Od inflacji do depresji gospodarczej i zamieszek

Artykuł Charlesa Hugh Smitha z sierpnia 2022 r. Autor jest analitykiem systemowym i finansowym.


Inflacja zależna od podaży

Finansowych mędrców Ameryki opętały cztery zabójcze fantazje:

1. Inflację napędza popyt. Gdy System Rezerwy Federalnej (lub inne banki centralne) zmniejszy go za pomocą narzędzi monetarnych – takich jak podnoszenie stóp procentowych – inflacja zostanie okiełznana.

2. Zastępowanie towarów drogich towarami tańszymi zbija inflację, a zastąpić można wszystko: kurczak po niższej cenie zawsze zastąpi zbyt drogą wołowinę.

3. Wyższe ceny skłonią dostawców do zwiększenia produkcji, co w konsekwencji zwiększy podaż i obniży ceny.

4. Bank centralny kontroluje wszystkie poskramiające inflację czynniki za pomocą stóp procentowych i swojego bilansu (tj. kupna lub sprzedaży obligacji skarbowych).

Powyższe przeświadczenia są fałszem. Bank centralny nie zapanuje nad inflacją zależną od warunków podaży, z którą mamy do czynienia obecnie. Przyjrzyjmy się jajkom. Ich cena wystrzeliła nie dlatego, że nastąpił tak nagły i znaczny wzrost popytu, że podaż za nim nie nadąża, ale dlatego, że gwałtownie rosną ceny niezbędnych wkładów takich jak pasza i energia, i pojawiły się ograniczenia nie mające nic wspólnego ze stopami procentowymi: np. rozprzestrzenianie się ptasich wirusów.

Powody skoku kosztów tych niezbędnych wkładów są zupełnie niezwiązane ze stopami procentowymi czy polityką pieniężną. Susza i ekstremalne zdarzenia pogodowe redukują podaż pasz, a ceny energii są podwyższane m.in. przez siły geopolityczne będące poza kontrolą banku centralnego.

Niewyczerpane źródło zamienników również jest fałszem. Czym można zastąpić jajka? Papką z jedwabnika wciśniętą w plastikowe skorupki? Zamiennik jajka nie istnieje. Skoro koszty hodowli kurczaków rosną, drób przestaje być tani.

Wyższe koszty niezbędnych wkładów wpływają na całą produkcję. O tańszych zamiennikach można zapomnieć, gdy koszty niezbędnych wkładów wystrzeliły wskutek ograniczeń podaży. Zgodnie z fantazjami finansistów nowi przedsiębiorcy czym prędzej uruchomią dodatkową produkcję, aby zyskać na wysokich cenach. Gdy koszty nakładów idą w górę dla wszystkich producentów, założenie to jest absurdem.

Bez prawie darmowej energii i prawie darmowej paszy nowo przybyli producenci będą ponosili takie same koszty, jak producenci funkcjonujący na ranku od dłuższego czasu. Inwestowanie kapitału w sektor o malejących zyskach i zwiększających się kosztach nie ma sensu.

Pomysł, że podniesienie lub obniżenie stóp procentowych o 1% w magiczny sposób wyeliminuje ograniczenia podaży generowane przez systemowo wyższe koszty wkładów jest wielopoziomowym urojeniem. W magicznej wyobraźni naszych finansowych mędrców jakiś świeżo upieczony przedsiębiorca zasadzi więcej zboża, aby nakarmić kurczaki, bo jest to cholernie opłacalne.

Fajnie, ale co się dzieje, gdy brakuje wody? Co się dzieje, gdy koszt nawozów i innych wkładów jest tak wysoki, że nawet wyższe ceny nie wystarczą, aby uczynić dochodowym tak ryzykowne przedsięwzięcie? Oderwani od rzeczywistości eksperci nie biorą pod uwagę możliwości, że jedna burza może zniszczyć plony.

A co z energią? Świeżo upieczony przedsiębiorca musi czekać dziesięć lat na uzyskanie zezwolenia na wszystko, co mu po głowie chodzi. Weźmy takie mocno przereklamowane minireaktory modułowe, które mają być cudownym panaceum na wszystkie nasze bolączki związane z elektrycznością. Jeden z projektów właśnie otrzymał zielone światło – prototyp wejdzie w fazę wstępnych prób w… 2030 roku. Radujmy się, nasz dzisiejszy kryzys inflacyjny został opanowany.

Tymczasem w realnej gospodarce, w której eksperci zdają się nie mieszkać, System Rezerwy Federalnej od 45 lat beztrosko eksploatuje pracowników najemnych. Teraz jest bezsilny, aby powstrzymać nieuniknione podwyżki płac. Tak się składa, że ludzie muszą zarobić dość, aby przetrwać (Kto by pomyślał! Tego warunku nie uwzględnia żaden z naszych modeli statystycznych).

Z przyczyn systemowych zwiększenie lub zmniejszenie przez bank centralny bilansu o 1 bilion dolarów ma zerowy wpływ na wzrost uposażeń. Podniesienie lub obniżenie stóp procentowych o punkt lub dwa nie zmieni sytuacji niewolników zadłużenia, których pożyczki studenckie i salda kart kredytowych mają drapieżnie wysokie oprocentowane.

Mrzonka, że banki centralne zdołają zgasić pożar inflacji podsycany przez zaburzenie podaży i będący wynikiem systemowych ograniczeń podstawowych wkładów jest toksyczna, gdyż tworzy nierealistyczne oczekiwania i popycha politykę w kierunku ślepych zaułków, gdzie skuteczne rozwiązania stają się niemożliwe, ponieważ przyjęte założenia są błędne. Próba zmiażdżenia inflacji poprzez zmiażdżenie popytu skończy się klęską.

Depresja gospodarcza i zamieszki na życzenie

Co jest gorsze od inflacji? Depresja gospodarcza plus inflacja. I właśnie w tę stronę zmierzamy. Jak wyjaśniłem powyżej, banki centralne próbują obniżyć inflację poprzez dławienie popytu. Strategia ta przynosi pożądane efekty w epokach obfitości, ale nie w epokach niedoborów, kiedy to przyczyną inflacji są ograniczenia podaży.

Jeśli podaż nielicznych podstawowych produktów – żywności, energii i wody pitnej – jest ograniczona, to zaostrzenie polityki monetarnej nie zwalczy inflacji. Podnoszenie stóp procentowych w celu osłabienia popytu nie stymuluje podaży, tylko pogłębia destabilizującą nierówność między tymi, którzy najedzą się do syta (bogaci), a głodującymi (reszta społeczeństwa).

Niedobory żywności spowodowane suszą i innymi ekstremalnymi warunkami pogodowymi nie wyłączą naszej zdolności odczuwania głodu, podobnie jak depresje gospodarcze stworzone przez bank centralny.

A depresja gospodarcza jest tym, co nas spotka, jeżeli banki centralne będą nadal kierować się chybioną diagnozą przyczyny inflacji i środków mających jej zaradzić. Banki centralne mogą wywołać depresję gospodarczą poprzez podniesienie stóp procentowych i zaostrzenie warunków finansowych, ale nie zlikwiduje to zapotrzebowania społeczeństw na niezbędne artykuły, których ceny rosną szybko za sprawą niedoborów.

Tłamsząc popyt, banki centralne nie zdołają zredukować płac, ponieważ pracownicy muszą otrzymać dostateczne wynagrodzenie, w przeciwnym razie nie stawią się w pracy.

Wysoce niepopularnym (i źle rozumianym) rozwiązaniem problemu inflacji wywołanej ograniczoną podażą jest racjonowane, które pozwoliłoby przetrwać każdemu niezależnie od poziomu bogactwa czy dochodów. Brak racjonowania oznacza, iż bogaci i wpływowi jak zwykle będą pożerać ograniczone zasoby. Ci, którzy nie są majętni, staną się niewypłacalni i doświadczą głodu, co doprowadzi do niepokojów społecznych, które ostatecznie zagrożą integralności całego systemu sterowanego z takim samozadowoleniem przez bogaczy.

Nie należy odcinać wody biednym, których nie stać na opłacenie niebotycznych rachunków za media. Należy odciąć ją bogatym i ukarać ich grzywną w wysokości kilkuset tysięcy dolarów za marnotrawstwo.

Jeśli bankierzy centralni sądzą, że wywołując depresję gospodarczą, uporają się z inflacją, to tragicznie się mylą. Wyczerpanie zasobów i ich niedobory nie są zjawiskiem tymczasowym, dlatego forsowane „antidotum” – zubożenie ubogich i zniszczenie gospodarki celem zniszczenia popytu – nie uzdrowi sytuacji. Powtórzę: finansowe manipulacje nie zaradzą ograniczeniom podaży, którymi rządzą siły znajdujące się poza zasięgiem banków centralnych.

Jeżeli zarządzanym przez bogaczy „rynkom” powierzy się dalszą dystrybucję podstawowych produktów, rezultatem będą zamieszki i obalenie rządów przez nędzarzy. Bogacze będą dalej trwonić zasoby, bo mają pieniądze i władzę polityczną.

Co jest gorsze od inflacji? Depresja gospodarcza plus inflacja. Co jest gorsze od depresji gospodarczej plus inflacji? Depresja gospodarcza plus inflacja plus zamieszki wywołane masowym zubożeniem i nierównością majątkową.

Zamieszki w Londynie w 2011 roku. Według ostatnich prognoz inflacja w Wielkiej Brytanii ulegnie podwojeniu w ostatnim kwartale 2022 roku. Odnosząc się do niekontrolowanego wzrostu cen żywności i energii, niedoborów i innych problemów związanych z łańcuchem dostaw, burmistrz Londynu Sadiq Khan powiedział w drugiej połowie sierpnia, że „nigdy nie widział czegoś podobnego”. Tej zimy milionów obywateli nie będzie stać ani na ogrzewanie, ani na żywnośćostrzegł urzędnik. Rząd musi pomóc ludziom w zaspokojeniu podstawowych potrzeb – dodał.

Tłum. exignorant

Reklama
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gospodarka, finanse, surowce i energia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.