaką wytwarzał przemysł paliw kopalnych w połowie XX wi. Można śmiało powiedzieć, że globalne ocieplenie przekroczyło punkt bez powrotu i nie możemy już odwrócić jego skutków, powiedział dr Thomas Crowther, główny autor pracy. Nasza analiza przedstawia empiryczne dowody potwierdzające od dawna wyrażaną obawę, iż wzrost temperatur stymuluje proces utraty glebowego C na rzecz atmosfery, co napędza dodatnie sprzężenie zwrotne klimatu, które przyspieszy planetarne ocieplenie w XXI., napisali badacze. To z kolei może oznaczać, że wszelkie starania ludzi mające ograniczyć emisje nie wystarczą, bo otacza nas zewsząd inne ich źródło – sama Ziemia.

Publikowane oświadczenia konsensusu klimatycznego nie uwzględniają nagłej zmiany klimatu. Powodem jest to, że nie potrafimy jej modelować, chociaż dysponujemy dostatecznymi dowodami na występowanie gwałtownych (nieliniowych) zmian klimatycznych w prehistorii. Może wydawać się wręcz niewyobrażalne, że te najważniejsze przeobrażenia zostały pominięte w polityce klimatycznej, ale tak właśnie działa kultura konsensusu naukowego. Bruce Melton, artykuł z 15 kwietnia 2017 r.

Naukowcy z Uniwersytetu Hawajskiego dokonali niepokojącego odkrycia, którym podzielili się 9 października 2013 r. na łamach Nature: eskalacja intensywności i częstotliwości wskazuje na to, że antropogeniczna zmiana klimatu gwałtownie popycha system klimatyczny w stronę „nowej normalności”, która całkowicie odbiega od stanu, jaki panował przez minione 150 lat.

Konfrontujemy się z nagłą zmianą klimatu Ziemi. Doświadczamy jej mniej więcej od 2010 roku. Dr Jim Salinger, główny autor z nagrodzonego Noblem w 2007 Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu, wypowiedź z listopada 2015 r.

Powierzchnia Ziemi jest już cieplejsza o +2°C w porównaniu z epoką przedprzemysłową.

W poniższym opracowaniu wykorzystano fragmenty artykułów Cory Morningstar i Dahra Jamaila.

COP21W pierwszym tygodniu grudnia 2015 r. delegacje z prawie 200 krajów uczestniczą w 21 Konferencji państw stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP21). (1) Zapowiadana była, wzorem poprzednich, jako Najważniejsze spotkanie klimatyczne w historii™. Celem, podobnie jak podczas minionych zjazdów, jest nakłonienie rządów do podjęcia niezbędnych kroków, by zredukować emisje dwutlenku węgla i ograniczyć ocieplenie planety do 2 stopni Celsjusza powyżej przedindustrialnej temperatury wyjściowej.

Nawet gdyby mogło zapobiec globalnemu kataklizmowi, zatrzymanie wzrostu temperatury Ziemi poniżej poziomu 2°C jest już niemożliwe. Pod koniec września 2015 r. Instytut Technologiczny w Massachusetts (MIT) opublikował wynik [zachowawczej] analizy Interaktywny Klimat (Climate Interactive): nawet gdyby wszystkie państwa wywiązały się ze złożonych w Paryżu deklaracji zmniejszenia emisji dwutlenku węgla, realizując tzw. zamierzone, określone przez każdy kraj wkłady (Intended Nationally Determined Contributions – INDC), to i tak nie uda się uniknąć katastrofalnego poziomu planetarnego ocieplenia, który znacznie przekroczy 2°C. (2) Do identycznego wniosku doszła Konwencja Klimatyczna ONZ (UNFCCC).

Uzgodniony limit 2°C ma czysto polityczny charakter. Nie opiera się na ustaleniach naukowych. Ostatnie analizy i obserwacje potwierdzają słuszność licznych badań, które na przestrzeni dekad wykazały, iż skok temperatury Ziemi o 1 stopień Celsjusza powyżej wartości bazowej uruchomi dodatnie sprzężenia zwrotne, wywoła ekstremalne zjawiska pogodowe i destrukcyjny wzrost poziomu morza.

Narodowe Centrum Badań Atmosferycznych USA (NCAR), Służba Meteorologiczna Wielkiej Brytanii (Met Office), Narodowa Służba Oceaniczna i Meteorologiczna USA (NOAA), Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) i Agencja Meteorologiczna Japonii (JMA) podały, że tegoroczna średnia globalna temperatura przekroczyła już niebezpieczną granicę 1°C, przed którą w 1990 r. ostrzegała Grupa Doradcza Narodów Zjednoczonych ds. Gazów Cieplarnianych: Wzrost temperatury o ponad 1°C może wywołać szybkie, nieprzewidywalne i nieliniowe reakcje, które mogą prowadzić do rozległych uszkodzeń ekosystemu.

Główni systemowi beneficjenci nie wysłuchali 35 lat temu mądrej rady – skutecznie ją pogrzebawszy, przekonali społeczeństwa, że próg 2°C będzie bezpieczny.

Triumf przerażającej logiki

Kot bogacza może pić mleko, którego potrzebuje biedny chłopiec, by zachować zdrowie. Czy dzieje się tak dlatego, że rynek zawiódł? Wcale nie, bowiem mechanizm rynkowy robi to, co powinien – przekazuje dobra w ręce tych, którzy głosują dolarami.

Pierwszej sugestii o wykorzystaniu 2°C jako krytycznego limitu temperatury w ramach polityki klimatycznej nie sformułował uznany badacz systemu klimatycznego Ziemi. Uczynił to autor powyższego zimnego cytatu, neoklasyczny ekonomista i profesor Uniwersytetu Yale William Nordhaus. W swoim dokumencie konsultacyjnym, opublikowanym w 1977 roku przez prestiżową Fundację Cowlesa, stwierdził: Gdyby zaistniały globalne temperatury wyższe o 2°C lub 3°C od aktualnej wartości średniej, wyprowadziłyby one klimat poza zakres obserwacji obejmujących ostatnie kilkaset tysięcy lat. Ten wzrost temperatury jest w rzeczywistości daleko poza naturalnymi granicami ostatnich 10 000 lat, podczas których rozwinęło się rolnictwo i cywilizacja. Jest on również najwyższy od milionów lat.

Po opracowaniu jednego z pierwszych ekonomicznych modeli szacujących strategię polityczną zmiany klimatu Nordhaus pozostaje jednym z najbardziej wpływowych ekonomistów mających wkład w modele zmiany klimatu oraz budowę scenariuszy emisji. Stanowczo sprzeciwiał się drastycznym redukcjom emisji gazów cieplarnianych, niezbędnym do uniknięcia globalnej pożogi, argumentując za powolnym procesem zmniejszania emisji jako bardziej uzasadnionym pod względem ekonomicznym.

Richard Jork, Brett Clark i John Bellamy Foster obnażyli przerażającą „logikę” Nordhousa w swojej wyczerpującej analizie. Oto cytat z podrozdziału Ekonomiści kontra przyrodoznawcy:

Ekonomiści establishmentu praktycznie z definicji są środowiskowymi sceptykami. Tym niemniej mają przesadny wpływ na politykę klimatyczną jako orędownicy dominującego celu społeczeństwa kapitalistycznego, któremu podporządkowane są wszystkie inne cele. (Badacze społeczni spoza kręgu ekonomistów albo opowiadają się po stronie tych ostatnich, akceptując akumulację jako właściwy cel społeczeństwa, albo są w dużej mierze wykluczeni z debaty). W jaskrawym do nich przeciwieństwie przyrodnicy i fizycy są coraz bardziej zaniepokojeni degradacją planetarnego środowiska, ale mają oni mniej bezpośredni wpływ na reakcje polityki społecznej.

Ekonomiści nurtu głównego są szkoleni w promowaniu prywatnych zysków jako najistotniejszego „bilansu” społeczeństwa, nawet kosztem ważniejszych kwestii ludzkiego dobrobytu i środowiska naturalnego. Rynek rządzi wszystkim, nawet przyrodą. Dla Miltona Friedmana środowisko nie stanowiło problemu, ponieważ odpowiedź była prosta i jednoznaczna. W jego ujęciuwartości ekologiczne mogą znaleźć na rynku swoje naturalne miejsce, podobnie jak każde inne zapotrzebowanie konsumpcyjne’.

Jednakże przyrodoznawcy, w odróżnieniu od ekonomistów, swoje dociekania zakorzeniają w materialistycznej koncepcji przyrody i zajmują się analizą pewnego poziomu świata przyrody, którego warunki są znacznie bardziej skłonni traktować poważnie. Dlatego przejawiają zdecydowanie mniejszą tendencję do deprecjonowania problemów środowiskowych.

Konflikt między ekonomistami i badaczami przyrody o globalne ocieplenie wyszedł na światło dzienne w wyniku artykułu Williama Nordhausa, który ukazał się w 1993 roku na łamach Science, wiodącego czasopisma dyscypliny nauk przyrodniczych. Autor prognozował, że utrata światowej produkcji brutto spowodowana kontynuacją trendów globalnego ocieplenia będzie nieznaczna (około 1% PKB w 2100). Jego konkluzja wyraźnie kłóciła się z ustaleniami nauk przyrodniczych, ponieważ te same trendy mogą prowadzić, według ówczesnych scenariuszy Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), do wzrostu średniej globalnej temperatury o 5.8°C, która zdaniem uczonych oznaczała ni mniej, ni więcej, tylko katastrofę dla cywilizacji i samego życia. W swoim artykule Nordhaus wnioskował, iż podejmowanie prób stabilizacji emisji będzie gorsze niż bezczynność. Sprowokowało to wiele ostrych replik uznanych przyrodoznawców (w listach do Science), którzy uznali analizę Nordhausa za oczywisty absurd.

Nordhaus bronił później swoich poglądów posiłkując się ankietą wpływowych ekonomistów i uczonych; poprosił ich o sformułowanie szacunków, a wyniki opublikował na łamach American Scientist w 1994. Ekonomiści, których wybrał, zgodzili się z nim, że zmiana klimatu będzie miała niewielki wpływ na gospodarkę. (3) Nordhaus zauważył, że ci, którzy wiedzieli o niej najwięcej, demonstrowali optymizm. […] Stephen Schneider, biolog i klimatolog z Uniwersytetu Stanforda (i główny krytyk zarówno Bjørna Lomborga, jak i Nordhausa), odparł, że ci, którzy wiedzą najwięcej o środowisku, wyrażają zaniepokojenie. w 1997 roku podsumował debatę w swoim Laboratory Earth: ‚Większość konwencjonalnych ekonomistów […] było zdania, że nawet ogromna zmiana klimatu [wzrost średniej globalnej temperatury o 6°C] – odpowiadająca skali przejścia od epoki lodowcowej do interglacjału na przestrzeni stu, a nie tysięcy lat – miałaby tylko kilkuprocentowy wpływ na gospodarkę światową. Krótko mówiąc, akceptują oni paradygmat, w którym społeczeństwo jest prawie niezależne od przyrody. […]

Niezdolność modeli ekonomicznych do obliczenia ludzkich i ekologicznych kosztów zmiany klimatu nie powinna nas dziwić. Burżuazyjna ekonomia posiada pieczołowicie kultywowaną niewrażliwość na tragedię ludzi (o katastrofie środowiska naturalnego nie wspominając), która stała się niemal definicjąokrucieństwa człowieka wobec człowieka’. Thomas Schelling, laureat przyznawanej przez Bank Szwecji Nagrody Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych i jeden z ośmiu ekspertów odpowiedzialnych za Porozumienie w Kopenhadze, słynie z takiej oto argumentacji: ‚Skoro skutki zmian klimatycznych dotkną w nieproporcjonalnie większym stopniu biedne kraje globalnego Południa, sprawą dyskusyjną jest, jak wiele zasobów na łagodzenie trendów klimatycznych powinny przeznaczyć bogate narody globalnej Północy’. (W swojej ocenie z czasu Porozumienia w Kopenhadze Schelling uplasował zmianę klimatu na samym dole listy światowych priorytetów.) Nie sposób nie przypomnieć sobie w tym miejscu o planistach Instytutu Hudsona, którzy proponując dużą tamę na Amazonce w latach 70-tych minionego wieku oświadczyli – jak wyartykułował to jeden z ówczesnych komentatorów – żejeśli powódź zaleje kilka plemion, których nie ewakuowano, bo miały znajdować się na terenie położonym wyżej, lub unicestwi kilka leśnych gatunków – kogo to obchodzi?’. Kiedy Lawrence Summers, najważniejszy doradca ekonomiczny Obamy, był głównym ekonomistą Banku Światowego, sporządził wewnętrzną notę, w której skonstatował: ‚Logika ekonomiczna stojąca za pozbywaniem się ładunku toksycznych odpadów w kraju o najniższych wynagrodzeniach jest bez zarzutu i powinniśmy się z tym pogodzić’. Uzasadnił to następującym rozumowaniem: ‚Pomiar kosztów szkodliwego dla zdrowia zanieczyszczenia zależy od zarobków utraconych z powodu zwiększonej zachorowalności i śmiertelności. Z tego punktu widzenia określona ilość szkodliwych dla zdrowia zanieczyszczeń powinna być porzucana w kraju o najniższych kosztach, którym będzie państwo z najniższymi płacami’.

[Obnaża to ideologię wbudowaną w ortodoksyjną ekonomię neoklasyczną, dziedzinę, która regularnie pozuje się na stosującą obiektywne, nawet naturalistyczne metody modelowania gospodarki. Jednak poza wszystkimi równaniami i technicznym żargonem, dominujący paradygmat gospodarczy opiera się na systemie wartości nagradzającym akumulację kapitału w krótkim czasie przy jednoczesnej dewaluacji całej reszty w teraźniejszości i ogólnie wszystkiego w przyszłości.]

Pożądany limit

Komentarz dr. Chrisa Shawa z Uniwersytetu w Sussex, interdyscyplinarnego badacza specjalizującego się w komunikacji o zmianie klimatu:

Politycy utrzymują, że 2°C są limitem niebezpiecznym i dopóki planeta nie ogrzeje się powyżej tego poziomu, dopóty wszystko będzie w porządku, zatem musimy zadbać o to, aby tak się nie stało. W 2003 roku, kiedy wzrost średniej temperatury planety nie przekroczył 0,7°C, w Europę uderzyła potężna fala upałów i zabiła ponad 70 tysięcy osób. Zrozumiałem wtedy, że 2°C to wyrok śmierci. Milczenie ze strony organizacji pozarządowych i aktywistów było ogłuszające. Dlaczego maszerują zgodnie w korowodzie aprobaty 2°C i powtarzają bzdury, że są one gwarancją świetlanej przyszłości?

2°C to wymysł instytucji zaludnionych przez bogatych, białych Europejczyków i Amerykanów. Zaczęło się od Williama Nordhausa, który w swoim artykule zawyrokował, iż szkody wyrządzone przez dodatkowe 2°C są ceną, którą warto zapłacić za replikację istniejącego systemu. Jednak dopiero Niemiecka Rada Doradcza ds. Zmian Globalnych (WBGU) sformalizowała tę konkluzję w swoich sprawozdaniach z 1995, 1997 i 2003. W pierwszej z nich członkowie ciała wygodnie zignorowali wcześniejsze szacunki dotyczące progu 1°C i uznali, że niebezpieczna zmiana klimatu uderzy, gdy średnia przedindustrialna zostanie przekroczona o 1,6°C (byliśmy tego świadkami w 2016 r.; przyp. tłum.). Przekonani o tym, że przemysłowi ludzie poradzą sobie lepiej ze skutkami zmian klimatycznych niż łowcy-zbieracze, nasi protoplaści, postanowili dołożyć 0.5°C. [Naprawdę nie wiem, jak dokonuje się takiej kalkulacji. Jak można założyć, że mieszkańcy industrialnego świata uporają się na przykład z upadkiem systemu dystrybucji żywności?]

W jaki sposób radzimy sobie z problemami ochrony środowiska w tej nowoczesnej, postmodernistycznej epoce? Ustalamy „bezpieczny” limit. Czym nigdy nie są te „bezpieczne” limity? Nie są ograniczeniem działalności przemysłowej. Nie są ograniczeniem działalności niebezpiecznej. Nie są ograniczeniem działalności ryzykownej. Są przeniesieniem ryzyka na innych – ludzi biedniejszych, słabszych i środowisko naturalne. W rzeczywistości stanowią one ramy upoważnienia. Pozwalają kontynuować dotychczasowy sposób prowadzenia interesów. Posłużmy się przykładem katastrofy w Fukushimie. Poziom radiacji znacznie przekroczył dozwolone wcześniej koncentracje pierwiastków promieniotwórczych w żywności, glebie, na placach zabaw i boiskach. Placówki edukacyjne zostały zamknięte. Co zrobiły instytucje, aby system mógł funkcjonować dalej? Bez jakiegokolwiek uzasadnienia badawczego zwiększyły [dwudziestokrotnie] „bezpieczne” poziomy promieniowania. Dzieci powróciły do szkół. (4)

Zatem zawsze istnieje przemożna chęć określenia limitu, ponieważ konieczna jest gra na zwłokę. Rozwiązanie problemu przenosi się w przyszłość. W międzyczasie machina toczy się dalej. Właśnie dlatego politycy w Niemczech, a potem reprezentanci innych rządów łatwo zaakceptowali ideę 2°C.

Bieg systemowej narracji jest niezmienny: mamy problem globalnego ocieplenia, musimy w związku z tym zrozumieć globalny limit. Aby tego dokonać, należy dowiedzieć się, ile dwutlenku węgla – mierzonego w częściach na milion – znajduje się w atmosferze. Potrzebne będą satelity, oplatająca planetę sieć stacji pomiarowych, laboratoria, duże instytucje. W związku z tą globalną skalą, dokładnymi liczbami, kwantyfikacją itp. zmiana klimatu przestaje być problemem wynikającym z nowoczesności i przeobraża się w problem „rozwiązywalny” wyłącznie dzięki nowoczesności.

Prowadzony dyskurs używa języka, który w zamyśle ma legitymizować powielanie praktyk przemysłowych i społecznych w obliczu niezaprzeczalnej wiedzy, że te same praktyki spowodowały śmiertelną chorobę biosfery. (5)

2°C pozostaje jedyną opcją. Tak więc próba jej podważenia jest równoznaczna z rzuceniem wyzwania podstawowym strukturom władzy, nowoczesności, kapitalizmu, neoliberalizmu itd.

Ofiary psychologicznej wojny

ONZ, naukowcy, rządy, korporacje, placówki oświatowe itd. powtarzają niestrudzenie te same słowa: cel 2°C. Wtórują im komercyjne i tzw. progresywne media. Ta pogłosowa kabina konstruuje terminologię 2°C. Wprowadzające w błąd oświadczenia, filmy, wywiady, odczyty akademickie i prace naukowe starannie, świadomie osłabiają jakiekolwiek poczucie pilności, nadają zasadność uzgodnionemu „celowi”. 2°C jako „cel, który należy osiągnąć”, porusza czułą nutę, nawet jeśli tylko na poziomie podświadomości. Tak oto nastąpiła jego normalizacja. Spektakl składający się z numeru i pojedynczej litery to wielki wyczyn hegemonii XXI wieku – twór tych, których interesom służy; paszkwil na ubogich i nienarodzonych. Dyskurs o 2°C należy uznać za najbardziej zabójczą rozgrywkę wojny psychologicznej, w jaką kiedykolwiek wciągnięto społeczeństwa.

Światowi liderzy sprawiają wrażenie, że podejmują działania mające uporać się z największym kryzysem, z jakim kiedykolwiek konfrontowała się ludzkość, mimo iż najbardziej szanowane instytucje badawcze świata publikują kolejne z serii raportów, według których na zawrócenie statku nie ma czasu, bo góra lodowa przebiła już kadłub. Zamiast pokładać fałszywą nadzieję w COP21, być może każdy z nas usiądzie w bezruchu, poczuje to, co dzieje się wokół, i wsłucha się w Ziemię. Jeśli tak uczynimy, możliwe, że dowiemy się z naszego wnętrza, co jest najważniejsze i co powinniśmy zrobić.

Postscriptum:

g20-logo4-5 września 2016 w chińskiej miejscowości Hangzhou odbył się szczyt G20. W komunikacie końcowym przedstawicieli najbogatszych krajów świata nie sformułowano żadnych konkretnych zobowiązań; nie pojawiły się długoterminowe strategie i plany zmniejszenia emisji dwutlenku węgla; nie ustalono terminu zakończenia rządowych dopłat do paliw kopalnych; nie wspominano o konieczności ujawniania informacji finansowych związanych z klimatem, które miały zapewnić, że przyszła infrastruktura będzie przyjazna dla biosfery i ubogich mieszkańców planety; nie przedstawiono projektu 100% przejścia na energię odnawialną. Rozdawanie pieniędzy dla przemysłu paliw kopalnych jest po prostu niezgodne z porozumieniem paryskim, powiedział Li Shuo, doradca ds. strategii klimatycznej wschodnioazjatyckiego oddziału Greenpeace’u. Państwa G20 nie ustaliły właściwych priorytetów. Wygląda na to, że światowi liderzy nie dbają o nasz wspólny dom. […] G20 oferuje wzrost – największy problem – jako uniwersalne rozwiązanie w obliczu wszystkich poważnych wyzwań stojących przed globalną gospodarką. Trzymają się kurczowo starych narzędzi, które nie były w stanie uporać się z kryzysem klimatycznym i globalną nierównością, podsumował Pirmin Spiegel, dyrektor generalny organizacji MISEREOR.

(1) (Ta konferencja) to tak naprawdę oszustwo, blaga. Wciskają ten sam kit: ‚Mamy limit ocieplenia 2°C i postaramy się lepiej za kolejne pięć lat.’ To po prostu bezwartościowe frazesy. Nie ma działań, tylko obietnice. James Hansen, były dyrektor Instytutu Goddarda Studiów Kosmicznych NASA (1981–2013), „ojciec globalnej świadomości klimatycznej” [12 grudnia 2015 r.]

Prawda jest taka, że paryskie porozumienie klimatyczne niczego faktycznie nie zmienia. Wystarczy przyjrzeć się liczbom. Gdyby każde państwo postąpiło zgodnie ze swoimi deklaracjami, a nie zrobi tego, redukcja globalnego ocieplenia osiągnęłaby w 2100 roku poziom 0.1–0.2°C. Mówimy o wartości, która jest zbyt niska, by ją mierzyć. To niesamowite, że ludzie poklepują się po plecach i gratulują sobie nawzajem, chociaż wiedzą doskonale, że zgodzili się zrobić tyle, co prawie nic. Patrick Michaels, klimatolog, dyrektor Centrum Badań Naukowych Instytutu Cato [7 października 2016 r.]

Paryskie porozumienie spali planetę. Redukcja emisji gazów cieplarnianych nie jest negocjowana w oparciu o kryteria klimatycznej sprawiedliwości i klimatologii. Wszystko sprowadza się do spisania i zsumowania obietnic każdego kraju. To farsa, szwindel. Fałszywa rzeczywistość negocjacji ukrywa prawdę o braku woli rozwiązania kryzysu klimatycznego. Nie ma żadnych negocjacji. Zmiana klimatu nie jest już problemem środowiskowym. Stała się zbrodnią. To eko-eksterminacja i ludobójstwo, ponieważ rządy są w pełni świadome konsekwencji, jakie porozumienia te mają dla ludzkości i planetarnego życia. Pablo Solón Romero, ambasador Boliwii przy ONZ, weteran „negocjacji” klimatycznych [10 grudnia 2015 r.]

Prawdopodobnie najbardziej szczerą ocenę paryskiego porozumienia wyraziła bezimienna dziewczyna, którą widziałem, jak w odosobnionym kącie, powstrzymując łzy, zmaga się z nowomową dokumentu. Zapytałem, czy nic jej nie jest. Odnosząc się do politycznych przywódców, którzy zdawali się być tak bardzo od niej oddaleni, gdy z rozczarowaniem patrzyła w tekst, odpowiedziała po prostu: ‚Jak mogli nam to zrobić?’. Curtis FJ Doebbler, profesor wizytujący prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Webster (Genewa); podczas konferencji klimatycznej w Paryżu reprezentował International-Lawyers.Org [15 grudnia 2015 r.]

(2) Cyrk dobiegł końca. Garnitury opuszczają Paryż. O zawartym porozumieniu napisano miliony słów. Ale jeden fakt zdecydowanie się wyróżnia. Wszystkie rządy świata wyraziły zgodę na coroczne zwiększanie globalnych emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. Dlaczego? Ponieważ wszystkie kraje zaakceptowały obietnice wszystkich pozostałych. Do znacznego zwiększenia swoich emisji zobowiązały się następujące państwa, które należą do 20 najważniejszych pod względem uwalniania gazów cieplarnianych: Chiny, Indie, Rosja, Korea, Meksyk, Indonezja, RPA, Turcja, Tajlandia, Kazachstan, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Wietnam. Reszta tej grupy zadeklarowała zmniejszenie emisji o około 1% rocznie: Stany Zjednoczone, Unia Europejska, Japonia, Kanada, Brazylia, Australia i Argentyna. W krajach, które emisji nie tną, odnotowany zostanie ogromny ich wzrost. Planowane cięcia w państwach redukujących będą znikome. Opinia publiczna nie dowie się o tym z uwagi na sposób, w jaki zawarte porozumienie relacjonują media i ONZ. Jonathan Nancy, analityk klimatyczny [9 listopada 2015 r.]

(3) Naukowcy z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu (PIK) postanowili zweryfikować obietnice ekonomistów, według których strumień gospodarczych profitów będzie wzbierał i poradzi sobie z konsekwencjami (liniowej) zmiany klimatu. Rezultaty swojego dochodzenia opublikowali 16 sierpnia 2016 r. w IOPscience. Za ponad 50% wszystkich gospodarczych strat związanych z pogodą odpowiadają szkody spowodowane przez tropikalne cyklony. Badacze porównali zatem wielkość przyszłych strat poniesionych wskutek huraganów z prognozowanym wzrostem gospodarczym. W samych Stanach Zjednoczonych finansowe koszty tych katastrof zwiększą się ośmiokrotnie w ciągu kilkudziesięciu lat. Wbrew panującej opinii wzrost gospodarczy, nawet gdyby był możliwy, nie zdołałby zrównoważyć wzrostu skali zniszczeń. Ta jednoznaczna konkluzja uczonych jest oczywiście spóźniona: amerykański stan Luizjana nie pozbierał się po huraganie Katrina z 2005 r., a tegoroczna historyczna powódź to kolejny kosztowny kataklizm.

(4) 21 lutego 2016 r. państwowa agencja informacyjna Chin podała – powołując się na biuro ochrony środowiska – że władze podniosą progi ostrzegania o zanieczyszczeniu powietrza. W przyszłości najwyższy alert zostanie ogłoszony tylko wtedy, gdy wskaźnik jakości powietrza (Air Quality Index – AQI) przekroczy 500 punktów w ciągu jednego dnia, 300 przez dwie doby z rzędu lub 200 przez cztery. Dotychczas czerwony alert obowiązywał, gdy AQI miał przekroczyć niebezpieczny dla zdrowia poziom 200 przez co najmniej trzy dni.

(5) Według prognozy opublikowanej 11 maja 2016 r. przez rząd USA, zakładający nieprzerwane funkcjonowanie globalnej gospodarki w bieżącym stuleciu, użycie paliw kopalnych nie ulegnie w nadchodzących dziesięcioleciach znaczącym zmianom. Benzyna i diesel zasilą większość pojazdów, a węgiel pozostanie największym źródłem dwutlenku węgla. Szacuje się, że globalne emisje CO2 związane z konsumpcją energii będą rosły do 2040 roku średnio o 1 procent rocznie. Paliwa kopalne mają zapewnić światu ponad trzy czwarte energii. Przy obecnej polityce i przepisach energetyczne emisje dwutlenku węgla wzrosną z 32 miliardów ton w 2012 do 43 miliardów ton w 2040, powiedział Adam Siemiński z Administracji Informacji Energetycznej Stanów Zjednoczonych (EIA). Natomiast Przegląd statystyczny BP, opublikowany 8 czerwca 2016 r., ustalił, że emisje dwutlenku węgla w 2015 r. były o 36 milionów ton wyższe niż w 2014 r. – przez szósty rok z rzędu ustanowiony został nowy rekord.


eiaGdyby obecny system gospodarczy miał przetrwać w niezmienionej formie przez kolejne dekady, prognozowana ilość zanieczyszczeń emitowanych przez Amerykanów wskutek eksploatacji węgla, ropy i gazu ziemnego nie uległaby radykalnej zmianie przez następne 30 lat. Tak brzmi konkluzja analityków Administracji Informacji Energetycznej Stanów Zjednoczonych (EIA). Ich doroczny raport opublikowany 5 stycznia 2017 r. stwierdził, że nawet bez uwzględnienia sprzyjającej przemysłowi paliw kopalnych polityki nowego prezydenta kraju, USA nie zredukuje emisji gazów cieplarnianych na tyle, by zrealizować zobowiązania wynikające z porozumienia klimatycznego w Paryżu.


marrakech-cop22Każdy deklaruje konieczność podjęcia kroków zmierzających do zredukowania emisji gazów cieplarnianych. Ale kiedy rozważysz, jak drastycznie musiałbyś zmienić charakter społeczeństwa, aby ten cel osiągnąć, okazuje się, że nikt nie chce tego dokonać. Jako że wymagałoby to chociażby zaprzestania jazdy autami SUV, politycy wolą o tym nie wiedzieć, bo straciliby głosy. Większość ludzi Zachodu mieszka w ogromnych miastach, dojeżdża wszędzie samochodem, korzysta z rozległych sieci autostrad, lata wszędzie samolotami. Każdy chce ‚lepszego życia’, co oznacza ‚kosztowniejsze życie’. Z rosnącą populacją, która pożąda coraz więcej rzeczy produkowanych z ropy i innych surowców naturalnych, o przeobrażeniu społeczeństwa, niskich emisjach i stabilnym świecie nie ma mowy. Politycy twierdzący, że jest to wykonalne, nie chcą nawet pomyśleć o zmianach, jakie musiałyby nastąpić. Mają nadzieję, że temat po prostu ucichnie. Nie istnieje ani polityczna wola skonfrontowania się ze zmianą klimatu, ani masowa świadomość i uznanie jej powagi. […] Prawie każdy kraj świata podpisał porozumienie paryskie. Większość państw już je ratyfikowała. Oznacza to, że rządy zobowiązały się do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla. Jednakże wartość redukcji nie została wyryta w kamieniu. Istnieje pod tym względem pełna dowolność. Przykładowo Chiny powiedziały, że nie podejmą żadnych kroków ograniczających do roku 2030. Posypały się pod adresem Chińczyków gratulacje. Tymczasem najbardziej brudna gospodarka świata będzie nieprzerwanie wprowadzać do atmosfery CO2 przez kolejnych 14 lat. Konferencje klimatyczne są okazją do precyzowania planów redukcji. Podczas COP22 w Marrakeszu kraje powinny były przyjrzeć się porozumieniu paryskiemu. Należało ustalić, jakie ograniczenia emisji są konieczne w oparciu o wnikliwą analizę ustaleń badawczych. Niezbędna była rewizja deklaracji. Tak się nie stało. Profesor Peter Wadhams, były dyrektor Grupy ds. Fizyki Oceanu Polarnego Wydziału Matematyki Stosowanej Uniwersytetu Cambridge [28 grudnia 2016 r.]


Od czasu porozumienia paryskiego w sprawie klimatu kraje G20 niemal potroiły dotacje przekazywane elektrowniom węglowym. Blok największych gospodarek świata zobowiązał się dekadę temu, że skończy z dofinansowywaniem paliw kopalnych. Według danych, jakie opublikował w swoim raporcie z czerwca 2019 r. Zamorski Instytut Rozwoju (Overseas Development Institute – ODI), największe kwoty na wydobycie węgla przeznaczają Chiny i Indie. Na trzecim miejscu jest Japonia, a za nią Republika Południowej Afryki, Korea Południowa, Indonezja i Stany Zjednoczone. Wielka Brytania, która sama sporadycznie wykorzystuje energię węglową, współfinansuje zagraniczne elektrownie zasilane kopalinami.

Analitycy obliczyli całkowitą kwotę dotacji i ulg podatkowych na eksploatację węgla oraz budowę i utrzymanie elektrowni opalanych węglem – uwzględnili nawet inwestycje przedsiębiorstw państwowych. Okazało się, że średnia roczna suma wzrosła z 17 miliardów dolarów w 2014 r. do 47 miliardów w 2017 r. W rzeczywistości wsparcie rządów dla sektora węglowego jest znacznie większe, ponieważ kraje G20 nadal nie ujawniają wielu sposobów dofinansowywania węgla, powiedziała Ivetta Gerasimchuk z Międzynarodowego Instytutu na rzecz Zrównoważonego Rozwoju (International Institute for Sustainable Development), współautorka dokumentu.


Raport sześciu organizacji pozarządowych – wspieranych przez 300 innych organizacji z 50 krajów – poinformował, że od czasu paryskiego porozumienia klimatycznego 60 największych banków świata przekazało sektorowi paliw kopalnych 3,8 biliona dolarów. Blisko połowę tej kwoty zapewniło 13 instytucji z USA i Kanady. Rekordzistą globalnym był JPMorgan Chase; w Europie dominował brytyjski Barclays, zaś w Unii Europejskiej BNP Paribas. Chociaż pandemia ograniczyła zużycie energii, finansowanie ropy, gazu i węgla stale rośnie: w 2020 r. jego poziom był wyższy niż w latach 2016–2017. Setka liderów branży planująca największą ekspansję wydobycia kopalin otrzymała w ubiegłym roku o 10% więcej funduszy; najhojniejszym podmiotem finansującym był w tym przypadku Citi. Autorzy dokumentu i komentatorzy określili te realia mianem „szokujących”.

Żaden z 60 banków nie zamierza korygować swoich praktyk. Koszty emisji dwutlenku węgla w postaci ekstremalnych zjawisk pogodowych, ofiar śmiertelnych i utraconych źródeł utrzymania ponosi społeczeństwo (i żyjąca planeta), a nie banki i producenci paliw kopalnych. – powiedział Mark Campanale z grupy doradczej Carbon Tracker. W danych z 2020 r. zaskoczyło nas to, że BNP Paribas, bank, który korzysta z każdej okazji, by pochwalić się ekologicznymi osiągnięciami własnymi, a także swojej amerykańskiej filii Bank of the West, zajął w 2020 r. czwarte miejsce na liście tzw. banków kopalnych z najwyższym od pięciu lat wynikiem 41 miliardów dolarów. – napisali eksperci.


Projekt TRACE, który wykorzystuje satelity, uczenie maszynowe i sztuczną inteligencję do śledzenia emisji gazów cieplarnianych każdego kraju, zakładu przemysłowego i elektrowni, ogłosił swoje pierwsze wyniki. System zarejestrował znaczne rozbieżności między emisji zgłoszonymi do ONZ na mocy traktatu klimatycznego z 1992 r. a szacunkami niezależnymi. Wśród krajów, które stale informują o swoich emisjach z produkcji ropy i gazu, a także z rafinacji, rzeczywiste liczby mogą być dwa razy (1,4 miliarda ton) wyższe od oficjalnych. Państwa, które nie są zobowiązane do regularnego przesyłania danych, nie wliczają ponad 1 miliarda dodatkowych ton równoważnika dwutlenku węgla. [16 września 2021 r., TRACE]


Oprac. exignorant

Wpisy powiązane tematycznie: Podsumowanie zmian klimatycznych i aktualizacjaOcieplenie ziemskiej atmosfery przyspieszaWzrost temperatury i fotosyntezaTemperatura mokrego termometruNowa normalnośćEfekty emisji aerozoli antropogenicznych, Arktyczny metan: Zignorowane dowody emisji

Ten wpis został opublikowany w kategorii Klimat i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.