Dramatyczny raport o stanie oceanów

 

guardianAutor: Fiona Harvey (wersja oryginalna) Skrót artykułu z 3 października 2013.

Oceany są obecnie najbardziej zakwaszone od 300 milionów lat wskutek emisji dwutlenku węgla pochodzącego ze spalania paliw kopalnych.

Międzynarodowy audyt zdrowia oceanów ustalił, że nadmierne połowy i zanieczyszczenie to kolejne czynniki, które potęgują kryzys – zabójcza kombinacja sił, które zagrażają życiu morskiemu i egzystencji miliardów ludzi.W swoim najbardziej dramatycznym dotychczasowym ostrzeżeniu o zagrożonym zdrowiu oceanów Międzynarodowy Program o Stanie Oceanów (IPSO) stwierdził: „Zakwaszenie jest bezprecedensowe w znanej nam historii Ziemi. Wkraczamy na nieznany obszar zmiany ekosystemu morskiego i wystawiamy organizmy morskie na nieznośne naciski ewolucyjne. Możliwe, że masowe wymieranie już się zaczęło.”

Swoje ustalenia opublikował w Raporcie o stanie oceanów, zestawianym na podstawie dwuletniego monitoringu i innych prac badawczych. Alex Rogers, profesor biologii na Uniwersytecie Oksfordzkim powiedział: „Zdrowie oceanów ulega dramatycznemu pogorszeniu szybciej niż sądziliśmy. Obserwujemy większe zmiany zachodzące gwałtowniej, a ich efekty są bardziej natychmiastowe od spodziewanych. Sytuacja powinna poważnie zmartwić każdego, ponieważ wszyscy odczujemy wpływ zmiany zdolności oceanu do podtrzymania życia na Ziemi.”

Szczególnie zagrożone są koralowce. Wzmożone zakwaszenie rozpuszcza szkielety z węglanu wapnia, które formują strukturę raf, a rosnące temperatury prowadzą do wybielania i tym samym utraty symbiotycznych alg, kluczowych dla istnienia koralowców. Raport informuje, że aktualne zobowiązania rządów do ograniczenia emisji dwutlenku węgla nie są wystarczające pod względem zakresu i czasu realizacji, aby ocalić wiele światowych raf.

Między emisją i jej wpływem na kondycję mórz istnieje kilkudziesięcioletnie opóźnienie, co oznacza, że dalsze zakwaszenie i ocieplenie oceanów jest nieuniknione, nawet jeżeli w krótkim czasie drastycznie zredukujemy emisje. A nie ma żadnych oznak, że tak właśnie postąpimy – globalna produkcja gazów cieplarnianych stale rośnie. Koralowce decydują o zdrowiu łowisk, ponieważ pełnią rolę żłobka małych ryb i mniejszych gatunków, które zapewniają pożywienie tym większym.

Atmosferyczny dwutlenek węgla jest wchłaniany przez morza – przynajmniej jedna trzecia dwutlenku węgla wyemitowanego przez ludzi została w ten sposób rozpuszczona – ustalił Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu – co wzmaga ich zakwaszenie. Jednakże IPSO odkrył, że sytuacja jest nawet bardziej tragiczna od ustaleń światowych klimatologów w historycznym raporcie z zeszłego tygodnia.

Absorbując węgiel i ciepło z atmosfery, oceany świata chronią ludzi przed najgorszymi skutkami globalnego ocieplenia. Dzięki temu zwolniło się tempo zmian klimatycznych na lądzie, lecz dopiero teraz zaczynamy rozumieć daleko idące konsekwencje tego procesu dla życia morskiego.

Zakwaszanie szkodzi morskim stworzeniom, które potrzebują węglanu wapnia, aby budować rafy i muszle, a także planktonowi i rybom, które są od niego uzależnione. Jane Lubchenco, były dyrektor amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA) i biolog morski, powiedziała, że skutki odczuwają już łowiska ostryg, których larwy nie rozwinęły się poprawnie tam, gdzie poziom zakwaszenia jest wyższy, jak chociażby zachodnie wybrzeże USA. „Zjawisko to zachodzi na naszych oczach,” powiedziała.

Zmiany chemiczne w oceanie sięgają dalej, powiedział Rogers. Zwierzęta morskie wykorzystują sygnały chemiczne, aby postrzegać środowisko, lokalizować ofiary i drapieżników – pojawiły się dowody, że u pewnych gatunków umiejętność ta jest upośledzona.

Obecne tempo emisji dwutlenku węgla trafiającego do oceanów jest 10 razy szybsze niż to, które poprzedziło ostatnie masowe wymieranie gatunków – Paleoceńsko-eoceńskie maksimum termiczne sprzed około 55 milionów lat. Na podstawie zapisów geologicznych naukowcy IPSO ustalili, że obecne zakwaszenie oceanów jest największe od 300 milionów lat.

Ponadto raport IPSO odkrył, że oceany pozbawiane są tlenu – średnia jego zawartość spadnie o 7% przed rokiem 2100, po części ze względu na wprowadzane do nich zlewy po nawozach i ścieki, a także jako efekt uboczny ocieplenia planety. Redukcja tlenu jest poważnym zagrożeniem, ponieważ obszary zubożone stają się w efekcie martwe.

Ludzie po prostu nie są świadomi ogromnej roli, jaką oceany odgrywają w systemach Ziemi,” powiedział Rogers. „Fitoplankton produkuje 40% atmosferycznego tlenu, a 90% całego ziemskiego życia znajduje się w oceanie. Ze względu na ogrom oceanów niektóre ich obszary wciąż pozostają nieodkryte. Nadal posiadamy szczątkową wiedzę na temat biochemicznych procesów zachodzących w największym ekosystemie planety.”

Prosty fakt dotyczący przeszłych klimatów Ziemi: ocieplenie światowego oceanu ostatecznie tworzy mechanizm zabijania, który nie ma sobie równych w historii planety. Wielkie asteroidy, promieniowanie gamma, trzęsienia ziemi, tsunami, wulkanizm – żadne z tych zjawisk nie zdołało wyniszczyć ziemskiego życia w stopniu, w jakim dokonywał tego wzrost temperatury oceanicznych wód.

NOAA_logo_color_fourinchesRaport o stanie klimatu: Ocieplenia oceanów spowodowanego zmianą klimatu nie da się już zatrzymać [The Guardian, 16.07.2015]

Ocieplenie oceanów będące konsekwencją zmiany klimatu jest już nie do zatrzymania w ślad za rekordowymi temperaturami ubiegłego roku; przyczyni się ono do wzrostu poziomu morza i zwiększy ryzyko wystąpienia poważnych burz, poinformowali klimatolodzy rządu USA. Raport o stanie klimatu w 2014 roku, bazujący na badaniach przeprowadzonych przez 413 naukowców z 58 krajów, zidentyfikował rekordowe ocieplenie powierzchni lądu i górnych poziomów Oceanu Światowego, zwłaszcza północnego Pacyfiku, co pozostaje w zgodzie z wcześniejszymi ustaleniami, iż sezon 2014 był najcieplejszy w historii pomiarów. Naukowcy stwierdzili, że skutki rosnących temperatur oceanu będą odczuwalne przez wiele stuleci, nawet jeśli podjęte zostałyby natychmiastowe działania celem ograniczenia emisji dwutlenku węgla – źródła zmian we Wszechoceanie.

„Myślę o tym procesie jako o kole zamachowym lub pociągu towarowym. Aby wprawić go w ruch, potrzebny jest potężny impuls; teraz jest już w ruchu i będzie toczył się długo po tym, jak zaprzestaniemy dalszego popychania,” powiedział podczas konferencji z dziennikarzami Greg Johnson, oceanograf z Laboratorium Środowiska Morskiego Pacyfiku NOAA (Narodowa Służba Oceaniczna i Meteorologiczna USA). „Nawet gdybyśmy utrzymali koncentracje gazów cieplarnianych na obecnym poziomie, morze będzie ocieplać się przez wieki i tysiąclecia, a temu ociepleniu i ekspansji towarzyszyć będzie nieprzerwany wzrost poziomu morza,” dodał Johnson. Raport podkreślił, że 2014 był dla klimatu rokiem kluczowym, ponieważ odnotowano w nim rekordowe poziomy skrajnych wartości temperatury, utraty objętości lodowców i zasięgu lodu morskiego; wzmocnieniu uległ utrzymujący się od wielu dziesiątków lat schemat przeobrażeń zachodzących w systemie klimatycznym. […]

Nature Climate ChangeTechnologia nie powstrzyma zmian zachodzących w oceanach [Nature Climate Change, 3.08.2015]

W badaniu opublikowanym 3 sierpnia 2015 na łamach Nature Climate Change niemieccy naukowcy udowodnili, że nawet dramatyczne usunięcie ogromnych ilości dwutlenku węgla z atmosfery, które obniżyłoby jego koncentracje do poziomu bezpiecznego dla ludzkości, nie uratowałoby oceanów. Pozostałyby one cieplejsze i bardziej zakwaszone przez tysiące lat, a konsekwencje dla życia morskiego nadal byłyby katastrofalne. Zespół badaczy pod kierunkiem Sabine Mathesius z Centrum Badań Oceanicznych Helmholtz w Kilonii i Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu rozważył hipotetyczny scenariusz, w którym świat nie zaprzestał spalania paliw kopalnych i zaadoptował (nieistniejącą) technikę usuwania dwutlenku węgla. Wynik demonstruje po raz kolejny, że technologiczne panaceum nie pozwoliłoby na cofnięcie zgubnych skutków emisji gazów cieplarnianych. „W głębokim oceanie chemiczne echa postępującego w bieżącym wieku skażenia CO2 będą wybrzmiewać przez tysiące lat,” powiedział współautor pracy, Hans Joachim Schellnhuber. 

Nature Climate ChangeOcieplenie oceanów dramatycznie przyspiesza [The Guardian, CBC, 18.01.2016]

Nowe badanie wykazało, że oceany świata ocieplają się w coraz szybszym tempie, a ostatnie 20 lat odpowiada za połowę wzrostu zawartości oceanicznego ciepła, które zakumulowało się od początku rewolucji przemysłowej. Amerykańscy naukowcy odkryli, że 35% dodatkowego ciepła z industrialnych emisji gazów cieplarnianych znajduje się na głębokości poniżej 700 metrów. Oznacza to, iż w najdalszych zakątkach oceanu jest obecnie nieporównanie więcej ciepła niż 20 lat temu – było go wówczas zaledwie 20%.

Praca opublikowana w Nature Climate Change rzuca dodatkowe światło na ogromne ilości ciepła wchłanianego przez oceany. Wody oceanu, które mają znacznie większą pojemność cieplną niż powietrze, zmagazynowały ponad 90% ciepła i prawie 30% dwutlenku węgla wytworzonych przez konsumpcję paliw kopalnych. Tylko w 2011 roku Ocean Południowy przejął 1.2 miliarda ton węgla – ilość ta odpowiada mniej więcej rocznej jego produkcji w Unii Europejskiej. Naukowcy z Narodowego Laboratorium Lawrence’a Livermore’a (Lawrence Livermore National Laboratory) i Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej (National Oceanic and Atmospheric Administration – NOAA) zanalizowali zmiany zawartości ciepła na różnych głębokościach oceanów z wykorzystaniem komputerowych modeli i danych sięgających 1865 roku. Te ostatnie, które dotyczą górnych warstw oceanu powyżej 700 metrów, pochodzą z ekspedycji statku Challenger, pionierskiej inicjatywy oceanografii z 1870.

Zawartość ciepła w górnej części oceanu wzrosła 32-krotnie od chwili, kiedy eksploatacja paliw kopalnych stała się powszechna. Bardziej aktualne i spójne informacje pochodzą z sieci 3000 sond Argo rozmieszczonych w oceanach świata. Nowe roboty „Deep Argo”, zdolne do pomiaru ciepła na znacznie większej głębokości, niż unoszące się na powierzchni urządzenia standardowe, dały lepsze wyobrażenie o ilości ciepła znajdującej się w głębinach. „Zmiany, o których mówimy to naprawdę duże liczby,” powiedział Paul Durack, oceanograf i współautor badania. „To nieludzkie liczby.” Jednakże źródłem trwogi badaczy nie są same surowe liczby, tylko szybkość z jaką rosną. „Zwłaszcza po roku 2000 tempo naprawdę zaczęło galopować,” dodał Durack.

Zdaniem Petera Gleckera, głównego autora badania, fakt ten wskazuje na to, że ilość energii uwięzionej w całym ziemskim systemie klimatycznym raptownie się zwiększa. Ponieważ oceany są tak rozległe i zimne, wchłonięte ciepło podnosi temperaturę o zaledwie kilka dziesiątych stopnia, ale najistotniejszy jest bilans energetyczny, wyjaśniają uczeni. Zaabsorbowane ciepło zapobiega jeszcze większemu ogrzaniu powierzchni przez gazy cieplarniane będące rezultatem spalania węgla, ropy i gazu. Jednakże ogrzane oceaniczne wody będą wchłaniać coraz mniej ciepła, które pozostanie w powietrzu i na lądzie, powiedział Chris Las, współautor analizy i wykładowca Uniwersytetu Stanowego w Pensylwanii.

Ocieplające się oceany potęgują też intensywność burz, a gatunki morskie zmuszone są do opuszczenia swoich tradycyjnych obszarów występowania. Absorpcja dwutlenku węgla podniosła poziom zakwaszenia oceanów o 30% – w wyniku tego procesu nastąpił spadek pH wody, który utrudnia stworzeniom takim jak korale, ostrygi i małże formowanie skorup i struktur utrzymujących je przy życiu. Naukowcy ogłosili już, że trwa trzecie globalne wybielanie koralowców, podczas którego giną one z powodu wysokiej temperatury. Analiza ponad 620 badań ustaliła w zeszłym roku, że łańcuchy pokarmowe oceanów świata zagrożone są upadkiem wskutek zmian klimatycznych, przełowienia i miejscowych zanieczyszczeń.

Według Jane Lubchenco, profesor nauk o morzu z Uniwersytetu Stanowego w Oregonie i byłej dyrektor Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej, „Wyniki pracy mają poważne konsekwencje dla życia w oceanach, a także dla wzorów cyrkulacji oceanicznej, tras i siły burz.” Jeff Severinghaus z Instytutu Oceanografii Scrippsa (Scripps Institute of Oceanography) potwierdził, iż badanie „przedstawia twarde dowody na to, że ludzie dramatycznie ogrzewają planetę.” Natomiast Kevin Trenberth, szef sekcji analizy klimatycznej Narodowego Centrum Badań nad Atmosferą (National Center for Atmospheric Research), który również przygląda się zawartości ciepła w oceanach, ocenił, że zespół Glecklera „znacznie zaniżył” ilość ciepła, jaką wchłonął ocean. 

iucnMiędzynarodowy raport: Oszałamiające tempo ocieplenia oceanu [IUCN, wrzesień 2016]

Ocean światowy wchłonął ponad 90% dodatkowego ciepła powstałego wskutek działalności człowieka. Gdyby ta sama ilość ciepła, która została zmagazynowana w górnych 2 kilometrach oceanu, trafiła do atmosfery, powierzchnia Ziemi ogrzałaby się o zabójcze 36°C. We wrześniu 2016 opublikowany został najbardziej wszechstronny raport na temat ocieplenia oceanu przygotowany przez zespół 80 badaczy Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN).

„Skala ocieplenia oceanu jest naprawdę oszałamiająca – liczby są tak duże, że większość ludzi ma trudność z ich zrozumieniem,” napisali autorzy. Ocieplenie powoduje już zmianę zachowań i siedlisk ryb, ptaków morskich, żółwi morskich, meduz i innych gatunków, które uciekają w kierunku chłodniejszych biegunów. Dzieje się to w tempie pięć razy szybszym niż w przypadku zwierząt lądowych. Swój największy wpływ ocieplenie wywiera na organizmy tworzące fundament morskiego życia: fitoplankton, zooplankton i kryl.

Skutki zmian w ich liczebności i rozmnażaniu wędrują w górę łańcucha pokarmowego – ryby zostają wydalone z preferowanego zasięgu występowania lub zredukowane przez inwazyjnych przybyszów. Rafy koralowe, zapewniające warunki życia około jednej czwartej wszystkich gatunków morskich, doświadczają wyniszczającego zjawiska bielenia, którego częstotliwość wzrosła trzykrotnie w ciągu ostatnich 30 lat.

Postępujące ocieplenie wód morskich prowadzi do rozprzestrzeniania się chorób zagrażających życiu ludzi. Raport IUCN alarmuje o rosnącej liczbie dowodów na występowanie bakterii przecinkowca, które wywołują cholerę, a także zakwitów toksycznych glonów, które powodują pokarmowe zatrucia. Poza tym spotęgowaniu ulegnie siła huraganów ze względu na dodatkową energię zawartą w oceanie i atmosferze.

Raport stwierdza, że ocieplające się wody mogą uwolnić z dna morskiego miliardy ton zamrożonego metanu, który ugotowałby powierzchnię planety. Może to nastąpić nawet jeśli emisje gazów cieplarnianych zostaną drastyczne zmniejszone, gdyż widoczne ich skutki pojawiają się z około 10-letnim opóźnieniem.

To, czego jesteśmy świadkami, wyprzedza naszą zdolność do poradzenia sobie z zachodzącą zmianą. Ogólna prognoza jest ponura. Prawdopodobnie nie zdawaliśmy sobie sprawy z całkowitego wpływu, jaki wywieramy na oceany; nie doceniamy tego, co nam zapewniają,” powiedział Dan Laffoley, doradca morski IUCN i jeden z głównych autorów analizy.

Zagłada raf koralowych: Dopuszczalna i bezpieczna granica nagłego cywilizacyjnego ocieplenia Ziemi nie istnieje

Rafy koralowe, od których zależy przetrwanie jednej czwartej morskiego życia, wyginęłyby w 99% nawet w przypadku powstrzymania wzrostu średniej temperatury Ziemi o dopuszczalne według architektów porozumienia paryskiego 1,5°C w porównaniu z epoką preindustrialną (1750 r.). Nowa generacja modeli klimatycznych o rozdzielczości jednego kilometra kwadratowego ujawniła, że przy 2°C – czyli aktualnym poziomie ocieplenia – śmiertelność wyniesie 100%.

Brutalna rzeczywistość jest taka, że nie istnieje bezpieczna granica globalnego ocieplenia dla raf koralowych.powiedziała główna autorka badania Adele Dixon z Uniwersytetu Leeds. Koralowce są mniej odporne na zmianę klimatu, niż myśleliśmy. W optymalnych warunkach – np. bez polutantów i eksplozji dynamitu – organizmy te potrzebują co najmniej 10 lat, aby odrodzić się po uderzeniu wysokich temperatur. Niestety, rosnąca częstotliwość i intensywność podwodnych upałów skraca okres ozdrowieńczego „refugium termicznego” i uniemożliwia adaptację.

W 2003 r. przez rezerwat Scandola na Korsyce przetoczyła się fala gorąca, która uśmierciła wiele raf. Ponad 15 lat później ich kondycja nie uległa poprawie. Wielka Rafa Koralowa w Australii doświadczyła pięciu blaknięć w ciągu ostatniego ćwierćwiecza – ostatnie trzy zdarzyły się w latach 2016-2020. Niebawem do wiadomości publicznej zostaną podane szczegóły najnowszych obserwacji przeprowadzonych przez Narodową Służbę Oceaniczną i Atmosferyczną USA (NOAA): skrajne, wyniszczające ciepło ponownie nawiedziło największą rafę świata w listopadzie i grudniu 2021 r. [PLOS Climate, 1 lutego 2022 r.

W badaniu zamieszczonym 10 marca 2017 w Science Advances naukowcy z Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej (NOAA), Narodowego Centrum Badań Atmosferycznych (National Center for Atmospheric Research), Uniwersytetu Św. Tomasza i Chińskiej Akademii Nauk poinformowali, że od 1992 roku tempo ocieplenia Wszechoceanu niemal się podwoiło w porównaniu z poprzednimi trzema dekadami. Ogrzana woda rozszerza się i podnosi, zalewając wybrzeża i roztrzaskując lodowce szelfowe Antarktydy. Ocieplenie oceanów odpowiada obecnie aż za 50 procent globalnego wzrostu poziomu morza. Według błędnych szacunków Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu i innych wcześniejszych badań liczba ta wynosiła od 30 do 40 procent. Smutna wiadomość dla morskiego/planetarnego życia: zabójcze ciepło dotarło już do wód głębinowych.

Oceany ocieplają się znacznie szybciej, niż sądziliśmy. Według nowego badania – przeprowadzonego przez zespół Politechnikę Federalną w Lozannie (EPFL) i europejskich naukowców – obliczenia dawnych temperatur były błędne. Okazało się, iż 100 milionów lat temu główne akweny planety były znacznie chłodniejsze. „Jeśli mamy rację, nasza praca podważa dziesięciolecia paleoklimatycznych analiz,” powiedział Anders Meibom, profesor Uniwersytetu w Lozannie, jednej z kilku instytucji, które uczestniczyły w przygotowaniu raportu. Wyniki zostały opublikowane 26 października 2017 w Nature Communications.

Nagła zmiana klimatu: Ekstremalne ocieplenie Wszechoceanu, a tym samym Ziemi, jest nieodwracalne

W 2014 r. ocieplenie Wszechoceanu wyszło poza „punkt bez powrotu”. Proces rozpoczął się w 1998 r. w Południowym Atlantyku. Studiując temperatury powierzchni morza z ostatnich 150 lat, naukowcy odkryli, że w 1920 r. ekstremalne ich wartości występowały przez 2% czasu; przed 2019 r. wydłużył się on do 57%. Analiza nie objęła danych z 2020-2021 – okresu, w którym odnotowano rekordowy odczyt absorpcji ciepła przez oceany. Gwałtowna zmiana klimatu nadeszła – zachodzi we Wszechoceanie i będzie postępować. Oceany stanowią podstawę wszelkiego życia. To dzięki ich stabilizującej sile Ziemia nadaje się do zamieszkania.wyjaśnił współautor Kyle Van Houtan. [PLOS Climate, 1 lutego 2022 r.]

logo-pnasRozgrzane oceany stają się trujące [CounterCurrents, 10.08.2016]

Bezprecedensowe w historii Ziemi tempo zaśmiecania, zatruwania i ogrzewania oceanów przez cywilizację przemysłową wywołało nieoczekiwany skutek: akweny zdają się odpłacać tym samym. Badanie opublikowane 22 czerwca 2016 w Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS) wykazało, iż w rejonie Północnego Atlantyku nastąpiło gwałtowne pomnożenie populacji zabójczej bakterii o nazwie vibriois. Przyczyną są coraz wyższe temperatury wody morskiej.

Ekolog morski dr Donald Boesch, dyrektor Centrum Nauk o Środowisku przy Uniwersytecie Maryland, opisał to zjawisko jako „ekosystemowy efekt zmiany klimatu”. Na podstawie próbek zebranych na przestrzeni 54 lat nowa analiza przedstawiła dowody zwiększonej częstości występowania groźnych bakterii na rozległych obszarach Północnego Atlantyku. Populacje tego organizmu wzrosły wraz z temperaturą oceanu. Jest to następstwo globalnego ocieplenia i wielodekadowych zmian w cyrkulacji oceanicznej.

Tendencja ta może być również podyktowana przeobrażeniami w środowisku planktonu, co potwierdza diagnozę dr. Boescha. Bakterie vibrio wywołują zakażenia u ludzi i zwierząt. Praca badawcza podkreśla, że do amerykańskich i europejskich szpitali trafia coraz więcej osób, które spożyły zarażone patogenem ryby. Z tą statystyką koresponduje rosnąca gwałtownie obecność vibrio na atlantyckich wybrzeżach USA i Europy.

„Udało nam się wykazać, iż dwu lub trzykrotny wzrost liczebności populacji vibrio koreluje ze wzrostem temperatury klimatu oraz epidemiami zakażeń odnotowanymi w dokumentacji medycznej,” powiedziała dr Rita Colwell, mikrobiolog z Uniwersytetu Maryland i współautor badania. Zdaniem dr Colwell przykład bakterii vibrio to zaledwie jedna z wielu ogromnych ekologicznych transformacji wywołanych przez zmianę klimatu. Wyrządzone przez nas szkody nie tylko dotykają organizmy morskie – zagrażają bezpośrednio zdrowiu ludzi, dodała. 

Earth and Planetary Science LettersBadanie opublikowane 22 czerwca 2016 przez Earth and Planetary Science Letters informuje, że pewne rejony oceanu stały się niegościnne dla części organizmów, kiedy 94 miliony temu doszło do ocieplenia klimatu Ziemi. W trakcie wzrostu temperatur planety kilka naturalnych pierwiastków – o których myślimy jako odpowiednikach witamin – uległo znacznemu uszczupleniu, co spowodowało wymieranie lub drastyczne zmniejszenie liczebności niektórych organizmów. Redukcja obecności tych metali śladowych sugeruje również, iż doszło do globalnych niedoborów tlenu, które najpewniej powiększyły strefy martwych wód w akwenach na całym świecie. 

Woods Hole Oceanographic InstitutionKiedy dokonujemy dokładnych obliczeń jest oczywiste, że przy ociepleniu o wartości niecałych 2°C tempo mikrobiologicznej konsumpcji oceanicznego tlenu wzrośnie o około 30%. Przy ociepleniu o 3°C będzie to niepokojące 50%. Skutki zmniejszonej rozpuszczalności, zwielokrotnionej ilości drobnoustrojów oraz redukcji pionowego mieszania [mas wodnych], w wyniku zwiększonej stratyfikacji, skutecznie się kumulują.” Dr Peter G. Brewer z Zakładu Oceanograficznego Woodsa Hole’a (Woods Hole Oceanographic Institution) oraz Instytutu Badawczego w Monterey Bay Aquarium (Monterey Bay Aquarium Research Institute), wypowiedź z 22 czerwca 2016.

Wzrost temperatur oceanów zaburza funkcjonowanie ekosystemów przybrzeżnych, prowadzi do zniszczenia sieci pokarmowych [Phys.org, 20.04.2017]

Naukowcy Uniwersytetu w Georgii odkryli, że rosnące temperatury wód odpowiedzialne są za akumulację związku chemicznego o nazwie azotyn w środowiskach morskich na całym świecie. Jest to symptom rozległych zmian biochemicznych, które mogą ostatecznie przerwać sieci troficzne (pokarmowe) w oceanach. „Wzrost temperatury oceanu przeobraża sposób, w jaki ekosystemy przybrzeżne – i prawdopodobnie ekosystemy naziemne – przetwarzają azot,” powiedział James Hollibaugh, profesor nauk przyrodniczych i współautor badania opublikowanego 22 lutego 2017 w Environmental Science and Technology. „Większa część globalnego obiegu azotu odbywa się w strefie przybrzeżnej.”

Nagromadzenie azotynu podnosi również poziom produkcji tlenku azotu, silnego gazu, którego potencjał tworzenia efektu cieplarnianego, przypadający na cząsteczkę, jest większy niż w przypadku dwutlenku węgla, dodał Hollibaugh. Produkcja tlenku azotu podwyższa globalną temperaturę, co z kolei powoduje gromadzenie się azotynu i tworzy pętlę dodatniego sprzężenia zwrotnego klimatu.e wymieranie

Azotyn produkowany jest przez mikroorganizmy, które konsumują amoniak w produktach odpadowych: nawozach, ściekach i odchodach zwierzęcych. Nadmiar tego związku zmienia rodzaje i ilość roślin jednokomórkowych żyjących w morzu i tym samym wywiera wpływ na organizmy, które je spożywają, wyjaśnił Hollibaugh. Może to również prowadzić do powstania toksycznych zakwitów glonów i tworzenia stref martwych wód.

Ocieplenie głębokiego oceanu oznacza głód i wymieranie gatunków [Phys.org, 23.02.2017]

Naukowcy z 20 wiodących ośrodków oceanograficznych świata ostrzegają, że największe na świecie środowisko życia – głębokie dno oceanu – stoi w obliczu głodu i radykalnej ekologicznej zmiany o daleko idących konsekwencjach. Rosnące temperatury Wszechoceanu, zakwaszenie i rozprzestrzenianie się wód martwych o niskiej zawartości tlenu prowadzą do drastycznych przeobrażeń różnorodności biologicznej na głębokościach od 200 do 6.000 metrów pod powierzchnią. Wyniki badania zamieszczono 23 lutego 2017 w czasopiśmie Elementa.

Temperatury w strefie batialnej (sięgającej od 200 do 3.000 metrów) odnotują dramatyczny wzrost – fragmenty głębokiego dna ocieplą się o blisko 4°C w Atlantyku, Pacyfiku i Morzu Arktycznym. Będzie to dodatkowy czynnik, który pogorszy w tym stuleciu powszechny brak pożywienia. „Skok temperatury przyspieszy metabolizm organizmów, które żyją na dnie oceanu, co oznacza, że będą one potrzebować więcej żywności w sytuacji, gdy jej dostępność zmaleje,” napisali autorzy. Większość morskich głębin już teraz doświadcza poważnych niedoborów pokarmowych, ale stan ten przeobrazi się w głód.

„Abisalne środowiska morskie, które mają ponad 3.000 metrów głębokości, należą do najbardziej ubogich w pożywienie regionów planety. Siedliska te każdego roku zależne są od ilości węgla na metr kwadratowy, która jest mniejsza niż w pojedynczej kostce cukru. Na dużych obszarach głębi ta niewielka dawka zostanie okrojona o 50%, co wywrze ogromny wpływ na habitaty obejmujące swoim zasięgiem połowę Ziemi,” powiedział Andrew Sweetman, badacz z Uniwersytetu Heriot-Watt w Edynburgu i główny autora badania.

university-rutgersZmiana klimatu zwiększy koncentracje toksycznej rtęci w ekosystemach morskich [Science Daily, 27.01.2017]

Koncentracje wysoce toksycznej postaci rtęci mogą podskoczyć o 300–600 procent w zooplanktonie – małych zwierzętach będących podstawą morskiego łańcucha pokarmowego – jeśli spływy lądowe zwiększą się o 15–30 procent.

Pionierskie badanie przeprowadzone m.in. przez uczonych z Uniwersytetu Rutgersa, opublikowane 27 stycznia 2017 w Science Advances, ustaliło, iż taki wzrost jest możliwy ze względu na zmianę klimatu. W związku ze zmianą klimatu spodziewamy się intensyfikacji opadów w wielu rejonach półkuli północnej, co doprowadzi do zwiększenia spływów,” powiedziała Jeffra K. Schaefer, współautorka badania i adiunkt w Zakładzie Nauk Środowiskowych Uniwersytetu Rutgersa. „Oznacza to wprowadzenie większej ilości rtęci i organicznego węgla do ekosystemów przybrzeżnych, co podwyższa poziomy stężenia tego metalu w występujących tam małych zwierzętach. Regiony przybrzeżne są głównymi żerowiskami, a więc organizmy żywe stanowią ważne źródło rtęci, która akumuluje się w spożywanych przez ludzi rybach.”

Od początku epoki przemysłowej szacowana ilość rtęci trafiającej do ekosystemów zwiększyła się od 200 do 500 procent. Gromadzi się ona w rybach i skorupiakach jako metylortęć, która oddziałuje na układ nerwowy, pokarmowy i odpornościowy, a także płuca, nerki, skórę i oczy.Odkryliśmy, że wzrost materii organicznej zmienił strukturę sieci pokarmowej w symulowanym ujściu rzeki, a to wywarło wpływ na akumulację rtęci w zooplanktonie,” wyjaśniła Schaefer. „Był to najbardziej dramatyczny rezultat. Badacze nie brali wcześniej pod uwagę przeobrażeń w strukturze sieci troficznej na dole łańcucha pokarmowego oraz związku z akumulacją rtęci.”

Wysiłki zmierzające do ograniczenia emisji rtęci mogą zostać zniweczone przez skutki zmiany klimatu.

agu_logoZmiana klimatu pozbawia oceany tlenu [Phys.org, 27 kwietnia 2016]

Naukowcy z narodowego Centrum badań Atmosferycznych (National Center for Atmospheric Research – NCAR) ustalili, że spowodowana zmianą klimatu redukcja ilości rozpuszczonego w oceanach tlenu jest już zauważalna w południowej części Oceanu Indyjskiego i wschodnich rejonach tropikalnego Pacyfiku i Atlantyku, natomiast powszechna odtlenienie dużych obszarów Oceanu Światowego pojawi się po roku 2030. Odkrycia te opublikowano 29 lutego 2016 w Global Biogeochemical Cycles.

Badacze wiedzieli, że ocieplenie klimatu stopniowo pozbawi oceany tlenu. W konsekwencji ryby, kraby, kalmary, rozgwiazdy i inne organizmy morskie będą walczyć o każdy oddech. Jednakże dopiero teraz byli w stanie potwierdzić, że spodziewany odpływ tlenu już teraz wywiera zauważalny wpływ.Utrata tlenu w oceanie to jeden z poważnych skutków ubocznych ocieplenia atmosfery i główne zagrożenie dla życia morskiego,” powiedział Matthew Long, naukowiec NCAR i główny autor badania. „Ponieważ koncentracje morskiego tlenu ulegają naturalnym zmianom w zależności od wiatrów i temperatur na powierzchni, przypisanie danego przypadku odtleniania zmianie klimatycznej było rzeczą trudną. To nowe badanie mówi nam, kiedy skutki zmiany klimatu pokonają naturalną zmienność.”

Cały ocean – od głębin po płycizny – swój tlen czerpie z powierzchni, bezpośrednio z atmosfery lub dzięki fitoplanktonowi, który uwalnia go do wody w procesie fotosyntezy. Ocieplające się wody powierzchniowe pochłaniają mniej tlenu. Z kolei tlenowi, który został wchłonięty trudniej jest przedostać się w głąb morza. Dzieje się tak dlatego, że ogrzana woda rozszerza się, staje się lżejsza od dolnych warstw oceanu i nie opada. Skutki niższych poziomów tlenu spotęgują inne szkodliwe dla organizmów morskich tendencje, chociażby zakwaszenie oceanów. „Napędzamy potężne środowiskowe zmiany – i nie obejmują one tylko jednej zmiennej,” ostrzegł Long. „Zaburzamy cały zbiór zmiennych, na które wrażliwi są mieszkańcy oceanów, a tym samym nadwyrężamy ich zdolności adaptacyjne.” 

Nature GeoscienceZanieczyszczenia przemysłowe pozbawiają ocean tlenu [Science Daily, 16.05.2016]

Podczas gdy klimatolodzy szczegółowo monitorują wpływ działalności człowieka na oceany świata, naukowcy z Instytutu Technologii w Georgii odkryli kolejny niepokojący trend, który niszczy zdrowie Oceanu Spokojnego. Nowe badanie Technicznej Szkoły Nauk o Ziemi i Atmosferze, opublikowane 16 maja 2016 w Nature Geoscience, pokazuje, że od dziesięcioleci zanieczyszczenie powietrza dryfujące z Azji Wschodniej nad największy ocean świata uruchomiło reakcję łańcuchową, która przyczyniła się do spadku poziom tlenu w oddalonych o tysiące kilometrów wodach tropikalnych. „Istnieje coraz większa świadomość, że poziom tlenu w oceanie może zmieniać się z upływem czasu,” powiedziała profesor Taka Ito. „Jednym z powodów jest ocieplające się środowisko – ciepła woda zatrzymuje mniej gazu. Ale wyjątkowo szybkiego tempa spadku poziomu tlenu w tropikalnym Pacyfiku nie da się wytłumaczyć zmianą temperatury.”

W swoim raporcie naukowcy opisują, jak zanieczyszczenie powietrza spowodowane przez przemysł podniosło poziom żelaza i azotu – głównych składników odżywczych organizmów morskich – w oceanie u wybrzeży Azji Wschodniej. Prądy oceaniczne przeniosły je do regionów tropikalnych, gdzie zostały skonsumowane przez fotosyntetyzujący fitoplankton. Chociaż tropikalny fitoplankton mógł uwolnić do atmosfery więcej tlenu, spożycie nadmiaru składników odżywczych odbiło się negatywnie na poziomie tlenu rozpuszczonego w głębokim oceanie.

Bardziej aktywna fotosynteza na powierzchni produkuje więcej materii organicznej, która częściowo tonie,” wyjaśniła Ito. „Opadając w dół, staje się pokarmem bakterii. Podobnie jak my wdychamy tlen i wydychamy CO2, bakterie zużywają tlen w podpowierzchniowym oceanie i dochodzi do jego zubożenia.” Proces zachodzi w całym Pacyfiku, ale efekty są najbardziej widoczne w rejonach tropikalnych, gdzie poziom rozpuszczonego tlenu już teraz jest niski.

Athanasios Nenes, profesor w Szkole Nauk o Ziemi i Atmosferze oraz Szkole Inżynierii Chemicznej i Biomolekularnej, który współpracował z Ito, podkreślił, że badanie opisuje po raz pierwszy, jak daleko sięgają skutki ludzkiej działalności industrialnej. „Społeczność naukowa zawsze sądziła, że zanieczyszczenie powietrza odczuwane jest w pobliżu miejsc jego osadzania,” powiedział Nenes. „Badanie demonstruje, iż żelazo może obiegać ocean i oddziaływać na ekosystemy oddalone o tysiące kilometrów.”

Od czasu do czasu wody z obszarów o zubożonym tlenie wpływają do wód przybrzeżnych, zabijając lub wypierając populacje ryb, krabów i wielu innych organizmów. Te „epizody niedotlenienia” mogą stać się częstsze wraz z powiększaniem się stref minimalnych koncentracji tlenu, ostrzegła Ito. Wzrastająca aktywność fitoplanktonu to miecz obosieczny. „Fitoplankton jest niezastąpiona częścią żywego oceanu,” dodała. „Stanowi podstawę łańcucha pokarmowego i absorbuje atmosferyczny dwutlenek węgla. Jeśli zanieczyszczenia w dalszym ciągu dostarczać będą nadmierną ilość składników odżywczych, proces dekompozycji pozbawi tlenu głębsze wody, a jego wymiana nie jest rzeczą łatwą.”

Badanie rozszerza także nasze rozumienie pyłu jako nośnika zanieczyszczeń,” podkreślił Nenes. „Pył od zawsze budził duże zainteresowanie ze względu na wpływ, jaki wywiera na zdrowie ludzi. Jest to tak naprawdę pierwsza praca badawcza ujawniająca nie rozumiane wcześniej sposoby, w jakie pył oddziałuje na zdrowie oceanów. Wskazuje na konieczność zrozumienia, co wyrządzamy morskim ekosystemom, od których uzależnione są populacje ludzkie na całym świecie.”

Science-Magazine-Logo

Rosnąca liczba oceanicznych stref wód martwych oznacza wymieranie planetarne [The Guardian, 4.01.2018]

W badaniu zamieszczonym 5 stycznia 2018 w Science naukowcy alarmują, że liczba oceanicznych stref wód martwych – praktycznie pozbawionych tlenu – zwiększyła się czterokrotnie od 1950. Natomiast obszarów przybrzeżnych o śladowej zawartości tlenu jest aż dziesięć razy więcej niż siedem dekad temu. Większość organizmów morskich nie może tam przetrwać, co w perspektywie oznacza ich wyginięcie. Zmiana klimatu powoduje odtlenienie na ogromną skalę, ponieważ cieplejsze wody zawierają mniej tlenu. Przybrzeżne strefy martwe są dziełem spływających z lądu nawozów i ścieków. Pierwsza kompleksowa analiza tych pozbawionych złożonego życia rejonów stwierdza: „Znane z historii Ziemi wielkie wymierania planetarne były związane z ociepleniem klimatu i oceanami cierpiącymi na niedobory tlenu”. „Obecna trajektoria wskazuje, że w tę stronę zmierzamy”, dodała Denise Breitburg z Centrum Badań nad Środowiskiem Smithsonian (USA) i główna autorka pracy.

Podczas gdy niewielki spadek koncentracji tlenu w atmosferze nie jest uznawany za krytyczny, jego utrata w środowisku morskim jest kwestią kluczową ze względu na nierównomierną dystrybucję gazu. Zwłaszcza duże ryby nie są w stanie przetrwać na obszarach o niskiej zawartości tlenu i unikają ich, dlatego zachodzące zmiany będą miały daleko idące konsekwencje biologiczne.” Dr. Sunke Schmidtko z GEOMARCentrum Badań Oceanicznych im. Helmholtza [15 lutego 2017].

Środkowa warstwa Wszechoceanu przekroczyła w 2021 r. krytyczną granicę utraty tlenu

Nowe modelowanie klimatu pokazuje, że utrata tlenu na głębokościach śródoceanicznych, gdzie znajduje się ogromna liczba łowisk, zwiększa się gwałtowniej, niż sądzono: swój krytyczny próg przekroczyła w 2021 r. Wody oceanów przenoszą rozpuszczony tlen w postaci gazowej. Zwierzęta morskie, podobnie jak lądowe, potrzebują go, by oddychać. Globalne ocieplenie zmniejsza ilość O2 we Wszechoceanie, co osłabia cyrkulację między jego warstwami. Warstwa środkowa jest szczególnie podatna na deoksygenację, ponieważ w przeciwieństwie do warstwy górnej nie jest wzbogacana tlenem przez atmosferę i fotosyntezę; co więcej, dokonuje się w niej rozkład glonów, który zużywa O2. Nowe odkrycie jest bardzo niepokojące.podsumował Matthew Long, oceanograf z Narodowego Centrum Badań nad Atmosferą (NCAR). [Geophysical Research Letters, 19 listopada 2021 r.]

Science-Magazine-LogoBadanie pt. „Geologiczny zapis zakwaszenia oceanu” ustaliło, że obecne tempo zakwaszenia jest najszybsze co najmniej od 300 milionów lat. Praca została opublikowana 2 marca 2012 w Science.

agu_logoWedług ustaleń badawczych zamieszczonych 30 stycznia 2016 w Global Biogeochemical Cycles, w ciągu ostatnich 10 lat Ocean Atlantycki wchłonął 50 procent więcej dwutlenku węgla niż dekadę wcześniej, co znacznie przyspieszyło jego zakwaszenie.

Wielu naukowców uważało, że zakwaszenie oceanów nie będzie stanowić problemu aż do roku 2050 lub 2060. Przyszłość dzieje się teraz. Właśnie straciliśmy 35 lat, które miało nam pozwolić na odwrócenie biegu wypadków,” Chris Langdon, profesor biologii morskiej w Szkole Nauk Morskich i Atmosferycznych im. Rosenstiela przy Uniwersytecie w Miami. 

Nature Climate ChangeZakwaszenie upośledza zdolność bakterii do oczyszczania oceanów [Phys.org, 12.01.2016]

Bakterie morskie są pod silnym wpływem postępującego zakwaszenia oceanów, którego przyczyną jest emitowany przez ludzi dwutlenek węgla. Tego niepokojącego odkrycia dokonali szwedzcy uczeni z Uniwersytetu Linneusza wraz ze swoimi kolegami z Hiszpanii. Wyniki przedstawiono w artykule zamieszczonym przez czasopismo naukowe Nature Climate Change. „Wiadomo powszechnie, iż zakwaszenie oceanów powoduje wyniszczanie raf koralowych i zaburza produkcję wapiennych muszli ważnego fitoplanktonu,” mówi Jarone Pinhassi, profesor mikrobiologii morskiej na Uniwersytecie Linneusza w Kalmar. „Negatywny wpływ zakwaszenia oceanów na bakterie jest czymś nowym.”

Naukowcy z Uniwersytetu Linneusza mogą teraz zademonstrować, że oceaniczne bakterie mające kontakt z zakwaszeniem zmuszone są w znacznym stopniu zmienić swój metabolizm; przestają koncentrować się na procesie degradowania i swoją energię przeznaczają na zmaganie się z obecnym w wodzie kwasem. Drobnoustroje te odgrywają kluczową rolę w globalnym cyklu niezbędnych do życia pierwiastków. Działają one przede wszystkim jako czynniki rozkładające materiał organiczny produkowany w oceanie przez mikroskopijne glony lub wprowadzany do akwenów ze ściekami. Gdy glony lub inne organizmy giną, zostają później zdegradowane przez bakterie, które funkcjonują jako oczyszczalnia ścieków oceanu. Jednocześnie pomagają one uwolnić niezbędne dla łańcucha pokarmowego składniki odżywcze takie jak azot i fosfor.

W każdym litrze wody morskiej znajduje się około miliard komórek bakteryjnych. Podobnie jak mikroflora jelitowa jest istotna z punktu widzenia dobrego stanu zdrowia ludzi, bakterie w oceanach determinują kondycję zdrowotną ekosystemów morskich. Bakterie syntetyzują na przykład witaminy, od których zależne są algi i inne organizmy. Szacuje się, że przy obecnym tempie emisji dwutlenku węgla zakwaszenie światowych oceanów wzrośnie w tym stuleciu aż trzykrotnie. […]

NatureWysokie poziomy zanieczyszczenia na dnie najgłębszych rowów oceanicznych świata [Nature, 20.06.2016]

Toksyczne chemikalia kumulują się w morskich stworzeniach zamieszkujących najgłębsze rowy oceaniczne Ziemi, co ujawniły pierwsze przeprowadzone w tych regionach pomiary zanieczyszczeń organicznych. „Często myślimy, że rowy głębinowe są odległe i dziewicze, nietknięte przez człowieka,” powiedział Alan Jamieson, badacz głębokiego oceanu z Uniwersytetu Aberdeen w Wielkiej Brytanii. Jego zespół odkrył wysokie koncentracje wytworzonych przez człowieka zanieczyszczeń w podobnych do krewetek skorupiakach zwanych obunogami (Amphipoda), które wydobyto z oceanicznych rowów. „To naprawdę zaskakujące, że znaleźliśmy duże stężenia zanieczyszczeń na tak dużej głębokości,” przyznał Jeffrey Drazen, ekolog morski z Uniwersytetu Hawajskiego w Honolulu.

Badanie objęło testy na obecność chemikaliów organicznych w obunogach zebranych na głębokości 7.000-10.000 metrów w Rowie Mariańskim w zachodniej części Oceanu Spokojnego oraz w Rowie Kermadec w pobliżu Nowej Zelandii. Organizmy wyłowiono podczas dwóch międzynarodowych wypraw w 2014. Obunogi zawierały polichlorowane bifenyle (PCB) – wykorzystywane do produkcji plastiku, a także jako środki przeciwporostowe powstrzymujące wzrost pąkli na kadłubach statków – i polibromowane etery difenylowe (PBDE), które wchodzą w skład preparatów redukujących palność. Obie substancje chemiczne należą do kategorii związków węglowych zwanych trwałymi zanieczyszczeniami organicznymi (POP), ponieważ są one trudne do rozbicia. Produkcja PCB – które są rakotwórcze – została zakazana w wielu krajach pod koniec lat 70.; PBDE – które mogą zaburzać pracę systemów hormonalnych i wywierać negatywny wpływ na rozwój neuronów – zaczynają być wycofywane dopiero teraz.

Stężenia dioksyn w obunogach z Rowu Mariańskiego są szczególnie wysokie; 15-krotnie przekraczają wartości odnotowane w Kermadec. „Są nawet wyższe niż w ujściach dwóch najbardziej zanieczyszczonych rzek – Rzeki Perłowej i Liao w Chinach,” zwrócił uwagę Jamieson. Natomiast Rów Kermadec zawiera 5-krotnie większe koncentracje PBDE. Douglas Bartlett, mikrobiolog głębinowy z Instytutu Oceanografii Scrippsa w San Diego w Kalifornii, twierdzi, że odkrycie jest szokujące. „Uzmysławia w dramatyczny sposób, iż rowy wcale nie są aż tak odległe i wszystko na świecie jest ze sobą połączone,” wyjaśnił. „Przesłanie brzmi: śmieci wrzucone do morza w końcu zatoną. Gdy [zanieczyszczenia] trafią do rowów, już w nich pozostaną. Zatem będzie ich przybywać,” powiedział Jamieson. „Ostatecznie rowy będą miały wyższy poziom zanieczyszczeń niż ujścia rzek, gdzie chemikalia są wypłukiwane do wód otwartych,” dodał.

Naukowcy podejrzewają, że lokalizacja Rowu Mariańskiego w sąsiedztwie dużych producentów tworzyw sztucznych z Azji, jak również bazy wojskowej USA na wyspie Guam, mogła przyczynić się do wysokich poziomów PCB. Poza tym wody powyżej rowu stanowią część wiru północnego Pacyfiku – systemu silnych prądów morskich, które mogą przenosić materiały z powierzchni w dół głębokiego morza. Zarówno Rów Mariański, jak i Kermadec mają około 11 kilometrów. „Wydaje się, że to dość duża głębokość, ale pod względem transportu zanieczyszczeń wcale taką nie jest,” podkreślił Jamieson.

Zdaniem badaczy wysokie poziomy POP są powodem do niepokoju. „Oceaniczne rowy mogą być również ważnym pochłaniaczem dwutlenku węgla, który odgrywa kluczową rolę w regulowaniu klimatu,” przypomniał Bartlett. „Jeśli zanieczyszczenia zaburzają w jakiś sposób zachowanie drobnoustrojów, to należy się zastanowić, co wyrządzają obiegowi węgla.” 

logo-pnasFunkcjonowanie ekosystemu oceanicznego ulega globalnej zmianie ze względu na cywilizacyjne emisje CO2 [PNAS, 12.10.2015]

Metaanaliza 632 eksperymentów opublikowana przez Proceedings of National Academy of Sciences określiła ilościowo kierunek i wielkość ekologicznej zmiany będącej rezultatem zakwaszenia i ocieplenia oceanów. Ustalono, iż regułą jest zanik złożoności morskiego życia. W streszczeniu czytamy: „Analiza reakcji w eksperymentach krótko- i długoterminowych oraz badanie przeprowadzone przy uwzględnieniu naturalnych ujść CO2 nie ujawniają dowodów na aklimatyzację do zakwaszenia lub zmiany temperatury, do której zdolne są jedynie mikroorganizmy. Ta konceptualizacja zmiany wśród całych społeczności i ich powiązań troficznych przewiduje zmniejszenie różnorodności i obfitości gatunków kluczowych podtrzymujących aktualne funkcjonowanie ekosystemów morskich.” 

NatureRosnące emisje dwutlenku węgla grożą „odurzeniem” światowego oceanu [Science News, 20.01.2015]

Naukowcy z australijskiego Uniwersytetu Nowej Południowej Walii (UNSW) odkryli, że koncentracje dwutlenku węgla w wodzie morskiej mogą osiągnąć poziom, który „odurzy” i zdezorientuje ryby o wiele lat wcześniej, niż sądzono dotychczas. Badanie opublikowane w czasopiśmie Nature jest pierwszą globalną analizą wpływu rosnących emisji dwutlenku węgla z eksploatacji paliw kopalnych na naturalne wahania stężenia tego gazu w oceanach świata. „Nasze wyniki są zdumiewające i mają ogromne znaczenie dla globalnych łowisk i ekosystemów morskich na całym świecie,” ostrzega dr Ben McNeil z Centrum Badań nad Klimatem UNSW, główny autor pracy.

„Wysokie koncentracje dwutlenku węgla odurzają ryby – jest to zjawisko znane jako hiperkapnia. Zwierzęta gubią się w morzu. Dwutlenek węgla oddziałuje na ich mózg, w wyniku czego tracą poczucie kierunku i zdolność odnalezienia drogi do domu. Nie wiedzą nawet, gdzie znajdują się zagrażające im drapieżniki. „Pokazaliśmy, iż dalszy wzrost zanieczyszczenia atmosfery dwutlenkiem węgla sprawi, że ryby i inne stworzenia morskie występujące w strefach dużych stężeń CO2 w Oceanie Południowym, Pacyfiku i północnym Atlantyku będą doświadczać ataków hiperkapnii już w pierwszej połowie tego stulecia – dużo wcześniej, niż przewidywano; ze skutkami bardziej szkodliwymi od spodziewanych. „Prognozowanie momentu rozpoczęcia hiperkapnii jest trudne ze względu na brak globalnych pomiarów stężeń dwutlenku węgla w oceanach,” mówi dr McNeil. 

scientific-reportsW swoim pionierskim badaniu naukowcy ze Szkoły Nauk Morskich i Atmosferycznych im. Rosenstiela przy Uniwersytecie w Miami (UM) oraz Centrum Doskonałości w Badaniach nad Rafami (ARC) przy Uniwersytecie Jamesa Cooka wykazali, iż zwiększone stężenie dwutlenku węgla zmienia chemię mózgu ryb, co może prowadzić do neurologicznego upośledzenia niektórych gatunków. Testowane osobniki miały kontakt z podwyższoną koncentracją CO2, jaką zaobserwowano już na wielu przybrzeżnych obszarach świata, gdzie pojawiają się prądy wznoszące. Wyniki analizy opublikowano 13 września 2016 w internetowym wydaniu Scientific Reports.

PRSBZakwaszone wody oceanu powodują redukcję ikry [Science Daily, 26.07.2016]

Dotychczasowe analizy wykazały, że wysokie poziomy zakwaszenia oceanów zaburzają funkcje czuciowe i zachowanie ryb. Badanie opublikowane 27 lipca 2016 w Royal Society Proceedings B, wykorzystujące obserwacje miejsc lęgowych i laboratoryjne testy na ojcostwo, przedstawiło pierwsze dowody wpływu zakwaszenia wód morskich na zachowania rozrodcze ryb w ich naturalnym środowisku. Ustalenia ujawniły znaczące różnice w procesie reprodukcji wargacza pawiookiego (Symphodus ocellatus): na obszarze wysokich stężeń CO2 pary z udziałem samca dominującego doświadczyły redukcji ikry o blisko dwie trzecie. Znacznemu skróceniu uległ również okres zalotów.

logo-pnasZmiana klimatu zagraża kluczowemu procesowi oceanicznego obiegu węgla [National Institute of Aquatic Resources, 8.09.2015]

W naukowym artykule opublikowanym niedawno w Proceedings of Academy of Sciences (PNAS), naukowcy z duńskiego Narodowego Instytutu Zasobów Wodnych (DTU Aqua), Uniwersytetu w Kopenhadze i Uniwersytetu Strathclyde w Szkocji wykazali, iż małe, oceaniczne widłonogi podczas swojej zimowej hibernacji aktywnie transportują węgiel w głąb wód północnego Atlantyku. Odkrycie to oznacza, że nasze rozumienie planetarnego obiegu węgla i zdolności oceanu do jego wchłaniania musi zostać zrewidowane. Zaburzenia w obiegu węgla są przyczyną zmian klimatycznych.

Widłonóg, Calanus finmarchicus, jest niewielkim skorupiakiem, który żyje w północnym Atlantyku, gdzie stanowi ważne źródło pokarmu dla wielorybów, ptaków i ryb. W lecie – okresie obfitości pożywienia – udaje mu się utrzymać reprodukcję na poziomie przewyższającym tempo, w jakim jest konsumowany, lecz w zimie proporcje ulegają odwróceniu. Fakt ten prawdopodobnie wyjaśnia, dlaczego zwierzę wyewoluowało cykl życia pozwalający na gromadzenie bogatych w węgiel lipidów późnym latem. Następnie oceaniczne prądy niosą je ku centrum północnego Atlantyku, gdzie schodzi na głębokość około kilometra. Tutaj widłonóg przechodzi w stan hibernacji i dzięki zapasowi lipidów trwa aż do wiosny. Cykl życia zwierzęcia znany jest od dawna. Tym, czego wcześniej nie obliczono jest wpływ długiej podróży i hibernacji głębinowej widłonoga na zdolność oceanu do magazynowania atmosferycznego dwutlenku węgla. […]

W północnym Atlantyku znajdują się miliardy Calanus finmarchicus, a wyliczenia zespołu badaczy demonstrują, że właśnie ten gatunek przenosi do północnego Atlantyku 1-3 miliony ton węgla rocznie. I nie jest on bynajmniej jedynym mieszkańcem oceanu, który w głębinach spędza część swojego życiowego cyklu. „Po raz kolejny jesteśmy tutaj świadkami fantastycznego przykładu tego, jak ważna dla chemicznych i fizycznych procesów Ziemi jest biologia i biologiczna różnorodność. Oceaniczny obieg węgla jest nieodzownym elementem modeli klimatycznych. Obecnie uwzględniają one jedynie bierne procesy biologiczne – na przykład opadającą na dno martwą materię organiczną. Ale nasze badanie pokazuje, że musimy również wkalkulować aktywne procesy biologiczne, takie jak migracje zwierząt, aby przewidzieć i obliczyć zdolność oceanu do absorpcji antropogenicznych emisji CO2,” powiedziała Katherine Richardson, profesor Uniwersytetu w Kopenhadze i jedna z autorek pracy badawczej.

„Nie oznacza to jednak, że widłonogi przejmą rosnące, cywilizacyjne emisje gazów cieplarnianych i przetransportują ten dodatkowy węgiel w głębiny oceanu. Wręcz przeciwnie, cieplejsze akweny mogą zredukować zdolność tego gatunku do przechodzenia w stan hibernacji i tym samym osłabić efekt,” stwierdził Sigrun Jonasdottir z DTU Aqua. „Proces ten trwa już od tysięcy lat, więc nie mamy tu do czynienia z nowym mechanizmem. Jednakże przeobrażenia zachodzące w oceanie, takie jak postępujące ocieplenie wód i zmiana prądów, mogą wpłynąć na widłonogi i ich biologię. Dlatego istnieje niebezpieczeństwo, iż zmiana klimatu osłabi ten proces i w konsekwencji zmniejszy zdolność oceanu do pochłaniania CO2,” dodał.

Science AdvancesZakwaszone oceany spotęgują zmianę klimatu [Phys.org, 11.07.2016]

Mlecznobiała plama na Morzu Barentsa jest tak ogromna, że widać ją z kosmosu. Nie jest wynikiem toksycznego wycieku chemicznego lub zatonięcia tankowca wypełnionego wyrobami mleczarskimi – to dzieło milionów mikroskopijnych glonów. Emiliania huxleyi w tajemniczy sposób produkuje bardzo cienkie, wykonane z kredy łuski, które otaczają ich jednokomórkowe ciała. Choć nie jest do końca jasne, jaką korzyść przynoszą glonom, zdaniem naukowców ich beneficjentem jest cały świat. Aby stworzyć swoją kredową zbroję, E. huxleyi konsumuje rozpuszczony w wodzie węgiel. Kiedy fitoplanktonowi wyrastają nowe muszle, stare są przezeń zrzucane na dno oceanu. Ponieważ w atmosferze kumuluje się coraz więcej dwutlenku węgla, który trafia do oceanu, E. huxleyi i podobne odmiany wapniejącego fitoplanktonu przechwytują go i magazynują – podobnie jak drzewa „wdychają” CO2.

Choć dwutlenek węgla zasila ten podmorski „przemysł”, może go również zniszczyć, co ustaliło badanie opublikowane 8 lipca 2016 w Nature Advances. Dla wapniejącego fitoplanktonu – E. huxleyi to najliczniejszy jego gatunek – pojawiający się w środowisku życia dodatkowy węgiel zapewnia większą ilość paliwa do wytwarzania łusek. Niestety, jest to korzystne tylko do pewnego momentu. Ludzkie emisje CO2 i innych gazów cieplarnianych w większości wchłaniane są przez ocean, w wyniku czego następuje jego zakwaszenie. Prowadzi ono do dezintegracji korali i skorupiaków, których muszle wykonane są z tego samego materiału, co łuski E. huxleyi.

Bardziej zakwaszony ocean ostatecznie spowoduje, iż fitoplankton taki jak E. huxleyi porzuci proces wapnienia. Ta utrata apetytu na węgiel oznacza, że pozostanie go więcej w środowisku. To z kolei może pogorszyć skutki zmiany klimatu, powiedział Thorsten Reusch, główny autor badania i ekolog morski z Centrum Badań nad Oceanem GEOMAR Helmholtz. Aby dowiedzieć się, w jaki sposób fitoplankton dostosuje się do zachodzących zmian, Reusch i Lothar Schlüeter, ówczesny doktorant, stworzyli symulację przyszłych warunków panujących w oceanie. Naukowcy umieścili klony E. huxleyi w odtworzonych w laboratorium wodach oceanów o różnym poziomie „zakwaszenia”; w jednym ze zbiorników panowały warunki dzisiejsze.

Okazało się, że w akwenach silnie zakwaszonych fitoplankton nie jest w stanie produkować łusek i utrzymać właściwej chemii organizmu. Zamiast je tworzyć, przestawia się na tryb przetrwania. Po czterech latach symulowanego zakwaszenia oceanów fitoplankton wyłączył produkcję łusek. „Nie lubi bardziej kwaśnego oceanu,” wyjaśnił Reusch. Kiedy badacze przywrócili „normalne” warunki, glony ponownie zajęły się ich generowaniem. Fitoplankton jest niezwykle ważny w funkcjonowaniu oceanów i świata. Te mikroskopijne algi stanowią podstawę morskiego łańcucha pokarmowego i odpowiadają za produkcję znacznej części planetarnego tlenu. „Co drugi nasz oddech pochodzi z ich fotosyntezy,” przypomniał Reusch. „Nawet gdybyśmy teraz zmniejszyli poziom atmosferycznego dwutlenku węgla, zakwaszenie oceanów najpewniej trwałoby nadal,” dodał.

Nature Geoscience‚Kosmiczny laser’ NASA wykrył oceaniczną eko-katastrofę [RT, 21.12.2016]

Fitoplankton, organizm roślinny żyjący w pobliżu biegunów Ziemi, jest podstawowym źródłem pożywienia mieszkańców oceanu. Jako uczestnik obiegu węgla wchłania również CO2 i produkuje od 50 do 85% planetarnego tlenu. Nowe, niepokojące odkrycie NASA wskazuje, że populacja tego gatunku jest poważnie zagrożona z powodu topnienia czap lodowych, za które odpowiada antropogeniczne ocieplenie klimatu. Badanie fitoplanktonu było dotychczas problematyczne, ponieważ „ograniczona dostępność słonecznego światła i utrzymujące się chmury” nad regionami polarnymi utrudniały czujnikom satelitarnym rejestrację odczytów.

Sytuacja zmieniła się w 2006 roku, gdy uruchomiono laser bazujący na technologii LIDAR z polaryzacją ortogonalną (CALIOP). Wyniki dziesięcioletnich, szczegółowych obserwacji opublikowano 19 grudnia 2016 w Nature Geoscience. Okazało się, że liczebność mikroskopijnych organizmów występujących wokół Antarktydy jest ściśle związana z pokrywą lodową, a nie jak sądzono wcześniej z rocznym wskaźnikiem wzrostu. Ocieplenie topi lód, podnosi temperaturę oceanu i tym samym zmniejsza ilość fitoplanktonu.

Opisany powyżej proces karmi się sobą – stanowi samonapędzające się sprzężenie zwrotne klimatu. 

AP logoNadciąga górnictwo morskie, ONZ podpisuje kontrakty wydobywcze [Associated Press, 25.07.2015]

Oceany obejmują więcej niż połowę kuli ziemskiej, a ich nieprzyjazne głębie kryją ogromne, niewykorzystane złoża cennych minerałów. Te skarby otchłani od zawsze były poza zasięgiem górników. Ale teraz zdaje się budzić era eksploatacji złóż dna morskiego napędzana postępem technologicznym w robotyce i kurczącymi się [raptownie] złożami lądowymi. Rosnący popyt na miedź, kobalt, złoto i metale ziem rzadkich, niezbędne w produkcji smartfonów i innych produktów elektronicznych, wywołało poszukiwawczą gorączkę. Podczas gdy władze Organu Zarządzania Dnem Morskim ONZ podpisują kontrakty wydobywcze, zaniepokojeni badacze ochrony przyrody ostrzegają, że krucha bioróżnorodność oceanicznego dna musi być chroniona. […]

W ciągu ostatnich pięciu lat aktywność wzrosła dramatycznie. [Zdesperowany] sektor prywatny spieszy z niebotycznymi inwestycjami. Agencja ONZ sprawuje nadzór nad dnem morskim zlokalizowanym poza wodami terytorialnymi poszczególnych krajów. Do tej pory wydała 27 pozwoleń na eksplorację; zdecydowaną większość z nich po roku 2011. 15-letnie kontrakty upoważniają do poszukiwania minerałów na obszarze dna Pacyfiku, Atlantyku i Oceanu Indyjskiego o zasięgu ponad 1 miliona kilometrów kwadratowych. Rządy i firmy prywatne tak szybko przystąpiły do zgłaszania roszczeń i szacowania pokładów minerałów, że według znawców branży komercyjne górnictwo głębokowodne może rozpocząć się w ciągu najbliższych pięciu lat. Aktualne propozycje dotyczące losu oceanów „prezentują się niepokojąco podobnie do tego, co zrobiliśmy z lądem w XVIII i XIX wieku – początek uprzemysłowienia lądowego przyniósł gwałtowny wzrost tempa wymierania zwierząt,” powiedział Douglas McCauley, biolog ochrony przyrody z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. […]

Porozmawiajmy o piasku Krótka prelekcja Denisa Delestraca, autora filmu dokumentalnego Sand Wars (Wojny o piasek), wygłoszona w Barcelonie 27 listopada 2013.

 Największe gospodarki świata obmyśliły plan, który oznacza planetarną zagładę [AlterNet, 2.09.2015]

Na ostatnim spotkaniu G20, które odbyło się w listopadzie 2014 roku w Brisbane, uczestnicy skoncentrowali się na zapewnieniu w najbliższych 15 latach 60-70 bilionów dolarów na wykonanie dużych projektów infrastrukturalnych. Więcej dróg, mostów, zapór, elektrowni, lotnisk, portów, rurociągów. Eksperci ostrzegają, że inicjatywa spowoduje „szybki ekologiczny rozkład”. Ponad 80 wiodących naukowców, ekologów, przedstawicieli rdzennych ludów, rolników, filantropów i pisarzy podpisało list do tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana, obecnego prezydenta grupy zrzeszającej główne gospodarki świata, wyrażając swoje „głębokie zaniepokojenie”.

Fragment aktualizacji wpisu „Badanie: Fragmentacja wyrokiem śmierci dla lasów i ich mieszkańców”: Bezprecedensowy program budowy dróg finansowany jest przez agresywne banki rozwoju, które nie są zainteresowane ochroną świata przyrody, ostrzegł jeden z największych autorytetów w dziedzinie ekologii. Na całym świecie ma powstać 25 milionów kilometrów nowych utwardzonych dróg; to wystarczy, aby okrążyć Ziemię 600 razy. Blisko 90 proc. tych nawierzchni pojawi się w krajach rozwijających się. […]

Cywilizacja przemysłowa już teraz zużywa w każdym sezonie 15 miliardów ton piasku. Według ekonomicznych prognoz – nie uwzględniających upadku globalnej gospodarki wskutek niedoborów podstawowych surowców oraz ekologicznego/klimatycznego chaosu – do roku 2050 w miastach miałyby zamieszkać dodatkowo 2 miliardy ludzi. 75% niezbędnej do ich przyjęcia infrastruktury po prostu nie istnieje. Natomiast realizacja planowanych do 2050 projektów energii „odnawialnej” wymagałaby zużycia 30 miliardów ton piasku rocznie. Trwałość tych instalacji nie przekracza 25 lat, zatem w każdym sezonie do roku 2080 niezbędne byłoby wykorzystanie 50 miliardów ton tego budulca. 

Science-Magazine-LogoBadanie: Do oceanu trafia osiem milionów ton plastiku rocznie [National Geographic, 12.02.2015]

Naukowcy wymyślili nowy sposób pomiaru oceanicznych świeci – wynik jest gorszy, niż przypuszczano. W 2010 roku osiem milionów ton plastikowych odpadów skończyło w oceanie – znacznie więcej, aniżeli oszacowana całkowita ich ilość unosząca się na powierzchni w tzw. „plamach śmieci”. Tak brzmi zła wiadomość. Jeszcze gorszą wiadomością jest to, że ów tonaż odnotuje w najbliższej dekadzie dziesięciokrotny wzrost, chyba że świat znajdzie sposób na skorygowanie praktyk zbierania i zarządzania śmieciami. Wyniki są częścią przełomowego badania – zamieszczonego na łamach Science – które po raz pierwszy wyliczyło, ile śmieci wpływa do oceanów w każdym sezonie.

Do tej pory większość wysiłków mających ustalić ilość morskich odpadów obejmowało liczenie na podstawie próbek z plam śmieci dryfujących po każdym z oceanów. Na przykład analiza przeprowadzona w zeszłym roku dała wynik maks. 245.000 ton. „Przyjrzeliśmy się drugiej stronie równania – temu, co wypływa z kranu, a nie temu, co znajduje się już w wannie,” mówi Kara Lavender Law, współautorka raportu i oceanograf ze Stowarzyszenia Edukacji Morskiej przy Instytucie Woodsa Hole’a w stanie Massachusetts. „Rozbieżność jest ogromna – od 20 do 2000 razy więcej niż zakres szacunków szczątków pływających. To dość szokujący rezultat, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, iż łączna ilość śmieci – rokrocznie wprowadzanych oraz tych, które zlicza się bezpośrednio w akwenie – przedostaje się do oceanu od 50 lat.”

Aby uczynić liczbę ośmiu milionów zrozumiałą, Jenna Jambeck, inżynier środowiska z Uniwersytetu Georgii i główna autorka badania, porównuje ją z ułożeniem pięciu reklamówek śmieci na każdych 30 centymetrach światowego wybrzeża. „Przed rokiem 2025 te pięć wypełnionych plastikiem worków zamieni się w dziesięć,” wyjaśnia. Byłoby to 155 milionów ton rocznie. Jambeck i jej zespół połączyli dane demograficzne i gospodarcze 192 krajów położonych nad Atlantykiem, Pacyfikiem i Oceanem Indyjskim, a także Morzem Czarnym i Morzem Śródziemnym. Okazało się, że państwa te generowały 275 milionów ton śmieci rocznie; 4.8–12.7 miliona ton plastiku wpłynęło do oceanów. To 2–5 proc. ogółu wytworzonych przez nie odpadów. Liderem grupy najpoważniejszych sprawców są Chiny.

Zastosowanie tworzyw sztucznych w produktach konsumpcyjnych staje się coraz bardziej powszechne, a ich produkcja wzrasta nieprzerwanie od chwili, kiedy pół wieku temu wprowadzono je do użycia. Przykładowo w 2012 na całym świecie wyprodukowano 288 milionów ton plastiku. Oceaniczny plastik pojawia się dosłownie wszędzie. Znajdowany jest w głębokim morzu i arktycznym lodzie. Połyka go, ze straszliwymi konsekwencjami, blisko 700 gatunków morskich zwierząt. Pionierskie badanie zidentyfikowało również nową zagadkę. Ponieważ różnica między tym, co pływa a tym, co wpada do oceanu jest tak duża, naukowcy muszą ustalić, gdzie się to gromadzi i w jakiej ilości. „Należy teraz wypełnić lukę,” powiedział Richard Thompson, biolog morski brytyjskiego Uniwersytetu w Plymouth.

EMF_logo_originalRaport opracowany przez Fundację Ellen MacArthur i upubliczniony 19 stycznia 2015 podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos stwierdził, że jeśli obecny model gospodarczy pozostanie bez zmian, to do roku 2025 na każde trzy tony ryb przypadnie tona plastiku. W konsekwencji przed nadejściem roku 2050 ocean zawierać będzie więcej odpadów z tworzyw sztucznych niż ryb. Niestety, nawet ta prognoza jest „optymistyczna”, ponieważ za punkt wyjścia przeprowadzonej kalkulacji posłużyły nieaktualne już szacunki dotyczące ilości plastiku, jaka w każdym sezonie trafia do oceanu – około 8 milionów ton. Badanie opublikowane w grudniu 2015 przez badaczy Imperial College wykazało, że wartość ta może być kilkakrotnie zaniżona.

Podczas gdy nasza kultura dóbr jednorazowego użytku toczy się z łoskotem, ludzie zamieniają ocean w kancerogenny gulasz. Pięć tzw. plam śmieci pokrywa obecnie aż jedną czwartą powierzchni planety. Żadna agencja, publiczna lub prywatna, nie zbiera odpadów z tworzyw sztucznych wyrzucanych przez blisko połowę ludzkości. Duża ich część z pojemników do recyklingu trafia ostatecznie na wysypiska i do Wszechoceanu. W jego wodach dryfuje 5.2 biliona kawałków plastiku. To 52 razy więcej od szacowanej liczby gwiazd Drogi Mlecznej. Posprzątanie tego „bałaganu” wykracza daleko poza możliwości cywilizacji przemysłowej.

Imperial College London W oceanie znajduje się znacznie więcej plastiku niż szacowano [Take Part, 15.12.2015]

Nowe badanie wykazało, że oceany świata zawierają od 15 do 51 bilionów kawałków plastiku. To od trzech do dziesięciu razy więcej, niż szacowano wcześniej. Analizie, której przewodził klimatolog Erik van Sebille z londyńskiego Imperial College, zaś współautorami byli badacze z grupy non-profit 5 Gyres, za punkt wyjścia posłużyły wyniki dwóch prac opublikowanych w zeszłym roku. Naukowcy sięgnęli po wszystkie dane zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi opublikowane od lat 70-tych XX wieku i wprowadzili je do komputerowych modeli. Całkowity ciężar małych fragmentów plastiku, które zakumulowały się w 2014 wynosi od 93.000 do 236.000 ton, „co stanowi w przybliżeniu jeden procent plastikowych odpadów trafiających rokrocznie do oceanu,” napisali autorzy.

Badanie koncentrowało się jedynie na mikro-plastiku (części nie większe niż 200 milimetrów), który można przechwycić siecią na powierzchni oceanu. Zatem szacunki nie uwzględniają dużej ilości odpadów, które kończą na dnie lub są połykane przez ryby i inne gatunki morskie. Jedno z badań obliczyło, że ryby głębinowe z północnego Pacyfiku spożywają od 12.000 do 24.000 ton mikro-plastiku rocznie. Według stowarzyszenia branżowego Plastics Europe w ostatniej dekadzie całkowita masa produktów z tworzyw sztucznych wchodzących na rynek wzrosła z 225 milionów ton w 2004 roku do 311 milionów ton w 2014 roku. […]

Raport Uniwersytetu ONZ opublikowany 15 stycznia 2017 ustalił, że ilość odpadów elektronicznych w Azji wzrosła w ciągu pięciu lat o 63%. Coraz więcej mieszkańców kontynentu kupuje telefony, tablety, komputery, lodówki i telewizory. W latach 2010-2015 całkowita masa e-śmieci wygenerowanych przez obywateli Chin uległa podwojeniu. Hong Kong był pod tym względem rekordzistą. W 2015 na jednego mieszkańca tej ponad 7-milionowej metropolii przypadło średnio 21.7 kilograma e-odpadów.

Amerykańska Rada Chemii (American Chemistry Council), organizacja handlowa, przyznała 26 grudnia 2017, że koncerny wydobywające paliwa kopalne, w tym Exxon i Shell Chemical, zainwestowały ponad 180 miliardów dolarów w budowę zakładów wytwarzających plastik, które w ciągu najbliższej dekady zapewnią 40-procentowy wzrost jego produkcji. Raport potwierdza ustalenia opublikowane 5 grudnia 2017 przez Centrum na rzecz Międzynarodowego Prawa Ekologicznego (Center for International Environmental Law – CEIL), które pokazały, iż branża tworzyw sztucznych wiedziała od lat 70., że jej produkty zanieczyszczają oceany na całym świecie, i przez dziesięciolecia zwalczała przepisy mające ograniczyć kryzys zanieczyszczenia.

deep-sea-researchZanieczyszczenie głębin Oceanu Arktycznego rośnie w tempie wykładniczym [Science Daily, 10.02.2017]

Arktyka jest poważnie zanieczyszczona: w ciągu zaledwie dziesięciu lat koncentracje odpadów morskich monitorowanych przez stację głębinową w Oceanie Arktycznym wzrosły 20-krotnie. Fakt ten został opisany w analizie przeprowadzonej przez naukowców z Centrum Badań Polarnych i Morskich Helmholtza (Helmholtz Centre for Polar and Marine Research) w Instytucie Alfreda Wegnera (AWI). Torby plastikowe, szklane odłamki i sieci rybackie: pomimo swojej lokalizacji, z dala od obszarów miejskich, ilość śmieci w Oceanie Arktycznym powiększa się nieprzerwanie i zagraża tamtejszemu delikatnemu ekosystemowi.

Od 2002 roku naukowcy AWI dokumentują zanieczyszczenia w dwóch stacjach „Hausgarten” tworzących sieć obserwacyjną AWI z 21 punktami obserwacyjnymi w cieśninie Frama, między Grenlandią i Svalbardem. Wyniki wieloletniego monitoringu opublikowano w lutym 2017 na łamach Deep-Sea Research I. „Nasz szereg czasowy potwierdza, że poziomy zaśmiecenia głębin Arktyki odnotowały gwałtowny wzrost na przestrzeni ostatnich kilku lat,” powiedziała Mine Tekman, biolożka AWI i główna autorka pracy. Sytuacja jest szczególnie dramatyczna w stacji północnej N3. „Tutaj ilość odpadów wzrosła ponad 20-krotnie w latach 2004-2014,” dodała Tekman.

agu_logoBadanie: Topniejący lód Arktyki uwalnia plastik [Al Jazeera, 27.05.2014]

Lód Arktyki, który topnieje w coraz szybszym tempie wskutek zmiany klimatu, może w ciągu najbliższej dekady uwolnić do oceanu bilion cząstek plastiku, stwarzając poważne zagrożenie dla życia morskiego, poinformował nowy raport badawczy. Analiza zatytułowana Globalne ocieplenie uwalnia mikro-plastikową spuściznę zamrożoną w arktycznej pokrywie lodowej stwierdziła, że w niektórych odległych lokalizacjach lód zawiera co najmniej dwa razy więcej plastiku, niż opisane wcześniej rejony wód powierzchniowych, takie jak Wielka Pacyficzna Plama Śmieci – obszar odpadów z tworzyw sztucznych większy niż stan Texas.

Autorzy raportu, opublikowanego w zeszłym tygodniu w czasopiśmie naukowym Earth’s Future, przyznali, że niezwykłe stężenia plastiku odkryli przez przypadek, studiując osady uwięzione w rdzeniach lodowych. Naukowcy związani są z Dartmouth College w New Hampshire. Wielu badaczy i aktywistów podnosi alarm w związku z ogromną ilością odpadów z tworzyw sztucznych gromadzących się w oceanach. W filmie Midway dokumentalista Chris Jordan pokazał, jak dziesiątki tysięcy małych albatrosów umierają – ich ciała wypełnione plastikiem z Plamy Śmieci – na pacyficznym atolu Midway, jednej z najbardziej odległych wysp planety. Przyspieszające topnienie lodu najpewniej wprowadzi do morza i łańcucha pokarmowego jeszcze wyższe stężenia plastiku uwięzionego w arktycznym lodzie, czytamy w raporcie.

Określenie „mikroplastik” odnosi się do drobnych cząstek powstających, kiedy tworzywa sztuczne rozkładają się, ale nie ulegają biodegradacji. Znajdowane są coraz częściej w wodach powierzchniowych i na brzegach całego świata. Materiały plastikowe trafiają do oceanu na różne sposoby: z kosmetyków jako mikro-kulki, z włókien półsyntetycznych, takich jak sztuczny jedwab w pralkach, z wyrzuconych plastikowych przedmiotów większych rozmiarów. Tworzywa sztuczne docierają do morza za pośrednictwem kanałów ściekowych, rzek oraz zaśmiecania linii brzegowej i samych akwenów. W swoim nowym raporcie badacze wyjaśnili, że lody Arktyki zawierają tak wysokie stężenia tworzyw sztucznych ze względu na sposób, w jaki tworzy się lód morski. Koncentruje on cząstki z sąsiednich wód i „więzi” je aż do roztopów.

Naukowcy ujawnili, że w niektórych studiowanych częściach obszaru Arktyki znaleźli 38-234 plastikowe cząstki na metr sześcienny lodu. Analitycy wstępnie przewidują, iż w następnym dziesięcioleciu stopi się co najmniej 2.000 miliardów metrów sześciennych lodu Arktyki. Jeśli zawiera on nawet najniższe stężenie mikro-plastiku uwzględnione w badaniu, może to doprowadzić do uwolnienia ponad 1 biliona kawałków plastiku, stwierdził raport. Naukowcy obawiają się, że mikro-plastik zostanie spożyty przez liczne organizmy, co doprowadzi do fizycznych urazów i zatruć. Wyroby z tworzyw sztucznych często zawierają potencjalnie szkodliwe dodatki, które przedłużają ich żywot. Inne badania wykazały, iż małe fragmenty plastiku mogą działać jak magnes, przyciągając czynniki zanieczyszczające ze środowiska i czyniąc je jeszcze bardziej toksycznymi.

Inne niedawne analizy naukowe zademonstrowały, że plastikowe „mikro-kulki” – będące składnikiem wielu płynów do higieny ciała i past do zębów – występują w największych jeziorach i innych arteriach wody pitnej. Według badań kulki te pochłaniają toksyczne substancje wyemitowane do środowiska, a następnie stają się pokarmem ryb, trafiając tym samym do łańcucha żywnościowego.

Opracowany na zlecenie rządu Wielkiej Brytanii raport o przyszłości mórz, który opublikowano 21 marca 2018, ustalił, iż ilość plastiku dryfującego w oceanach potroi się do 2025 roku – jego całkowita masa będzie większa od całkowitej masy ryb. Natomiast analiza zamieszczona 22 marca 2018 w Scientific Reports alarmuje, że wyspa odpadów z tworzyw sztucznych, która znajduje się na Oceanie Spokojnym, jest teraz większa niż połączony obszar Francji, Niemiec i Hiszpanii, zaś jej powierzchnia rośnie w bardzo szybkim tempie.

Naukowcy z Holandii wykorzystali flotę łodzi i samolotów, by dokonać pomiaru oszałamiającej koncentracji butelek, pojemników, sieci rybackich i mikrocząstek znanej jako Wielka Pacyficzna Plama Śmieci (WPPŚ). „W WPPŚ znaleźliśmy około 80 000 ton pływającego plastiku”, powiedział Laurent Lebreton, główny autor badania. To odpowiednik około 500 jumbo jetów i szesnaście razy więcej, niż wskazywały na to wcześniejsze szacunki. Największym zaskoczeniem była ilość plastikowych elementów, które zgromadziły się w ciągu ostatnich lat w wirze morskim pomiędzy Hawajami i Kalifornią. Tamtejsze morskie śmietnisko zawiera ich obecnie około 1.8 biliona.

Wpływ statków wycieczkowych na zdrowie oceanów świata  …przedstawiony w niespełna 3-minutowym filmie.

Truthout-Logo_HPWykładniczy wzrost zabójczego hałasu w oceanach [TruthOut, 4.06.2016]

Płetwal błękitny jest w stanie komunikować się z innymi przedstawicielami swojego gatunku na całej szerokości oceanu; słyszy burze oddalone o ponad 1.500 kilometrów. „To słuch pozwala wielorybom przetrwać,” powiedziała dr Sylvia Earle, biolog morski, autor, wykładowca i dyżurny podróżnik National Geographic od 1998 roku. Dźwięki wprowadzają do akwenów przez ludzi są tak intensywne i częste, że dosłownie zabijają wieloryby, delfiny i inne organizmy morskie. Mogą pokonać pod wodą 17.000 kilometrów i nadal będą słyszalne. Udokumentowano liczne przypadki krwotoków mózgowych, uszkodzeń narządów oraz krwawień z uszu u wielorybów, które spowodował sonar marynarki wojennej USA. Hałasy statków zagłuszają komunikację tych ssaków. W każdej chwili na globalnym oceanie znajduje się 60.000 statków handlowych. Według danych marynarki poziom hałasu w oceanach odnotowuje wzrost wykładniczy: podwaja się co 10 lat. Trend utrzymuje się od wielu dekad.

digital-journalMiliony ton zatopionej amunicji zagrażają morskiemu życiu [Digital Journal, 14.11.2016]

Na dnie oceanu rdzewieje co najmniej milion ton broni chemicznej porzuconej po wojnach światowych. Naukowcy ostrzegają, że te toksyczne chemikalia zagrażają morskiemu życiu. Wiele krajów wyrzuciło do oceanu ogromną ilość amunicji zawierającej najbardziej zabójcze substancje. Nie wszystkie zrzuty odpadów zostały udokumentowane. Międzynarodowy zespół badaczy szuka oznak środowiskowego zniszczenia i mapuje dno Morza Bałtyckiego, by zlokalizować zatopiony w tym akwenie arsenał.

Komunikat prasowy z SPS NATO opisuje potencjalne skutki uwolnienia szkodliwych związków. Dotychczas nie przeprowadzono żadnych szczegółowych badań Bałtyku, by oszacować skalę wpływu chemicznych środków bojowych na organizmy morskie. Współczesne analizy innych obszarów wykazały, iż konsekwencje dla życia morskiego mogą być dramatyczne. Co więcej, operacje pozbywania się militarnego ‚balastu’ miały miejsce na stosunkowo płytkich wodach u wybrzeży Japonii i innych krajów europejskich. Armia USA wrzuciła do wód terytorialnych 11 państw 30 tysięcy ton gazu paraliżującego i musztardowego, a także ponad 500 ton odpadów radioaktywnych. Londyńska Konwencja o zapobieganiu zanieczyszczeniu mórz, uchwalona w 1972, za nielegalną uznała praktykę zatapiania broni w oceanie. Niestety, dokument jest nadal ignorowany.

Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych od dziesięcioleci prowadzi manewry wojenne pozostawiając za sobą tony bomb, metali ciężkich, rakiet, sonarów, silnych materiałów wybuchowych i amunicji ze zubożonym uranem, które niszczą zdrowie zarówno ludzi, jak i mieszkańców mórz. Dowództwo przyznało, że resort wprowadza do wód przybrzeżnych substancje chemiczne wywołujące uszkodzenia mózgu u niemowląt, jak również duże ilości zubożonego uranu. Dokumenty marynarki ujawniły 20-letni plan wykorzystania podczas ćwiczeń 20.000 ton metali ciężkich, tworzyw sztucznych i innych silnie toksycznych związków. Do środowiska trafi m.in. nadchloran amonu, kwas pikrynowy, nitrobenzen, lit z sonarowych baterii, ołów, mangan, fosfor, siarka, miedź, nikiel, wolfram, chrom, molibden, wanad, trinitrotoluen (TNT), RDX [ładunki wybuchowe do rozbiórek] oraz HMX [topliwe ładunki wybuchowe].

Wpisy powiązane tematycznie: „Dziennik pokładowy: Ocean umiera”, „Badanie: Wymarcie gatunków morskich przed rokiem 2048”, „Badanie: Zakwaszone oceany zagrażają produkcji blisko 60% produkcji ziemskiego tlenu” 

Opracowanie: exignorant

Ten wpis został opublikowany w kategorii Oceany i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.