Autor: Gail Tverberg (wersja oryginalna artykułu)
6 lutego 2014
Jak długo na planecie z ograniczoną ilością zasobów [naturalnych] można kontynuować gospodarczy wzrost? Odpowiedzi na to pytanie poszukiwała Donella Medows i inni w książce z 1972 roku Granice wzrostu. Modele komputerowe opracowane przez zespół badaczy dobitnie sugerowały, że światowa gospodarka upadnie w pierwszej połowie XXI wieku.
Od 2005 roku analizuję realną sytuację surowcowych ograniczeń. Dochodzę do konkluzji, że naukowcy z 1972 roku mieli słuszność. W rzeczywistości prognozowany upadek jest tuż za rogiem, rozpocznie się za rok lub dwa lata. W istocie wiele aspektów upadku zdaje się materializować, np. Wielka Recesja 2008-2009 i załamanie gospodarek mniejszych krajów, takich jak Grecja i Hiszpania. Jak to możliwe, że upadek jest tak blisko, a ludność nie usłyszała praktycznie żadnego ostrzeżenia?
Aby objaśnić sytuację, najpierw wytłumaczę, dlaczego zderzymy się z Granicami wzrostu w najbliższym czasie. Następnie przedstawię listę dziewięciu powodów, które sprawiły, że nadchodzący kryzys został przeoczony.
Dlaczego osiągniemy Granice wzrostu w krótkim czasie?
W najprostszym ujęciu naszym problemem jest to, że już się nie bogacimy. Stajemy się coraz biedniejsi, czego dowodzi trudność, z jaką młodzi ludzie znajdują obecnie dobrze płatną pracę. W miarę postępującego ubożenia coraz bardziej kłopotliwa staje się spłata długu wraz z odsetkami. To zderzenie braku wzrostu gospodarczego w realnej gospodarce z zapotrzebowaniem na wzrost gospodarczy ze strony systemu zadłużenia spodziewanie prowadzi do upadku.
Powodem naszego ubożenia jest to, że ukryte części gospodarki pochłaniają coraz więcej zasobów naturalnych, przez co pozostaje ich mniej do produkcji towarów i usług, które zazwyczaj kupujemy. Te ukryte części naszej gospodarki doświadczają [konsekwencji] wyczerpywania zasobów. Przykładowo wydobycie ropy zużywa teraz więcej surowców. Dlatego ceny ropy wzrosły ponad trzykrotnie od 2002 roku. Więcej surowców potrzebują inne ukryte procesy, takie jak głębsze odwierty lub odsalanie przy produkcji wody; więcej energii wymaga produkcja metali z rud niskiej jakości.
Przy zetknięciu z tymi wszystkimi ograniczeniami problemem jest niedobór fizycznego kapitału inwestycyjnego – m.in. ropy naftowej, miedzi i minerałów ziem rzadkich. I chociaż możemy wydobyć ich więcej, niektóre z nich, jak chociażby nafta, wykorzystywane są na wiele sposobów, aby rozwiązać wiele problemów wyczerpywania. W końcu prowadzi to do zbyt dużych wymagań w zakresie dostaw ropy naftowej – nie ma jej wystarczająco dużo, aby (1) zrównoważyć liczne problemy wyczerpywania, z jakimi zderza się światowa gospodarka, (2) dodać nowe fabryki i zdolność wydobywczą, których wymaga wzrost światowej gospodarki.
Tak wielka presja na zaopatrzenie w naftę hamuje wzrost gospodarczy. Dotyczy to szczególnie krajów, których zaopatrzenie energetyczne w dużej części opiera się na ropie – ich produkty stają się zbyt drogie. W państwach przeżywających długoterminowy spadek konsumpcji ropy – np. USA, Unii Europejskiej i Japonii – pojawia się recesja lub spowolnienie wzrostu.
Wykres nr 1. Zużycie ropy naftowej na podstawie Przegląd statystyczny zasobów i zużycia energii BP 2013 [Statistical Review of World Energy BP 2013].
Ostatecznie prowadzi to do upadku. Problemem jest powiązanie z zadłużeniem. Dług może zostać spłacony wraz z odsetkami w znacznie większym stopniu przy rosnącej, a nie kurczącej się gospodarce, ponieważ faktycznie pożyczamy od przyszłości – co jest o wiele łatwiejsze przy założeniu, że jutro będzie lepsze niż dzień dzisiejszy; sprawy się komplikują, kiedy jest odwrotnie.
Nie moglibyśmy obsługiwać naszej aktualnej gospodarki bez długu. Zadłużenie jest tym, co pozwoliło nam „podkręcić” gospodarczy wzrost. Konsumenci mogą kupować samochody, domy i wyższe wykształcenie, na które nie zaoszczędzili. Firmy mogą uruchamiać fabryki i wydobywać minerały bez angażowania przeszłych zysków przy finansowaniu tych operacji. Możemy teraz funkcjonować wykorzystując długie łańcuchy dostaw, w tym wiele przedsiębiorstw uzależnionych od finansowania dłużnego. Sposobność korzystania z długu pozwala na znacznie więcej inwestycji, niż byłoby to możliwe, gdyby potencjalni inwestorzy mogli sięgnąć wyłącznie po wypracowane zyski.
Jeśli porzucimy nasz oparty na zadłużeniu system gospodarczy, utracimy zdolność wydobycia ropy naftowej i innych surowców, które zdają się być łatwo dostępne. Bez długu możemy mieć prostą, lokalną gospodarkę, być może uzależnioną od drewna jako głównego źródła paliwa. Mało prawdopodobne jest, abyśmy zachowali światową gospodarkę, która zapewni wyżywienie i schronienie dla 7.2 mld ludzi.
Sytuacja budzi niepokój, ponieważ system finansowy zdaje się być blisko poważnego tąpnięcia. Zadłużenie, poza długiem publicznym, od 2008 roku nie odnotowuje szybkiego wzrostu. Rząd [USA] stara się rozwiązać ten problem poprzez utrzymywanie bardzo niskich stóp procentowych za pomocą „rozluźnienia ilościowego” [quantitative easing – QE]. Jeśli stopy procentowe gwałtownie wzrosną, pogłębi się recesja i nastąpią kolejne masowe zwolnienia. Jeżeli tak się stanie, pojawi się problem niewypłacalności i wyschnie dostępność kredytu, podobnie jak pod koniec 2008 roku. Bez kredytu spadną ceny wszystkich towarów. Bez tymczasowej magii QE, nowe inwestycje, nawet w sektorze naftowym, odnotują stromy spadek. Rząd będzie musiał się skurczyć i może nawet upaść.
W rzeczywistości już teraz mamy problem z cenami ropy naftowej, które są zbyt niskie, aby pobudzać produkcję ropy. (Kwestię tę omawiam w artykule Co przed nami? Niższe ceny ropy pomimo wyższych kosztów wydobycia.) Inne towary pozostają na niezmienionym lub niższym poziomie cenowym. Istnieje obawa, iż te niższe ceny doprowadzą do deflacji. Przy deflacji zadłużenie jest bardzo niepożądane, ponieważ zwiększa „uwzględniające inflację” koszty pożyczania. Jeżeli uruchomiony zostanie cykl deflacyjnego zadłużenia, może wówczas nastąpić trwający przez lata ogromny spadek zaciąganego długu. Będzie to inny sposób na dojście do upadku.
Dlaczego inni nie dostrzegli problemu, który puka do naszych drzwi?
1. Problem jest złożony, ma charakter interdyscyplinarny. Nawet streszczenie go w kilku paragrafach nie jest rzeczą łatwą. Większość ludzi nawet jeśli ma doświadczenie w kwestiach naftowych, nie ma go w kwestiach finansowych i na odwrót.
2. Ekonomistom umknęły kluczowe punkty. Ekonomiści przegapili kluczową rolę zadłużenia w wydobywaniu paliw kopalnych oraz utrzymaniu funkcjonującej gospodarki jako takiej. Przeoczyli również fakt, że na świecie z ograniczoną ilością zasobów naturalnych to zadłużenie nie zdoła rosnąć w nieskończoność lub jego wzrost znacznie przewyższy zasoby fizyczne, które mogą być wykorzystane na spłatę zobowiązań.
Ekonomiści nie uwzględnili faktu, iż wyczerpywanie surowców działa w sposób, który jest odpowiednikiem wielkiego ciężaru powstrzymującego wydajność. Minerały muszą zostać odseparowane od coraz większej ilości odpadów, a ekstrakcja źródeł energii odbywa się już w coraz bardziej niedostępnych lokalizacjach. Wysokie ceny energii, ropy czy elektryczności są oznaką gospodarczej niewydajności. Gdy ceny energii są wysokie, stanowią obciążenie dla gospodarki.
Ekonomistom umknęła kluczowa rola, którą odgrywa nafta – rola, której nie da się łatwo obsadzić innym substytutem. Nasze środki transportu, rolnictwo i budownictwo są w znacznym stopniu uzależnione od ropy naftowej. Wykonuje się z niej mnóstwo produktów [około 6.000, przyp. tłum.] – od leków po tkaniny i asfalt.
Ekonomiści zakładali, że płace mogą rosnąć bez wkładów energetycznych, ale niedawne doświadczenia jaskrawo pokazują, że w gospodarce z kurczącym się zużyciem ropy kurczą się możliwości zatrudnienia. Ekonomiści zbudowali modele twierdząc, że wzrost cen poradzi sobie z niedoborami – poprzez substytucję lub zniszczenie popytu – ale nie wzięli pod uwagę jak destrukcyjne to zdławienie popytu może być dla gospodarki zależnej od ropy naftowej, która jest niezbędna do produkcji i transportu towarów.
Ekonomiści przeoczyli fakt, iż globalizacja przyspiesza wyczerpywanie zasobów i zwiększa emisję CO2, ponieważ do rynku światowego dodaje ogromną liczbę nowych konsumentów.
Ekonomiści nie dostrzegli również, jak istotne dla funkcjonowania gospodarki są płace. Jeśli ulegają one redukcji – czy to ze względu na konkurencję z pracownikami z ciepłych krajów (bardzo wysoka pensja nie jest konieczna, aby utrzymać standard życia, ponieważ nie ma zapotrzebowania na wytrzymałe domy i paliwo do ich ogrzewania) czy z powodu automatyzacji – wzrost gospodarczy zwolni lub doświadczy spadku. Zyski korporacji nie zastąpią wynagrodzeń.
3. Orędownikom Peak Oil umknęły kluczowe punkty. Stanowią oni zróżnicowaną grupę, zatem nie mogę tak naprawdę twierdzić, że wszyscy reprezentują te same poglądy.
W myśl jednego ze wspólnych przeświadczeń ropa, węgiel i gaz naturalny zostaną wydobyte, ponieważ ich dostępność zapewnia obecna technologia. Jest to ściśle związane z poglądem, iż Szczyt [wydobycia ropy naftowej] Hubberta stanowi rozsądny model przyszłego wydobycia ropy. W modelu tym zakłada się, że około 50% ekstrakcji następuje po przekroczeniu szczytu konsumpcji. Nawet Hubbert nie formułował podobnego twierdzenia – jego wykresy zawsze pokazywały, że inne paliwo, chociażby nuklearne, zwiększy swoją ilość, zanim paliwa kopalne doświadczą spadku podaży.
Pod nieobecność idealnego substytutu można oczekiwać stromego spadku. Dzieje się tak dlatego, że wraz ze wzrostem zużycia paliw kopalnych rośnie liczebność populacji. Kiedy popyt na paliwa kopalne spada, obywatele gwałtownie ubożeją. Usługi rządowe muszą zostać okrojone; rząd może nawet upaść. Następuje znacząca utrata miejsc pracy, co sprawia, że ludzie nie mają środków na zakup towarów. O dostępne, ograniczone dostawy może rozgorzeć walka. Krzywa Hubberta pokazuje raczej górną granicę produkcji przy zachowaniu obecnego stanu funkcjonowania gospodarki, mimo zakłóceń, jakie przyniesie utrata dostaw energii.
Kwestią ściśle powiązaną jest przekonanie, że wysokie ceny ropy naftowej pozwolą na bezterminowe utrzymanie jej produkcji na odpowiednio niższym poziomie. Zbawienie można zatem zagwarantować poprzez zmniejszone zużycie nafty. Po pierwsze mniemanie, iż ceny ropy naftowej mogą osiągnąć dostatecznie wysoki pułap jest właśnie testowane. Fakt, że ceny ropy nie są wystarczająco wysokie zmusza koncerny naftowe do redukcji nowych projektów i zwrócenia pieniędzy akcjonariuszom w formie dywidendy. Jeżeli gospodarka zacznie się kurczyć z powodu redukcji wydobycia ropy, załamanie kredytu może doprowadzić do jeszcze niższych cen i poważnego spadku produkcji.
4. Nadmierna wiara w substytut. Wspólny lejtmotyw wszystkich – począwszy od ekonomistów, a skończywszy na rzecznikach Peak Oil – brzmi: ocali nas substytut.
Istnieje kilka kluczowych punktów, których głosiciele tego stanowiska nie dostrzegają.
Kiedy nadejdzie finansowy krach, nasza zdolność substytuowania zniknie, praktycznie z dnia na dzień (lub przynajmniej w ciągu kilku lat).
Innym kluczowym punktem jest to, że dzisiejszy rzeczywisty niedobór dotyka kapitału inwestycyjnego w postaci ropy naftowej i innych surowców naturalnych niezbędnych do produkcji nowych, napędzanych gazem samochodów i stacji paliw, których potrzebują. Podobny brak kapitału inwestycyjnego prześladuje plany przejścia na samochody elektryczne. Pracownicy najemni ze skromnymi środkami nie mogą sobie pozwolić na kosztowną inwestycję w pojazd, zwłaszcza, jeśli zamiana jest tak szybka, że wartość ich obecnego auta spada do zera.
Kolejna rozstrzygająca kwestia – podaż źródeł alternatywnych, które rozważamy też jest ograniczona. Zużywamy znacznie więcej ropy niż gazu ziemnego; próba zastąpienia nafty gazem szybko doprowadzi do niedoborów zaopatrzenia w gaz. Rozpowszechnienie samochodów elektrycznych, energii słonecznej i wiatru doprowadzi do niedoboru metali ziem rzadkich i innych minerałów nieodzownych przy ich produkcji. I chociaż więcej tych minerałów można uzyskać przy wykorzystaniu rudy niższej jakości, takie postępowanie prowadzi właśnie do niedoboru kapitału inwestycyjnego, który jest naszym problem wyjściowym.
Następnym kluczowym punktem jest to, że energia elektryczna nie jest substytutem ropy naftowej ze względu na ogromne zapotrzebowanie na kapitał inwestycyjny (którego jest zbyt mało) umożliwiający zamianę. Istnieje również problem zgrania czasowego.
Inna zasadnicza kwestia: elektryczność nieciągła nie jest substytutem energii elektrycznej, której podaż można łatwo regulować. Prąd nieciągły w rzeczywistości zastępuje paliwa kopalne wykorzystywane do produkcji energii elektrycznej, której podaż można łatwo regulować. Ta substytucja (w teorii) przedłuża żywotność naszych zasobów paliw kopalnych. Teoria ta sprawdza się tylko wówczas, jeśli uważamy, że wydobywanie węgla kamiennego i gazu ziemnego ograniczone jest wyłącznie [planetarną] ilością tych materiałów oraz poziomem naszej technologii. (Założenie to leży u podstaw szacunków przyszłego zużycia surowców kopalnych formułowanych przez Międzynarodową Agencję Energetyczną [IEA] i Amerykańską Administrację Informacji Energetycznej [EIA].)
Jeśli limit wydobycia węgla i gazu ziemnego jest faktycznie limitem kapitału inwestycyjnego (z ropą włącznie), który może objawiać się jako limit zadłużenia, to sytuacja przedstawia się zgoła inaczej. W takim przypadku można się spodziewać, że wysoki poziom inwestycji w nieciągłe odnawialne źródła energii doprowadzi do szybszego upadku gospodarek, które je budują. Przyczyną będą wysokie początkowe wymagania kapitałowe inwestycji i niskie zyski krótkoterminowe.
5. Nadmierna wiara w Zwrot energii zainwestowanej [EROI] lub Ocenę cyklu życia [LCA]. Niskie zwroty EROI i słabe zwroty LCA stanowią część naszego problemu, ale nie są jego całością. Nie biorą pod uwagę momentu czasowego – czegoś, co jest absolutnie krytyczne, jeżeli naszym problem jest niedostateczna dostępność kapitału inwestycyjnego i niemalże natychmiastowa potrzeba wysokich zwrotów.
Analizy EROI również formułują założenia dotyczące zdolności substytucji – w przypadku ropy nie jest możliwa z powodów opisanych powyżej. Podczas gdy badania EROI i LCA mogą przynieść pożyteczne spostrzeżenia, łatwo jest przecenić wartość ich prognoz. Na przykład nie są zaprojektowane, aby powiedzieć, kiedy pojawią się Granice wzrostu.
6. Rządy finansują badania niewłaściwie ukierunkowane, ignorując badania istotne, które cierpią na brak funduszy. Rządy negują problem Granic wzrostu i zaopatrzenia w ropę. Rządy polegają na opiniach ekonomistów, którzy zdają się nie mieć pojęcia, co się dzieje.
Badacze opierają swoje analizy na tym, czego dokonali wcześniejsi badacze. Mają tendencję „podążać za grantami badawczymi” i pracują nad nowinkami w dużym stopniu gwarantującymi finansowanie. Nie prowadzi to do badań w dziedzinach, które obejmują nasze rzeczywiste problemy.
7. Medialne wiadomości o obfitości ropy naftowej łatwo wprowadzają w błąd indywidualnych obywateli. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że powodem [rzekomej] obfitości nafty są wysokie ceny, dostępność kredytu i niskie stopy procentowe. Ponadto częściowym powodem złudzenia obfitości ropy jest to, że obywatele o niskich poborach nie są w stanie pozwolić sobie na zakup artykułów z niej wyprodukowanych. Niski poziom zatrudnienia i płac wpływa na obniżenie popytu na ropę, co wywołuje wrażenie nadmiernego zaopatrzenia [w naftę]. Gospodarka tak naprawdę potrzebuje taniej ropy, a ta nie jest dostępna.
Obywatele nie zdają sobie również sprawy, że niedawne forsowanie eksportu ropy naftowej [w USA] nie oznacza, że mamy jej nadwyżkę. Oznacza to jedynie, że za granicą dostępna jest większa przestrzeń rafinacyjna dla omawianej nafty.
Czytane przez konsumentów historie o rosnących zasobach ropy naftowej uwiarygadniane są prognozami, które demonstrują, że podaż nafty i innych źródeł energii będzie rosnąć przez wiele lat. Przewidywania te są możliwe przy założeniu, że limit wydobycia ropy wyznaczają jej zalegające w ziemi pokłady. W rzeczywistości limitem [wydobycia] może być finansowy limit (zadłużenia), który nadejdzie znacznie szybciej. Omawiam to w artykule Dlaczego prognozy energetyczne EIA, IEA i Randers 2052 są błędne.
8. Niechęć zawierzenia wyjściowym modelom Granic wzrostu. Najnowsze badania, chociażby te przeprowadzone przez Halla, Day’a i Turnera wykazują, że światowa gospodarka rzeczywiście porusza się po trajektorii bardzo zbliżonej do tej, którą przepowiedział bazowy model Granic wzrostu. Według mnie główne uchybienia modeli z 1972 roku to:
(a) Badacze w żadnym zakresie nie zawarli [w nich] systemu finansowego. W szczególności modele pominęły rolę długu. Pominięcie to przesuwa w czasie faktyczny upadek i umniejsza jego dotkliwość.
(b) Wyjściowy model nie rozpatrywał oddzielnie poszczególnych surowców – np. ropy. W konsekwencji modele sygnalizowały średnie lub całkowite limity surowców, mimo iż same ograniczenia podaży ropy mogą pogrążyć gospodarkę szybciej.
Natknęłam się w literaturze [naukowej] na komentarze wskazujące, że badanie Granice wzrostu zostało zastąpione bardziej aktualnymi analizami. Na przykład w artykule Avery’ego Entropia i ekonomia, autor tak wypowiada się na temat Granic wzrostu, „Obecnie wykorzystywany jest bardziej dokładny model Szczytu Hubberta, który przewiduje tempo zużycia ograniczonych zasobów jako funkcję czasu.” Nie ma powodu, aby sądzić, że model Szczytu Hubberta jest bardziej dokładny! W pierwotnym badaniu wykorzystano rzeczywiste przepływy surowców, aby przewidzieć, kiedy możemy spodziewać się problemów związanych z kapitałem inwestycyjnym. Modele Szczytu Hubberta pomijają limity finansowe, takie jak brak dostępności długu, zatem zawyżają przyszłe przepływy ropy. Z tego powodu nie nadają się do prognozowania, kiedy świat osiąga szczyt wydobycia.
Innym miejscem, w którym dostrzegłam podobne błędne myślenie jest obecny model World3 wykorzystany w ostatnich analizach Granic wzrostu, w tym prawdopodobnie 2052 Jorgena Randersa. Model ten przyjmuje model Szczytu Hubberta dla ropy naftowej, gazu i węgla. Model World3 zakłada również maksymalną substytucję dla wszystkich typów paliwa – coś, co wydaje się niemożliwe, jeśli stoimy w obliczu kryzysu zadłużenia.
9. Prawie każdy chciałby opowiedzieć radosną historyjkę. Każda organizacja, od Towarzystwa Badań nad Szczytem Wydobycia Ropy [Association for the Study of Peak OiIl począwszy, a na grupach politycznych i orędownikach zrównoważonego rozwoju skończywszy, chciałaby posiadać rozwiązanie problemu, którego jest świadoma. Wielki biznes, który mógłby ewentualnie wykorzystać szansę sprzedania „zielonego” artykułu, chciałby rzec: „Kup nasz produkt, a twoje problemy zostaną rozwiązane.” Media zdają się snuć tylko te opowieści, które pragną usłyszeć reklamodawcy. Ta kombinacja ludzi starających się przedstawić sytuację w jak najlepszym świetle prowadzi do małego zainteresowania zbadaniem i przedstawieniem prawdziwej wersji wydarzeń.
Błędne i życzeniowe myślenie dominuje w kwestii zbliżających się Granic wzrostu. Po części może to być zamierzone, ale w dużym stopniu wiąże się z nieodłączną trudnością zrozumienia tak złożonego problemu.
Istnieje tendencja, aby trwać w przeświadczeniu, że nowsze analizy muszą być lepsze. Niekoniecznie jest to regułą. Jeżeli chodzi o ustalenie terminu nadejścia Granic wzrostu, analizy muszą koncentrować się na szczegółach, które były przyczyną upadku przedstawionego w badaniu z 1972 roku – powolnym wzroście gospodarczym spowodowanym przez wiele skonfliktowanych zapotrzebowań na kapitał inwestycyjny. Pytanie brzmi: kiedy dojdziemy do punktu, w którym podaż ropy będzie rosła zbyt wolno i nie wyprodukuje niezbędnego poziomu wzrostu gospodarczego, aby zapobiec katastrofie naszego obecnego systemu zadłużenia?
Wydaje mi się, że już teraz znajdujemy się blisko tego punktu. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo podatny na upadek jest nasz system gospodarczy w dobie niskiego wzrostu zaopatrzenia w ropę naftową.
Tłumaczenie: exignorant
Gail Tverberg jest analitykiem. Zajmuje się kwestiami związanymi ze światem ograniczonych zasobów naturalnych – wyczerpywaniem ropy naftowej i gazu ziemnego, niedoborami wody i zmianami klimatycznymi.