Co doprowadzi do permanentnego wyłączenia Internetu szybciej: niedobory energii czy nagła zmiana klimatu?
Klocek domina
W czerwcu br. awaria odcięła dostęp do tysięcy stron internetowych. Należały one m.in. do korporacji Amazon, serwisu Reddit, sklepów Boots, gazet The Guardian i Financial Times, a także Białego Domu i rządu Wielkiej Brytanii.
Tym razem sprawcą nie było ekstremalne zdarzenie pogodowe, lecz amerykańska firma Fastly. Jest ona piątą najważniejszą „siecią dystrybucji treści” (Content Delivery Network – CDN). Ta specyficzna usługa w chmurze zapewnia cyfrową płynność usługom pomniejszym, które nie są w stanie uporać się ze skokami przepustowości.
Liderzy branży – Cloudflare, Amazon Web Services (AWS) i Akamai – kontrolują 89% rynku. Od 2010 r. każdy z nich doświadcza rozległych awarii. Trio zajmuje zaledwie pojedynczy narożnik przepastnego aparatu o zasięgu globalnym, który jest tak nieprzenikniony, jak system bankowy przed krachem w 2008 r.
Przykład Fastly przypomina, że ogromne fragmenty Internetu od katastrofy dzieli upadek klocka domina. Wielu specjalistów zajmujących się budowaniem usług w chmurze kompletnie ignoruje zagrożenie, ponieważ jest ono rozproszone. Ukryte powiązania między podmiotami idą w miliony.
Niedostrzegalna skala zależności oznacza, iż przypisanie winy jest bardzo trudne. Czerwcowy chaos był dziełem klienta, który postanowił zaktualizować ustawienia. Wprowadzony do kodu Fastly błąd sparaliżował 85% firmowej sieci.
Na zakłócenia podatne są nie tylko CDN. Centra danych, podmorskie kable, sieci telekomunikacyjne i dostawców oprogramowania może zniszczyć cyberatak lub klęska żywiołowa. Eksperci ds. bezpieczeństwa ostrzegają, że w najbliższej przyszłości dojdzie do nieporównanie gorszej awarii. Perspektywa ta jest bardzo realna. – przyznał Gav Winter, dyrektor generalny Rapidspike.
Słońce kąpie Ziemię we mgle namagnesowanych cząstek. Planetarna tarcza magnetyczna chroni przed destrukcyjnym oddziaływaniem tego elektrycznego wiatru. Po odbiciu zmierza on w kierunku biegunów, pozostawiając za sobą spektakularną zorzę polarną.
Mniej więcej co sto lat wiatr słoneczny zamienia się w burzę. Według ostatnich ustaleń badawczych zaprezentowanych na konferencji teleinformatycznej SIGCOMM 2021 podobne zjawisko o odpowiednio dużym nasileniu „może pogrążyć świat w apokalipsie internetowej”.
Sangeetha Abdu Jyothi z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine alarmuje, iż znaczny odsetek populacji globalnej zostanie pozbawiony dostępu do sieci na całe tygodnie i miesiące. Infrastruktura po prostu nie wytrzyma potężnego uderzenia, które nastąpi po upływie 13 godzin od chwili jego zaobserwowania.
W historii najnowszej odnotowano dwa takie kataklizmy – w 1859 i 1921 r. Wcześniejszy, znany jako Zdarzenie Carringtona, wywołał tak poważne zaburzenia geomagnetyczne, że przewody telegrafów stanęły w ogniu, a zorze polarne – zwykle widoczne w pobliżu biegunów – można było podziwiać w równikowej Kolumbii. W marcu 1989 r. solarny wyrzut masy o zdecydowanie mniejszej sile rażenia pozbawił kanadyjską prowincję Quebec prądu na 9 godzin.
Podmorskie kable internetowe posiadają repeatery wzmacniające sygnał optyczny, rozmieszczone w odstępach od 50 do 150 kilometrów. Nie są one odporne na prądy geomagnetyczne. Uszkodzenie pojedynczego urządzenia wystarczy, by całe kable stały się bezużyteczne.
Jeśli w danym regionie zawiedzie część kabli podmorskich, wówczas zerwaniu ulegnie łączność między kontynentami. – pisze Abdu Jyothi. Co więcej, kraje położone w wyższych szerokościach geograficznych, chociażby USA i Wielka Brytania, są o wiele bardziej narażone na wpływ gwałtownej aury słonecznej. To one utracą Internet jako pierwsze.
Czynnik przyspieszający degradację
Na kręgosłup Internetu składają się serwery i centra danych. Mrowie sprzężonych z nimi jednostek przetwarzających trzeba chłodzić. Proces zużywa coraz więcej prądu. Napędzają go nie tylko rosnące temperatury Ziemi, lecz także sam Internet. Przeglądanie portali społecznościowych i przesyłanie strumieniowe w aplikacjach takich jak Netflix podnosi zużycie drożejącej elektryczności. Lokalne sieci elektroenergetyczne dostają zadyszki.
W analizie zamieszczonej 8 stycznia 2021 r. w czasopiśmie Resource, Conservation and Recycling autorzy obliczyli, że wykorzystanie, transmisja i przechowywanie gigabajta informacji wprowadza do atmosfery od 28 do 54 gramów węgla. Gdy zastosujemy medianę globalną wynoszącą 32 gramy, otrzymamy 97 milionów ton węgla rocznie – wynik przewyższający wspólne emisje Finlandii i Szwecji.
Legion internautów liczy obecnie 4,6 miliarda. Codziennie powiększa się o 900 000. W samych Chinach sieć odwiedzana jest regularnie przez 850 milionów ludzi. Światowa liczba użytkowników mobilnych (tj. posiadaczy telefonów) wynosi 6 miliardów. Dwie trzecie tej zbiorowości udziela się w mediach społecznościowych. Najwyższy odsetek osób surfujących po necie ma Europa – 97%.
Najwięcej danych pożerają Mieszkańcy Pierwszego Świata. Apetyt wzmaga przejście na 5G, ekspansja sztucznej inteligencji oraz wydobycie kryptowalut. Zgodnie z wyliczeniami zawartymi w raporcie The Shift Project technologie cyfrowe powodują 4% globalnej emisji gazów cieplarnianych. Każdego roku sektor pochłania 9% więcej elektryczności. Internet, komputery i smartfony przyspieszają ogólny cykl degradacji, przybliżając upadek systemowy.
Negatywny wpływ cyfryzacji na biosferę należy mierzyć również ilością wody niezbędną do wygenerowania prądu za pomocą źródeł hydroelektrycznych. Średnia światowa to w tym wypadku milion basenów olimpijskich rocznie. Z kolei przestrzeń, jaką zajmuje już sprzęt centrów danych – gdzie przetrzymywane są tik-toki, e-maile, zdjęcia na Instagramie, filmy i dokumenty tekstowe – odpowiada wielkości Nowego Jorku, Rio de Janeiro i Meksyku.
Aż 99% ruchu internetowego odbywa się za pośrednictwem podmorskich kabli. Wymagają one m.in stacji konserwacyjnych i wspomnianych repeaterów. Naukowcy z Uniwersytetu Oregonu i Uniwersytetu Wisconsin w Madison odkryli, że w samych Stanach Zjednoczonych wzrost poziomu morza o 30 centymetrów zatopi co najmniej 6 400 kilometrów kabla światłowodowego. Większość szkód zostanie wyrządzona wcześniej, niż się spodziewano. – stwierdza Paul Barford, jeden z autorów badania opublikowanego w lipcu 2019 r.
Oczywiście infrastruktura internetowa jest zintegrowana z siecią elektroenergetyczną. Architektura tej ostatniej bazuje na wysoce scentralizowanych źródłach produkcji prądu. Zaprojektowano ją według założeń ekonomii skali, aby obsługiwała jednokierunkowy przepływ energii z jak największych elektrowni do mniejszych odbiorców. Zakłady budowane są z dala od konsumentów. W rezultacie funkcjonowanie sieci jest uzależnione od elementów przesyłowych. Ich rychłą ruinę gwarantują wysokie temperatury, pożary, powodzie i huraganowe wiatry.
Jeśli jest Pani/Pan subskrybentem/stałym czytelnikiem bloga i uważa, że moja praca zasługuje na symboliczne wsparcie, proszę rozważyć możliwość zostania moim Patronem już za 5 zł miesięcznie. Dziękuję.
Oprac. exignorant