Zestawienie aktualizacji: październik/listopad 2019 r.

Raport Pentagonu z 2003 r.: Globalny kataklizm wywołany ‚nagłą zmianą klimatu’ prawdopodobny w ciągu 20 lat:

W lutym 2018 r. Dan Coats, dyrektor Wywiadu Narodowego USA (National Intelligence), który stoi na czele Wspólnoty Wywiadowczej (Intelligence Community), ostrzegł Kongres Stanów Zjednoczonych przed skutkami nagłej zmiany klimatu.

Nagła zmiana klimatu w Australii:

Mapa pożarów: 21.12.2019.

Pożary buszu w Nowej Południowej Walii i Queensland uwolniły od sierpnia do grudnia 250 milionów ton dwutlenku węgla – prawie połowę całkowitych rocznych emisji gospodarki Australii. Spłonęło już dużo więcej obszarów i domów niż podczas najgorszego sezonu zagrożenia pożarowego w historii. Tymczasem żywioł nie wygasa, powiedział Greg Mullins, były Komisarz Straży Pożarnej i Ratownictwa w Nowej Południowej Walii. Podczas mojej służby byłem świadkiem, jak Australia staje się miejscem coraz bardziej suchym, gorącym i nawiedzanym przez coraz intensywniejsze ekstremalne zjawiska pogodowe, dodał urzędnik.

Według danych zbieranych i aktualizowanych przez badaczy z Australii Zachodniej w dniu 20 grudnia 2019 r. pożary znajdowały się w pobliżu każdego większego miasta kraju.

Maskujący efekt aerozoli jest większy, niż sądzono. Modele klimatu znacznie zaniżają tempo globalnego ocieplenia:

Kolejne badanie potwierdza, że maskujący efekt aerozoli został zaniżony ponad dwukrotnie

Zależność między aerozolami (cząstkami stałymi) a efektem chłodzenia Ziemi, jaki powodują poprzez formowanie chmur, jest ponad dwukrotnie silniejsza, niż sądzono wcześniej. Oznacza to, że modele, które prognozują szybkie ocieplenie Ziemi w wyniku nawet częściowej redukcji koncentracji aerozoli, najlepiej odzwierciedlają realia zmiany klimatu. Takie są wnioski badania zamieszczonego 27 listopada 2019 r. w Nature Communications, przeprowadzonego przez uczonych z holenderskiego Instytutu Badań Kosmicznych SRON, Imperial College w Londynie i Uniwersytetu w Lipsku.

Od lat 70. jest wiadomo, że zawieszone w powietrzu cząstki stałe mogą tworzyć chmury, które odbijają więcej światła niż chmury powstające w „czystej” atmosferze. Aerozole przemysłowe są bardzo dobre w tworzeniu kropelek wody, wyjaśnił Otto Hasekamp, główny autor pracy badawczej. W swojej analizie naukowcy wykorzystali nową metodę, opracowaną przez SRON w oparciu o dane z francuskiego satelity POLDER. Dzięki niej udało się określić nie tylko ilość, wielkość i kształt cząstek aerozoli, lecz także ich przydatność jako jąder kondensacji. Uzyskany w ten sposób obraz związku między aerozolami a powodowanym przez nie chłodzeniem jest dokładniejszy niż kiedykolwiek.

W swoim Piątym Raporcie upublicznionym w 2013 r. Międzyrządowy Zespół ds. Zmiany Klimatu ONZ (IPCC) podkreślił znaczenie ówczesnych wyników satelitarnych, które ujawniły słaby wpływ aerozoli na chmury. Tymczasem wiele modeli pokazuje silny efekt, powiedział Hasekamp. Ustaliśmy, iż efekt ten jest faktycznie ponad dwa razy silniejszy, niż wskazują na to szacunki IPCC. Spadek emisji cząstek stałych do atmosfery jest nieunikniony. Oznacza to, że (średnia) temperatura Ziemi będzie rosła szybciej, bo chłodzenie częściowo zniknie. Biorąc pod uwagę różne prognozy klimatyczne, właśnie te bazujące na modelach ‚pesymistycznych’, które zakładają spotęgowanie globalnego ocieplenia, są bardziej prawdopodobne, dodał uczony.

Jak bardzo może przyspieszyć szóste wymieranie planetarne?:

Dane z 2019 r. pokazują, że koncentracje metanu w Arktyce osiągnęły rekordowe poziomy. Laboratorium Badań nad Systemem Ziemi Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej USA (NOAA) przedstawiło kolejne dowody, które potwierdzają wcześniejszą hipotezę, iż w regionie arktycznym dojdzie do katastrofalnych emisji metanu wskutek rozmrożenia wiecznej zmarzliny lądowej i rozpadu hydratów tworzących dno płytkich szelfów kontynentalnych. W sierpniu 2019 r. obserwatorium w Barrow (Alaska) odnotowało wartość stężenia CH4 przekraczającą 2040 ppb (części na miliard). Ten alarmujący wynik nie ma precedensu.

Międzynarodowy zespół naukowców prognozuje, że El Niño pojawi się w 2020 r. Prawdopodobieństwo tego zdarzenia wynosi około 80%, powiedział Hans Joachim Schellnhuber, dyrektor Instytutu Badań nad Konsekwencjami Klimatu w Poczdamie.

Badanie: Cywilizacja przemysłowa jest silnikiem cieplnym:

Antropogeniczne emisje podtlenku azotu (N2O) – gazu cieplarnianego 300 razy silniejszego od dwutlenku węgla – rosną szybciej, niż się spodziewano. Badanie zamieszczone 18 listopada 2019 r. w Nature Climate Change ustaliło, iż kraje Azji Wschodniej i Ameryki Południowej odpowiadają za większą część tego wzrostu. Podtlenek azotu jest uwalniany podczas stosowania nawozów azotowych i naturalnych. Mniejsze jego źródło stanowi spalanie paliw kopalnych i biopaliw. Przesadne nawożenie sprawia, że jego nadmiar „wycieka” z systemu jako amoniak, podtlenek azotu lub jako rozpuszczalne azotany, przenikające do gleb, a następnie do wód gruntowych. Od dziesięcioleci jest wiadomo, że do atmosfery trafia coraz więcej N2O. Jednak od 2009 r. odnotowujemy gwałtowne przyspieszenie tego procesu, powiedział Pep Canadell, dyrektor wykonawczy Global Carbon Project i autor nowej analizy. Większość krajów podaje wartość swoich emisji podtlenku azotu zgodnie z metodologią Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC). Podejście to zakłada liniową zależność między ilością zastosowanego nawozu azotowego a późniejszymi emisjami N2O, wyjaśnił dr Canadell. Korzystając po raz pierwszy z danych atmosferycznych, pokazujemy, że związek [liniowy] nie istnieje w tych regionach świata, gdzie praktykuje się nadmierne użycie nawozów. Gdy przekroczy ono ilość odpowiadającą potrzebom roślin, następuje ewidentny wykładniczy wzrost emisji podtlenku azotu.

Nagła zmiana klimatu: „Szalone tempo” topnienia wiecznej zmarzliny w Arktyce kanadyjskiej:

Przyspieszające topnienie wiecznej zmarzliny na obszarach arktycznych uwalnia rtęć, która przedostaje się do dróg wodnych, gleby i powietrza. Według naukowców z Uniwersytetu New Hampshire proces ten może spowodować przeobrażenie rtęci w bardziej mobilne i toksyczne jej formy, które uderzą w ludzi i dziką przyrodę zarówno w Arktyce, jak i poza nią. W swoim badaniu opublikowanym 14 października 2019 r. w Geochemical Perspectives Letters uczeni przyjrzeli się realokacji rtęci, czyli jej ruchowi z uprzednio skutych lodem gleb do otaczających środowisk, na północ od koła podbiegunowego (Abisko, Szwecja). Analiza odkryła, iż zmiana krajobrazu spowodowana ociepleniem znacznie zwiększa poziom metylortęci, groźnej neurotoksyny. Autorzy ostrzegają, że jej migracja nie ograniczy się do dalekiej północy i dotrze do innych obszarów – przenoszona przez wodę i wiatr pokonuje bardzo duże odległości. Ze względu na swoje własności metylortęć może stosunkowo łatwo przedostać się do łańcucha pokarmowego, a siła jej destrukcyjnego oddziaływania wzrasta poprzez bioakumulację w wyższych jego ogniwach.

Dodatnie sprzężenia zwrotne klimatu uruchomione przez silnik cieplny cywilizacji przemysłowej:

85. Postępujące zakwaszenie Oceanu Spokojnego u wybrzeży Japonii północnej zwiększa tempo naturalnej produkcji podtlenku azotu (N2O) – gazu cieplarnianego niszczącego warstwę ozonową. Taki wynik przyniosło badanie przeprowadzone przez naukowców z Tokijskiego Instytutu Technologicznego i Japońskiej Agencji Technologii i Nauk Morskich i Ziemskich. Jego szczegóły opublikowano 11 listopada 2019 r. w Nature Climate Change. Rosnące emisje dwutlenku węgla (CO2) powodują spadek pH oceanów. Jeśli ten trend zakwaszenia utrzyma się, wskaźnik generowania N2O w tej części Pacyfiku może na przestrzeni dekad wzrosnąć o 185–491%. Nasza analiza stanowi kolejny dowód na to, że wzrost koncentracji CO2 zaburza naturalne cykle biogeochemiczne, które są bardzo wrażliwe na zmiany środowiskowe, powiedział Florian Breider, główny autor pracy i szef Centralnego Laboratorium Środowiskowego Politechniki Federalnej w Lozannie.

Degradacja lasów nie poddawanych wylesianiu uwalnia ponad 600% więcej CO2, niż sądzono [Scientific American, 8.11.2019]

Badanie opublikowane 30 października 2019 r. w Science Advances odkryło, że w latach 2000–2013 degradacja lasów tropikalnych, których nie poddano wylesianiu, uwolniła o 626% więcej dwutlenku węgla więcej, niż sądzono. Oznacza to, iż tzw. lasy nienaruszone magazynują dużo więcej węgla w żywej materii, martwym drewnie i glebach. Ten „pochłaniacz”, obejmujący też w mniejszym stopniu łąki, usuwa z atmosfery aż jedną czwartą CO2 uwalnianego rokrocznie przez cywilizację przemysłową.

Analiza milionów hektarów obszarów tropikalnych ujawniła ponury fakt: samo uszkodzenie lasu wywołane pożarem, wybiórczą wycinką drzew i suszą wystarczy, by zatracił on swoją zdolność do pochłaniania węgla. Wynik kalkulacji był sześciokrotnie gorszy od szacunków konwencjonalnych, które uwzględniały jedynie wylesianie. Pojedynczy przypadek poważnych szkód prowadzi do strat węglowych trwających przez dziesięciolecia. Poza potęgowaniem ocieplenia klimatu, szkody powodują też zanik różnorodności biologicznej, osłabiają ochronę zlewni, zaburzają wzory opadów i niszczą całe kultury. Obserwowany w czasie badania obszar lasu nienaruszonego został uszkodzony w ponad 7%. Trend znacznie przyspieszył w ostatnich latach. Planuje się zbudowanie dodatkowych 25 milionów kilometrów dróg, a globalne zapotrzebowanie na drewno, minerały i żywność rośnie wykładniczo. Ofiarą są nie tylko tropiki – w strefie umiarkowanej pozostało niewiele nietkniętych lasów. Nawet w północnej strefie borealnej kurczą się one w błyskawicznym tempie.

Nowa era niedoborów żywności – echo upadłych cywilizacji:

Wyniszczające upały nawiedzą równocześnie najważniejsze regiony rolnicze świata

W badaniu opublikowanym 9 grudnia 2019 r. w Nature Climate Change naukowcy ostrzegli, że nawet liniowa zmiana klimatu wywołałaby fale upałów, które uderzyłyby jednocześnie w kilka głównych regionów produkujących zboża. Konsekwencją tego zdarzenia byłyby niedobory żywności i zamieszki. Nieurodzaj w jednej części świata – np. spowodowany klęską żywiołową – był dotychczas równoważony przez import z innych obszarów, gdzie poziom zbiorów był normalny, powiedział Dim Coumou, profesor nadzwyczajny z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie i pracownik Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu w Poczdamie. Jednak zmiana wzoru wiatrów prądu strumieniowego, krążących wysoko nad powierzchnią Ziemi, w połączeniu z coraz wyższymi temperaturami, wywołanymi przez globalne ocieplenie, zagraża uprawom w wielu regionach, uznawanych za najważniejsze dla stabilnego zaopatrzenia świata w żywność. Najbardziej narażony na skoki temperatur jest zachód Ameryki Północnej, Europy, Rosji i Ukrainy, które razem produkują około jednej czwartej podstawowych zbóż takich jak pszenica, kukurydza, soja i ryż. W naszej analizie pokazaliśmy, że za każdym razem, gdy prąd strumieniowy zaczyna falować, wywiera negatywny wpływ na zbiory w tych regionach, dodał Coumou. Do zapowiadanej, równoczesnej, globalnej klęski nieurodzaju dojdzie szybciej wskutek przyspieszającej nagłej zmiany klimatu.

W ocieplającym się świecie roślinność wielu regionów Ziemi zużywa coraz więcej wody, co przyspiesza wysuszanie gleb

Badanie zamieszczone 4 listopada 2019 r. w Nature Geoscience odkryło, że nawet wskutek liniowej zmiany klimatu rośliny w dużej części Ameryki Północnej, Eurazji, Ameryki Środkowej i Południowej zużywałyby więcej wody niż dotychczas i tym samym zmniejszyłyby jej dostępność dla zwierząt, w tym ludzi. Jednak zjawisko będzie miało bardziej ekstremalną postać, ponieważ trwa nagła zmiana klimatu. Jego skutki są już odczuwalne na gęsto zaludnionych obszarach Stanów Zjednoczonych i Europy. W środowisku klimatologów panowało przekonanie, że rośliny zapewnią rozległym regionom planety większą ilość wody. Dlaczego? Otóż wraz ze wzrostem koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze flora ogranicza swoje zużycie wody. Wynika to z faktu, iż przy większym stężeniu CO2 rośliny mogą fotosyntetyzować z częściowo zamkniętymi szparkami (tzw. aparat szparkowy znajduje się w liściach). Proces zmniejsza zapotrzebowanie roślin na wodę lądową. Jednak nowa analiza wykazała, że w przypadku większości średnich szerokości geograficznych reakcja roślin na zmianę klimatu doprowadzi do wysuszenia ziemi. Około 60% globalnego strumienia wody trafia z lądu do atmosfery za pośrednictwem roślin. Przypominają one słomkę. Połączone skutki zmiany poziomu ocieplenia klimatu i stężenia dwutlenku węgla zwiększą jej rozmiar. W środkowych szerokościach geograficznych rośliny pozostawią mniej wody w glebach i strumieniach. Nie zniwelują tego ani dodatkowe opady deszczu, ani lepsza wydajność roślinności pod względem wykorzystywania wody. Modele klimatyczne nie odzwierciedlają tej rzeczywistości.

Globalne niedobory wody i ich konsekwencje:

Zaopatrzenie w wodę pochodzącą z gór, które w połowie zaspokaja pragnienie cywilizacji, staje się coraz bardziej nieprzewidywalne, ponieważ wyższe temperatury topią lodowce, zmieniają wzory opadów i poziomy rzek. Na niektórych obszarach, takich jak Alpy, dodatkowa woda z lodowców powoduje gwałtowne powodzie, natomiast kurcząca się pokrywa śnieżna, chociażby w Andach, wywołuje susze. Jesteśmy żałośnie nieprzygotowani na trwającą zmianę. Nasza infrastruktura zbudowana w XIX i XX w. w górach i w dole rzek jest dostosowana do klimatu, który już nie istnieje, powiedział John Pomeroy z kanadyjskiego Uniwersytetu Saskatchewan.

Badania: Katastrofalny wpływ cywilizacji przemysłowej na Amazonię:

Atmosfera Amazonii wysycha

Badanie NASA odkryło, że od 20 lat atmosfera spowijająca las deszczowy Amazonii wysycha, przez co zwiększa zapotrzebowanie na wodę i naraża ekosystemy na pożary i susze. Trend jest wynikiem działalności człowieka. Naukowcy z Laboratorium Napędu Odrzutowego (Jet Propulsion Laboratory – JPL) przeanalizowali dane naziemne i satelitarne z minionych dekad pod kątem ilości wilgoci obecnej w atmosferze oraz potrzebnej do nawodnienia systemu lasów deszczowych. Zauważyliśmy, że na przestrzeni dwóch ostatnich dziesięcioleci powietrze stało się bardziej suche, a zapotrzebowanie na atmosferyczną wodę wzrosło, powiedział Armineh Barkhordarian z JPL, główny autor badania zamieszczonego 25 października 2019 r. w Scientific Reports. Porównując ten trend z wynikami modelowania zmienności klimatu na przestrzeni tysięcy lat, ustaliliśmy, że zmiana suchości atmosfery znacznie wykracza poza to, czego można oczekiwać od naturalnej zmienności klimatu. Za połowę zjawiska odpowiadają podwyższone poziomy gazów cieplarnianych. Reszta jest wynikiem wypalania lasów pod uprawy i wypas bydła. Kombinacja tych praktyk ociepla klimat Amazonii.

Kiedy las płonie, uwalnia do atmosfery cząstki zwane aerozolami – wśród nich jest czarny węgiel, powszechnie nazywany sadzą. Podczas gdy jasne lub półprzezroczyste aerozole odbijają promieniowanie, ciemniejsze aerozole pochłaniają je. Kiedy czarny węgiel absorbuje ciepło promieni słonecznych, powoduje ocieplenie atmosfery; może również zaburzać proces powstawania chmur deszczowych i innych. Lasy deszczowe generują nawet 80% własnych opadów, szczególnie w porze suchej. To delikatne systemy – bardzo wrażliwe na zmiany temperatury i wilgotności powietrza. Mamy do czynienia z kwestią podaży i popytu. Gdy temperatury powietrza rosną, a jego wilgotność maleje, drzewa muszą transpirować (tzn. wydzielać wodę przez liście), aby się schłodzić i wprowadzić więcej pary do atmosfery. Niestety, gleba nie ma dodatkowej wody dla drzew, powiedział Sassan Saatchi z JPL. Nasze badanie ujawniło, że popyt rośnie, a podaż maleje. Jeśli stan ten się utrzyma, las nie będzie w stanie przetrwać.

Destrukcja Amazonii może przekroczyć punkt krytyczny w 2021 r. [The Guardian, 23.10.2019]

Gwałtowna ekspansja wylesiania w połączeniu z niszczycielską polityką rządu i prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro może sprawić, że w 2021 r. amazoński las deszczowy nieodwracalnie przekroczy „punkt krytyczny” – przestanie wytwarzać wystarczającą do przetrwania ilość deszczu, zacznie zamieniać się w sawannę i uwolni do atmosfery miliardy ton węgla, które dodatkowo ogrzeją Ziemię i zaburzą wzorce pogodowe w Ameryce Południowej. Ostrzeżenie pojawiło się w raporcie opublikowanym w październiku 2019 r. przez Monicę de Bolle z amerykańskiego Instytutu Ekonomii Międzynarodowej. Administracja Bolsonaro planuje ekspansję wydobywczą nawet na terenie objętych ochroną rezerwatów, zamieszkiwanych przez społeczności tubylcze. Rolnicy z Amazonii wspierają rządowe ataki na agencje ochrony środowiska. Minister środowiska układa się z drwalami i górnikami, podczas gdy liczba pożarów i rozmiary wycinki rosną w zastraszającym tempie. Narodowy Instytut Badań Kosmicznych Brazylii (INPE) poinformował, że w sierpniu 2019 r. wylesianie skoczyło o 222% w porównaniu z sierpniem 2018 r.

Utrzymanie tegorocznych trendów gwarantuje, iż Amazonia spadnie w przepaść w 2021 r. Szacuje się, że wylesianie zwiększy się czterokrotnie z około 18 000 kilometrów kwadratowych w 2019 r. do prawie 70 000 kilometrów kwadratowych w 2021 r. Mam nadzieję, że autorka raportu jest w błędzie. Jeśli ma rację, to można mówić o końcu świata, przyznał Carlos Nobre, jeden z wiodących brazylijskich klimatologów i starszy badacz Instytutu Studiów Zaawansowanych Uniwersytetu São Paulo. Z kolei Thomas Lovejoy, amerykański biolog ochrony przyrody i wykładowca Uniwersytetu George’a Masona w Fairfax, powiedział, że prognoza może się spełnić, ponieważ globalne ocieplenie, szalona ekspansja wylesiania i pożarów stworzyły „negatywną synergię”, która przyspiesza destrukcję Amazonii. Uczony podkreślił, że sygnałem ostrzegawczym są susze, jakie od pewnego czasu regularnie nawiedzają las.

Bezcenna Amazonia balansuje na krawędzi funkcjonalnego zniszczenia, a my wraz z nią, napisali 20 grudnia 2019 r. na łamach Science Advances Thomas Lovejoy z Uniwersytetu im. George’a Masona i Carlos Nobre z Uniwersytetu São Paulo, którzy od dekady badają największy las deszczowy Ziemi. Dzisiaj znajdujemy się dokładnie w momencie przeznaczenia: przekraczamy punkt krytyczny, stwierdzili uczeni.

Nagła zmiana klimatu: Rozpad lądolodu Grenlandii przyspiesza:

Zanik pokrywy lodowej Grenlandii postępuje coraz gwałtowniej: badanie opublikowane 15 października 2019 r. w Geophysical Research Letters ujawniło, iż najstarszy i najgrubszy lód Arktyki topnieje tam dwa razy szybciej niż młody. Przez lata naukowcy sądzili, że lądolód grenlandzki, drugi co do wielkości rezerwuar słodkiej wody na świecie, będzie „ostatnim obszarem lodu” – miejscem, które jako ostatnie straci lód całoroczny. Wcześniejsza analiza, zamieszczona 7 maja 2019 r. w Proceedings of National Academy of Sciences, odkryła, że potężne pokłady lodu Grenlandii topnieją latem dwa razy szybciej niż dziesięć lat temu, a od 1998 r. nie powstaje już nowy lód. Trend sugeruje, iż zimy stały się zbyt ciepłe, by podtrzymać ten proces.

Tragikomedia inżynierii klimatycznej:

Technologie wychwytywania dwutlenku węgla przynoszą więcej szkód niż pożytku [Phys.org, 25.10.2019]

Badanie przeprowadzone przez Marka Z. Jacobsona z Uniwersytetu Stanforda, opublikowane 21 października 2019 r. w Energy and Environmental Science, odkryło, że technologie wychwytywania dwutlenku węgla przynoszą więcej szkód niż pożytku. Różne scenariusze [łagodzenia zmiany klimatu] opracowano przy założeniu, że technologia wychwytywania CO2 znacznie zmniejszy emisje węgla. Jednak moja analiza wykazała, iż robi to w minimalnym stopniu, za to poważnie zwiększa zanieczyszczenie powietrza, powiedział Jacobson, profesor inżynierii lądowej i środowiska, a także starszy pracownik Instytutu Środowiskowego Stanforda Woodsa. W swojej analizie autor wykorzystał powszechnie dostępne dane z elektrowni zaopatrzonej w urządzenia wychwytujące węgiel oraz zakładu, który bezpośrednio usuwa węgiel z atmosfery. W obu przypadkach proces zasilany był prądem generowanym przez gaz ziemny.

Uczony obliczył poziom redukcji CO2 netto i całkowity koszt wychwytywania dwutlenku węgla, uwzględniając energię elektryczną potrzebną do uruchomienia sprzętu wychwytującego węgiel, spalanie i emisje wynikające ze zużycia tej elektryczności. W przypadku elektrowni węglowej składową kalkulacji były też emisje upstream z wycieków, spalania, wydobycia i transportu paliwa (węgla lub gazu ziemnego). Według dotychczasowych szacunków, które obejmowały wyłącznie węgiel wychwytywany podczas produkcji energii w samej elektrowni, z pominięciem emisji upstream, technologia miała zapobiegać wprowadzeniu do atmosfery 85-90% CO2.

Kiedy Jacobson wyliczył wszystkie emisje tych zakładów, zamienił je na odpowiednik dwutlenku węgla i porównał z szacunkami standardowymi. Okazało się, iż w obu przypadkach sprzęt wychwycił średnio równowartość 10-11% CO2 wyemitowanego w ciągu 20 lat. Praca badawcza objęła również społeczne następstwa wychwytywania dwutlenku węgla – w tym zanieczyszczenie powietrza, potencjalne problemy zdrowotne, koszty ekonomiczne i ogólny wkład w zmianę klimatu – które były zbliżone lub gorsze od eksploatacji zwykłych elektrowni, napędzanych paliwami kopalnymi i niewychwytujących węgla, i gorsze niż pozostawienie węgla w powietrzu.

Wymarcie gatunków morskich przed rokiem 2048:

Oceany tracą oddech

Podczas oenzetowskiej konferencji klimatycznej COP25 w Madrycie eksperci ostrzegli, że oceany tracą tlen w niespotykanym dotąd tempie – mnożą się „strefy wód martwych”, a setki innych obszarów doświadczają niebezpiecznych spadków jego koncentracji. Przyczyną jest nagła zmiana klimatu i intensywne praktyki rolnicze. Trend uderza szczególnie w gatunki dużych ryb. Wiele ważnych ekosystemów znajduje się już na skraju upadku. „Strefy wód martwych”, w których tlenu po prostu nie ma, w ciągu ostatniego półwiecza zwiększyły swoją liczebność czterokrotnie. Z kolei obszarów, gdzie tlen ma niebezpiecznie niski poziom, jest dzisiaj 700 – w 1960 r. było ich 45. Autorzy raportu z Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody podkreślili, że niektóre rejony oceanów zawierają naturalnie mniej tlenu, co czyni je szczególnie podatnymi na uszkodzenia spowodowane jego niedoborami.

Systemy życia Ziemi w stanie szybkiego zanikania:

Obszary chronione nie redukują destrukcyjnego wpływu cywilizacji przemysłowej na przyrodę

Obszary chronione obejmują obecnie trochę ponad 20 milionów kilometrów kwadratowych, czyli około 15% powierzchni Ziemi. Badanie opublikowane 28 października 2019 r. w Proceedings of National Academy of Sciences odkryło, że szybkie ich rozprzestrzenienie w ramach 11 Celu Planu Strategicznego dla Różnorodności Biologicznej doprowadziło do ustanowienia wielu takich obszarów, które w ogóle nie zmniejszają antropogenicznej presji na planetarne życie. Naukowcy z Uniwersytetu Cambridge zebrali dane z 152 krajów, aby sprawdzić w jakim zakresie władze redukują negatywny wpływ działalności gospodarczej na bioróżnorodność. Analiza objęła 12 315 obszarów chronionych. Okazało się, iż w ciągu ostatnich 15 lat na ich większości doszło do znacznego pogorszenia sytuacji. Szybkie wyznaczenie nowych obszarów chronionych, podyktowane chęcią osiągnięcia globalnych celów strategicznych, raczej nie powstrzyma przyspieszającego wymierania gatunków, przyznał Jonas Geldmann z Instytutu Badań nad Ochroną Przyrody, główny autor badania. Najbardziej oszałamiające jest to, że w Ameryce Południowej, Azji Południowo-Wschodniej i Afryce Subsaharyjskiej naciski będące bezpośrednim skutkiem ekspansji cywilizacji przemysłowej, zwłaszcza przekształcanie przyrody w użytki rolne, były największe właśnie na obszarach chronionych.

Chiny mają plan:

Według oficjalnych danych Ministerstwa Środowiska i Ekologii (sic) Chin w 2018 r. kraj wrzucił do wód przybrzeżnych rekordową w tym dziesięcioleciu ilość odpadów: 200,7 miliona metrów sześciennych. W 2017 r. było ich mniej o 27%. Resort dodał, że większość śmieci trafiła do delt Jangcy i Rzeki Perłowej, gdzie znajdują się główne strefy przemysłowe wschodniego wybrzeża Chin.

Węgiel ponownie priorytetem Chin [Financial Times, 25.11.2019]

Vincent Yu, zastępca dyrektora generalnego chińskiego koncernu Yingli Solar, skarży się, że interesy idą kiepsko. Od dwóch lat odczuwamy ogromną presję. Subsydia na projekty związane z energią słoneczną zostały zmniejszone, powiedział Yu. Według jego szacunków wartość mocy dodanej przez energetykę słoneczną w 2019 r. będzie w Chinach niższa o 40% w porównaniu z 2017 r. – osiągnęła wówczas swój szczyt (53 gigawatów). Yingli był największym na świecie producentem paneli słonecznych w 2012 i 2013 r. Od 2016 r. firma zalega ze spłatą zobowiązań. Mimo że nadal wytwarza panele słoneczne, jej fabryki generują straty, a najcenniejszym majątkiem jest posiadana ziemia. Yingli to najbardziej znana ofiara zmiany strategii rządowej, której skutki odczuwa cały sektor energii odnawialnej kraju – niegdyś światowy lider branży. Chińskie inwestycje w tzw. czystą energię gwałtownie maleją – z 76 miliardów dolarów w pierwszej połowie 2017 r. do 29 miliardów dolarów w pierwszej połowie 2019 r. Chiny są też największym na świecie budowniczym nowych elektrowni węglowych. Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) podała, że w 2018 r. chińskie emisje dwutlenku węgla osiągnęły rekordowo wysoki poziom – odpowiadały za ponad połowę globalnego ich wzrostu związanego z wytwarzaniem elektryczności.

Bloomberg New Energy Finance poinformował, iż chińskie emisje CO2 będą w 2019 r. wyższe o około 3% niż w 2018 r. Inwestycje kraju w odnawialne źródła energii spadły w pierwszej połowie 2019 r. o 39%. Pięć lat temu, kiedy gospodarka rosła w szybkim tempie, Pekin uznawał politykę ochrony środowiska za podstawę transformacji gospodarczej, polegającej na stopniowym odchodzeniu od energochłonnego przemysłu ciężkiego. Dzisiaj gospodarka rośnie najwolniej od 30 lat. W ramach inicjatywy „Jeden Pas, Jeden Szlak” banki państwowe przeznaczyły ponad 30 miliardów dolarów na uruchomienie zagranicznych elektrowni opalanych węglem. Li Keqiang, premier Chin, w zeszłym miesiącu potwierdził, że węgiel znowu jest priorytetem. Kraj pozostaje największym jego producentem. Wielu analityków uważa, iż decydują o tym z jednej strony względy bezpieczeństwa energetycznego, a z drugiej konieczność pobudzania aktywności  gospodarczej tańszą energią.

Ostatnia ofensywa przeciwko obrońcom życia:

Zapisy COP21 (tzw. porozumienia paryskiego) z 2015 r. gwarantujące prawa człowieka, prawo do zdrowia oraz prawa ludności tubylczej zostały usunięte z oficjalnych dokumentów COP25, Konferencji Stron Ramowej Konwencji ws. Zmian Klimatu, która odbyła się 2–13 grudnia 2019 r. w Madrycie.

Rekordowe globalne wydatki na zbrojenia:

Według raportu opublikowanego 9 grudnia 2019 r. przez sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem stu największych światowych producentów broni i kontrahentów wojskowych zaksięgowało w 2018 r. rekordowe zyski. Całkowita sprzedaż opiewała na sumę 420 miliardów dolarów. W 2017 r. była niższa o 4,6%. W porównaniu z 2002 r. była wyższa aż o 47%. Ze względu na brak „wiarygodnych danych” analiza nie objęła Chin. O tak znacznym wzroście podaży zdecydowały wyniki pięciu korporacji amerykańskich. Firmy europejskie zwiększyły swój zbyt tylko o 0,7% – jego łączna kwota to 102 miliardy dolarów. Wytwórcy rosyjscy odnotowali spadek o 0,4% – zeszłoroczna sprzedaż zamknęła się w kwocie 36,2 miliarda dolarów. 27 największych potentatów branży pochodzi z Europy – liderami w tej grupie są Wielka Brytania i Francja. Listę 100 najważniejszych koncernów zbrojeniowych dopełniają Izrael, Indie, Korea Południowa, Japonia, Turcja, Australia, Kanada i Singapur.

Rekordowe zadłużenie świata:

Według nowego raportu opublikowanego 21 listopada 2019 r. przez Międzynarodowy Instytut Finansów (International Institute of Finance – IIF) globalny dług osiągnął w pierwszej połowie 2019 r. rekordowo wysoki poziom. Wzrost zadłużenia o 7,5 biliona dolarów napędzały w tym okresie Stany Zjednoczone i Chiny. IIF podał, że ogólna suma zobowiązań świata to 250,9 biliona dolarów. Do końca 2019 r. z pewnością przekroczy 255 bilionów. Chiny i USA odpowiadały za ponad 60% tego skoku. Podobnie bezprecedensową wartość miał dług rynków wschodzących: 71,4 biliona dolarów USD (220% PKB). Rekordowo niskie stopy procentowe banków centralnych ułatwiają przedsiębiorstwom i państwom zaciąganie coraz większych pożyczek. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) ostrzega przed zadłużeniem korporacyjnym wysokiego ryzyka. Prawie 40% (około 19 bilionów dolarów) długu korporacyjnego USA, Chin, Japonii, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Hiszpanii jest zagrożonych niewypłacalnością spowodowaną przez globalną zapaść gospodarczą. Bankierzy centralni zwyczajowo nie podzielają zaniepokojenia. Prezes Systemu Rezerwy Federalnej (FED) Jerome Powell powiedział, że nie widzi żadnych baniek, ani bezpośrednich niebezpieczeństw związanych z deficytem idącym w biliony dolarów. Podobnych słów przed krachem 2007–2008 użył ówczesny szef FED-u Ben Bernanke.

Jeśli jest Pani/Pan subskrybentem/stałym czytelnikiem bloga i uznaje moją pracę za wartościową i zasługującą na symboliczne wsparcie, proszę rozważyć możliwość zostania moim Patronem już za 5 zł miesięcznie. Dziękuję.

Oprac. exignorant

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualizacje. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.