Fragment alertu Trends Research Institute z 29 lipca 2019 r.:
Banki centralne obniżają stopy procentowe – ich redukcja osiąga nawet wartości ujemne. Taki monetarny obłęd jest ewenementem w historii współczesnej bankowości. Europejski Bank Centralny „przygląda się” dostępnym środkom mającym stymulować gospodarkę i rozpatruje uruchomienie nowego cyklu luzowania ilościowego, które pozwoli mu na zakup obligacji państwowych i korporacyjnych. Rządy zadłużają się coraz bardziej – w sposób sztuczny pompują rynki akcji i odsuwają w czasie nieuchronne załamanie gospodarki. Trendy są wyraźne: szaleństwo wkrótce się skończy, a Stany Zjednoczone i narody na całym świecie pogrążą się w Największym Kryzysie.
Pakiety stymulacyjne nie rozwiążą problemów energetycznych
Skrót analizy Our Finite World z 10 sierpnia 2019 r.
Nie istnieje coś takiego jak substytut energii. Można wykorzystać energię z innego źródła lub poprawić wydajność danego obiektu, ale prawa fizyki uniemożliwiają zamianę energii na coś innego. Energia jest niezbędna tam, gdzie zachodzą zmiany fizyczne – np. gdy obiekt jest poruszany, materiał jest ogrzewany, a energia elektryczna jest generowana.
Energia dodatkowa wspomaga energię ludzką. Powodem tak licznej populacji ludzkiej jest to, że nasi praprzodkowie zaczęli uczyć się, jak wspierać energię ludzką (dostępną dzięki procesowi trawienia żywności) energią z innych źródeł. Energię ze spalania biomasy wykorzystano po raz pierwszy ponad milion lat temu. Inne rodzaje energii, takie jak energia zwierząt i wiatru, zaczęto pożytkować później. Jeśli ograniczymy nasze całkowite zużycie energii w jakikolwiek materialny sposób, populacja najpewniej ulegnie redukcji.
Najwyraźniej wiele osób sądzi, że programy stymulacyjne rządów i banków centralnych mogą zastąpić wzrost zużycia energii. Inni są przeświadczeni, iż to wzrost wydajności zdoła zastąpić wzrost zużycia energii. Moja analiza pokazuje, że wszelkie rozpatrywane łącznie obejścia nie utrzymują cen energii na poziomie, który byłby opłacalny dla producentów. Zagrożone są ceny ropy, węgla i gazu ziemnego. W efekcie mamy do czynienia z problemem energetycznym, którego większość analityków się nie spodziewała: ceny energii zbyt niskie dla producentów.
Oto kilka związanych z tym kwestii:
[1] Podejmowane wysiłki ograniczenia liczby urodzeń nie zapobiegają rokrocznemu przyrostowi populacji, który w 2018 r. wyniósł 1,1%.
[2] Pęczniejąca populacja świata konsumuje coraz więcej surowców naturalnych każdego rodzaju.
Istnieją trzy powody wzrostu zużycia zasobów materialnych:
(a) Nowo narodzeni potrzebują żywności, odzieży, domów, szkół, dróg oraz innych towarów i usług.
(b) Gospodarka przemysłowa musi radzić sobie z problemem ograniczonej pojemności środowiskowej Ziemi. Przy jej potężnym, ciągle wzmagającym się pragnieniu konieczne jest wiercenie coraz głębszych studni i uruchamianie dodatkowych zakładów odsalania. Intensyfikacja rolnictwa (więcej nawadniania, nawożenia i tępienia szkodników) ma zapewniać obfitsze zbiory na zasadniczo tej samej powierzchni użytków rolnych. Rudy metali są wyczerpywane, a ich eksploatacja wiąże się z usuwaniem większej ilości ziemi.
(c) Same produkty energetyczne również podlegają ograniczeniom. Ich wydobywanie, przetwarzanie i transportowanie zależy od pomnażania nakładów energetycznych, co prowadzi do wyższych kosztów i niższych dostępnych ilości energii netto.
Rosnąca konsumpcja surowców jest nieznacznie rekompensowana przez stopniowe ulepszanie technologii.

Całkowite światowe wydobycie zasobów materialnych: biomasa (zielony), surowce niemetalowe (pomarańczowy), paliwa kopalne (szary), rudy metali (niebieski).
[3] Lata, w których maleje zużycie zasobów materialnych, zbiegają się z recesjami.
Na diagramie z pkt. 2 okresy wydobywczej stagnacji lub schyłku w latach 1974–75, 1980–1982, 1991 i 2008–2009 pokrywają się niemal dokładnie z recesjami w USA.
[4] Wzór światowego zużycia energii jest bardzo podobny do wzoru światowego wydobycia surowców naturalnych.

Światowe zużycie energii liczone [miliardy ton ekwiwalentu naftowego]: ropa (ciemny niebieski), węgiel (czerwony), gaz (zielony), energia jądrowa (fioletowy), energia wodna (jasny niebieski), odnawialne źródła energii (pomarańczowy).
[6] Po 2011 r. wzrost światowego zużycia energii spadł poniżej 2%.

Wzrost konsumpcji energii po 2011 r. [miliardy ton ekwiwalentu naftowego] – wymagany (niebieski), rzeczywisty (czerwony), deficyt (zielony).

Wzrost konsumpcji [miliardy ton ekwiwalentu naftowego] ropy naftowej (niebieski), węgla (czerwony) i energii jądrowej (zielony) wynosi mniej niż 2% rocznie.
Pracownicy pełnią w gospodarce podwójną rolę: zarabiają → kupują dobra i usługi.
Pracownicy mający niskie pensje (in. pracownicy spoza kręgu elit) są szczególnie ważni. Jako najliczniejsza grupa nabywają artykuły, których wyprodukowanie pochłania znaczne ilości energii. Jeżeli zarobki tych ludzi są niedostateczne, wówczas kupują mniej domów, samochodów, a nawet mięsa.
Pracownicy wysoko opłacani są już posiadaczami domów i aut. Nadwyżkę środków pieniężnych przeznaczają na usługi (np. prywatną edukację dzieci) lub na inwestycje takie jak akcje.
Gospodarkę można skonfigurować ze „zwiększoną złożonością”, aby zmniejszyć zużycie energii i koszty. Warunkują ją duże firmy, więcej specjalizacji i postępująca globalizacja. Taka zwiększona złożoność staje się realna, gdy ceny energii rosną, co przynosi korzyści, ponieważ następuje odejście od produktów energetycznych. Zwiększona złożoność staje się równie prawdopodobna, gdy programy stymulacyjne dostarczają tanie fundusze przeznaczane potem na wykup innych przedsiębiorstw i na zakup nowych technologii, które pozwalają na redukowanie kadr pracowniczych.
Szkopuł w tym, że zwiększona złożoność ma w zwyczaju zmniejszać popyt na produkty energetyczne, ponieważ nowy sposób konfiguracji gospodarki pogłębia nierówności płacowe. Pracownicy są zastępowani przez maszyny lub muszą konkurować z tańszą siłą roboczą z innych krajów. Konsekwencją są niższe uposażenia i spadek popytu na dobra i usługi.
[9] Ceny energii mogą zaszkodzić gospodarce na dwa sposoby: (a) mogą być zbyt wysokie dla konsumentów lub (b) zbyt niskie dla producentów (nie zapewniają wówczas funduszy na reinwestycje, podatki i inne potrzeby).
Wiele osób uważa, że dla gospodarki problematyczne są jedynie ceny, które są zbyt wysokie dla konsumentów. Takie realia panowały przed recesjami w latach 1974–1975, 1980–1982 i 2008–2009. Każdą z nich poprzedził światowy wzrost zużycia energii. W dwóch pierwszych przypadkach gospodarki USA, Europy i Związku Radzieckiego rosły, co napędzało popyt na energię. Przed wielką recesją 2008–2009 dynamiczny wzrost odnotowywała gospodarka Chin, a Stany Zjednoczone oferowały niskie oprocentowanie kredytów na zakup domów; popyt na energię pozostawał na wysokim poziomie.
Recesyjny pożar w latach 1974–75 i 1980–1982 ugaszono poprzez podniesienie stóp procentowych. Światowa gospodarka przegrzewała się, ponieważ produkty energetyczne bardzo intensywnie wspomagały energię ludzką. Wyższe krótkoterminowe stopy procentowe pomogły zbić ceny energii (a także ceny żywności, które zależą od zużycia energii).
Podczas kryzysu 2008–2009 stopy procentowe wykorzystano dwukierunkowo. Kiedy ceny ropy i innych rodzajów energii zaczęły gwałtownie rosnąć, Rezerwa Federalna USA podniosła w połowie 2000 r. krótkoterminowe stopy procentowe. To praktycznie wystarczyło, by wywołać recesję. Po jej nastaniu krótkoterminowe stopy procentowe zredukowano. Pod koniec 2008 r. ceny ropy były już bardzo niskie i Stany Zjednoczone rozpoczęły luzowanie ilościowe w celu obniżenia długoterminowych stóp procentowych i podwyższenia cen ropy.
[10] Odpowiednikiem obecnej sytuacji jest recesja z początku lat 90.
Recesja z 1991 r. zbiegła się z upadkiem rządu Związku Radzieckiego, który po 10 latach niskich cen ropy (1982–1991) nie zarabiał wystarczająco dużo, by zainwestować w nowe pola roponośne. Samoorganizująca się gospodarka globalna doprowadziła do poważnego załamania.
Zniżkowa tendencja światowych cen ropy naftowej utrzymuje się przynajmniej od 2012 r. Szczególnie drastyczną postać przybiera po 2014 r. Producenci tracą, tak więc istnieje potrzeba zastosowania jakiegoś bodźca. Tymczasem pole manewru jest mocno zawężone: stopy procentowe są bardzo niskie, a nawet ujemne.
Poza tym bodziec oparty na zwiększaniu zadłużenia nie jest skuteczny w podnoszeniu cen energii, chyba że jednocześnie podnosi jej zużycie. Nieporównanie lepiej działa zwiększenie podaży taniej energii w tempie znacznie przekraczającym 2% rocznie, które pobudza wzrost gospodarki. Produkcja energii powinna być na tyle niedroga, by dało się ją wysoko opodatkować – uzyskane wpływy wspierają resztę gospodarki.
Niestety, nasza cywilizacja przemysłowa nie może tak po prostu odejść od wzrostu gospodarczego, ponieważ jej gospodarka musi rosnąć. Potrzeba ta jest z jednej strony podyktowana coraz liczniejszą populacją, z drugiej koniecznością spłacania odsetek od zadłużenia. Historia najnowsza, a także zdrowy rozsądek, podpowiadają, że mizerny wzrost gospodarczy utrudnia spłatę odsetek. Wzrost gospodarczy jest także potrzebny po to, by przedsiębiorstwa czerpały korzyści z ekonomii skali. Ekspansja gospodarki podbija ceny akcji.
Wnioski
Recesje spowodowane cenami energii, które są zbyt niskie dla producentów, są bardziej dotkliwe. Po pierwsze nie można się z nimi uporać poprzez zmiany stóp procentowych. Po drugie czas ich nadejścia jest trudny do przewidzenia, ponieważ problem może utrzymywać się przez kilka lat, zanim doprowadzi do poważnego upadku.
Ekonomiści konwencjonalni zakładają, że zasoby energii, które są pod ziemią, zawsze można wydobyć. Nie widzą ograniczeń spowodowanych przez ceny, które są zbyt wysokie dla konsumentów lub zbyt niskie dla producentów.
Ekonomiści konwencjonalni nie zdają sobie sprawy, że przystępne ceny energii mogą spadać wraz z postępującym słabnięciem gospodarki.
Ekonomiści konwencjonalni wierzą, że gospodarka może funkcjonować przy znacznie mniejszym zużyciu energii niż obecnie i że możemy podjąć decyzję o odejściu od węgla, choć nie posiadamy innego paliwa, które mogłoby zastąpić go pod każdym względem.
Według ekonomistów konwencjonalnych politycy mogą kierować gospodarką zgodnie z własnymi preferencjami, nawet jeśli są one sprzeczne z prawami fizyki.
Historia pokazuje, że upadek gospodarek jest zjawiskiem regularnym. Zbiorowa ślepota nie pozwala nam dostrzec, że może on spotkać gospodarkę światową epoki nowoczesnej.
W swoim przeglądzie statystycznym World Energy 2020, opublikowanym 17 czerwca 2020 r., koncern BP podał, że globalny wzrost zużycia energii pierwotnej zwolnił w 2019 r. do 1,3%; światowa konsumpcja ropy zwiększyła się o ponad 900 000 bpd (baryłek dziennie), czyli o 0,9%, zaś zapotrzebowanie na wszystkie paliwa płynne – w tym biopaliwa – skoczyło o 1,1%.
W swojej prognozie makroekonomicznej opublikowanej 9 września 2019 r. analitycy Centralnego Banku Rosji uznają za prawdopodobne, że cena ropy naftowej spadnie w 2020 r. nawet do 25 dolarów za baryłkę. Za takim scenariuszem przemawiają dwa czynniki: malejący na całym świecie popyt na surowiec i jego produkty oraz słabnący globalny wzrost gospodarczy.
Według nowego raportu opublikowanego 9 lipca 2019 r. przez Centrum na rzecz Międzynarodowego Prawa Ochrony Środowiska (CIEL), grupę zajmującą się badaniami nad strategią polityczną i rzecznictwem, przemysł paliw kopalnych wkroczył w „fazę końcową”. Firmy naftowe i gazowe nie potrafią już ukryć fatalnej kondycji swoich finansów. Pandemia zmusiła je do pogodzenia się z fundamentalnym brakiem równowagi finansowej i ujawniła postępującą redukcję dywidend. W raporcie podkreślono, iż największe koncerny naftowe i gazowe, takie jak ExxonMobil i BP, zwiększają zadłużenie, aby zapłacić akcjonariuszom i utrzymać swój wizerunek jako solidnych inwestycji. Poza tym odpisują i sprzedają posiadane aktywa po mocno obniżonych cenach, co odzwierciedla desperacką potrzebę pozyskania gotówki. Nikki Reisch, dyrektor Programu Klimatyczno-Energetycznego CIEL i współautor dokumentu, napisał w oświadczeniu, że kombinacja rosnących długów i wyprzedaży aktywów świadczy o tym, iż branża paliw kopalnych ma świadomość, jak ponure są jej perspektywy. Oznaki zbliżającej się katastrofy uwidoczniły się dawno temu – dzięki pandemii stały się jeszcze bardziej jaskrawe.
Fragment artykułu NBL z 20 sierpnia 2019 r.:
Były przewodniczący Rezerwy Federalnej Ben Bernanke przyznał w lutym 2011 r., że niemal wszystkie banki w USA znalazły się na skraju upadku, kiedy cena ropy osiągnęła swój szczyt w połowie 2008 r. Jak nakazuje zwyczaj, o podobnych zdarzeniach nie przypomina się zbyt często. Rezerwa Federalna i systemy bankowe na całym świecie współpracują z rządami, by podtrzymać złudzenie zdrowej gospodarki. Nieświadome masy ulegają mu i wciąż wierzą w paradygmat wiecznego wzrostu. Wyrafinowane kłamstwa sprawiają, iż ludność haruje na Kołowrotku niedoli, aby nasi właściciele mogli spokojnie cieszyć się swoimi niewyobrażalnymi przywilejami.
Z technicznego punktu widzenia nie zmierzamy w stronę recesji. Powtarzane w mediach korporacyjnych ostrzeżenia przed zbliżającą się recesją odwracają uwagę od istotnego faktu: gospodarka przemysłowa tak naprawdę nie podźwignęła się z globalnego kryzysu finansowego z lat 2008–2009. Poprawy nie będzie, chociaż podejmowane są zmyślne próby zakamuflowania problemów finansowych za pomocą szerokiej gamy sztuczek oferowanych przez politykę monetarną. Zgodnie z prognozą z 1972 r. nadeszły Granice wzrostu. Pogląd o tym, że możemy bez końca doświadczać wzrostu gospodarczego na planecie, której zasoby są ograniczone, podzielają wyłącznie pomyleńcy i ekonomiści.
Niebawem poznamy odpowiedź na pytanie, czy spóźniona „korekta” na giełdzie papierów wartościowych i zapaść gospodarcza zmniejszą maskujący efekt aerozoli przemysłowych na tyle, by przyspieszyć trwający proces zanikania naszego środowiska życia.
Według Światowego Przeglądu Energetycznego BP w 2019 r. popyt Chin na energię spadł do 1,1% rocznie, czyli jednej piątej zapotrzebowania z ostatnich 22 lat (5,9%). Oznacza to, że oficjalna statystyka rządu sztucznie zawyża poziom wzrostu PKB.
Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego (International Monetary Fund – IMF) ostrzegła 17 stycznia 2020 r., że globalna gospodarka może ponownie pogrążyć się w Wielkim Kryzysie spowodowanym nierównością ekonomiczną i niestabilnością sektora finansowego. Przemawiając w Instytucie Ekonomii Międzynarodowej im. Petersona w Waszyngtonie, Kristalina Georgieva powiedziała, że nowe badanie MFW porównujące obecną gospodarkę z „ryczącymi latami dwudziestymi XX w.”, które zakończyły się krachem w 1929 r., ujawniło, iż podobny trend już się rozpoczął.
Jeśli jest Pani/Pan subskrybentem/stałym czytelnikiem bloga i uznaje moją pracę za wartościową i zasługującą na symboliczne wsparcie, proszę rozważyć możliwość zostania moim Patronem już za 5 zł miesięcznie. Dziękuję.
Oprac. exignorant