Nagła zmiana klimatu: Kolebka cywilizacji zamienia się w grób

Artykuł Washington Post z 21 października 2021 r.

Nikt tu już nie mieszka. Porzucone budynki z cegły mułowej są pamiątką po egzystencji, która stała się niemożliwa. Wiatr smaga wyschnięte trzciny. Gdzie wzrokiem sięgnąć, roztacza się spragnione deszczu pustkowie.

Zwierzęta snują się po opuszczonym domu opodal Haddam.

Wyrzeźbiony w starożytnej krainie znanej jako Mezopotamia, Irak był kolebką cywilizacji. To właśnie tutaj wyłoniły się pierwsze złożone społeczności ludzkie. Teraz nagła zmiana klimatu praży Bliski Wschód. Na południu kraju panuje poczucie, że nadszedł koniec.

Wioski rolnicze przestały istnieć. Gdzieniegdzie natknąć się można na pojedyncze rodziny. Wdzierająca się słona woda niszczy ziemie przekazywane od pokoleń przez ojców synom. ONZ szacuje, że pustynia pochłania setki kilometrów kwadratowych pól uprawnych rocznie.

Od lat ilość opadów utrzymuje się poniżej średniej długoterminowej. Iraccy rolnicy są bardziej niż kiedykolwiek zależni od Tygrysu i Eufratu. W górze systemu rzecznego Turcja i Iran budują zapory, które w ostatnich dwóch latach znacznie osłabiły przepływ południowy. W konsekwencji słony prąd z Zatoki Perskiej przemieszcza się na północ i zasila cieki irackie. Sól przedostaje się aż do północnego skraju Basry, ∼140 kilometrów w głąb lądu.

Na historycznych moczarach mężczyźni trzymają się strzępów dawnego, znanego im bytowania. Ich bawoły zdychają, a żony i dzieci uciekają przed nieznośnym żarem do okolicznych miast. Temperatury przekraczają już 50°C.

Susza ogranicza dostęp do żywności, wody i prądu dla milionów obywateli Iraku i Syrii. Ponieważ Bliski Wschód ociepla się szybciej niż większość globu, jest to zapowiedź naszej nieodległej, zbiorowej przyszłości.

Zostać czy odejść?

Mieszkańcy terenów bagiennych, sławionych jako inspiracja biblijnego Edenu, i położonych dalej obszarów spalonych słońcem, stoją przed dramatycznym wyborem. Zostać czy odejść? – pyta Raad al-Ghali, pasterz z Chibayish, który wyszedł z cienia swojego namiotu. Wszyscy cierpią. Nie wiemy, co robić.

W tutejszym labiryncie rzek stan wód odnotował gwałtowny spadek. Sól i zanieczyszczenia zabijają trzciny. Aby utrzymać przy życiu zwierzęta hodowlane, ich właściciele napełniają stare łodzie wodą pitną nabytą daleko stąd. Pobliskie pola zbrązowiały. Zniknęły sady i róże, giną też palmy. W przygranicznej Sibie woda do irygacji jest tak słona, że zatruwa rośliny.

Gospodarstwo Abu Ahmeda zniszczone przez upały i zasolenie wody.

Dawniej nasze szklarnie były pełne ogórków. – wspomina otoczony przez spieczoną glebę 52-letni Abu Ahmed. Teraz nie ma dość wody, aby dojrzała nawet jedna sztuka. Niby jak mamy tutaj przetrwać? Wpływ ocieplenia uwidaczniał się stopniowo. Kolejne sezony stawały się gorętsze. Przypadków udaru cieplnego było coraz więcej. Bawoły zaczęły chorować. W powietrzu pojawił się fetor wyrzucanych na brzeg martwych ryb.

W minionych latach zwierzętami Ghaliego zajmowała się jego żona i synowie. W bieżącym roku wszyscy wyjechali na północ do Majer, miasta oddalonego o 110 kilometrów. Panujące tu warunki zmęczyły ich. Było za gorąco. Czujemy, że jesteśmy ostatnim pokoleniem, które wiodło takie życie. Skronie Ghaliego posiwiały, a twarz pokryły zmarszczki pogłębione przez promienie słońca. 40-latek wygląda na wyczerpanego. Czy mógłby sprzedać zwierzęta i też się przenieść? Potrząsa głową. Nikt by ich teraz nie kupił. Spojrzał na równinę i swoje spocone czarne bawoły. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że do tego dojdzie.

Wzrost migracji

Według Berkeley Earth w Iraku temperatury rosną dwukrotnie szybciej od średniej planetarnej. Klimatolodzy ostrzegają, że podobnie ekstremalne wartości wkrótce będą normą na innych terytoriach.

Klęski żywiołowe wywołane nagłą zmianą klimatu zwiększają niedobory wszystkiego, od artykułów spożywczych po energię elektryczną. Strefy połowów zostały wyczerpane. Jak informują organizacje pomocowe, na północy produkcja pszenicy spadnie wkrótce o 70%. W prowincjach, których nie przecinają rzeki, rodziny wydają dużą część swoich mizernych miesięcznych dochodów na zakup wody pitnej. Następstwem tych trendów jest migracja. Najwięcej Irakijczyków ewakuuje się z regionów południowych, gdzie proces pustynnienia przebiega najintensywniej.

Napływając do miast, przesiedleńcy dodatkowo obciążają lokalne sektory usługowe. Bezrobocie jest wysokie, a korupcja wszechobecna. Miejscowi obwiniają przyjezdnych o niedostatek wody i częste przerwy w dostawach elektryczności. Wzbierają napięcia, mnożą się konflikty.

Pracy nie ma”

W Majer, podupadłym miasteczku, skwar zmusza ludzi do przebywania w pomieszczeniach przez niemal cały dzień. Nowo przybyli bracia Ghaliego opisują swoją codzienność. Światła migocą, zużyty wentylator warczy. Po prostu tutaj siedzę. Pracy nie ma. – mówi ubrany w ciemną galabiję 25-letni Tahseen Mohamed.

Letni żar zmusza rodzinę Muhsina al-Ghalibiego do spędzania całych dni w domu.

W domu schroniło się wielu krewnych. Wszyscy utrzymują się z milicyjnej pensji wuja. Jeden z braci próbował sprzedać bawole mleko. Bez powodzenia. Sól sprawia, że jest ono bardziej tłuste. – tłumaczy.

W mieście jest znośniej. Dzieci się cieszą, bo można włączyć wiatrak. Mimo to niepokój nie ustępuje. Kilka dni wcześniej Ghali trafił do szpitala z udarem cieplnym. Kilkumiesięczna siostrzenica zmarła w nagrzanym aucie w drodze do lekarza. Upał tak bardzo utrudnia nam życie. Wiemy, że będzie gorzej. – przyznaje 24-letni Hussein Mohsen.

Nie stać nas na wyjazd”

Na wyludnionym wiejskim południu Iraku rodziny, które nie dysponują środkami na wyjazd, są świadome, że rzucono je na pastwę losu.

W przygranicznej osadzie Faw zapada noc. 55-letnia Jamila Mohamed i jej brat Hussein martwią się o zdrowie swoich zwierząt. Zakwaterowani są w budynku rządowym, bo brakuje im na czynsz. Żywi ich bydło. Fale piekielnego skwaru i słona woda uczyniły ziemię rodzeństwa praktycznie bezużyteczną. Padło już kilka krów. Reszta podopiecznych wychudła straszliwie – konsumuje brudne siano.

Musimy je sprzedać, bo nie mamy czym ich karmić. – żali się Hussein, poklepując po głowie czarno-białe cielę. Co stanie się potem? Nie możemy stąd odejść. Panuje półmrok. Powietrze zamarło. Krzyżując ramiona, Jamila wzdycha smutno. Prawie wszyscy nas opuścili. – szepce. Został nam tylko Bóg.


Jeśli jest Pani/Pan subskrybentem/stałym czytelnikiem bloga i uważa, że moja praca zasługuje na symboliczne wsparcie, proszę rozważyć możliwość zostania moim Patronem już za 5 zł miesięcznie. Dziękuję.

Tłum. exignorant

Ten wpis został opublikowany w kategorii Klimat, Oblicza upadku. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.