Wpis powiązany tematycznie: Globalna produkcja plastiku rośnie wykładniczo, Ilość mikroplastiku w oceanach jest milion razy większa, niż szacowano dotychczas.
Mikroplastiki unoszą się w powietrzu najodleglejszych regionów Ziemi
W powietrzu jednego z najodleglejszych regionów Ziemi unoszą się plastikowe drobiny. W położonym na południu Francji łańcuchu Pirenejów naukowcy odnotowali dzienną koncentrację 365 cząsteczek na metr kwadratowy. Ilość osadu była niewiarygodna. W promieniu 100 kilometrów nie było żadnych oczywistych źródeł mikroplastiku, wspomina Deonie Allen z EcoLab w Szkole Nauk Rolniczych i Przyrodniczych w Tuluzie, główna autorka badania opublikowanego 12 maja 2019 r. w Nature Geoscience.
Mikroplastik – bardzo małe fragmenty odpadów z tworzyw sztucznych – to nowy czynnik zanieczyszczenia atmosfery. Mimo iż jego obecność w oceanach i drogach wodnych zwróciła w ostatnich latach uwagę świata nauki i mediów, tylko dwie dotychczasowe prace badawcze szukały jej śladów w powietrzu. Obserwacje i pomiary przeprowadzono w miastach, a uzyskane wyniki były porównywalne. Wygląda na to, że mikroplastik jest wszechobecny, mówi Allen. Gdy wyjdziesz na zewnątrz z lampą UV, ustawisz długość fali na 400 nanometrów i poświecisz na boki, zobaczysz w powietrzu przeróżne plastikowe cząsteczki. W domach bywa jeszcze gorzej. To dość przerażające. Zespół Allen zbierał próbki przez pięć miesięcy w stacji meteorologicznej znajdującej się 1400 metrów nad poziomem morza.
Najmniejsza drobina, jaką dostrzega ludzkie oko, ma około 40 mikronów. Ponad 50% zebranego mikroplastiku stanowiły cząsteczki mniejsze niż 25 mikronów. Naukowcy ostrzegają, że tworzymy „plastikową planetę”. Ludzie są narażeni na kontakt z mikroplastikiem w trakcie jedzenia i oddychania, lecz skutki zdrowotne są nieznane. Dopiero niedawno rozpoznaliśmy fakt jego występowania w powietrzu, przyznaje Stephanie Wright, uczona z Centrum Środowiska i Zdrowia w londyńskim King’s College. Wiemy, że inne rodzaje cząsteczek wywierają negatywny wpływ na nasze zdrowie. Gdy nie przekraczają 25 mikronów, mogą przedostać się do ludzkiego organizmu przez usta lub nos. Natomiast rozmiar do 5 mikronów pozwala im penetrować tkankę płucną.
Mikroplastik jest lepki i akumuluje metale ciężkie takie jak rtęć i trwałe zanieczyszczenia organiczne (TZO / ang. POP), w tym bromowane środki zmniejszające palność i wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA / ang. PAH). Ich szkodliwość potwierdzono wielokrotnie. Ilość cząsteczek tworzyw sztucznych trafiających do środowiska naturalnego zwiększa się wykładniczo wraz z postępującym wzrostem produkcji tych materiałów. Obecnie są one ważnym składnikiem nawierzchni dróg, cegieł, betonu, farb i wielu innych rzeczy, których kompozycja nie jest nawet kojarzona przez opinię publiczną z plastikiem.
O mikroplastiku krążącym w środowisku wiemy niewiele, przyznaje Wright. Jeszcze bardziej ubogi jest stan wiedzy o nanoplastiku. Nanocząsteczki mogą posiadać odmienne właściwości chemiczne i fizyczne od cząsteczek tego samego materiału o rozmiarach mikro lub większych. Jedną z wyjątkowych cech nanoplastiku jest to, że na powierzchni cząsteczek znajduje się więcej atomów. To czyni je bardziej reaktywnymi chemicznie. Potencjalne zagrożenia dla zdrowia ludzkiego i środowiska ze strony nanoplastiku mogą różnić się od tych, które niesie ze sobą mikroplastik, podkreśla Roman Lehner z Uniwersytetu we Fryburgu. Nikogo nie powinien dziwić fakt, iż mikroplastik i nanoplastik są wszędzie. Niestety, technologia do wykrywania tego ostatniego jeszcze nie istnieje.
Testy laboratoryjne wykazały szkodliwe oddziaływanie nanoplastiku na organizmy wodne. Spożywane przez nie cząsteczki polistyrenowe bez przeszkód przenikały przez ściany komórkowe, zmieniały zachowanie osobników i zaburzały funkcje endokrynologiczne. Podczas eksperymentów laboratoryjnych nanoplastik przebijał się przez ściany komórkowe próbek ludzkich jelit. Aktualnie nie prowadzi się praktycznie żadnych badań nad nanoplastikiem atmosferycznym i jego oddziaływaniem na zdrowie ludzkie i środowisko naturalne, kontynuuje Lehner. Nie znamy wszystkich potencjalnych zagrożeń. Jednak można założyć, że są one znaczące, co uzasadnia kontynuowanie badań.
A co z biotworzywami lub plastikiem biodegradowalnym? Zamieniają się w mikroplastik, którego nie widzimy, stwierdza Allen.
W śniegach półkuli północnej zalega mnóstwo mikroplastików
Naukowcy alarmują o poważnym skażeniu atmosfery: na obszarach rozciągających się od Arktyki po Alpy stwierdzili obecność zanieczyszczeń mikroplastycznych w śniegu. Podczas opadów jego płatki przechwytują cząstki plastiku unoszące się w powietrzu. Próbki z kry na oceanie między Grenlandią a Svalbardem zawierały średnio 1 760 cząstek mikroplastycznych na litr. Arktyczny lód zawierał 12 000 cząstek na litr. W Europie koncentracje były jeszcze większe – średnio 24 600 cząstek na litr. Okazało się, że kluczową rolę w rozprzestrzenianiu mikroplastików odgrywają wiatry. Bardzo wysokie stężenie mikroplastiku w śniegu świadczy o znacznym zanieczyszczeniu atmosfery, czytamy w podsumowaniu badania opublikowanego 14 sierpnia 2019 r. w Science Advances.
Jestem przekonana, że cząstek mniejszych, które znajdują się poza zakresem wykrywania, jest o wiele więcej, przyznała dr Melanie Bergmann z Instytutu Badań Polarnych i Morskich im. Alfreda Wegenera w Niemczech. Niepokojące jest to, że mniejsze cząstki mogą przedostać się do większej liczby organizmów, a gdy zamienią się w nanocząsteczki, będą w stanie penetrować błony komórkowe i przemieszczać się do narządów, dodała uczona. Badacze najczęściej znajdowali mikroplastik pochodzący z polimerowych powłok ochronnych pojazdów, budynków i statków. Kolejne pod względem częstotliwości występowania były drobiny z gumy, polietylenu i poliamidów, z nylonem włącznie.
Analiza z 1998 r., która jako jedyna oceniła wpływ mikroplastików na płuca człowieka, stwierdziła, iż wdychane włókna były obecne w wycinkach nowotworów płuc. Te nie poddające się rozkładowi włóka są prawdopodobnymi czynnikami zwiększającymi ryzyko zachorowania na raka płuc, brzmiał wniosek autorów.
Mikroplastiki samochodowe zanieczyszczają Wszechocean i przyspieszają topnienie Arktyki
Naukowcy odkryli, że unoszące się w powietrzu mikrodrobiny plastiku pochodzące z zanieczyszczeń drogowych nie tylko trafiają do oceanów świata, lecz także zwiększają tempo topnienia lodu Arktyki. Konkluzja te została przedstawiona 14 lipca 2020 r. w Nature Communications. Po raz pierwszy udało się określić, ile mikroplastików z opon i klocków hamulcowych rozpraszają i osadzają prądy powietrza. Około jedna trzecia, czyli około 50 000 ton, kończy każdego roku we Wszechoceanie. Szacunkowy zakres 40 000–100 000 ton faktycznie można porównać z 65 000 ton, jakie z nurtem rzek przedostaje się do oceanów.
Transport atmosferyczny – źródło, którego wpływ jest poważnie zaniżany lub pomijany całkowicie – zanieczyszcza mikroplastikami największe akweny w stopniu podobnym, co transport rzeczny, wyjaśnił Nikolaos Evangeliou z Norweskiego Instytutu Badań nad Powietrzem (Institute for Air Research) i główny autor badania. Większość emisji, za które odpowiada intensywny ruch drogowy, generuje Ameryka Północna, Europa Północna i Azja Południowo-Wschodnia. Symulacje pokazały, że globalne wzorce pogodowe przenoszą znaczny ich procent do Arktyki. Cząstki plastiku są ciemne – te absorbujące ciepło słoneczne nieczystości opadają na śnieg i lód, przez co zmniejszają powierzchnię odbijającą promienie słoneczne i przyspieszają topnienie.
Tysiące ton mikroplastików opada rokrocznie na brzegi kontynentów
Naukowcy stwierdzili, że każdego roku morska bryza przenosi na brzegi tysiące ton mikroplastików. Badanie przeprowadzone przez specjalistów z Uniwersytetu Strathclyde i Uniwersytetu w Tuluzie wykazało, iż aerozole morskie zawierają drobiny plastiku, które są wydalane przez duże akweny w postaci baniek. Odkrycie opisane 12 maja 2020 r. w Plos One podają w wątpliwość założenie, że plastik pozostaje w oceanie, a morska bryza ma moc regenerującą. Uczeni od lat próbowali ustalić, dlaczego pewne obszary oceanu nie zawierają przewidywanych ilości plastikowych odpadów. Ich część najwyraźniej przedostaje się z morza do atmosfery wraz z solą morską, bakteriami, wirusami i algami.
Toksyczne składniki plastików kumulują się w stworzeniach zamieszkujących rowy oceaniczne Ziemi
Fakt ten ustaliły pierwsze przeprowadzone w tych regionach pomiary zanieczyszczeń organicznych. Często myślimy, że rowy głębinowe są odległe i dziewicze, nietknięte przez człowieka, powiedział Alan Jamieson, badacz głębokiego oceanu z Uniwersytetu Aberdeen (Wielka Brytania). Jego zespół wykrył wysokie koncentracje wytworzonych przez człowieka zanieczyszczeń w podobnych do krewetek skorupiakach zwanych obunogami (Amphipoda). To naprawdę zaskakujące, że znaleźliśmy duże stężenia zanieczyszczeń na tak dużej głębokości, przyznał Jeffrey Drazen, ekolog morski z Uniwersytetu Hawajskiego (USA).
Badanie, którego wynikami podzielono się 20 czerwca 2016 r. w Nature, objęło testy na obecność chemikaliów organicznych w obunogach zebranych na głębokości 7 000–10 000 metrów w Rowie Mariańskim i Rowie Kermadec. Osobniki zawierały polichlorowane bifenyle (PCB) – wykorzystywane do produkcji plastiku, a także jako środki przeciwporostowe powstrzymujące wzrost pąkli na kadłubach statków – i polibromowane etery difenylowe (PBDE), które wchodzą w skład preparatów redukujących palność. Obie substancje chemiczne należą do kategorii związków węglowych zwanych trwałymi (tj. trudnymi do rozbicia) zanieczyszczeniami organicznymi (POP). PCB są rakotwórcze, zaś PBDE zaburzają pracę systemów hormonalnych i rozwój neuronów.
Stężenia dioksyn w obunogach z Rowu Mariańskiego są szczególnie wysokie – 15-krotnie przekraczają wartości odnotowane w Kermadec. Są nawet wyższe niż w ujściach dwóch najbardziej zanieczyszczonych rzek świata – Rzeki Perłowej i Liao w Chinach, zwrócił uwagę Jamieson. Rów Kermadec zawiera 5-krotnie większe koncentracje PBDE. Douglas Bartlett, mikrobiolog głębinowy z Instytutu Oceanografii Scrippsów (USA), twierdzi, że odkrycie jest szokujące. Uzmysławia w dramatyczny sposób, iż rowy wcale nie są aż tak odległe i wszystko jest ze sobą połączone, wyjaśnił.
Naukowcy podejrzewają, że lokalizacja Rowu Mariańskiego w sąsiedztwie dużych producentów tworzyw sztucznych z Azji, jak również bazy wojskowej Stanów Zjednoczonych na wyspie Guam, mogła przyczynić się do wysokich poziomów PCB. Poza tym wody powyżej rowu stanowią część wiru północnego Pacyfiku – systemu silnych prądów morskich, które mogą przenosić materiały z powierzchni w dół głębokiego morza. Zarówno Rów Mariański, jak i Kermadec mają około 11 kilometrów. Zdaniem badaczy wysokie koncentracje POP są powodem do niepokoju. Oceaniczne rowy mogą być również ważnym pochłaniaczem dwutlenku węgla, który odgrywa kluczową rolę w regulowaniu klimatu, przypomniał Bartlett. Jeśli zanieczyszczenia zaburzają w jakiś sposób zachowanie drobnoustrojów, to należy się zastanowić, co wyrządzają obiegowi węgla.
Najgłębsze rowy oceaniczne Ziemi to „ostatni śmietnik” odpadów plastikowych
Po raz pierwszy uczeni wykryli mikroplastik w organizmach żyjących w strefach zlokalizowanych ponad 6 000 metrów pod powierzchnią morza. Autorzy badania opublikowanego 27 lutego 2019 r. w Royal Society Open Science przyznają, że zjawisko jest znacznie poważniejsze, niż sądzono: Najprawdopodobniej nie pozostały już żadne ekosystemy morskie, które są wolne od zanieczyszczeń z tworzyw sztucznych. Uczeni poddali analizie stworzenia z Rowu Atakamskiego (południowo-wschodni Pacyfik), Nowych Hebrydów, Rowu Kermadec (południowo-zachodni Pacyfik), Rowu Japońskiego (zachodni Pacyfik), Rowu Izu-Ogasawara i Rowu Mariańskiego (północno-zachodni Pacyfik). Występujące tam amfipody (podobne do krewetek skorupiaki, które żerują na dnie) spożyły drobiny plastiku. Poziom konsumpcji zwiększa się wraz z głębokością. Wśród zidentyfikowanych materiałów była bawełna wzmocniona poliestrem, lyocell, wiskoza, ramia, polichlorek winylu i polietylen.
Rekordowe stężenia mikroplastików na dnie morskim
Naukowcy odnotowali najwyższe w historii pomiarów poziomy koncentracji mikroplastiku na dnie morskim. Zanieczyszczenie stwierdzono w osadach wydobytych w pobliżu Włoch z dna Morza Śródziemnego. Analiza przeprowadzona przez Uniwersytet Manchesteru odkryła nawet 1,9 miliona kawałeczków plastiku na metr kwadratowy. Były to włókna odzieży i innych syntetycznych tekstyliów, a także drobne fragmenty większych przedmiotów. Wyniki opublikowane 30 kwietnia 2020 r. w Science wskazują na to, że mikroplastik (mniejszy niż 1 mm) gromadzi się w określonych miejscach wskutek działania silnych prądów dennych.
Prądy te tworzą tzw. złoża dryfujące, inaczej podwodne wydmy, wyjaśnił dr Ian Kane, który przewodził międzynarodowemu zespołowi badawczemu. Mogą one mieć dziesiątki kilometrów długości i setki metrów wysokości. Są jednymi z największych nagromadzeń osadów na Ziemi. Składa się na nie głównie bardzo drobny muł, a więc należało się spodziewać obecności mikroplastiku. Nagłówki mediów krzyczą o wielkich skupiskach odpadów unoszących się w wirach lub zalegających na wybrzeżu, gdzie trafiają wraz z przypływami. Uważa się jednak, iż te widoczne śmieci stanowią zaledwie 1% morskiego budżetu odpadów z tworzyw sztucznych. Dokładne miejsce występowania pozostałych 99% jest nieznane. Niektóre z nich są konsumowane przez stworzenia morskie, a reszta uległa rozkładowi i po prostu tonie.
Ilość mikroplastiku na dnie morskim jest wielokrotnie większa, niż przypuszczano
Według australijskiej krajowej agencji naukowej światowe dno morskie jest zaśmiecone około 14 milionami ton mikrodrobin plastiku. Badacze poinformowali, że ilość ta jest 35 razy większa niż wskazywały na to wcześniejsze szacunki lokalne. Nasze badanie wykazało, iż głęboki ocean jest swoistym zlewiskiem mikroplastiku. Byliśmy zaskoczeni widząc tak duże jego ilości w tak odległych lokalizacjach, powiedziała Denise Hardesty, główna autorka pracy. Odkrycie opublikowano 5 października 2020 r. we Frontiers in Marine Science.
Rozkład mikroplastików na nanoplastiki przebiega w oszałamiającym tempie
Naukowcy z Kolegium Uniwersyteckiego w Cork (University College Cork – UCC) odkryli, że mikroplastiki (kawałki <5 milimetrów) unoszące się w akwenach słodkowodnych są rozkładane w zawrotnym tempie na nanoplastiki (kawałki <1 mikrometra, czyli co najmniej pięć tysięcy razy mniejsze) przez bezkręgowca o nazwie Gammarus duebeni. Do tej pory sądzono, iż motorem rozkładu tworzyw sztucznych są przede wszystkim bardzo powolne procesy zachodzące w środowisku morskim – np. oddziaływanie promieni słonecznych lub fal, które trwa przez lata lub dziesięciolecia. Tymczasem bardzo rozpowszechniony organizm, zamieszkujący m.in. irlandzkie strumienie, jest w stanie rozbić mikroplastiki w ciągu zaledwie kilku godzin. Należy on do grupy kiełży występujących na całym świecie w wodach słodkich i słonych.
Alarmujące wyniki badania, które opublikowano 30 lipca 2020 r. w Scientific Reports, są istotne z punktu widzenia wpływu tworzyw sztucznych na planetarne życie. Chociaż mikrodrobiny plastiku potrafią utkwić w jelitach ptaków morskich i ryb, nowe odkrycie sugeruje, iż nanoplastiki mogą bez trudu przenikać do komórek i tkanek, czego skutki są znacznie trudniejsze do przewidzenia. Uczeni są bardzo zaniepokojeni faktem, że tak pospolity bezkręgowiec tak szybko wytwarza ogromne ilości nanoplastików. Jest on bardzo ważnym składnikiem ekosystemów. Żywią się nim ryby i ptaki, dlatego nanoplastiki mogą w ten sposób przedostawać się do łańcuchów pokarmowych, powiedziała dr Alicia Mateos-Cárdenas z Instytutu Badań nad Środowiskiem (Environmental Research Institute), główna autorka analizy.
Plastik uzależnia, osłabia i zabija koralowce
Gdy korale wchodzą w kontakt z plastikiem, ryzyko, że zapadną na kilka śmiertelnych chorób wzrasta z 4% do 89%. Zdaniem autorów badania zamieszczonego 26 stycznia 2018 r. w Science odpady z tworzyw sztucznych wywierają szczególnie niszczący wpływ na rozgałęzione i strukturalnie złożone gatunki, bez których nie przetrwają łowiska. Z kolei analiza opisana 26 czerwca 2019 r. na łamach Proceedings of the Royal Society B wykazała, iż niektóre korale zaczynają żywić się drobinami plastiku – wolą je od naturalnego pożywienia, nawet jeśli mikroplastik zawiera bakterie powodujące ich śmierć. Odkrycie to „zaszokowało” uczonych.
Spożycie plastików zakłóca wzrost larw
W badaniu zamieszczonym 20 stycznia 2020 r. w Limnology & Oceanography Letters naukowcy opisali, jak mikroplastiki przemieszczają się w łańcuchu pokarmowym – między mikroskopijną ofiarą a rybami larwalnymi żyjącymi w ekosystemach przybrzeżnych. Okazało się, że połknięcie mikroplastiku zakłóca normalny wzrost larw. Uczeni przyjrzeli się też skutkom oddziaływania powszechnie występującego środka zanieczyszczającego (pestycyd DDT), który przyczepia się do mikrocząstek. Organizmy nie były w stanie wykryć ani uniknąć spożywania mikrocząsteczek z wysokim stężeniem DDT. Nasze odkrycia wskazują na to, że transfer troficzny może być ważną drogą, za pośrednictwem której sieci pokarmowe ujść rzek są narażone na kontakt z wysokimi koncentracjami mikroplastików. Nawet krótkotrwały charakter tego kontaktu może zaburzać rozwój ważnych ryb będących źródłem pożywienia, powiedziała główna autorka Samantha Athey z Uniwersytetu w Toronto. Ujścia rzek są niezwykle produktywnymi siedliskami, w których żyje wiele komercyjnych gatunków należących do kategorii owoców morza.
Nanoplastiki zmieniają zachowania łowne ryb i zmniejszają ich apetyt
Plastik składa się na blisko 80% odpadów dryfujących we Wszechoceanie. Ulega on stopniowemu rozpadowi na coraz mniejsze fragmenty. Badacze z Uniwersytetu w Lund (Szwecja) przyjrzeli się wpływowi nanowymiarowych drobin na zwierzęta wodne. Wyniki ich dochodzenia zostały opisane 7 listopada 2014 r. w Environmental Science and Technology. Zooplankton, który ma w sobie nanoplastik, jest źródłem pokarmu dla wielu innych gatunków. Naukowcy zbadali więc następstwa obecności plastikowych cząsteczek na wyższych piętrach łańcucha pokarmowego. Okazało się, iż ryby żywiące się skażonymi rozwielitkami zmieniły swoje zachowania łowne i straciły apetyt. Kilka analiz ujawniło też, że nanocząsteczki posiadają zdolność do przekraczania biologicznych barier, np. mózgu i ścianek jelita.
Mikroplastiki redukują potomstwo ostryg
Biorąc pod uwagę wszędobylski charakter mikroskopijnych cząsteczek plastiku, ich oddziaływanie na organizmy morskie, zwłaszcza na wchłaniające je filtratory, jest powodem do niepokoju, stwierdzili autorzy pracy badawczej zamieszczonej 22 grudnia 2015 r. w Proceedings of the National Academy of Sciences. Eksperci z francuskiego Instytutu Badań nad Użytkowaniem Morza zanalizowali wpływ mikroplastiku na pacyficzne ostrygi (Crassostrea gigas): jedną ich grupę karmili mieszanką mikrokulek polistyrenowych i mikroalg, z kolei grupie kontrolnej podawali wyłącznie mikroalgi. Najpoważniejszy skutek był taki, że dodatkowy wydatek energetyczny, niezbędny do strawienia mikroalg, zaburzył funkcjonowanie układów rozrodczych. Sperma osobników męskich zwolniła, zaś osobniki żeńskie produkowały mniejsze i mniej liczne oocyty – komórki, które stają się jajami. Potomstwo skurczyło się o 18%, a jego liczebność spadła aż o 41%.
„Niepokojący” poziom koncentracji składników plastiku w organizmach martwych delfinów i wielorybów
Delfiny i wieloryby znalezione na plażach w południowo-wschodnich Stanach Zjednoczonych miały wysoki poziom toksyn, w tym rtęci i chemikaliów znajdujących się w plastiku. Naukowcy, którzy opisali swoje odkrycie w badaniu zamieszczonym 5 sierpnia 2020 r. we Frontiers in Marine Science, określają mianem „niepokojących” nowe dane na temat wpływu zanieczyszczenia środowiska na ssaki morskie. Delfiny spożywają te same owoce morza, co ludzie, powiedziała Annie Page-Karjian z Instytutu Oceanografii (Harbor Branch Oceanographic Institute) w Fort Pierce na Florydzie.
Inne wykryte szkodliwe substancje to triklosan – środek przeciwbakteryjny stosowany w produktach konsumenckich takich jak mydło i pasta do zębów – atrazyna i herbicyd. Analizie poddano tkankę 83 delfinów i wielorybów, które zostały wyrzucone przez fale na brzeg między Karoliną Północną a Florydą południową w latach 2012–2018. Jedenaście gatunków przebadano pod kątem 17 toksyn. W niektórych przypadkach poziomy rtęci były najwyższe na świecie. To naprawdę szokujące, przyznał Justin Perrault, dyrektor badań Centrum Życia Morskiego w Loggerhead (Loggerhead Marinelife Center) i współautor pracy.
Mikroplastiki zmniejszają liczebność populacji bakterii wytwarzającej 10% planetarnego tlenu
Naukowcy z Uniwersytetu Macquarie skazili wodę morską różnymi stężeniami substancji chemicznych, które wchodzą w skład plastikowych toreb i PCW – dwóch najpopularniejszych tworzyw sztucznych. Następnie zanalizowali wpływ tego środowiska na funkcjonowanie najliczniejszego organizmu fotosyntetyzującego na Ziemi – Prochlorococcus. Bez tych bakterii złożone życie byłoby niemożliwe, ponieważ to od nich zależy jego równowaga. Jako fundament oceanicznego łańcucha pokarmowego wytwarzają 10% planetarnego tlenu. Wyniki eksperymentu, opublikowane 14 maja 2019 r. w Nature Communications: Biology, nie pozostawiły wątpliwości, że skala negatywnych konsekwencji oddziaływania zanieczyszczeń z tworzyw sztucznych jest znacznie większa, niż sądzono: zmalało tempo wzrostu bakterii, liczebność ich populacji i całkowita produkcja tlenu.
Badanie opublikowane 8 grudnia 2015 r. w Environmental Research Letters wykazało, że oceany świata zawierają od 15 do 51 bilionów kawałków plastiku. Autorzy sięgnęli po wszystkie dane zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi opublikowane od lat 70. XX w. i uwzględnili je w modelach komputerowych. Analiza koncentrowała się jedynie na mikroplastiku – częściach nie większych od 200 milimetrów – który można przechwycić siecią na powierzchni oceanu. Zatem szacunki nie uwzględniają dużej ilości odpadów, które kończą na dnie lub są połykane przez ryby i inne gatunki morskie. Pięć tzw. oceanicznych plam śmieci pokrywa obecnie aż jedną czwartą powierzchni planety. Żadna agencja publiczna lub prywatna nie zbiera odpadów z tworzyw sztucznych wyrzucanych przez blisko połowę ludzkości. Recyklingowi poddaje się tylko 9% plastikowych śmieci generowanych przez resztę cywilizacji.
Zawartość plastiku w Oceanie Atlantyckim jest wielokrotnie większa od szacowanej wcześniej
Według analizy opisanej 18 sierpnia 2029 r. w Nature Communications w Atlantyku znajduje się co najmniej 10 razy więcej plastiku, niż wskazywały na to dotychczasowe szacunki. Dr Katsiaryna Pabortsava z Narodowego Centrum Oceanografii (National Oceanography Centre – NOC), powiedziała: Wcześniej nie mogliśmy zrównoważyć obserwowanej masy plastiku pływającego z masą, która trafiła do oceanu od 1950 r. Dotychczasowe dochodzenia nie mierzyły koncentracji mikroplastików „niewidzialnych”, znajdujących się pod powierzchnią akwenu. Nasze badanie jako pierwsze objęło cały Atlantyk – od Wielkiej Brytanii po Falklandy. Prof. Richard Lampitt z NOC, współautor pracy, dodał: Jeśli przyjmiemy, że stężenie mikroplastików, które odnotowaliśmy na głębokości około 200 metrów, jest takie samo dla wód sięgających samego dna, których średnia głębokość to około 3 000 metrów, wówczas Ocean Atlantycki może zawierać około 200 milionów ton odpadów należących do polimerów syntetycznych. To znacznie więcej niż zakładano do tej pory (12–21 milionów ton).
Mikroplastiki są wszechobecne w wodach Antarktydy
Dno morskie Antarktydy jest zanieczyszczone mikroplastikami w takim samym stopniu, jak Północny Atlantyk i Morze Śródziemne. Badacze z Uniwersytetu Johna Mooresa (Liverpool), Uniwersytetu Królowej (Belfast) i Brytyjskiej Służby Antarktycznej pobrali próbki z odległych części Półwyspu Antarktycznego, Sandwich i Georgii Południowej. Wyniki analizy opublikowano 23 października 2020 r. w Environmental Science & Technology. Zespół odkrył, że na każdy gram osadu przypadała co najmniej jedna cząsteczka mikroplastiku – ta sama ilość, co w regionach oceanicznych położonych znacznie bliżej cywilizacji. Były to fragmenty, folie i włókna najczęściej wyrzucanych polimerów – poliestru, polipropylenu i polistyrenu – które wykorzystuje się przede wszystkim do pakowania produktów.
Mikroplastiki obecne w glebach zakłócają rozwój dżdżownic
Rośnie liczba zatrważających dowodów na szkodliwe oddziaływanie mikroplastiku na bezkręgowce. Nowe badanie, którego wyniki opublikowało 11 września 2019 r. czasopismo Environmental Science and Technology, wykazało, że robaki nie rozwijają się w ziemi zawierającej mikrodrobiny plastiku. Aporrectodea rosea to dżdżownica, która należy do gatunków najczęściej spotykanych w regionach o klimacie umiarkowanym. Naukowcy odkryli, iż organizmy te pozostawione na 30 dni w glebie zawierającej wysokie koncentracje polietylenu (HDPE) – substancji wykorzystywanej do wyrobu reklamówek i butelek – straciły około 3% masy ciała. Takie same robaki obserwowane w tym samym czasie w warunkach braku kontaktu z HDPE zwiększyły swoją masę ciała o 5%.
Bas Boots, wykładowca biologii na Uniwersytecie Anglia Ruskin i główny autor eksperymentu, powiedział, że przyczyną zaobserwowanej różnicy jest najpewniej wpływ mikroplastiku na proces trawienia: Efekty te obejmują obstrukcję i podrażnienie przewodu pokarmowego, zaburzone wchłanianie składników odżywczych i redukcję wzrostu. Skoro obecność mikroskopijnych cząstek plastiku hamuje rozwój dżdżownic na szeroką skalę, to może wywierać negatywny wpływ na zdrowie gleb i rolnictwo. Jako że mikroplastik znaleziono w wodociągach, w morzach na całym świecie, w ludzkich stolcach, w powietrzu i wielu innych środowiskach, gleby muszą zawierać go mnóstwo. Przykładowo w niektórych gruntach rolnych Europy odnotowano od 700 do 4 000 cząstek na kilogram podłoża.
Mikroplastiki są już w powietrzu, wodzie pitnej i soli kuchennej
Praca badawcza opublikowana 2 marca 2020 r. w Environmental Science and Technology potwierdziła, że mikroplastik jest wszędzie – w wodzie pitnej, soli kuchennej i powietrzu, którym oddychamy. Wyniki zaniepokoiły autorów z Uniwersytetu Chin Wschodnich i Uniwersytetu Jinan. Mikrodrobiny plastiku znaleziono w różnych artykułach spożywczych, takich jak miód, mleko, piwo i owoce morza. Są to produkty, z których konsumpcji można zrezygnować. Inaczej rzecz się ma z solą, wodą i powietrzem. Dlatego to one stały się przedmiotem metaanalizy. Dokonując przeglądu 46 artykułów naukowych, eksperci szukali trendów i wzorców. Okazało się, że najwięcej mikroplastiku przedostaje się do naszych organizmów wraz z powietrzem; zwłaszcza tym, które wdychamy w pomieszczeniach. W ten sposób cząsteczki dostają się do płuc i układu pokarmowego. Nikt nie wie, jakie konsekwencje ma to dla naszego zdrowia. Mówimy o kontakcie z tymi substancjami trwającym przez całe życie – jest to powód do obaw, powiedział współautor dr Genbo Xu.
Badania na zwierzętach ujawniły, że spożywanie mikroplastików zaburza m.in. metabolizm i pracę jelit. Znajdujące się w soli drobiny plastiku są dodawane podczas suszenia, produkcji, pakowania i transportu. Największy procent stężeń mikroplastików, jakie zawiera woda, pochodzi z plastikowych butelek z recyklingu. Za zanieczyszczenie może odpowiadać jeden lub więcej ogniw łańcucha zaopatrzenia (z samej butelki lub zakrętki). Toksyczne cząsteczki występują także w wodzie z instalacji wodociągowych. Ich źródłem są jeziora, wody gruntowe i rzeki, a nawet zakłady uzdatniania. W powietrzu unoszą się mikroplastiki z tkanin syntetycznych, opon i pyłu drogowego. Dostarczają ich również meble, materiały budowlane, spalanie odpadów, wysypiska i odpady przemysłowe. Koncentracje są wyższe w pogodę deszczową.
Mikroplastiki zanieczyszczają rośliny jadalne, w tym warzywa
Naukowcy z Chińskiej Akademii Nauk (CAS) odkryli, że mikroplastiki zanieczyszczają rośliny jadalne, w tym warzywa. Wyniki badania zostały opublikowane 13 lipca 2020 r. w Nature Sustainability. Większość mikroplastików jest wprowadzana do środowiska lądowego i gromadzi się w dużych ilościach w glebie. Ponadto degradacja tworzyw sztucznych generuje cząsteczki wtórne. Wykorzystywane do nawadniania upraw ścieki również zawierają mikroplastiki. Przez dziesięciolecia uczeni zakładali, iż cząsteczki plastiku są po prostu zbyt duże, aby pokonać fizyczne bariery nienaruszonej tkanki roślinnej.
Rezultat nowej analizy pokazał jak błędne było to założenie. Pęknięcia w korzeniach bocznych sałaty i pszenicy pozwalają przedostać się do wewnątrz mikroplastikom zalegającym w otaczającej glebie i wodzie. Stamtąd trafiają one do jadalnych części roślin, wyjaśnił prof. Luo. Badacze wiedzieli wcześniej, że cząsteczki o wielkości 50 nanometrów z powodzeniem penetrują system korzeniowy. Teraz okazało się, że mogą być nawet 40 razy większe. Fakt ten rzuca nowe światło na kwestię przenoszenia mikroplastików przez łańcuch pokarmowy. Sokoro dostają się one do roślin uprawnych, to występują w spożywanym przez nas mięsie i nabiale. Obecność mikroplastików w uprawach zagraża nie tylko zdrowiu ludzi, lecz także istnieniu samego rolnictwa.
Rośnie spożycie mikroplastików przez ludzi
Pierwsze badanie mające oszacować ilość zanieczyszczeń z tworzyw sztucznych trafiających do organizmu ludzkiego wykazało, że przeciętny dorosły spożywa i wdycha co najmniej 50 000 cząsteczek mikroplastiku rocznie, natomiast dziecko 40 000. Niestety, rzeczywista liczba może być wielokrotnie większa, ponieważ analizie poddano tylko część dostępnej żywności i napojów. Naukowcy poinformowali, że osoby pijące regularnie wodę butelkowaną konsumowały aż 130 000 cząsteczek rocznie, czyli średnio 22 razy więcej od osób ograniczających się do korzystania z wody z kranu. Wpływ toksycznego mikroplastiku na zdrowie człowieka nie został dotychczas zbadany, mimo że przenikające przez tkankę drobiny mogą wywołać nawet reakcje immunologiczne. W pracy badawczej, której wyniki opublikowano 5 czerwca 2019 r. w Environmental Science and Technology, naukowcy zestawili dane z 26 wcześniejszych analiz ilości cząsteczek mikropalistiku w rybach, skorupiakach, cukrze, soli, piwie, wodzie i miejskim powietrzu z zaleceniami dietetycznymi rządu USA.
Potwierdzono obecność składników plastiku w ludzkich organach filtrujących
Analiza laboratoryjna, której wyniki zostały przedstawione 17 sierpnia 2020 r. na spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego (American Chemical Society – ACS), potwierdziła obecność składników plastiku w głównych organach filtrujących osób zmarłych. Naukowcy odkryli je w 47 próbkach tkanek pobranych z płuc, wątroby, śledziony i nerek. Materiał dostarczyło Centrum Badań Chorób Neurodegeneracyjnych im. Bannerera (Banner Neurodegenerative Disease Research Center), które w ramach badań m.in. nad chorobą Alzheimera utworzyło bank mózgów i ciał dawców. W każdym zbadanym narządzie wykryliśmy chemikalia pochodzące z plastików, powiedział Rolf Halden, dyrektor Centrum Bioprojektowania na rzecz Inżynierii Zdrowia Środowiska Naturalnego (Biodesign Center for Environmental Health Engineering) przy Uniwersytecie Arizony. Od dawna istnieje obawa, że nie tylko mogą być one przyczyną cukrzycy i otyłości, lecz także prowadzić do zaburzeń seksualnych i bezpłodności.
Penetrując główne narządy, mikroplastiki stają się rakotwórczymi czynnikami drażniącymi, do których zalicza się chociażby azbest, wyjaśnił Halden. Nie zawsze tym, co wyrządza spustoszenie jest chemia. Bywa, że robią to ciała obce znajdujące się w naszych organizmach, dodał. Wiemy, że wdychanie azbestu wywołuje stany zapalne, których następstwem może być nowotwór. Całkowite zabezpieczenie się przed wchłanianiem mikroplastików jest niemożliwe. Uczeni z Uniwersytetu i Uniwersytetu Queensland wykryli je ostatnio w owocach morza – ostrygach, krewetkach, kalmarach, krabach i sardynkach – o czym napisali w raporcie zamieszczonym 9 lipca 2020 r. w Environmental Science and Technology.
ONZ: Większość chemikaliów wykorzystywanych w produkcji tworzyw sztucznych nie jest badana pod kątem wpływu na zdrowie ludzi i innych zwierząt
Proces fragmentacji tworzyw sztucznych uwalnia dodatki chemiczne, które nadają materiałowi użytecznych cech takich jak barwa, sztywność, elastyczność, odporność na ogień czy bakterie. Dotychczasowe badania wykazały, iż obecność tych chemikaliów w wodzie słodkiej i pitnej wyrządza poważne szkody – od obniżonego wskaźnika reprodukcji i wylęgania u ryb po zaburzenia równowagi hormonalnej, zmniejszoną płodność, bezpłodność, choroby układu krążenia, cukrzycę i raka u ludzi. Cywilizacja przemysłowa produkuje 250 miliardów ton tworzyw sztucznych rocznie. Europejska Agencja Chemikaliów szacuje, że w laboratoriach stworzono do tej pory ponad 148 tysięcy związków. Amerykański Departament Zdrowia kalkuluje, iż każdego roku wprowadza się do użytku 2 tysiące nowych. Program Środowiskowy ONZ alarmuje, że ich większość nigdy nie jest badana pod kątem wpływu na zdrowie ludzi i pozostałych zwierząt.
→ Wszyscy jesteśmy skażeni plastikiem. Cząsteczki z plastikowej butelki wyrzuconej do oceanu w Azji kończą w jedzeniu spożywanym przez Amerykanów. Wyprodukowany plastik z pewnością trafi do morza. Nasze niekończące się machinacje prowadzą ku masowemu wymieraniu. Jesteśmy jednymi z wielu zwierząt, które wyginą. Ironia polega na tym, że powodem będzie nasza inteligencja. Dr Curtis Ebbesmeyer, oceanograf (wypowiedź z 13 grudnia 2016 r.)
→ Jako wolontariusz posprzątałem ponad 120 walijskich plaż. W ciągu czterech lat usunąłem z nich – indywidualnie i w grupie – co najmniej pięć ton tworzyw sztucznych. Postanowiłem to zakończyć. Powodów jest wiele. Przegrywamy, a raczej przegraliśmy. Kiedy zaczynałem, szacowano, że rokrocznie do oceanów trafia 8 000 ton plastiku, a 5,5 biliona kawałków zanieczyszcza ich wody. Teraz liczby te wynoszą odpowiednio 10 000 ton i 50 bilionów. Tego ogromu nie da się już wyłowić. Przedstawiciele rządów i wielkiego biznesu nie potraktowali problemu poważnie. Oceany świata są martwe, albo ich śmierć nastąpi wkrótce. Przez cztery lata byłem świadkiem, jak Surferzy przeciwko ściekom (Surfers Against Sewage – SAS), Stowarzyszenie ochrony mórz (Marine Conservation Society) i Utrzymuj Walię w czystości (Keep Wales Tidy) rywalizowały o tę samą pulę funduszy, prowadziły te same kampanie i wchodziły sobie w drogę, zamiast się wspierać. Każda organizacja tak usilnie stara się usprawiedliwić własne istnienie, że nie chce koordynować swoich działań z innymi. Z ciężkim sercem rozstaję się z koleżankami i kolegami. Mam troje dzieci. Zbyt wiele weekendów spędziły bez ojca, któremu się wydawało, że walczy z czymś, co może pokonać. Oczywiście nie zamierzam zaprzestać zbierania śmieci – schylę się po nie podczas każdej wyprawy w plener. Alan Cookson (lat 46), aktywista ekologiczny ruchu Surferzy przeciwko ściekom. Wypowiedź z 23 czerwca 2019 r.
Raport: Związki zawarte w plastiku mogą doprowadzić do wyginięcia ludzi i innych organizmów
Przemysł produkuje ponad 85 000 chemikaliów. Raport pt. Plastik – katastrofa globalna, opublikowany 19 lutego 2019 r., ujawnił, że tysiące z nich to związki zaburzające funkcjonowanie układu hormonalnego (Endocrine Disrupting Chemicals – EDC) i ftalany, które znajdują się w plastikach i innych produktach konsumenckich trafiających do Wszechoceanu. Badania i obserwacje prowadzone przez dr Ivone Mirpuri, wiodącą specjalistkę w dziedzinie modulacji aktywności hormonalnej i współautorkę dokumentu, wykazały, iż związki chemiczne obecne w plastiku spowodowały w ciągu minionych pięciu dekad gwałtowny wzrost liczby osób cierpiących na ograniczoną płodność, deformacje płciowe, otyłość, cukrzycę, raka, zawał serca oraz problemy poznawcze, behawioralne i inne przypadłości związane z mózgiem (np. zespół nadpobudliwości psychoruchowej – ADHD).
Istnieją już solidne dowody naukowe na to, że substancje zaburzające funkcjonowanie układu hormonalnego, które rozprzestrzeniły się w środowisku naturalnym w wyniku zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi, blokują funkcje hormonów, powiedziała dr Mirpuri. Zdaniem ekspertki EDC mogą doprowadzić do wyginięcia ludzkości i innych organizmów. Na początku lutego 2019 r. uczeni z Uniwersytetu Exeter i Laboratorium Morskiego w Plymouth znaleźli mikrodrobiny plastiku (mniejsze od 5 milimetrów) w jelitach każdego z ssaków morskich wyrzuconych na brzeg w Wielkiej Brytanii. Analizie poddano 50 osobników należących do 10 gatunków delfinów, fok i wielorybów.
Tylko upadek cywilizacji przemysłowej może zatrzymać dalsze zanieczyszczanie środowiska Ziemi plastikiem
Spodziewany rezultat dwóch badań zamieszczonych 18 września 2020 r. w Science: nawet gdyby kraje przeznaczyły bezprecedensowe środki pieniężne na radykalną poprawę infrastruktury zarządzania odpadami i przedsięwzięcia związane z oczyszczaniem, to nie uratowałyby ekosystemów Ziemi przed zanieczyszczeniem plastikiem.
Nawet natychmiastowe zakończenie produkcji plastiku nie zahamowałoby dalszego, trwającego dekady zanieczyszczania Wszechoceanu
Niemiecki Instytut Alfreda Wegnera dokonał przeglądu blisko 2 600 artykułów na temat skażenia Wszechoceanu tworzywami sztucznymi. Substancje przeniknęły do wszystkich jego części i są obecne w organizmach morskich – „od najmniejszego planktonu po największe wieloryby”. Plastikowe drobiny dotarły do najbardziej odległych i dawniej nieskazitelnych regionów planety: znaleziono je w arktycznym paku dryfującym i Rowie Mariańskim. Autorzy ostrzegają, że w wielu lokalizacjach osiągany jest punkt nasycenia najważniejszych ekosystemów – np. raf koralowych i namorzyn – co doprowadzi do ich upadku. W wodzie plastik rozkłada się na coraz mniejsze części, aż zamieni się w niewidoczny gołym okiem „nanoplastik”. W konsekwencji nawet po całkowitym zastopowaniu procederu zanieczyszczania ilość tych mikroskopijnych drobin w oceanach uległaby podwojeniu do 2050 r. Ich wydobycie z wody jest niemożliwe. Agencja Badań nad Środowiskiem z wieloletnim opóźnieniem ogłosiła, że skażenie tworzywami sztucznymi stanowi „planetarne zagrożenie” na miarę zmiany klimatu. [World Wildlife Fund, 8 lutego 2022 r.]
Jeśli jest Pani/Pan subskrybentem/stałym czytelnikiem bloga i uznaje moją pracę za wartościową i zasługującą na symboliczne wsparcie, proszę rozważyć możliwość zostania moim Patronem już za 5 zł miesięcznie. Dziękuję. Oprac. exignorant