Ocieplenie ziemskiej atmosfery przyspiesza:
W dniu 3 maja 2020 r. laboratorium Mauna Loa Narodowej Służby Atmosferycznej i Oceanicznej (NOAA) odnotowało rekordowy poziom średniego dobowego stężenia CO2: 418,12 ppm. Wartości godzinne wynosiły ponad 419 ppm.
Cywilizacja przemysłowa jest silnikiem cieplnym:
Badanie przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Auburn i opublikowane 23 grudnia 2019 r. w Nature Climate Change pokazało czterokrotny wzrost emisji podtlenku azotu – jednego z głównych czynników ocieplających klimat – ze strumieni i rzek. Ładunki azotu trafiające do strumieni i wód podziemnych wskutek działalności człowieka – głównie zastosowań rolniczych – odgrywają znaczącą rolę w potęgowaniu globalnych emisji podtlenku azotu z rzek, powiedział główny autor analizy prof. Hanqin Tian, dyrektor Międzynarodowego Centrum Badań nad Klimatem i Zmian Globalnych w Auburn.
Dodatnie sprzężenia zwrotne klimatu uruchomione przez silnik cieplny cywilizacji przemysłowej:
→ 87. Wcześniejsze wypuszczanie liści, wcześniejsze kiełkowanie i kwitnienie są bezpośrednią reakcją na zmianę klimatu. Synteza ponad 40 badań fenologicznych opartych na obrazowaniu satelitarnym ujawniła, że na półkuli północnej wypuszczanie liści przyspiesza od lat 80. XX wieku średnio o 4–5 dni na dekadę. Nowe badanie, opublikowane w 17 lutego 2020 r. w Nature Climate Change, potwierdziło, że zjawisko to potęguje roczne ocieplenie powierzchni Ziemi. Według naukowców z Instytutu Fizyki Atmosfery (USA), Laboratorium Narodowego im. Lawrence’a (USA) oraz Uniwersytetu Nauki i Technologii w Nankin (Chiny) występujące coraz wcześniej wypuszczanie liści intensyfikuje proces uwalniania pary wodnej. Większa ilość pary jest transportowana w kierunku bieguna, co powoduje anomalie związane z pokrywą śnieżną i zachmurzeniem na wysokich szerokościach geograficznych, powiedziała dr Xiyan Xu, główna autorka analizy. To właśnie tłumaczy, dlaczego na północy, poza regionami, gdzie obserwujemy wcześniejsze wypuszczanie liści, znajdują się lokalizacje doświadczające wysokich temperatur. Takie ocieplenie jest wzmacniane w regionach zimnych takich jak kanadyjski Archipelag Arktyczny, wschodnie i zachodnie krańce Syberii oraz południowo-wschodnia Wyżyna Tybetańska, ponieważ następuje tam redukcja opadów śniegu. Śnieg odbija promieniowanie słoneczne, wyjaśniła Xu. Kiedy na powierzchni jest mniej śniegu, jej zdolność do odbijania promieni maleje – zaczyna pochłaniać ich coraz więcej, przez co staje się cieplejsza. Dr Gensuo Jia, współautor badania, podkreślił, że wskutek postępującego ocieplenia data wypuszczania liści cofnie się jeszcze bardziej. Pętla dodatniego sprzężenia zwrotnego między klimatem a fenologią liści wiosennych prawdopodobnie zwiększy ocieplenie na wysokich szerokościach geograficznych, powiedział Jia. Wpływ zmiany wegetacyjnej na klimat jest ogromny wiosną, gdy topnieje śnieg – co więcej, nadchodzi wówczas letni monsun wschodnioazjatycki, a wzmocnieniu ulega południowoamerykański prąd strumieniowy.
→ 88. W swoim badaniu zamieszczonym po raz pierwszy 21 sierpnia 2019 r. w Soil Science Society of America uczeni z Uniwersytetu Stanu Pensylwania poinformowali, że obecne modele cyklu węglowego zaniżają ilość dwutlenku węgla emitowanego podczas pory deszczowej przez gleby lasów stref umiarkowanych. Korzenie drzew i drobnoustroje wykorzystują tlen, by przekształcać zalegający w ziemi węgiel organiczny w dwutlenek węgla poprzez tzw. oddychanie tlenowe. To uwalnianie CO2 stanowi największy strumień węgla generowany i wprowadzany do atmosfery przez ekosystemy lądowe, co czyni go kluczowym składnikiem globalnego budżetu węglowego. Oddychanie tlenowe jest dominującym procesem, który intensyfikuje ten strumień. Naukowcy przekonali się teraz, że związane z warunkami deszczowymi oddychanie beztlenowe także go nasila. W aktualnych modelach ilość CO2 i O2 jest kontrolowana dzięki zużyciu tlenu i wytwarzaniu dwutlenku węgla poprzez oddychanie tlenowe, powiedziała Caitlin Hodges z Wydziału Nauki i Zarządzania Ekosystemowego. Zazwyczaj jest to wzajemnie jednoznaczny stosunek konsumpcji względem produkcji. Odkryliśmy jednak, że szczególnie latem wykrywalny jest znaczący sygnał oddychania beztlenowego powodowanego przez korzenie. Mają one większe zapotrzebowanie na tlen i wygrywają konkurencję z mikrobami, które są zmuszone przestawić się na oddychanie beztlenowe. Najostrożniejsze szacunki wskazują, iż w punktach pomiaru za co najmniej 10% całkowitego oddychania odpowiadały drobnoustroje glebowe. Jest to duża liczba, zważywszy, że nie podejrzewano wilgotnych lasów umiarkowanych o wzmożone oddychanie beztlenowe. Spodziewamy się, iż oddychanie beztlenowe stanie się częstszym zjawiskiem w tych systemach leśnych wskutek zmiany klimatu, ale nasze modele węgla glebowego jeszcze tego trendu nie uwzględniają, przyznała Hodges.
→ 89. Międzynarodowy zespół naukowców ustalił, iż globalne ocieplenie przyspiesza nadejście wiosny, co czyni lato coraz bardziej suchym – szczególnie na półkuli północnej. W artykule opublikowanym 3 stycznia 2020 r. w Science Advances autorzy opisują konkluzje swojej analizy danych satelitarnych z okresu 1982–2011. Wskutek rozpoczynającej się wcześniej wegetacji gleba traci wodę za pośrednictwem porów znajdujących się w liściach. Proces ten powoduje wysychanie podłoża w miesiącach letnich. Mimo, że zwiększa on równocześnie ilość opadów, to nie są one wystarczające, by zrównoważyć ilość wody odprowadzanej z gleby przez rośliny. Ponadto sucha gleba prowadzi do wzrostu temperatur, ponieważ następuje redukcja chłodzenia parą. Trend jest najbardziej wyraźny w Europie wschodniej, Azji zachodniej i niektórych częściach Ameryki Północnej.
Nagła zmiana klimatu uderzy nieliniowo – tak jak pandemia:
Tereny suche pokrywają około 41% powierzchni lądowej Ziemi, a zamieszkuje je jedna trzecia ludzkości. Na tamtejsze życie duży wpływ ma tzw. suchość, tj. równowaga między ilością deszczówki a wodą traconą poprzez parowanie. Współczynnik suchości rośnie na całym świecie wskutek zmiany klimatu. Eksperci z Laboratorium Ekologii Terenów Suchych i Zmiany Globalnej na Uniwersytecie Alicante (UA) ujawnili 14 lutego 2020 r. na łamach Science, że konsekwencją tego trendu są liczne, nagłe zmiany zachodzące w ekosystemach obszarów suchych. Odkryliśmy, iż wiele cech ekosystemu reaguje nieliniowo na małe wzrosty współczynnika suchości. Oznacza to, że istnieją poziomy, na których występują szybkie, a nawet gwałtowne zmiany spowodowane stosunkowo niewielkimi wzrostami tego współczynnika. Po przekroczeniu pewnych progów suchości ekosystem ulega nieproporcjonalnym przeobrażeniom i staje się jeszcze bardziej suchy, wyjaśnił Santiago Soliveres, współautor badania.
Nagła zmiana klimatu: Tempo topnienia Grenlandii w 2019 r. było prognozowane na 2070 r.
Podczas rekordowo ciepłego arktycznego lata w 2019 r. Grenlandia straciła aż 600 miliardów ton lodu, co wystarczyło, by w ciągu dwóch miesięcy podnieść globalny poziom mórz o 2,2 milimetra. Na przeciwległym biegunie masa Antarktydy kurczyła się nieprzerwanie na Obszarze Zatokowym Morza Amundsena i Półwyspie Antarktycznym. Te nowe odkrycia glacjologów z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine i Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA zostały opublikowane 18 marca 2020 r. w Geophysical Research Letters. Wiedzieliśmy, że minione lato było szczególnie gorące na Grenlandii, ponieważ topnienie objęło każdy zakątek lądolodu. Jednak uzyskane liczby są ogromne, powiedziała Isabella Velicogna, główna autorka analizy. W 2002–2019 Grenlandia „zgubiła” 4 550 miliardów ton lodu, czyli 268 miliardów ton rocznie – mniej niż połowę ilości roztopionej latem 2019 r.
Nagła zmiana klimatu: Rekordowe, katastrofalne pożary w Arktyce w 2019 r.:
Sezon pożarowy 2020 rozpoczął się na Syberii od nowych rekordów. Na początku maja w obwodzie krasnojarskim płomienie ogarnęły dziesięć razy większy obszar niż w roku minionym. Płonąca powierzchnia w rejonie Bajkału zdystansowała ubiegłoroczną aż trzykrotnie. Na Syberii i Dalekim Wschodzie rozwinęła się skrajnie dramatyczna sytuacja pożarowa, ostrzegł Jewgienij Ziniczew, minister ds. zarządzania kryzysowego. Mała ilość śniegu i niewystarczająca wilgotność gleb – konsekwencje rekordowo ciepłej zimy i suchej wiosny – to czynniki, które sprzyjają eskalacji kryzysu. W niektórych regionach temperatura zbliżyła się już do 30°C.
W Arktyce aktywne jest nieznane dotychczas i znaczące źródło emisji węgla. Wywiera ono wpływ na lokalne ekosystemy przybrzeżne i zmianę klimatu. Naukowcy z Zakładu Nauk Morskich (Uniwersytet Teksański w Austin), Szkoły Nauk o Ziemi (Uniwersytet Teksański w Austin) i Służby Dzikiej Przyrody USA donieśli o niewykrytych koncentracjach rozpuszczonej materii organicznej trafiającej do arktycznych wód przybrzeżnych. Pochodzi ona z przepływów wód gruntowych na wiecznej zmarzlinie. Przemieszczając się z lądu do morza w praktycznie niezauważalny sposób, woda przenosi znaczne stężenia węgla i innych składników odżywczych do przybrzeżnych sieci pokarmowych. Chemicy wodni i hydrologowie opublikowali swoje odkrycie 21 marca 2020 r. w Nature Communications. Myślę, że większość ludzi zdaje sobie sprawę, jak szybko i dramatycznie zmienia się Arktyka, powiedział Robert Spencer, główny autor badania. Mniejsza jest świadomość na temat poważnych luk w naszej wiedzy.
Nagła zmiana klimatu przyspieszyła: „Szalone tempo” zanikania lodu morskiego Antarktydy po 2014 r.:
W styczniu 2020 r., kiedy susza, fale upałów i pożary pustoszyły Australię, biegun południowy doświadczał gwałtownych warunków pogodowych. Na Antarktydzie Wschodniej naukowcy zaobserwowali pierwszą w dziejach kontynentu falę upału. Stacja badawcza Casey, zlokalizowana na Australijskim Terytorium Antarktycznym, zarejestrowała skrajne maksymalne i minimalne temperatury w ciągu trzech kolejnych dni. Rekordowe wartości odnotowano również w bazach na Półwyspie Antarktycznym. W analizie opublikowanej 30 marca 2020 r. w Global Change Biology uczeni z Uniwersytetu Wollongong (UOW), Australijskiego Oddziału Antarktycznego (AAD), Uniwersytetu Tasmanii i Uniwersytetu Santiago potwierdzili wystąpienie fali upału i opisali jej wpływ na rośliny, zwierzęta i ekosystemy. Prof. Sharon Robinson, główna autorka badania, poinformowała, iż między 23 a 26 stycznia 2020 r. termometry w Casey pokazały najwyższe minimalne i maksymalne temperatury powietrza. Fala upału jest klasyfikowana jako trzy kolejne dni z ekstremalnymi temperaturami maksymalnymi i minimalnymi, wyjaśniła badaczka. Te drugie przekroczyły 7,5°C. Rekordowy był odczyt 9,2°C z 24 stycznia. Najwyższa temperatura minimalna 2,5°C panowała nazajutrz w godzinach rannych. W 31-letniej historii pomiarów w stacji Casey to maksimum było o 6,9°C wyższe od średniej maksymalnej, natomiast minimum przekroczyło średnią minimalną o 0,2°C. Następne rekordy padły w lutym 2020 r. w innych częściach kontynentu. Średnia dzienna temperatura przekroczyła wówczas średnią długoterminową o 2°C (stacja Esperanza) i 2,4°C (stacja Marambio). Skrajne warunki pogodowe nawiedzające Antarktydę w miesiącach letnich pokazują, jak zmiana klimatu oddziałuje nawet na najbardziej odległe obszary planety, powiedziała profesor.
Badanie: Wzrost średniej globalnej temperatury o 2°C będzie katastrofą:
Według badania opublikowanego 30 marca 2020 r. w czasopiśmie Międzynarodowego Towarzystwa Ekologii Mikrobowej ISME zdolność Północnego Atlantyku do pochłaniania dwutlenku węgla została znacznie zawyżona. Zimowe i wiosenne próbki planktonu, pobrane po raz pierwszy w historii na zachodnim obszarze akwenu, ujawniły, że rozmiary komórek są dużo mniejsze, niż zakładano. W związku z tym absorbowany przez te organizmy węgiel nie tonie bardzo głęboko i szybko, i nie pozostaje w głębinach bardzo długo. Wiosenny rozkwit fitoplanktonu na Północnym Atlantyku jest prawdopodobnie największym mechanizmem biologicznym sekwestracji węgla na Ziemi. Niczym rozległy las drobnych roślin, unoszący się w nasłonecznionej górnej części oceanu, fitoplankton absorbuje CO2 poprzez fotosyntezę. Im jest większy, tym większa jest szansa, że opadnie do głębokiej mezopelagicznej strefy oceanu, gdzie magazynowanie węgla może trwać nawet przez ponad 1 000 lat. Do tej pory modele klimatyczne zakładały, iż dominują okrzemki – jeden z największych rodzajów planktonu. Okazało się jednak, że stanowią one bardzo niewielki procent biomasy w porównaniu ze znacznie mniejszymi cyjanobakteriami, pikofytoeukariotami i nanofitoeukariotami. Zastanawiamy się, dlaczego nasze wrażenia dotyczące tego fragmentu Wszechoceanu tak dalece odbiegają od panujących realiów, powiedział Giovannoni. Istnieją trzy możliwości: nowy sprzęt pozwala nam wyraźniej widzieć mniejszy plankton, poprzednie badania koncentrowały się bardziej na wschodnich regionach Atlantyku lub zmiana klimatu zmienia już biologię oceanu.
Prognoza globalnego wymarcia drzew:
Raport NPR z 5 maja 2020 r. poinformował, że we Włoszech „importowany” patogen zabija miliony drzew oliwnych. Zagrożone są plantacje w Hiszpanii i Grecji. Kraje produkują niemal całą europejską oliwę z oliwek. Na chorobę nie ma lekarstwa. Jest nią bakteria o nazwie Xylella fastidiosa pochodząca z obu Ameryk. Wirusolog roślin Maria Saponari twierdzi, iż najprawdopodobniej przybyła na Stary Kontynent z kawowcami ozdobnymi. Organizm lubi ciepłe środowisko – coraz gorętsze południe Starego Kontynentu zapewnia jej dobre warunki do rozwoju. Saponari porównuje Xylellę do koronawirusa: COVID-19 zapobiega przedostawaniu się tlenu do ważnych organów osoby zarażonej, z kolei Xylella blokuje funkcję wchłaniania wody u drzew. Nowe badanie oszacowało, iż epidemia może kosztować dotknięte państwa 20 miliardów dolarów. W Hiszpanii zaatakowała głównie migdałowce i winnice. Patolog roślin Blanca Landa obawia się, że wadliwe kontrole graniczne doprowadzą do całkowitego zniszczenia gospodarek.
Globalne niedobory wody i ich konsekwencje:
Nagła zmiana klimatu zatruje wody podziemne – największe źródło wody pitnej na świecie
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez uczonych z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii (UNSW), ponad połowa światowej populacji stoi w obliczu zagrożenia dla jakości i dostępności wody pitnej, ponieważ zmiana klimatu i urbanizacja powodują wzrost poziomu węgla organicznego w wodach gruntowych (in. podziemnych). Naukowcy poddali analizie największy globalny zestaw 9 404 opublikowanych i niepublikowanych danych dotyczących koncentracji rozpuszczonego węgla organicznego (DOC) w warstwach wodonośnych 32 krajów leżących na sześciu kontynentach. DOC jest naturalnie występującym składnikiem wód podziemnych: im wyższe jest jego stężenie, tym trudniejszy i droższy jest proces uzdatnienia skażonej nim wody.
Dr Liza McDonough z Centrum Badań Inicjatywy Wód Połączonych UNSW, główna autorka pracy badawczej zamieszczonej 9 marca 2020 r. w Nature Communications, powiedziała, iż koncentracje DOC wzrosną w związku z prognozowanymi zmianami poziomów temperatur i opadów deszczu, które spowoduje antropogeniczne zaburzenie klimatu. Wschodnie Chiny, Indie i części Afryki już teraz doświadczają poważnych problemów związanych z zanieczyszczeniem wód gruntowych. Trend ulegnie znacznemu pogorszeniu. Dodatkowe czynniki wpływające na stopień zawartości DOC w wodach podziemnych to: użytkowanie gruntów, chemia nieorganiczna i wiek warstwy wodonośnej.
Więcej DOC w wodach podziemnych oznacza poważne zagrożenie dla zdrowia ludzi. Wody gruntowe są największym na świecie źródłem słodkiej wody i zaspakajają pragnienie ponad połowy ludzkości, przypomniała McDonough. Ponieważ większość konsekwencji zdrowotnych spowodowanych przez DOC wiąże się z powstawaniem produktów ubocznych uzdatniania wody poprzez chlorowanie i zależy od koncentracji innych parametrów chemicznych wody, Światowa Organizacja Zdrowia i wiele krajów nie reguluje bezpośrednio stężenia DOC w wodzie pitnej. Chociaż DOC jest kluczowym elementem wód podziemnych, może on łączyć się i transportować potencjalnie niebezpieczne metale ciężkie związane chemicznie ze skałami i osadami w miejscach występowania. W samych Stanach Zjednoczonych ponad 100 000 przypadków raka można przypisać zanieczyszczeniom wody pitnej, przypomniała uczona.
Gospodarczy model wzrostu decyduje o tym, że rośnie podaż stosowanych produktów środków sanitarnych – higieny domowej i osobistej – zaawansowanych leków i terapii, a także produkcja żywności. Codziennie Służba Wyciągów Chemicznych (Chemical Abstracts Service – CAS) dodaje do swojego spisu ponad 4 000 nowych substancji. Zanieczyszczenia zaczynające rodzić obawy (in. Contaminants of Emerging Concern – CEC), które nie są powszechnie monitorowane, ale mają niekorzystny wpływ na przyrodę i zdrowie ludzi, mogą trafiać do ścieków. Amerykańscy eksperci zrzeszeni w Inicjatywie Połączonego Programowania Wodnego (Water Joint Programming Initiative – Water JPI) zaalarmowali w styczniu 2020 r., że obecne oczyszczalnie nie tylko nie usuwają wszystkich CEC, lecz także zmieniają strukturę chemiczną innych substancji. Wszystkie trafiają następnie do środowiska.
Przekroczone punkty krytyczne i sygnał nagłej zmiany klimatu:
Nakładające się „kryzysy środowiskowe” mogą doprowadzić do „globalnego upadku systemowego Ziemi”, ostrzegło 6 lutego 2020 r. ponad 200 czołowych naukowców. Na szczycie listy najbardziej prawdopodobnych i niszczycielskich 30 zagrożeń o zasięgu planetarnym jest zmiana klimatu, ekstremalne zjawiska pogodowe – od huraganów po fale upałów – zanikanie ekosystemów podtrzymujących życie, utrata bezpieczeństwa żywnościowego i szczuplejące zapasy słodkiej wody. Mogą one oddziaływać i wzmacniać się wzajemnie w taki sposób, który doprowadzi kaskadowo do globalnego upadku systemowego, stwierdził w 50-stronicowym raporcie zespół kierowany przez Marię Ivanovę z Centrum na rzecz Zarządzania i Zrównoważonego Rozwoju przy Uniwersytecie Massachusetts. Szczególny niepokój autorów budzi perspektywa, iż wzrost średniej temperatury Ziemi uruchomi dodatnie sprzężenia zwrotne i tym samym uczyni system klimatyczny planety samonapędzającą się spiralą globalnego ocieplenia. Najwyraźniej do uczonych nie dotarła wiadomość, że proces ten został już wprawiony w ruch.
Duże ekosystemy, takie jak lasy deszczowe i rafy koralowe, mogą doświadczyć upadku znacznie szybciej, niż sądzono wcześniej. Powszechną jest wiedza, że pod wpływem nacisków ekosystemy ulegają szybkiej transformacji: czyste jeziora mogą zamienić się w zielone wskutek rozkwitu alg, rafy koralowe mogą wyblaknąć i opustoszeć w następstwie zniknięcia glonów, a lasy deszczowe mogą stać się sawannami w ślad za zmianą poziomów wilgotności. Naukowcy z Uniwersytetu Southampton, Szkoły Studiów Orientalnych i Afrykańskich oraz Uniwersytetu Bangor dokonał wiwisekcji danych z publikacji badawczych, raportów instytucjonalnych i baz internetowych dotyczące przeobrażeń 40 naturalnych środowisk lądowych i wodnych – od małych stawów po Morze Czarne. Zespół odkrył, że choć upadek rozległych ekosystemów jest wydłużony w czasie – ze względu na ich wielkość – to tempo rozpoczętej transformacji jest o wiele szybsze w porównaniu z przebiegiem takiej zmiany w systemach mniejszych. Konkluzje dochodzenia opublikowane 10 marca 2020 r. Nature Communications można wyjaśnić faktem, iż większe ekosystemy składają się z dużej liczby podsystemów gatunków i siedlisk. Ta modułowa konfiguracja początkowo zapewnia odporność na nacisk; jednak po przekroczeniu pewnego progu – punktu krytycznego – ta sama modułowość powoduje przyspieszenie rozpadu. Oznacza to, że ekosystemy, które istniały przez tysiące lat, mogą przestać istnieć w ciągu kilku dekad. John Dearing, geograf fizyczny i główny autor badania, przyznał, że wynik jest ponury, bo cywilizacja nie jest przygotowana na tak gwałtowne zmiany.
Nagła zmiana klimatu: Agonia Wielkiej Rafy Koralowej:
W 2020 r. Wielką Rafę Koralową ogarnęło rekordowe blaknięcie koralowców. Terry Hughes, ekspert z Uniwersytetu Jamesa Cooka, poinformował, że po raz pierwszy obejmuje ono swoim zasięgiem każdy z trzech jej głównych regionów: północny, środkowy i południowy. W lutym odnotowano tam najbardziej ekstremalne temperatury oceanu w historii pomiarów. Podwodny pożar wybuchł po raz trzeci w ciągu pięciu lat. Nie ma silniejszego sygnału, który zapowiada upadek biosfery. To zdarzenie powinno przerazić każdego, napisał w swoim raporcie Robert Hunziker.
Badanie opublikowane w kwietniu 2020 r. w Chemosphere przez międzynarodowy zespół naukowców, w tym profesora nauk morskich Senjie Lina, odkryło wysoce negatywny wpływ mikroplastików na koralowce. Wyrzucony do środowiska plastik rozpada się na coraz mniejsze fragmenty zwane mikroplastikami. Są one wszechobecne – spożywają je zwierzęta na wszystkich poziomach sieci pokarmowej, od organizmów najmniejszych aż po drapieżniki szczytowe, w tym ludzi. Tworzywa sztuczne zawierają niebezpieczne związki takie jak bisfenol A, środki zmniejszające palność i inne znane czynniki rakotwórcze lub zaburzające funkcjonowanie układu hormonalnego. Plastik łatwo wchłania toksyny ze środowiska – należą do nich metale śladowe i zanieczyszczenia organiczne (np. PCB).
W środowisku morskim bardzo małe zwierzęta, chociażby protisty, fitoplankton i inne, są narażone na szkodliwe działanie mikroplastików, co stanowi poważny problem dla koralowców, których przetrwanie zależy bezpośrednio od symbiotycznych relacji między różnymi organizmami, powiedział Lin. Ekosystemy koralowe bazują na współpracy. Koralowce są bezkręgowcami i żyjące w nich glony za pośrednictwem fotosyntezy dostarczają im bogate w energię związki odżywcze. Z kolei algi pozyskują składniki odżywcze z metabolicznych odpadów koralowców. Poza tą koegzystencją z endosymbiontami koralowce są habitatem oszałamiającej liczby stworzeń morskich. To najbardziej bioróżnorodne ekosystemy w oceanie, wyjaśnił uczony. Niestety zabija je globalne ocieplenie, zanieczyszczenia i fizyczna destrukcja – zjawiska, za które odpowiada cywilizacja przemysłowa.
Badacze przyjrzeli się, jakie konsekwencje obecności mikroplastików spotykają Symbiodiniaceae (wśród symbiontów fotosyntetycznych, które występują w ekosystemach koralowych wód tropikalnych i subtropikalnych, jego liczebność jest największa). Gatunkiem będącym przedmiotem dochodzenia był Cladocopium goreaui. Zespół ekspertów rozpoczął od hodowli komórek tych glonów i podzielił je na grupy. Niektóre z nich zostały wystawione na kontakt z mikroplastikami. Po upływie tygodnia okazało się, że ich populacje i komórki uległy znacznemu zmniejszeniu, mimo że zawartość chlorofilu nieznacznie wzrosła.
Pomiary aktywności kluczowych enzymów wykazały, iż wywołane mikroplastikiem zmiany podnoszą poziom stresu w komórce i obniżają jej zdolność do detoksykacji, co prowadzi do pogorszenia stanu zdrowia. Porównanie regulacji genów między badanymi grupami ujawniło, że ekspresja różnicowa objęła 191 genów – m.in związanych z funkcją odpornościową, fotosyntezą i metabolizmem. Wnioski są jednoznaczne: mikroplastiki działają jako stresory, zaburzają pobieranie składników odżywczych, hamują proces detoksykacji, upośledzają fotosyntezę i sprzyjają samozniszczeniu. To smutny i niepokojący wynik. Na całym świecie rafy wyginęły już prawie w 50%.
Naukowcy odnotowali najwyższe w historii pomiarów poziomy koncentracji mikroplastiku na dnie morskim. Zanieczyszczenie stwierdzono w osadach wydobytych w pobliżu Włoch z dna Morza Śródziemnego. Analiza przeprowadzona przez Uniwersytet Manchesteru odkryła nawet 1,9 miliona kawałeczków plastiku na metr kwadratowy. Były to włókna odzieży i innych syntetycznych tekstyliów, a także drobne fragmenty większych przedmiotów. Wyniki opublikowane 30 kwietnia 2020 r. w Science wskazują na to, że mikroplastik (mniejszy niż 1 mm) gromadzi się w określonych miejscach wskutek działania silnych prądów dennych. Prądy te tworzą tzw. złoża dryfujące, inaczej podwodne wydmy, wyjaśnił dr Ian Kane, który przewodził międzynarodowemu zespołowi badawczemu. Mogą one mieć dziesiątki kilometrów długości i setki metrów wysokości. Są jednymi z największych nagromadzeń osadów na Ziemi. Składa się na nie głównie bardzo drobny muł, a więc należało się spodziewać obecności mikroplastiku. Nagłówki mediów krzyczą o wielkich skupiskach odpadów unoszących się w wirach lub zalegających na wybrzeżu, gdzie trafiają wraz z przypływami. Uważa się jednak, iż te widoczne śmieci stanowią zaledwie 1% morskiego budżetu odpadów z tworzyw sztucznych. Dokładne miejsce występowania pozostałych 99% jest nieznane. Niektóre z nich są konsumowane przez stworzenia morskie, a reszta uległa rozkładowi i po prostu tonie.
W badaniu zamieszczonym 20 stycznia 2020 r. w Limnology & Oceanography Letters naukowcy opisali, jak mikroplastiki przemieszczają się w łańcuchu pokarmowym – między mikroskopijną ofiarą a rybami larwalnymi żyjącymi w ekosystemach przybrzeżnych. Okazało się, że połknięcie mikroplastiku zakłóca normalny wzrost larw. Uczeni przyjrzeli się też skutkom oddziaływania powszechnie występującego środka zanieczyszczającego (pestycyd DDT), który przyczepia się do mikrocząstek. Organizmy nie były w stanie wykryć ani uniknąć spożywania mikrocząsteczek z wysokim stężeniem DDT. Nasze odkrycia wskazują na to, że transfer troficzny może być ważną drogą, za pośrednictwem której sieci pokarmowe ujść rzek są narażone na kontakt z wysokimi koncentracjami mikroplastików. Nawet krótkotrwały charakter tego kontaktu może zaburzać rozwój ważnych ryb będących źródłem pożywienia, powiedziała główna autorka Samantha Athey z Uniwersytetu w Toronto. Ujścia rzek są niezwykle produktywnymi siedliskami, w których żyje wiele komercyjnych gatunków należących do kategorii owoców morza.
Naukowcy stwierdzili, że każdego roku morska bryza przenosi na brzegi tysiące ton mikroplastików. Badanie przeprowadzone przez specjalistów z Uniwersytetu Strathclyde i Uniwersytetu w Tuluzie wykazało, iż aerozole morskie zawierają drobiny plastiku, które są wydalane przez duże akweny w postaci baniek. Odkrycie opisane 12 maja 2020 r. w Plos One podają w wątpliwość założenie, że plastik pozostaje w oceanie, a morska bryza ma moc regenerującą. Uczeni od lat próbowali ustalić, dlaczego pewne obszary oceanu nie zawierają przewidywanych ilości plastikowych odpadów. Ich część najwyraźniej przedostaje się z morza do atmosfery wraz z solą morską, bakteriami, wirusami i algami.
Praca badawcza opublikowana 2 marca 2020 r. w Environmental Science and Technology potwierdziła, że mikroplastik jest wszędzie – w wodzie pitnej, soli kuchennej i powietrzu, którym oddychamy. Wyniki zaniepokoiły autorów z Uniwersytetu Chin Wschodnich i Uniwersytetu Jinan. Mikrodrobiny plastiku znaleziono w różnych artykułach spożywczych, takich jak miód, mleko, piwo i owoce morza. Są to produkty, z których konsumpcji można zrezygnować. Inaczej rzecz się ma z solą, wodą i powietrzem. Dlatego to one stały się przedmiotem metaanalizy. Dokonując przeglądu 46 artykułów naukowych, eksperci szukali trendów i wzorców. Okazało się, że najwięcej mikroplastiku przedostaje się do naszych organizmów wraz z powietrzem; zwłaszcza tym, które wdychamy w pomieszczeniach. W ten sposób cząsteczki dostają się do płuc i układu pokarmowego. Nikt nie wie, jakie konsekwencje ma to dla naszego zdrowia. Mówimy o kontakcie z tymi substancjami trwającym przez całe życie – jest to powód do obaw, powiedział dr Genbo Xu, uczestnik . Badania na zwierzętach ujawniły, że spożywanie mikroplastików zaburza m.in. metabolizm i pracę jelit. Znajdujące się w soli drobiny plastiku są dodawane podczas suszenia, produkcji, pakowania i transportu. Największy procent stężeń mikroplastików, jakie zawiera woda, pochodzi z plastikowych butelek z recyklingu. Za zanieczyszczenie może odpowiadać jeden lub więcej ogniw łańcucha zaopatrzenia (z samej butelki lub zakrętki). Toksyczne cząsteczki występują także w wodzie z instalacji wodociągowych. Ich źródłem są jeziora, wody gruntowe i rzeki, a nawet zakłady uzdatniania. W powietrzu unoszą się mikroplastiki z tkanin syntetycznych, opon i pyłu drogowego. Dostarczają ich również meble, materiały budowlane, spalanie odpadów, wysypiska i odpady przemysłowe. Koncentracje są wyższe w pogodę deszczową.
Ostatni rozdział rozbioru Afryki:
Według raportu organizacji Oxfam upublicznionego 5 stycznia 2020 r. przeciętny Brytyjczyk emituje w ciągu dwóch tygodni więcej dwutlenku węgla niż obywatel jednego z siedmiu krajów afrykańskich przez cały rok. Naukowcy stwierdzili, że mieszkaniec Wielkiej Brytanii potrzebuje zaledwie pięciu dni, aby zrównać się z ilością CO2 wprowadzaną rokrocznie do atmosfery przez Rwandyjczyka. Z kolei po upływie 12 dni wyprzedzi obywatela Malawi, Etiopii, Ugandy, Madagaskaru, Gwinei i Burkina Faso. Autorzy badania dokonali obliczeń na podstawie danych z 2017 r. dostarczonych przez Global Carbon Atlas – instytucję, która śledzi globalne emisje gazów cieplarnianych.
Raport South China Morning Post z 9 kwietnia 2020 r.: Naukowcy ostrzegają, że koronawirus, który wywołuje COVID-19, może zabić komórki odpornościowe (limfocyty T), które powinny niszczyć wirusa. Zaskakujące odkrycie uczonych z Szanghaju i Nowego Jorku, opublikowane w poddanym recenzji naukowej czasopiśmie Cellular & Molecular Immunology, jest zbieżne z obserwacjami lekarzy znajdujących się na pierwszej linii walki z epidemią. Otóż donoszą oni, że COVID-19 może atakować ludzki układ immunologiczny podobnie jak HIV. Coraz więcej osób porównuje SARS-CoV-2 z HIV, powiedział doktor zajmujący się chorymi na COVID-19 w szpitalu publicznym w Pekinie. Chcący zachować anonimowość specjalista dodał, że nowe badanie stanowi kolejny dowód na to, iż obawy, jakie rosną w związku z tym w kręgach medycznych, są uzasadnione. Patolodzy, którzy widzieli ciała zmarłych na COVID-19, stwierdzili, że uszkodzenie narządów wewnętrznych nosiło znamiona działania SARS i AIDS. Przeprowadzony przez autorów analizy eksperyment zidentyfikował też fakt różniący SARS-CoV-2 od HIV. HIV może replikować się w limfocytach T i przekształcać je w fabryki generujące więcej kopii wirusa celem zainfekowania innych komórek. Wzrostu liczebności koronawirusa po penetracji komórek odpornościowych nie odnotowano, co sugeruje, że wirus i limfocyty T giną razem.
Raport Los Angeles Times z 10 kwietnia 2020 r.: Staje się jasne, że nawet oficjalne zakończenie pandemii SARS-CoV-2 nie będzie de facto oznaczać jej końca. Lekarze informują, że poważne skutki infekcji utrzymują się u hospitalizowanych pacjentów nawet po wyzdrowieniu. Uczeni z Chin upublicznili analizę wyników badań krwi pobranej u 34 chorych z ciężkimi i łagodnymi objawami COVID-19. Okazało się, że wiele wskaźników biologicznych „nie wróciło u nich do normy”. Do najbardziej niepokojących odczytów należą te, które pokazują, iż wyleczeni mają upośledzoną czynność wątroby. Według wcześniejszych obserwacji u 12% chińskich pacjentów, którzy przetrwali infekcję, stwierdzono niewydolność serca, mimo braku oznak niewydolności oddechowej. COVID-19 to nie tylko zaburzenie układu oddechowego, powiedział dr Harlan Krumholtz, kardiolog z Uniwersytetu Yale. Przypadłość ta może wpłynąć negatywnie na serce, wątrobę, nerki, mózg, układ hormonalny i krwionośny. W środowisku medycznym wzbiera niepokój, że organy, których funkcjonowanie zostało zakłócone, mogą regenerować się bardzo długo lub nie zregenerują się wcale. Choroba jest tak przytłaczająca, iż wielu ozdrowieńców będzie nadal zmagać się z problemami medycznymi, dodał dr Krumholtz. Poza tym nie jest wykluczone, że SARS-CoV-2 potrafi pozostawać w organizmie w stanie uśpienia i uaktywniać się po latach w innej postaci. Nie byłby to pierwszy wirus, który zachowuje się w ten sposób.
W artykule opublikowanym 17 kwietnia 2020 r. w Science lekarze stwierdzili, że SARS-CoV-2 zachowuje się tak, jak żaden inny znany ludzkości patogen, a COVID-19, choroba, którą wywołuje, zabija szalejąc po całym ciele. Klinicyści, którzy opiekują się pacjentami na intensywnej terapii, i patolodzy formułują szybko ewoluujące zrozumienie tego, w jaki sposób przypadłość wpływa na różnych pacjentów. Konsekwencje są niszczycielskie i mogą dotknąć niemal każdą część organizmu, powiedział Harlan Krumholz, kardiolog z Uniwersytetu Yale. Zaciekłość ataku zapiera dech i wywołuje pokorę, przyznał specjalista. Chociaż ogniskuje się on na płucach, jego zasięg może objąć wiele narządów, w tym mózg (udary, drgawki, splątanie i zapalenie), serce (klasyczne objawy zawału, obrzęk i bliznowacenie), naczynia krwionośne (skrzepy, zwężenie lub niedokrwienie palców rąk i stóp), nerki (niewydolność, uszkodzenie), wątroby (uszkodzenie) i jelit (zaburzenia).
Instytut Technologiczny Massachusetts (Massachusetts Institute of Technology – MIT) opracował model rozprzestrzeniania się infekcji COVID-19 w oparciu o publicznie dostępne informacje, równania dotyczące wybuchów epidemii i wnioskowanie bazujące na sieci neuronowej. Model opisany w raporcie z 6 kwietnia 2020 r. dokładnie przewidział ekspansję choroby do 1 kwietnia w różnych regionach świata, wykorzystując dane z okresu koniec stycznia–początek marca. Konkluzja dotycząca kwarantanny jest jednoznaczna: wprowadzone w krótkim terminie zniesienie lub zmniejszenie ograniczeń w ramach dystansowania społecznego doprowadziłoby do „wykładniczej eksplozji” liczby zakażeń. Konsekwencje byłyby znacznie bardziej katastrofalne niż dotychczas, ostrzegł George Barbastathis, autor modelu, który wykłada inżynierię mechaniczną w MIT.
Jeśli jest Pani/Pan subskrybentem/stałym czytelnikiem bloga i uznaje moją pracę za wartościową i zasługującą na symboliczne wsparcie, proszę rozważyć możliwość zostania moim Patronem już za 5 zł miesięcznie. Dziękuję.
Oprac. exignorant