Arktyka: luty/marzec 2018.
→ Dodatnie temperatury w trakcie długiej nocy polarnej.
→ Rozległe obszary nad Oceanem Arktycznym nawet o 30°C cieplejsze niż w latach 1979-2000.
→ Rozległe obszary Oceanu Arktycznego na północ od Grenlandii pozbawione lodu morskiego.
→ Najmniejszy w historii pomiarów – i odnotowany najwcześniej – maksymalny zimowy zasięg lodu morskiego.
Lipcowe warunki na biegunie północnym zimą. Sytuacja jest tragiczna, tymczasem większość mediów nurtu głównego zwyczajnie ją ignoruje. Z kolei nadawcy „progresywni” umniejszają wagę globalnego dramatu odwołując się do tzw. „konsensusu naukowego”, który ze względu na swą zachowawczą naturę i uległość wobec prymatu interesów gospodarczych, stracił już rację bytu – po prostu nie nadąża za rzeczywistością zmian wykładniczych. Eksperci odpowiedzialni za jego sformułowanie w swoich komentarzach antenowych i prasowych wyrażają „trwogę” i „zaniepokojenie” faktem, że obserwują „szalone i bezprecedensowe” wypadki, które miały nadejść dopiero za 50-80 lat. Uprawiając autocenzurę, zawsze pozostawiają widzów z sugestią, że cywilizacja przemysłowa wciąż ma czas na podjęcie działań gwarantujących nasze gatunkowe ocalenie.
Gość Democracy Now prof. Jason Box należy do grona badaczy najlepiej poinformowanych. Ma szczegółową wiedzę o sprzężeniach zwrotnych, tych uruchomionych w Arktyce i poza nią, farsie paryskiego porozumienia z 2015 oraz nieliniowym, nieodwracalnym z punktu widzenia człowieka, charakterze przeobrażeń zachodzących już w systemie klimatycznym Ziemi. Cztery lata temu uznany glacjolog przekroczył niedozwoloną granicę – pozwolił sobie na wyrażenie tego, co naprawdę myśli i czuje. Zapytany przez redaktora popularnego portalu Vice o emisje metanu w Arktyce, odparł: „Nawet jeśli niewielki ułamek arktycznego węgla trafi do atmosfery, mamy przeje…ne”. Publikacja wywołała burzę. Naukowiec został zaatakowany i przywołany do porządku przez środowisko akademickie i zwierzchników. Więcej podobnego „błędu” nie popełni. W rozmowie z Amy Goodman o arktycznych emisjach metanu nawet nie wspomniał; ograniczył się do wzmianki o spodziewanej, wzbierającej fali kryzysu uchodźców klimatycznych i niepewnym rezultacie (sic!) postanowień konferencji w Paryżu.
Szczerość kosztuje. „Moje koleżanki i koledzy są zbyt przerażeni perspektywą utraty pracy lub grantów, aby wyartykułować wprost, co rzeczywiście się dzieje (z klimatem planety). Nie chcą straszyć opinii publicznej. Graniczy to z nieuczciwością. Nie wypełniają swego obowiązku jako badacze”, powiedział prof. Peter Wadhams, były dyrektor Grupy ds. Fizyki Oceanu Polarnego Wydziału Matematyki Stosowanej Uniwersytetu Cambridge.
Milczeć nie potrafią nieliczni. „Terry Root często idzie spać zastanawiając się, jak zdoła nazajutrz zmierzyć się raz jeszcze z codziennością. Potem wschodzi słońce i kobieta zmusza się, by wstać z łóżka. Bywa, że idzie pobiegać, przez co uwalnia tłumiony lęk. Czasem płacze. Albo łączy się w żalu ze współpracownikami, dzieląc w ten sposób i potwierdzając wspólny niepokój. Za jej bezsenne noce nie odpowiadają pospolite przypadłości; szef–tyran czy złamane serce. Diagnoza: globalne ocieplenie. Jako starszy pracownik naukowy Instytutu na rzecz Środowiska przy Uniwersytecie Stanforda Root poświęciła minione dwie dekady swego życia na odkrywanie powiązań między zmianami klimatu i masowymi wymieraniami niezliczonych gatunków roślin i zwierząt – z ludzkimi zwierzętami włącznie. ‚Naprawdę bardzo trudno jest z tym sobie poradzić’, mówi zmęczonym, chrapliwym głosem. Na tym nie koniec. Gdy ta srebrnowłosa obserwatorka ptaków przekazuje innym swoje apokaliptyczne ustalenia, często spotka się z atakami osobistymi; obok pogardliwych słów sprzeciwu są wyzwiska i groźby ze strony polityków. Którą część swojej pracy uznaje za zdecydowanie najgorszą? My-społeczeństwo nie słuchamy. ‚Cholernie ciężko jest dźwigać tę świadomość’, dodaje”.
Akademicy, którym zależy na ocaleniu szczerości i zachowaniu swojej uprzywilejowanej pozycji, znaleźli inny sposób na komunikowanie: alarmując opinię publiczną, ukrywają swoją tożsamość. Należy do nich „Sam Carana” zamieszczający relacje i niezależne prognozy na Arctic News. Dekadę temu analityk [lub analitycy] ostrzegał przed rychłym nadejściem klimatycznego chaosu, którego jesteśmy świadkami. Na początku lutego 2018 odpowiedział pisemnie na kilka pytań Wolfganga Werminghausena, gospodarza witryny FasterThanExpected. Skrócony wywiad uzupełniają fragmenty wpisu autora z 3 marca 2018:
Wolfgang Werminghausen: Czy mógłby pan podzielić się wnioskami ze swoich obserwacji dotyczących emisji metanu w Arktyce?
Sam Carana: Metan znajdujący się w atmosferze już teraz powoduje więcej ocieplenia niż dwutlenek węgla emitowany przez cywilizację przemysłową. Rysuje to przerażającą perspektywę: w nadchodzącym dziesięcioleciu koncentracje CH4 mogą podskoczyć dwu–, a nawet trzykrotnie. Na dnie płytkich wód Oceanu Arktycznego zalegają miliardy ton metanu w postaci hydratów/klatratów. Ich destabilizacja może wystąpić na stosunkowo niewielkim obszarze przy względnie niewielkim wzroście temperatury. Towarzyszyć jej będzie 160-krotne zwiększenie objętości gazu. Fale uderzeniowe naruszą strukturę pobliskich hydratów, co spowoduje erupcję mnóstwa metanu na dużym obszarze. (Na przykład w okresie między 23 lutego i 2 marca 2018 maksymalna temperatura powierzchni morza w pobliżu Svalbardu podniosła się z 12.4°C do 15.6°C. Podczas tego zdarzenia uwolnione zostały znaczne ilości CH4 – najprawdopodobniej z osadów Wschodniego Syberyjskiego Szelfu Kontynentalnego. W dniu 1 marca 2018 zarejestrowano tam stężenia metanu na poziomie aż 3087 ppb. Podobny wynik odnotowano nazajutrz.)
Co tak poważna destabilizacja i potencjalne emisje oznaczają dla zmiany klimatu?
Eskalacja tego procesu doprowadzi do gwałtownego przyspieszenia trendu ocieplania się planety. Najpierw ogrzeje się sama Arktyka. Jest to sprzężenie zwrotne: rozgrzany ocean uwolni więcej metanu, co wywoła skok temperatur zarówno wody, jak i atmosfery. Coraz cieplejsza Arktyka działa jak katalizator pozostałych sprzężeń. Należy do nich m.in. topnienie wiecznej zmarzliny na lądzie. Węgiel w niej zawarty zostaje w ten sposób odsłonięty, czego rezultatem są dodatkowe jego emisje. Poza tym rosnące temperatury Arktyki podpalą roślinność i gleby bogate w węgiel. Wszystko to „wyprodukuje” dodatkowe emisje. Zanikanie lodu morskiego i rozpad wiecznej marzłoci redukuje albedo: skurczenie pokrywy lodowej i śnieżnej sprawia, iż mniej promieni słonecznych odbija się z powrotem w przestrzeń kosmiczną – wchłaniają je wody oceanu i podłoże Arktyki. Kolejnym sprzężeniem zwrotnym będącym wynikiem ogrzania Arktyki jest falowanie prądu strumieniowego. Odpowiada ono za ekstremalne wydarzenia pogodowe i transport ciepłych mas powietrza na biegun północny.
W jednym ze swoich artykułów napisał pan, że ocieplenie Arktyki bynajmniej nie pozostanie w granicach regionu – zrodzi ono większe od dotychczasowych burze ogniowe, które trawiąc lasy i torfowiska w USA i Rosji, wprowadzą do atmosfery niezmiernie dużo węgla. Jak szybko nastąpi wzrost temperatur na całej planecie?
Emisje metanu wywierają niezwykle silny wpływ na ocieplenie, zwłaszcza lokalnie. Jak wspomniałem, są one katalizatorem splecionych ze sobą sprzężeń zwrotnych, które wzmacniają się nawzajem na wiele sposobów. Zatem możemy spodziewać się więcej ocieplenia, któremu będzie towarzyszyć przyrost pary wodnej gromadzącej się w atmosferze [to najsilniejsze ze sprzężeń; przyp. tłum.]. Oceany, które absorbowały ponad 90% ciepła generowanego przez cywilizację, będą przejmować go mniej – pozostanie ono w atmosferze. Dlatego średnia temperatura Ziemi może bez trudu wzrosnąć o 10°C w krótkim czasie – do roku 2026 – szczególnie na obszarach zamieszkiwanych przez ludzkość. W marcu 2007 opublikowałem artykuł o pogarszającym się charakterze wydarzeń klimatycznych. Ostrzegłem, że jedno zagrożenie zasila i potęguje kolejne, co doprowadzi do stanu paniki. Myślałem wtedy, że lektura wpisu przynajmniej pomoże lepiej zrozumieć, co się dzieje, a tym samym pozwoli uniknąć tej paniki. Teraz zastanawiam się, czy większość ludzi w ogóle chce cokolwiek zrozumieć. […]
Jeżeli Ziemia ogrzałaby się o 10°C, jej średnia temperatura miałaby wówczas wartość najwyższą od 2 miliardów lat. Tak szybkie tempo ocieplenia spowodowałoby wymarcie większości złożonych organizmów, w tym Homo sapiens.
Na globalnej scenie politycznej pojawił się jeden aktor, który odważnie wypowiada prawdę o Arktyce – jej znaczeniu dla klimatu i planetarnego życia. Podczas konferencji prasowej w Białym Domu, która odbyła się 28 sierpnia 2017, premier Finlandii Sauli Niinistö powiedział: „Jeśli utracimy Arktykę [lód morski], utracimy planetę [nasze środowisko życia]. Takie są realia”.
Opracowanie: exignorant