Nagłe zaburzenie planetarnego systemu klimatycznego znalazło się poza kolejnym punktem krytycznym. Od 2014 r. ilość lodu krążącego wokół Antarktydy doświadcza gwałtownej redukcji. Fakt ten ujawniły pomiary satelitarne NASA – wyniki ich analizy opublikowano 1 lipca 2019 r. w Proceedings of the National Academy of Sciences. Tempo procesu jest po prostu szalone, mówi Mark Serreze, dyrektor Narodowego Centrum Danych o Śniegu i Lodzie (National Snow and Ice Data Center).
Bieguny Ziemi różnią się od siebie zasadniczo. Arktyka to ocean otoczony przez kontynenty i wystawiony na działanie ciepłego powietrza. Tamtejsze zanikanie lodu morskiego wyraźnie podąża za wzrostem temperatur. Antarktyda to lodowy kontynent otoczony przez oceany i chroniony przed rozgrzanym powietrzem przez krąg silnych wiatrów. Obiegające kontynent wiatry zachodnie sprawiają, iż antarktyczny lód morski nie reaguje bezpośrednio na uśrednione globalne ocieplenie, wyjaśnia Kaitlin Naughten, ekspert ds. lodu morskiego w Brytyjskiej Służbie Antarktycznej (British Antarctic Survey). Na wiatry wpływa nie tylko zmiana klimatu, lecz także dziura ozonowa i cykle krótkoterminowe takie jak El Niño. A na sam lód oddziałują również wody roztopowe spływające z lądolodu Antarktydy. Do 2014 r. zbiorczym efektem tych składowych była ekspansja lodu morskiego. Jednak w 2014 r. trend odwrócił się raptownie.
W 2014 r. pokrywa pływająca u wybrzeży Antarktydy miała 12,8 miliona kilometrów kwadratowych. W 2017 r. obszar ten skurczył się do 10,7 miliona kilometrów kwadratowych. Wynikła różnica jest większa od terytorium Meksyku. Ocean Arktyczny potrzebował aż 34 lat, by stracić identyczną powierzchnię paku lodowego. Po nieznacznym przyroście lodu w 2018 r., który i tak dał drugi najniższy zasięg od 1979 r., sytuacja w 2019 r. uległa pogorszeniu – poziomy spadków w maju i czerwcu 2019 r. były najniższe w historii i bez trudu pobiły rekord z 2017 r. Obserwowane topnienie nie ma precedensu, przyznaje autorka badania Claire Parkinson z Centrum Lotów Kosmicznych im. Goddarda (NASA), która przyjrzała się zachowaniu antarktycznego lodu morskiego z ostatnich 40 lat.
Środowisko badawcze przekonało się, że lód dryfujący może zniknąć nieporównanie szybciej, niż sądzono. Jego znaczenia nie sposób przecenić – rozprzestrzenia się na ogromnych obszarach i decyduje o stabilności globalnego systemu klimatycznego. Rozpad paku lodowego w Arktyce stanowi jeden z czynników generujących ekstremalne warunki pogodowe na niższych szerokościach geograficznych – ich przykładem są fale upałów w Europie, czy okresowe ataki zimy w USA. Gdy znika lód, słabnie albedo Ziemi. Promieniowanie słoneczne nie odbija się od białej powierzchni – ogrzewa ciemne wody oceanu, co wzmaga topnienie. Powstałe dodatnie sprzężenie zwrotne potęguje ocieplenie planety. Błyskawiczy spadek zasięgu nas zaskoczył i całkowicie zmienił obraz panujących realiów, tłumaczy prof. Andrew Shepherd z Uniwersytetu Leeds w Wielkiej Brytanii. Teraz lód morski wycofuje się na obu półkulach, co oznacza więcej ocieplenia.
Ogromna zmiana zaszła w niewiarygodnie krótkim czasie. Należy ją postrzegać jako wskazówkę, że Ziemia jest zdolna do nagłych, potężnych przeobrażeń, ostrzega Waleed Abdalati z Uniwersytetu Kolorado. Uczeni obawiają się, iż wkrótce możemy być świadkami równoległego przyspieszenia w Arktyce.
Komentarz Paula Beckwitha, badacza systemu klimatycznego Ziemi, eksperta od nagłych zmian klimatu (paleoklimatologia) i wykładowcy na Uniwersytecie Ottawskim (klimatologia).
Do 2014 r. uważano, że Antarktyda jest „odseparowana” od reszty planety i globalnego ocieplenia okalającym ją „murem” prądu strumieniowego i prądów morskich. Bariera ta właśnie została rozbita. Globalne konsekwencje tego zdarzenia będą dramatyczne.
Arktyka traci lód morski, wskutek czego ciemnieje i ociepla się, a to spowalnia prąd strumieniowy na półkuli północnej. Uzyskane w ten sposób dodatkowe ciepło powoduje arktyczną amplifikację temperatury. W związku z tym od strony równika napływa tam mniej rozgrzanego powietrza – jego część trafia na południe. Dotychczas za sprawą efektu Coriolisa antarktyczne wiatry okołobiegunowe odbijały w lewo i odciągając pak lodowy od kontynentu, powodowały jego rozrost na otwartych wodach w tempie 1% na dekadę. Jednak ilość ciepła docierającego na południe jest tak duża, że zaczyna kruszyć ten „mur” cyrkulacji atmosferycznej. Prąd strumieniowy nie trzyma się już z dala od Antarktydy – zwolnił i mocno faluje, co pozwala mu na przekroczenie granic lądolodu. Wiejące teraz w różnych kierunkach wiatry łamią lód morski i powodują gwałtowną jego redukcję.
Według Globalnego Systemu Prognoz (Global Forecast System – GFS) Narodowych Centrów Prognoz Środowiskowych (National Centers for Environmental Prediction – NCEP) 24 grudnia 2019 r. na Antarktydzie padł dzienny rekord topnienia. Objęło ono około 15% powierzchni kontynentu. Dane pochodzą z Modèle Atmosphérique Régional (MAR), modelu stosowanego w badaniach meteorologicznych i klimatycznych. Xavier Fettweis, klimatolog z belgijskiego Uniwersytetu w Liège, który opublikował wyniki, powiedział, że od listopada 2019 r. produkcja wody jest o 230% wyższa od średniej. To kolejny rekord. Tuż przed rozpoczęciem sezonu topnienia zaobserwowaliśmy załamanie prądu strumieniowego Antarktydy, poinformował uczony.
→ Na Antarktydzie po raz pierwszy zarejestrowano temperaturę powyżej 20°C. Kolejna oznaka zdestabilizowanego systemu klimatycznego Ziemi. Rekordową wartość 20,75°C odczytali 9 lutego 2020 r. na wyspie Seymour brazylijscy naukowcy. Zdarzenie potwierdza trend obserwowany w regionie, który ogrzał się od epoki przedindustrialnej o 3°C.
→ W styczniu 2020 r., kiedy susza, fale upałów i pożary pustoszyły Australię, biegun południowy doświadczał gwałtownych warunków pogodowych. Na Antarktydzie Wschodniej naukowcy zaobserwowali pierwszą w dziejach kontynentu falę upału. Stacja badawcza Casey, zlokalizowana na Australijskim Terytorium Antarktycznym, zarejestrowała skrajne maksymalne i minimalne temperatury w ciągu trzech kolejnych dni. Rekordowe wartości odnotowano również w bazach na Półwyspie Antarktycznym. W analizie opublikowanej 30 marca 2020 r. w Global Change Biology uczeni z Uniwersytetu Wollongong (UOW), Australijskiego Oddziału Antarktycznego (AAD), Uniwersytetu Tasmanii i Uniwersytetu Santiago potwierdzili wystąpienie fali upału i opisali jej wpływ na rośliny, zwierzęta i ekosystemy. Prof. Sharon Robinson, główna autorka badania, poinformowała, iż między 23 a 26 stycznia 2020 r. termometry w Casey pokazały najwyższe minimalne i maksymalne temperatury powietrza. Fala upału jest klasyfikowana jako trzy kolejne dni z ekstremalnymi temperaturami maksymalnymi i minimalnymi, wyjaśniła badaczka. Te drugie przekroczyły 7,5°C. Rekordowy był odczyt 9,2°C z 24 stycznia. Najwyższa temperatura minimalna 2,5°C panowała nazajutrz w godzinach rannych. W 31-letniej historii pomiarów w stacji Casey to maksimum było o 6,9°C wyższe od średniej maksymalnej, natomiast minimum przekroczyło średnią minimalną o 0,2°C. Następne rekordy padły w lutym 2020 r. w innych częściach kontynentu. Średnia dzienna temperatura przekroczyła wówczas średnią długoterminową o 2°C (stacja Esperanza) i 2,4°C (stacja Marambio). Skrajne warunki pogodowe nawiedzające Antarktydę w miesiącach letnich pokazują, jak zmiana klimatu oddziałuje nawet na najbardziej odległe obszary planety, powiedziała profesor.
→ Według najbardziej kompletnej z dotychczasowych analiz, przeprowadzonej przez 89 naukowców z 50 organizacji międzynarodowych i opublikowanej 11 marca 2020 r., polarne czapy lodowe Grenlandii i Antarktydy topnieją sześć razy szybciej niż w latach 90. W 2010–2019 średnia roczna utrata lodu wyniosła 475 miliardów ton. Uczeni stwierdzili, że takie tempo pokrywa się z najczarniejszym scenariuszem ocieplenia klimatu opracowanym przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC). Wyniki wyprowadzono z danych z 26 ekspedycji badawczych i 11 misji satelitarnych, które śledziły zmieniającą się objętość, prędkość przepływu i masę lądolodów.
Nagła zmiana klimatu spowoduje zawalenie szelfów lodowych Antarktydy
Naukowcy podzielili się 8 kwietnia 2021 r. w Geophysical Research Letters dowodami na to, że jedna trzecia lodowych szelfów otaczających Antarktydę – odpowiednik pół miliona kilometrów kwadratowych – zawali się, gdy średnia temperatura planety wzrośnie o 4°C w porównaniu z epoką przedprzemysłową. Szelfy lodowe są ważnymi buforami – zapobiegają swobodnemu wpłynięciu lądolodów do oceanu. – powiedziała Ella Gilbert z Uniwersytetu w Reading, współautorka analizy. Kiedy następuje ich zawalenie, przypomina to wyjęcie gigantycznego korka z butelki: do Wszechoceanu wlewają się niewyobrażalne ilości wody, które podnoszą poziom morza o dodatkowe kilkadziesiąt centymetrów.
Jeśli jest Pani/Pan subskrybentem/stałym czytelnikiem bloga i uznaje moją pracę za wartościową i zasługującą na symboliczne wsparcie, proszę rozważyć możliwość zostania moim Patronem już za 5 zł miesięcznie. Dziękuję.
Oprac. i tłum. exignorant