Fragmenty wstępu do pracy badawczej Bruce’a K. Alexandra, profesora emeritusa Wydziału Psychologii Uniwersytetu Simona Frasera, zatytułowanej: „Korzenie uzależnień w społeczeństwie wolnorynkowym.”
Streszczenie
Słowo „uzależnienie” zaczęło być stosowane w zawężonym zakresie wobec nadużywania narkotyków w XX wieku, chociaż w przeszłości odnosiło się także do innych nawyków poza-narkotykowych. Wystarczające dowody potwierdzają, że poważne uzależnienia poza-narkotykowe są równie niebezpieczne i oporne na leczenie jak narkomania, bez względu na to, czy dotyczą pożądania pieniędzy, władzy, kariery zawodowej, jedzenia lub dóbr materialnych.
Nałóg we współczesnym świecie można rozumieć najlepiej jako kompulsywny styl życia przyjmowany przez osoby jako rozpaczliwy substytut, kiedy są one odcięte od niezliczonych bliskich więzi między ludźmi i grupami – począwszy od rodziny, a skończywszy na duchowej wspólnocie – które są niezbędne dla każdego człowieka żyjącego w każdym typie społeczeństwa. Więzi te nazywane są (tutaj) „integracją psychospołeczną”.
Niniejsza praca dowodzi, że (wyjaśniona poniżej) dyslokacja jest koniecznym prekursorem nałogu i na podstawie konkretnych przykładów pokazuje, iż wolne rynki nieuchronnie wywołują powszechną dyslokację wśród biednych i bogatych. W miarę jak przyspiesza globalizacja, to samo dzieje się z procesem rozprzestrzeniania się dyslokacji i uzależnień.
Aby „wolne rynki” były „wolne”, wymiana pracy, ziemi, walut i towarów konsumpcyjnych nie może być skrępowana elementami integracji psychospołecznej takimi jak lojalność wobec klanu, powinności wiejskiej wspólnoty, prawa gildii lub związków, dobroczynność, zobowiązania rodzinne, role społeczne lub wartości religijne. Tradycje kulturowe „wypaczają” swobodną grę praw popytu i podaży, dlatego muszą zostać zdławione. Przykładowo w gospodarkach wolnorynkowych ludzie mają przenosić się tam, gdzie można znaleźć zatrudnienie, jak również dostosować swoje życie zawodowe i gusta kulturalne do potrzeb rynku globalnego.
Ludzie nie mogący osiągnąć integracji psychospołecznej rozwijają „zastępcze” style życia. Są one powiązane z nieumiarkowanymi nawykami, które obejmują m.in. przyjmowanie narkotyków oraz relacje społeczne niewystarczająco bliskie, stabilne i akceptowalne kulturowo, aby zapewnić więcej niż minimalną integrację psychospołeczną. Ludzie nie będący w stanie znaleźć lepszego sposobu na osiągnięcie integracji psychospołecznej lgną do swojego zastępczego stylu życia z uporem, który prawidłowo nazwa się uzależnieniem.
Uzależnienie w świecie starożytnym było okazjonalnym utrapieniem, ale zamieniło się w stale wzbierające zagrożenie, kiedy społeczeństwa zachodnie obrały kierunek ekonomii wolnego rynku i rewolucji przemysłowej. Jako że zachodnie społeczeństwo opiera się obecnie na zasadach wolnego rynku, które powodują masową dyslokację – a dyslokacja jest prekursorem uzależnienia – uzależnienie od licznych, przeróżnych dążności nie jest patologicznym stanem nielicznej grupy, ale w większym lub mniejszym stopniu powszechną przypadłością społeczeństwa zachodniego. Wolnorynkowe społeczeństwo zachodnie zapewnia również model globalizacji, co oznacza, że masowe uzależnienie jest globalizowane pospołu z językiem angielskim, Internetem i Myszką Miki.
Próby leczenia lub zapobiegania uzależnieniom, które ignorują związek między wolnymi rynkami, dyslokacją i nałogami, okazują się być niczym więcej, jak prowizorycznym opatrunkiem. Rozwiązanie problemu uzależnienia wymaga fundamentalnych zmian politycznych i gospodarczych. Początek przeobrażeń to realistyczna dyskusja o uzależnieniach, która uznaje, iż tworzy je masowo społeczeństwo wolnorynkowe, a samo społeczeństwo – podobnie jak jego uczestnicy – musi poddać się zmianie. Niezbędne jest odejście od poczynań, które osłabiają naszą zdolność dbania o siebie nawzajem i budowania trwałych, zdrowych społeczności.
Oczywiście analizowanie skutków ubocznych „wolnych rynków” i „nowej gospodarki” jest niewygodne w chwili, gdy prawie każdy naród świata zdaje się desperacko zabiegać o wstęp na wolnorynkową biesiadę, aby skosztować smakołyków i nacieszyć się euforią zaawansowanej technologii. Jednakże ignorowanie problemu ma własne, wyraźne skutki uboczne, które znamy z codziennych obserwacji.
Wolne rynki, dyslokacja i uzależnienia
Wszystkie dzieci są silnie zmotywowane do utrzymywania bliskich więzi społecznych ze swoimi rodzicami i opiekunami. O ile dążenie to nie zostanie poważnie zakłócone, starsze dzieci i dorośli starają się później stworzyć i utrzymać inne bliskie relacje – na przykład z przyjaciółmi, szkolnymi koleżankami i kolegami, współpracownikami, a także z grupami o charakterze rekreacyjnym, etnicznym, religijnym lub narodowościowym. Eric Erikson przedstawił to jako trwającą całe życie batalię o osiągnięcie „integracji psychospołecznej”; stan, w którym ludzie rozkwitają równocześnie jako jednostki i członkowie swojej kultury.
Erickson wykazał, że integracja psychospołeczna jest niezbędna dla każdej osoby, w każdym społeczeństwie – czyni egzystencję znośną, a nawet radosną w jej kulminacyjnych momentach.
Niewystarczającą integrację psychospołeczną można nazwać „dyslokacją”. Dotkliwa, długotrwała dyslokacja jest trudna do zniesienia. Kiedy zostaje ludziom narzucona – np. w formie ostracyzmu, ekskomuniki, wygnania lub odosobnienia – jest tak męcząca, że od starożytności do chwili obecnej wykorzystuje się ją jako straszliwą karę. Dotkliwa, długotrwała dyslokacja regularnie prowadzi do samobójstwa.
Dyslokacja może mieć wielorakie przyczyny. Może być rezultatem klęski żywiołowej, która niszczy dom danej osoby, lub paraliżującego wypadku, który pozbawia osobę pełnego uczestnictwa w społeczeństwie. Może być narzucona przemocą, chociażby poprzez wysiedlenie mas ludności lub maltretowanie dziecka, które następnie stroni od jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi. Może być narzucona bez przemocy, na przykład kiedy rodzic zaszczepia nierealistyczne poczucie wyższości, które sprawia, że dziecko staje się nieznośne dla innych. Może być wybrana dobrowolnie, przykładowo w upartym zabieganiu o bogactwo podczas „gorączki złota” lub łapaniu „nadarzającej się okazji”. Wreszcie dyslokacja może być powszechna, jeśli społeczeństwo systematycznie ogranicza integrację psychospołeczną u wszystkich swoich członków. Powszechna dyslokacja jest zjawiskiem endemicznym w społeczeństwie wolnorynkowym.
Mimo iż każda osoba w którymkolwiek społeczeństwie może stać się ofiarą dyslokacji, nowoczesne społeczeństwa zachodnie zapewniają ją wszystkim swoim członkom w większym lub mniejszym stopniu, ponieważ wszyscy muszą uczestniczyć w „wolnych rynkach”, które kontrolują siłę roboczą, ziemię, pieniądze i dobra konsumenckie. Wolny rynek wymaga, aby uczestnicy przyjęli role indywidualnych aktorów gospodarczych, nieskrępowanych przez zobowiązania rodzinne i przyjacielskie, lojalność wobec klanu, powinności wspólnotowe, odruchy dobroczynności, wartości zgromadzenia wyznaniowego, grupy etnicznej lub narodu. W myśl podstawowej maksymy społeczeństwa wolnorynkowego – proklamowanej przez Adama Smitha – rynki regulowane przede wszystkim przez prawo popytu i podaży maksymalizują na dłuższą metę dobrobyt jednostki poprzez pomnażanie „bogactwa narodów”.
Dojmująca dyslokacja prowokuje desperacką reakcję, ogólną lub idiosynkratyczną. Ludzie dotknięci dyslokacją usiłują znaleźć lub przywrócić integrację psychospołeczną – próbują jakimś sposobem „wziąć się w garść”. Ludzie, którym niezmiennie nie udaje się osiągnąć prawdziwej integracji psychospołecznej, ostatecznie konstruują styl życia będący jej substytutem. Zastępczy styl życia niesie ze sobą relacje społeczne, które są niedostatecznie bliskie, trwałe i akceptowalne kulturowo, aby zaoferować więcej niż minimalną integrację psychospołeczną. W najlepszym razie te zastępcze style życia mogą być twórcze, jak w przypadku ekscentrycznego artysty lub technologicznego speca, lecz zazwyczaj są one banalne i niebezpieczne, jak w przypadku członka młodzieżowego gangu lub ulicznego narkomana.
Nawet najbardziej szkodliwe zastępcze style życia pełnią funkcję adaptacyjną. Na przykład żarliwe oddanie wobec brutalnego, młodzieżowego gangu – chociaż może być obrazą dla społeczeństwa i osobistych wartości członka bandy – znieść jest znacznie łatwiej niż całkowicie zatraconą tożsamość. Jałowe przyjemności ulicznego „ćpuna” – członkostwo w dewiacyjnej subkulturze, tymczasowe uśmierzenie bólu, nerwowy dreszcz drobnej przestępczości – podtrzymują egzystencję w większym stopniu niż nieubłagana bezcelowość dyslokacji. Właśnie dlatego ludzie pozbawieni alternatywy umożliwiającej uzyskanie integracji psychospołecznej tak kurczowo trzymają się uzależnień.
Oczywiście uzależnienia mogą wystąpić w każdym społeczeństwie, z plemiennym i socjalistycznym włącznie. Na przykład nałóg alkoholowy było szeroko rozpowszechniony w Związku Radzieckim, który nie posiadał gospodarki wolnorynkowej. Było tak najpewniej dlatego, że społeczeństwo sowieckie łączyła ze społeczeństwem wolnorynkowym gotowość zniszczenia integracji psychospołecznej na wielką skalę w interesie rozwoju gospodarczego i czystości ideologicznej, co ilustruje kolektywizacja rolnictwa.
Zawodowi badacze uzależnień poświęcili niewiele miejsca na analizę społeczeństwa wolnorynkowego i dyslokacji, ponieważ obszar ich dociekań został ogrodzony z czterech stron przez zawodowe konwencje. Po pierwsze, za naprawdę ważne uznaje się wyłącznie badania eksperymentalne i medyczne, gdyż inne podejścia jawią się jako zbyt filozoficzne, polityczne, literackie, anegdotyczne lub nienaukowe. Po drugie, uwagę szczodrze skupiono na uzależnieniu od alkoholu i narkotyków; pominięto fakt, iż inne nałogi są często nie mniej niebezpieczne i bardziej pospolite. Po trzecie, amerykańskie przykłady, dane i ideologia ukierunkowały tę dziedzinę w największym stopniu, chociaż potężne siły polityczne ograniczają tam debatę bardziej niż w innych krajach. Po czwarte, mimo iż kilku pojedynczych uczonych mówi o tym otwarcie, zawodowi badacze rzadko sprzeciwiają się uprawianej przez media nurtu głównego dezinformacji na temat narkotyków i uzależnień. W tych warunkach, skoro zawodowcy robią małe postępy, społeczeństwo postąpi właściwie odwołując się do zdrowego rozsądku i historii. […]
Przyczyna uzależnień znana od lat 70-tych
Bruce Alexander wyjaśnił, że starą teorię uzależnień wyłoniła seria eksperymentów przeprowadzonych wcześniej w XX wieku. Wykorzystano je w słynnej amerykańskiej reklamie antynarkotykowej z lat 80. Eksperyment był prosty: w klatce z dwoma poidłami zamknięto szczura. W jednym była zwyczajna woda, zaś w drugim woda zmieszana z heroiną lub kokainą. Zwierzę prawie zawsze preferowało narkotykowy koktajl, co prawie zawsze kończyło się jego śmiercią. Wniosek był jednoznaczny: mamy do czynienia z uzależnieniem.
Ale w latach 70. profesor Alexander powiedział: „Hola, chwileczkę. Pozostawiamy szczura w pustej klatce. Nie ma innego zajęcia oprócz picia narkotykowego drinka. Wprowadźmy pewne zmiany”. Badacz zbudował więc „Szczurzy park”. Był to prawdziwy szczurzy raj: urozmaicone menu, liczne grono przyjaciół, mnóstwo interesujących zajęć, stymulujące środowisko. Zainstalowano oczywiście dwa poidła: z wodą normalną i ‚wzbogaconą’ narkotykiem. Zdarzyła się rzecz fascynująca: rezydenci „Szczurzego parku” sporadycznie zaspokajali swoje pragnienie narkotykowym napojem. Nie doszło do przedawkowania. Nie pojawiły się żadne oznaki uzależnienia lub kompulsji.
Okazało się, że teorie uzależnienia głoszone przez prawicę (masz moralny defekt, jesteś hedonistą, ostro imprezujesz, folgujesz sobie) i lewicę (twój mózg zostaje uprowadzony, przejęty) są błędne. Sprawcą nie jest ani twoja moralność, ani twój mózg, tylko twoja klatka. Uzależnienie jest po prostu przystosowaniem do środowiska.
Stworzyliśmy społeczeństwo, w którym nieprzebrana rzesza współziomków konfrontuje się z bezbarwną teraźniejszością. Hiper-materialistyczne, hiper-indywidualistyczne społeczeństwo sprawia, że czujemy się jak szczury w pierwszej klatce. Jesteśmy odcięci od źródła. Ewolucja człowieka nie przygotowała nas do życia w charakterze idealnego obywatela hiper-konsumpcyjnego państwa.
Tłumaczenie: exignorant