Jak (wymierające) rośliny doświadczają świata

Zagłada „Planety roślin”: Od 1970 roku skonsumowaliśmy ponad połowę ziemskiej różnorodności życia, Główne ogniwo morskiego łańcucha pokarmowego ginie w zastraszającym tempie, Rekordowe temperatury Wszechoceanu przyczyną drastycznego spadku wzrostu morskiego życia, Bateria chemicznej energii Ziemi jest na wyczerpaniu, Prognoza globalnego wymarcia drzew.


Recenzja autorstwa Katie L. Burke z 24 maja 2024 roku.


W 1973 roku ukazał się bestseller „Sekretne życie roślin” („The Secret Life of Plants”), który zaintrygował opinię publiczną pytaniami o zdolność roślin do odczuwania i komunikacji. Opisane w nim eksperymenty – na przykład puszczanie roślinom muzyki klasycznej i rock and rolla lub podłączanie ich do poligrafu – były ciekawe, ale źle zaprojektowane. Naukowcy zdecydowanie odrzucili książkę i zdystansowali się wobec wyrażonych w niej poglądów. Publikacja zainspirowała nawet film z ilustracją muzyczną Steve Wondera.

Według ówczesnych botaników szkód wyrządzonych tej dyscyplinie przez „Sekretne życie roślin” nie sposób przecenić – pisze Zoë Schlanger w swojej nowej książce „Pożeracze światła: Jak niewidzialny świat inteligencji roślin oferuje nowe rozumienie życia na Ziemi”. W kolejnych latach – kontynuuje autorka – Narodowa Fundacja Nauki niechętnie przyznawała granty komukolwiek, kto analizował reakcje roślin na ich środowisko. Uczeni, którzy byli pionierami w tej dziedzinie, obrali inny kierunek badań lub całkowicie porzucili praktykę naukową. Potrzeba było około 40 lat – całego pokolenia – aby efekt „zamrożenia” ustąpił. W ciągu minionych 15 lat powróciło skromne finansowanie badań nad zachowaniem roślin.

Biorąc pod uwagę historię eksploracji inteligencji roślin, podtytuł może wywoływać sceptycyzm. Ale „Pożeracze światła” nie zawodzą: myślenie Schlanger jest rygorystyczne – kontrowersyjne debaty intelektualne przedstawia rzetelnie z poczuciem ciekawości.

Poszukiwania zabierają autorkę w podróż po całym świecie: odwiedza chilijski las deszczowy, aby zobaczyć roślinę, która naśladuje inne jak kameleon; hawajską wyspę Kaua’i, która jest domem dla oszałamiającej liczby rzadkich i zagrożonych roślin; oraz Uniwersytet w Bonn w Niemczech, aby spotkać się z jednym z założycieli Towarzystwa Neurobiologii Roślin (obecnie nazywanego Towarzystwem Sygnalizacji i Zachowania Roślin).

Wielu badaczy postawiło na szali swoją karierę, aby badać niesamowite zdolności roślin do odczuwania otaczającego je świata. Ci, którzy byli w stanie popchnąć wiedzę do przodu, nie mieli łatwo. Zaledwie garstka nieustraszonych i niezmordowanych szczęśliwców zdołała wykuć sobie akademicką niszę. Niektórzy zostali zmuszeni do wstrzymania swoich dociekań na dziesięciolecia lub zajęcia się czymś bardziej opłacalnym.

Schlanger, dziennikarka na co dzień zajmująca się zmianą klimatu, wyjaśnia: W tym momencie globalnej katastrofy rośliny stanowią okno na bujno-zielony sposób myślenia. Światowa flora nasyca atmosferę tlenem, którym oddychamy, i dosłownie buduje nasze ciała z cukrów, które pozyskuje ze światła słonecznego. Rośliny mają złożone, dynamiczne życie – życie społeczne, życie seksualne i cały zestaw subtelnych wrażeń zmysłowych, które w większości uważamy za domenę zwierząt. Zrozumienie roślin otwiera przed nami nowy horyzont pojmowania: dzielimy tę planetę i zawdzięczamy nasze istnienie sprytnej formie życia, jednocześnie obcej i znajomej.

Schlanger opisuje, w jaki sposób rośliny doznają i reagują na swoje środowisko – lub przedstawia dowody na to, iż posiadają takie zmysły, nawet jeśli naukowcy nie znają rządzących nimi mechanizmów. Wygląda na to, że rośliny komunikują się nie tylko za pomocą substancji chemicznych w powietrzu i glebie, lecz także za pomocą dźwięku. Pęcherzyki powietrza pękają, gdy woda przemieszcza się od korzeni przez łodygi, emitując ultradźwięki. Każdy badany rodzaj rośliny – np. pszenica, kukurydza, winorośl i kaktus – ma unikalną częstotliwość. Rośliny mogą również odbierać dotyk i przesyłać sygnały elektryczne, co stanowi kolejny sposób komunikacji.

Istoty te wyczuwają światło w wyrafinowany sposób, który przywołuje porównania do widzenia; Boquila trifoliolata, winorośl rosnąca w chilijskim lesie deszczowym, potrafi naśladować swoich sąsiadów – kształt, teksturę i wzór użyłkowania ich liści – chociaż nikt jeszcze nie wie, w jaki sposób „widzi” swoich sąsiadów. Rośliny mają też pamięć i zachowania społeczne. Nasa poissoniana z rodziny pokrzywowatych przewiduje, kiedy zapylacz odwiedzi jej kwiaty na podstawie odstępów czasu między wcześniejszymi wizytami – na gościa czeka podniesiony pręcik zawierający pyłek.

Rośliny nie posiadają mózgów: ich inteligencja nie jest scentralizowana, tylko rozproszona. W jaki sposób informacje o świecie są integrowane, segregowane według ważności i przekładane na działania korzystne dla rośliny? – zastanawia się autorka. Jest to jedno z głównych pytań, na które starają się odpowiedzieć prowadzone badania. Świadomość roślin jest przedmiotem nieustającej, ożywionej dyskusji. Schlanger wydaje się przychylać do perspektywy przedstawionej przez neuronaukowca Giulio Tononiego, który uważa, że złożoność i integracja wzorców fal elektrycznych jest wskaźnikiem poziomu świadomości organizmu. W tym ujęciu świadomość to spektrum, a nie wartość binarna.

Jedną z pułapek opisywania tych zjawisk za pomocą języka jest trudna do uniknięcia antropomorfizacja. Pisząc o tym, jak botanicy postrzegają termin „inteligencja”, Schlanger zauważa: Formułowanie oceny roślin poprzez pryzmat ludzkiego poznania było pozbawione sensu; sprowadzało rośliny do poziomu gorszych ludzi, gorszych zwierząt. Tymczasem używają one kilku zmysłów – czy można powiedzieć inteligencji? – które zostawiają daleko w tyle wszystko, co ludzie są w stanie zrobić w podobnej kategorii. Naukowcy opakowali te informacje w warstwy określeń wymijających – stosowany język za wszelką cenę dystansuje rośliny od nas, co ostatecznie utrudnia dotarcie z przekazem do opinii publicznej lub innych dyscyplin. Autorka twierdzi, iż potrzebujemy zrozumiałych metafor, które jednocześnie nie wprowadzają w błąd co do tego, jak bardzo rośliny różnią się od nas. Schlanger zastanawia się, czy nie należałoby „uroślinnić naszego języka”, sięgając po określenia „roślino-pamięć”, „roślino-język” lub „roślino-odczuwanie”.

Dziennikarka docieka, dlaczego eksperci przeoczyli tak fundamentalne idee dotyczące roślin, mimo że tradycje rdzenne traktowały je jako krewnych, przodków lub po prostu równe sobie istoty. Schlanger omawia nie tylko te rdzenne filozofie, lecz także wpływ Arystotelesa i René Descartesa na myśl europejską, który doprowadził do postrzegania i traktowania tych żywych istot jako mechanistycznych i pasywnych. Chociaż botanicy posługują się w rozmowach znacznie bardziej żywym językiem, to w swoich pracach badawczych przybliżają zachowania roślin preferują stronę bierną. Roślina nie „reaguje”, zamiast tego „zostaje dotknięta” – zwraca uwagę autorka. Przedstawianie tych procesów bez przypisywania im sprawstwa jest w rzeczywistości dość trudne, niewyraźne i nieprecyzyjne.

Uznanie, iż rośliny nie są po prostu biernymi, mechanistycznymi zbiorowościami komórek, ale inteligentnymi istotami, być może godnymi nawet miana osób – co oznacza, że „posiadają zdolność oddziaływania na innych, wolę oraz prawo do istnienia dla własnego dobra” – ma ogromne implikacje moralne, filozoficzne i polityczne. W ostatnich latach kilka sporów prawnych dotyczyło osobowości roślin i ekosystemów niszczonych przez cywilizację. W którym momencie rośliny przekraczają bramę naszego poważania? – pyta Schlanger. Czy wtedy, gdy mają język, rodzinę, preferencje, sojuszników i wrogów? A może gdy planują i potrafią zapamiętywać? Wszystko wskazuje na to, że faktycznie posiadają każdą z tych cech. To od nas zależy, czy uznamy tę rzeczywistość.

„Pożeracze światła” obnażają przepaść pomiędzy opinią publiczną a uczonymi w kwestii inteligencji roślin. Na przykład Monica Gagliano, botanik z Australii, stała się „postacią kontrowersyjną” w środowisku zawodowym ze względu na to, że w swojej pracy wykorzystuje zarówno dowody, jak i intuicję, i ma zdecydowane stanowisko na temat zdolności roślin do słyszenia. Uczona wygłasza prelekcje w wypełnionych po brzegi salach na konferencjach filozoficznych i naukowych skierowanych do ogółu społeczeństwa – pisze Schlanger. Nie jest już finansowana przez tradycyjne dotacje federalne, ale przez Światową Fundację Charytatywną Templetona.

Miłośnicy „Sekretnego życia roślin” będą zawiedzeni, gdy dowiedzą się, że książka zaszkodziła dokładnie tym naukowcom, którym chcieliby pomóc. Największą wadą i zaletą nauki jest to, że prawie zawsze myli zgodę z prawdą – przypomina Schlanger. Pytania o inteligencję roślin mogą nawet być duchowym i moralnym dylematem w nauce – paradoks, o którym pisała historyk Jessica Riskin z Uniwersytetu Stanforda: Siedemnastowieczne pozbawienie przyrody i nauk przyrodniczych sprawczości, percepcji, świadomości i woli dało monopol na wszystkie te atrybuty zewnętrznemu bogu. Pierwsi badacze unikali tych zagadnień, ponieważ taki pogląd na przyrodę pasował do ówczesnych koncepcji religijnych. Przekazali oni swoim spadkobiercom dylemat, który nie doczekał się rozstrzygnięcia ponad trzy wieki później.

Akceptacja prawdy o sprawczości roślin mogła uwolnić naukę od tego anachronizmu i zapoczątkować nowy paradygmat, który integruje przyrodę z ludźmi. Rośliny pozostaną roślinami, niezależnie od tego, co o nich myślimy – podkreśla Schlanger. Ale to, jak zdecydujemy się o nich myśleć, może zmienić wszystko.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wymieranie gatunków. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.