Świat po odejściu cywilizacji przemysłowej

Niniejszy tekst podpisał niezależny analityk przemysłu naftowego, Depaver Jan Lundberg. Szczypta umiarkowanego optymizmu…

CultureChange”, 8 października 2011

Autor Keith Farnish ma problem z Cywilizacją Zachodu. Ja także. Mozart jest w porządku i w ogóle, ale zniszczenie planety poprzez industrializm i wzrost chyba nie do końca warte jest cywilizacyjnych osiągnięć. Czy wyginięcie gatunku to niewielka cena za naszą cudowną ekspansję? Katastrofalne konsekwencje są na stałe wbudowane w naszą dominującą kulturę.

Gdyby nawet zrównoważony rozwój nie był kwestią krytyczną, fakt, iż ktoś musi płacić, aby żyć na Ziemi pozostaje niedorzeczną koncepcją, jaką może przyjąć społeczeństwo. Ale właśnie taki jest nasz genialny system, w którym ludzie poddawani są warunkowaniu, aby konkurować i wkupić się we własne niewolnictwo. Porzucenie natury na rzecz przymusu kupowania jej części przetworzonych na towary, to niewydajność i marnotrawstwo najgorszego sortu. Współczesny człowiek demonstruje swoją głupotę polegając na zbędnym niewolnictwie, podczas gdy jakiekolwiek zwierzę dostatecznie bystre, aby przetrwać w dziczy, nie może być głupie i z pewnością nie jest niewolnikiem.

Jedną z form ludzkiego zniewolenia jest tolerowanie ogromnego zanieczyszczenia, takiego jak suma produkcji gazów cieplarnianych emitowanych przez technologiczne giganty – Chiny i Stany Zjednoczone. Można wywnioskować, że tym z nas, którzy przyglądają się temu beztrosko i bezczynnie brakuje „genu przetrwania” w naszych ewolucyjnie osobliwych czasach.

Keith poprosił mnie, w duchu współ-wyzwolenia ludzkości i gatunków, które zniewoliliśmy, abym zagospodarował rozdział jego następnej książki „Podkopywacze: Praktyczny przewodnik radykalnej zmiany”. Po zapoznaniu się z napisanym przezeń słowem wstępnym, popieram ten projekt. Oto co zdołał ze mnie wydobyć w pierwszych dniach października bieżącego roku:

Świat po odejściu cywilizacji przemysłowej

Początek „nowej” gospodarki lokalnej samowystarczalności i współpracy społeczności

Wyobraź sobie brak własności
Jestem ciekaw, czy potrafisz
Brak powodu do chciwości i głodu
Braterstwo ludzi
– Imagine, John Lennon

Mam w zwyczaju sądzić, że krytycy cywilizacji są przede wszystkim współczującymi, wolnymi od przemocy realistami. Możliwe zatem, że jesteśmy świadomi, iż życzenie szybkiej zmiany, aby ocalić planetę i zrzucić okowy kapitalizmu i autorytaryzmu, musi być rozważane przy uwzględnieniu dzisiejszego uzależnienia od przemysłu. Tak, gospodarka upadnie, co zakończy większość emisji gazów cieplarnianych. Jednakże nie można powiedzieć, że wszystko będzie cacy, kiedy zatrzyma się wytwórstwo i napędzany ropą transport. Pojawią się dotkliwe następstwa zerwania zaopatrzeniowych linii energii, żywności i materiałów.

Jako że cywilizacja industrialna zbudowana jest na eksploatowaniu nieodnawialnych „surowców” (wielu z nich nie należało w ogóle wykorzystywać), a ludzka populacja i konsumpcja znajdują się blisko punktu szczytowego, niemożność utrzymania nieograniczonego industrializmu powinna być oczywista.

Bez względu na to, czy ta niemożność jest oczywista lub nie, upadek może nastąpić nagle i szybko, ponieważ gospodarka będąca domkiem z kart wzniesionym na taniej, obfitej nafcie może runąć na skutek jakiegokolwiek załamania w łańcuchu zależności. Potem na zawsze zawiedzie infrastruktura, dając początek ostatecznemu rdzewieniu cywilizacyjnej maszynerii na wszystkich poziomach.

Każdy z nas może dzisiaj rzec – korzystając z nieprzebranych miar taniej żywności dostarczanej na duże odległości – „W porządku, Ziemia musi odetchnąć.” Ale wymieranie populacji ma dwie wersje: zwyczajny głód, który można pokonać w ślad za petropokalipsą lub wymieranie gatunku na skutek osłabienia genetycznej puli oraz ataków ze strony wydarzeń nuklearnych, chorób i klimatycznej destabilizacji.

Jeżeli będziemy mieli zwyczajny głód i zdołamy przetrwać pozostałe ataki, wówczas możemy namalować obraz świata po wygaśnięciu cywilizacji przemysłowej, w którym jest miejsce na realną ludzką obecność. Jestem w tym względzie optymistą. Z ruin petrocywilizacji wyłoni się nowa kultura czerpiąca z tradycji wszelakich kultur tubylczych, posiłkująca się pomocnym wpływem niedawnych wizjonerów. Załamanie minionej, globalnej kultury korporacyjnej oraz brak tanich, szybkich środków transportu zapewni powiększenie świata zamieszkałego przez niezliczone, autonomiczne bioregionalne narody i plemiona.

W sensie indywidualnym koniec cywilizacji przemysłowej i wielkich aparatów rządowych oznacza wolność od posad, czyli pracy dla innych w celu zarobienia pieniędzy na zakup podstawowych artykułów, które natura zapewnia nam za darmo. Dla wielu jest to obecnie niewyobrażalne, ale mają oni w zwyczaju nie ufać zdolności mas do samodzielnego myślenia, zarządzania i dobrowolnej współpracy.

Wraz z odrzuceniem oczywistych porażek i błędów poprzedniej ery wzrostu i „postępu”, nowa kultura będzie musiała odnaleźć harmonię z naturą. Nie sposób tego uczynić z mentalnością hierarchicznego, patriarchalnego, religijnego budowania imperiów, która pustoszyła planetę prawdopodobnie od czasów Sumeru. Dlatego nową kulturę będzie cechować równość, sprawiedliwość, wzajemna pomoc; powstrzyma się od budowania nadwyżek z myślą o paradnych koncepcjach ekspansji i chciwości.

Jeżeli chodzi o szczegóły techniczne – lub ich brak – w styczniu 2007 napisałem, że „można sobie wyobrazić lokalnych rzemieślników niebawem wykorzystujących złomowane, odzyskane materiały i surowce odnawialne. Mienie osobiste nie będzie tak pokaźne i dominujące, kiedy nadejdzie zmiana. Nie będzie już tak licznej baterii rzeczy używanych codziennie, ponieważ nowe produkty nie będą dostępne i dostarczane tanio tak jak niegdyś. Zatem wykorzystywanie powtórne stanie się normą.”

Jednakże maksymalizacja użyteczności rowerów i rowerowych przyczep może być fenomenem przejściowym, który w najlepszym razie potrwa sto lat. Nie musi to być takie straszne: w miarę jak słabnąć będzie nasze zorientowanie na materializm, staniemy się bardziej uduchowieni. Można dowodzić, że natura i duchowość to jedno. Jeżeli „prymitywne” i proste życie dla wszystkich brzmi nieatrakcyjnie – trudno, zasrany niefart. Pytamy „co nas czeka?”, a nie do czego mamy prawo jako nowoczesny homo „sapiens”. Częścią zachodzącego zwrotu będzie silny powrót duchowości identyfikowanej z Ziemią, ponieważ ludzie będą czcić życie po części poprzez potępienie destrukcji żyjącego świata, która stanowiła esencję minionej ery.

Ze względu na to, że pewne regiony pozostaną zniszczone na stulecia za sprawą dawnych praktyk oraz zaburzeń klimatycznych, nie będą one zdolne zapewnić podstawowej żywności i materiałów utrzymujących egzystencję lub szczęście plemienia czy narodu, jeżeli ten będzie trwał w izolacji. Zatem handel będzie prawdopodobnie niezbędny. Bez taniej ropy i pod nieobecność paliw odnawialnych – takich jak biopaliwa, które i tak są uzależnione od mechanicznych systemów zmierzających do stanu wysokiej entropii – niewyrafinowany technologicznie, wydajny tryb żeglowania powróci na pierwszy plan. Już teraz prezentuje się atrakcyjnie w sensie ponoszonych kosztów, ponieważ globalna gospodarka korporacyjna nie zaprzestaje zanieczyszczania atmosfery katastrofalnym paliwem bunkrowym i rutynowymi już wyciekami ropy, trwającymi poza widokiem mediów i świadomością opinii publicznej.

Ludzie egzystujący w klimatach umiarkowanych i arktycznych potrafią obejść się bez kawy, czekolady i innych delicji, które dostarczane są aktualnie na odległość tysięcy kilometrów klientom uzależnionym i smakoszom. Jednakże ludzie wolą nie być czegoś pozbawieni: jeżeli da się temu zaradzić, to się zaradzi. Ponadto środowisko korzystne chociażby dla produkcji oliwek ‚stąd’, może zaowocować sporą nadwyżką, co pozwoli na wymianę na ziarno ‚stamtąd’. Poleganie na specjalizacji ma wątpliwą wartość, ale dzielenie się oraz wspieranie innych społeczności będzie realizowane pomiędzy ludami, które od czasu Wielkiego Upadku poprowadzą ewolucję bardzo różnorodnych, unikalnych kultur w obrębie poszczególnych bioregionów. Zatracenie języków i kultur zostanie z czasem odbudowane. Żeglarstwo pozwoli na utrzymanie odpowiedniego poziomu komunikacji, wiedzy i wzajemnej pomocy pośród nowej, zredukowanej populacji.

O ile zdołamy przetrwać rozkład cywilizacji oraz jej toksyczne i radioaktywne konsekwencje.

Tłumaczenie: exignorant

Ten wpis został opublikowany w kategorii Poza nadzieją i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.