Tak upadają systemy

Artykuł Charlesa Hugh Smitha, analityka systemowego, z 30 maja 2020 r.

Tych, którzy twierdzą, że nie znajdujemy się blisko upadku systemowego, zachęcam, by zwrócili uwagę na fakt, iż z 2 bilionów dolarów darmowych pieniędzy, dostarczonych ostatnio przez Rezerwę Federalną (Federal Reserve – FED), aż 20% trafiło bezpośrednio do kieszeni amerykańskich miliarderów (łącznie 434 miliardy dolarów); resztę przekazano najmajętniejszym 10% populacji, czyli właścicielom wszystkich aktywów, których wartość podnosi zawzięcie FED. Tymczasem miliony gospodarstw domowych mają poważne problemy z zapewnieniem sobie pożywienia.

W amerykańskim systemie lekarstwem na pogłębiające się, destabilizujące nierówności jest… ich znaczne pogłębienie. Nic więc dziwnego, że nie istnieje żaden „złoty środek” polityczny czy finansowy. Dlatego tak łatwo o wybuch niepokojów społecznych. W naszym kruchym systemie ocalało niewiele sprzężeń zwrotnych; bogacze się bogacą, a politycy wzmacniają władzę drapieżnych elit finansowych. Krezusi i wpływowi politycy stanowią zintegrowaną ekipę, która dzieli między sobą kontrolę nad instytucjami publicznymi i prywatnymi.

Złoty środek” można rozumieć jako bufor znajdujący się pomiędzy systemowymi ekstremami. Kluczowe są tutaj pojęcia stabilności i buforów. Chociaż złożone systemy nigdy nie są statyczne, to mogą być stabilne: ich wahania mieszczą się w stosunkowo zrównoważonych stanach, regulowanych przez bufory. W Ameryce bufory społeczne, polityczne i gospodarcze zostały zdemontowane przez skrajności i orgię ekscesów. Dominowało credo: Każdy chwyt jest dozwolony, zwycięzca zgarnia wszystko.

W systemach złożonych cykle odpływów i przypływów umiarkowanej zmienności generują stabilność i adaptację. W systemach przyrodniczych pętle sprzężeń zwrotnych klimatu, środowiska i gatunków roślin/zwierząt utrzymują ekosystem w stanie dynamicznej równowagi. Gdy ludzie mają do czynienia z niskim poziomem rzeki, korzystają z wody ze studni. Nadwyżki zbożowe są magazynowane na wypadek klęski urodzaju. Studnie i spichlerze pełnią rolę buforów przywracających stabilność zaburzonemu systemowi.

W czasach obfitości bufory są najczęściej ignorowane. Kiedy codzienne zaopatrzenie w wodę i zboże jest wystarczające, kogo obchodzą psujące się lub zatruwane zapasy? System ze szczuplejącymi buforami i niewieloma sprzężeniami zwrotnymi wygląda na wytrzymały, ale w istocie jest bardzo podatny na upadek. Pierwsze lata kiepskich plonów i zredukowane natężenie przepływu rzeki całkowicie wyczerpują rezerwy. Kolejne sezony suszy powodują upadek systemowy.

W naszym złożonym systemie społeczno-gospodarczym bufory są praktycznie niewidoczne. Zgodnie z ogólnie przyjętą zasadą „pieniądz” (waluta tworzona przez banki centralne i prywatne przy udzielaniu pożyczek) jest naszym buforem uniwersalnym: jeśli dostępność czegoś maleje tak dalece, że zagraża to systemowi, drukujemy/pożyczamy więcej „pieniędzy” – ich dystrybucja pozwala nabyć niezbędne produkty.

Lecz „pieniądz” to bufor iluzoryczny. Jeśli studnia wyschnie, żadne kwoty nie uzupełnią wyczerpanych wód gruntowych. Jeśli łowiska znikną wskutek nadmiernej eksploatacji lub zagłady ekosystemu, żadne ilości waluty wyemitowanej przez Rezerwę Federalną nie wskrzeszą utraconych siedlisk. Innymi słowy, świat przyrody ustanawia ostateczne limity. Gdy bufory są niedostępne, pieniądze niczego nie naprawią.

Sam „pieniądz” też jest systemem. Jego bufory zostały skonsumowane przez spekulacyjne wybryki sektora prywatnego i represje banków centralnych. Bufory te są w dużej mierze niedostrzegalne; na przykład niewiele osób wie, co się dzieje z płynnością rynków globalnych. Jednak w odpowiedzi na zanik tej płynności – bez względu na jego przyczynę – rynki nie licytują, a ceny aktywów gwałtownie idą w dół. Zalanie systemu finansowego „darmowymi pieniędzmi” generuje jedynie złudzenie stabilności. Jak przedstawiłem to na powyższym schemacie, zachowanie stabilności pozornej sprawia, iż bufory słabną.

Kiedy bufory zmizernieją w stopniu znaczącym, kryzys, który z łatwością można było pokonać w przeszłości, wywołuje upadek całego systemu. Wszyscy ci, którzy opierali swoją niezachwianą wiarę w system na jego powierzchownej stabilności, są oszołomieni szybkością dezintegracji i zadają sobie pytanie: Jakim sposobem tak rozległa i solidna struktura mogła bez ostrzeżenia ulec tak błyskawicznej implozji?

Bufory systemu finansowego szczupleją od dekad, ale najwyraźniej nikogo to nie obchodzi. Jakość ryzyka, zadłużenia, pożyczkobiorców i spekulacji spadła, lecz wiara w to, że Rezerwa Federalna może naprawić wszystko poprzez drukowanie trylionów dolarów ma quasi-religijny charakter: niewielu zmaga się z wątpliwościami, czy nieograniczona moc tej drukarki upora się z każdą zapaścią.

Tak upadają systemy: wiara ulokowana błędnie w obfitości urojonej jest źródłem zabójczego samozadowolenia i pewności siebie, a wątłość buforów do końca pozostaje niezauważona. Powielanie tego, co zdestabilizowało system, w przekonaniu, iż nowe skrajności jakimś cudem przywrócą równowagę, to nic innego jak wiosłowanie na łodzi zbliżającej się coraz rychlej do wodospadu.

Tuż przed runięciem w przepaść waluty banku centralnego jest w bród, stabilność systemowa zmierza ku zeru, a wszystkie bufory mają grubość papieru. FED tworzy iluzję bezpieczeństwa – zdaje się, że do znalezienia złotego środka i odbudowania buforów wystarczy sprezentowanie pasożytniczej klice kolejnych setek miliardów dolarów giełdowego bogactwa.


Według raportu banku centralnego USA z 26 marca 2019 r. rosnące temperatury i gwałtowne burze mogą niebawem wywołać globalny upadek finansowy. Glenn Rudebusch, wiceprezes ds. badań w Rezerwie Federalnej, ostrzegł, iż zmiana klimatu zagraża stabilności całego systemu finansowego, ponieważ wzbierająca intensywność burz, susz, pożarów i innych ekstremalnych zjawisk pogodowych utrudnia przedsiębiorstwom spłatę pożyczek. Rudebusch zwraca uwagę, że skutki zniszczonych upraw i zalanych miast zaczynają poważnie osłabiać światową gospodarkę. Ekonomiści postrzegają te straty jako rezultat fundamentalnej klęski rynku: ceny paliw węglowych nie uwzględniają kosztów zmiany klimatu, pisze autor. Firmy i gospodarstwa domowe, które emitują gazy cieplarniane, chociażby podczas jazdy samochodem lub generowania energii elektrycznej, nie pokrywają strat i szkód spowodowanych zanieczyszczeniem. Niestety, wysoki podatek od emisji dwutlenku węgla już nie wystarczy, by naprawić tę międzypokoleniową i międzynarodową klęskę rynku.


Według raportu z 21 września 2020 r. jeden procent najbogatszych konsumentów świata zanieczyszcza atmosferę węglem ponad dwa razy intensywniej od najbiedniejszej połowy ludzkości.


Wpis powiązany tematycznie: Po krachu – upadek, Badanie: Wzrost średniej temperatury Ziemi o 2°C będzie katastrofą, Globalne ocieplenie przekroczyło poziom 2°C w lutym 2020 r.

Jeśli jest Pani/Pan subskrybentem/stałym czytelnikiem bloga i uznaje moją pracę za wartościową i zasługującą na symboliczne wsparcie, proszę rozważyć możliwość zostania moim Patronem już za 5 zł miesięcznie. Dziękuję.

Tłum. exignorant

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gospodarka, finanse, surowce i energia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.